Recenzja gry: Everybody’s Gone To The Rapture

Recenzja gry: Everybody’s Gone To The Rapture

Mateusz Gołąb | 10.08.2015, 22:14

A którzy czekali błyskawic i gromów są zawiedzeni. A którzy czekali znaków i archanielskich trąb nie wierzą, że staje się już... Innego końca świata nie będzie.

Everybody’s Gone To The Rapture to tytuł wyjątkowy, który jednak z powodu swej natury nie każdemu przypadnie do gustu. Nie dlatego, że jest to produkcja kontrowersyjna pod jakimiś względami, czy też z powodu jakichś mocnych niedociągnięć technicznych. To bardziej wizualizacja pewnej historii, niż gra. Swojego rodzaju interaktywny spacer, podczas którego stopniowo odkrywamy kulisy Końca Świata. Coś się stało, a w epicentrum tego znajdujemy się my - gracze i jedyne co nam pozostało, to niespieszna wędrówka ulicami wioski Shropshire. W końcu nic więcej nas już nie czeka.

Dalsza część tekstu pod wideo

Piosenka o Końcu Świata

Nowa produkcja studia The Chinese Room stworzona we współpracy z SCE Santa Monica to projekt niezwykle odważny w dobie wysokobudżetowych tytułów opartych na dynamicznej akcji i zaskakujących zwrotach fabularnych. Ten niezwykle powolny lecz jednocześnie dostojny tytuł nie dostarczy wam dodatkowej porcji adrenaliny do krwi, ale w zamian za to wypełni serca zdumieniem. Kolejne kroki stawiane wśród opustoszałych budynków wywołują podobne odczucia, co błąkanie się pośród dzieł sztuki w muzeum, gdy właśnie pojawiła się tam „ta jedna wystawa, na którą zawsze chcieliśmy pójść”. Dolina Yaughton w której leży wioska, nie jest  nawet miejscem dramatu. To interaktywna diorama opętana przez zabłąkane dusze  przeszłości. Te odnajdą wieczny odpoczynek dopiero wtedy, gdy my odkryjemy ich najgłębiej skrywane tajemnice.

Shropshire zostało pewnego dnia odcięte od reszty świata. Wszystko z powodu pewnej tajemniczej choroby, która dotknęła jej mieszkańców. Co prawda lekarze uspokajali ich, że jest to jedynie rodzaj grypy, jednak blokada ulic dawała tubylcom wiele do myślenia. Mieli rację, bo miejscowi zaczęli znikać jeden po drugim, z dnia na dzień, w bardzo szybkim tempie. Aż zniknął ostatni z ludzi.

Zadaniem odbiorcy jest poznawanie ostatnich chwil mieszkańców Shropshire oraz odkrycie tajemnicy stojącej za z Końcem Świata. Poza obserwacją otoczenia i wyczytywaniem z niej szczegółów dotyczących ostatnich momentów ludzkości, natrafimy jeszcze na porozstawiane tu i ówdzie radia. To właśnie nagrane na nich wiadomości, transmitowane przez profesor Kate z pobliskiego obserwatorium, nakreślają nam kulisy całego dramatu. Podczas naszego spaceru napotkamy również osobliwe, świetliste kule stanowiące niejako naszego przewodnika po apokalipsie. To właśnie dzięki ich mocy jesteśmy w stanie zobaczyć na własne oczy sceny z przeszłości – groteskowy teatrzyk świateł i cieni, w którym główne role odgrywają ludzie uświadamiający sobie nieuchronność tego, co nastanie. Na dodatek my sami, zawieszeni jesteśmy w pewnej dziwnej czasoprzestrzennej pętli. Czas stoi w miejscu, a pora dnia regularnie przewija się na naszych oczach do tego samego momentu, niczym w brytyjskim Twin Peaks.

Droga, opuszczone domy i wszechobecna pustka - oto cała esencja Everybody's Gone To The Rapture

Poezja przemijania

Nie da się tutaj uniknąć porównań do Dear Esther – jednego z pierwszych dzieł studia The Chinese Room i produkcji, dzięki której zaistnieli oni na mapie światowych deweloperów. Z tym, że tamta historia, pomimo pozornego podobieństwa, była kompletnie inna w odbiorze. Scenariusz Dear Esther był bardzo liniowy. To tak naprawdę opowiadanie ilustrowane interaktywnym krajobrazem, który przemierzamy, byle do przodu, w takt głosu narratora. Everybody’s Gone To Rapture to produkcja z otwartym światem, a historię apokalipsy odkrywamy sami, w rytm wystukiwanych przez nas kroków. Ta gra potrafi nieco przytłoczyć swoją skalą, zwłaszcza że kierowana przez odbiorcę postać porusza się w bardzo powolnym, nonszalanckim wręcz tempie. Nie jest to jednak uciążliwe na dłuższą metę, bo i nie ma już powodów do pośpiechu. Zniknął on wraz z ostatnim żyjącym człowiekiem.

[ciekawostka]

Przez cały czas spędzony na spacerowaniu pustymi ulicami, zaglądaniu do zamieszkałych niegdyś domów, czy podziwianiu piękna przyrody przy jednoczesnym wsłuchiwaniu się w śpiew ptactwa, da się wyczuć w powietrzu bardzo unikalny, efemeryczny klimat. Doświadczając Everybody’s Gone To The Rapture, nie da się uciec przed refleksjami dotyczącymi przemijania i sensu codziennych trudów. Nasza historia może przecież skończyć się z dnia na dzień, tak samo jak życie każdej osoby zamieszkującej świat stworzony przez autorów tej nietuzinkowej produkcji. Sam scenariusz również nie zawodzi i jest bardzo świeżym podejściem do tematyki Końca Świata. Czegoś takiego brakuje we współczesnych opowieściach. Nie było wielkiego wybuchu, wojny, meteorytów ani spektakularnego armageddonu. Koniec nadszedł niemal natychmiast i bardzo spokojnie. Tak, jak prorokował Miłosz w swoim wierszu. Innego końca świata nie będzie.

Jedyne co można zarzucić tej produkcji, to drobne problemy techniczne. Everybody’s Gone To The Rapture jest przepiękne projektowo, ale zaledwie „ładne” pod względem wykonania. The Vanishing of Ethan Carter w wersji na PS4 wygląda o niebo lepiej. Da się również dostrzec pewne drobne wpadki. Przykładowo, roślinność na wzgórzach potrafi wisieć w powietrzu. Grze zdarzyło się również wysypać do menu konsoli. Trzeba poprawić te drobiazgi, aby nie wyrzucały odbiorcy z przeżywania tego bardzo wartościowego doświadczenia.

Ta gra to dramat dnia codziennego. Historie zwykłych ludzi postawionych w obliczu ostateczności

Wszyscy doznali wniebowstąpienia

Jest to bez wątpienia pozycja obowiązkowa dla graczy, którzy cenią sobie wartościowe i chwytające za serce historie. Potrzeba wam tylko cierpliwości, która jednak nagrodzona zostaje obrazem pięknego dzieła wypełnionego małymi tragediami. Koniec Świata nadszedł, ale to ludzie i ich ostatnie chwile grają tu tak naprawdę pierwsze skrzypce. Eksperyment się powiódł.
 

 

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Everybody's Gone to the Rapture

Atuty

  • Najpiękniejsza apokalipsa w historii
  • Przepięknie zaprojektowana
  • Najlepsze "chodzone" dzieło, w jakie "grałem"
  • Intrygująca historia
  • Skłania do refleksji

Wady

  • Pewne wpadki techniczne
  • Nie jest dla każdego

Everybody's Gone To The Rapture to tegoroczna ukryta perełka, która gdy się jej przyjrzeć z bliska, okazuje się niezwykle wartościowa. Ta najspokojniejsza apokalipsa w historii wywołuje w odbiorcy bardzo unikatowe emocje i skłania do refleksji.
Graliśmy na: PS4

Mateusz Gołąb Strona autora
cropper