Attack on Titan przykuło uwagę Warner Bros. Trwają negocjacje praw

Atak Tytanów dobiegł końca. Jak wrażenia po finale?

Kajetan Węsierski | 23.11.2023, 21:30

Dziesięć lat. Cóż, dokładniej rzecz biorąc, dziesięć lat i niemal siedem miesięcy. Dokładnie tyle minęło od premiery pierwszego odcinka Ataku Tytanów, aż do emisji tego ostatniego, który ostatecznie w animowany sposób domknął nam historię Erena i reszty ludzi z miast za murami. I była to przygoda, którą trudno jednoznacznie określić w słowach. Na pewno nietuzinkowa, wyjątkowa i mocno oddziałująca na odbiorcę. 

Co ważne, przez długi czas - lub nawet przez całą swoją długość - seria utrzymywała bardzo wysoki, niemal równy poziom. W każdym epizodzie można było wyczuć, że twórca cały czas wie, dokąd opowieść zmierza i z wizją końca dorzuca kolejne elementy układanki, aby ostatecznie pokazać nam pełen obrazek. Trochę jak w serialowym “Dark”, gdzie nawet najbardziej zakręcone rzeczy były stosunkowo sensownie tłumaczone. 

Dalsza część tekstu pod wideo

To oczywiście sprawiło, że sam finał był niezwykle wyczekiwany. Przede wszystkim przez widzów ekranizacji, ale także przez tych, którzy znali go z mangi. Nie jest tajemnicą, że w oryginalnej wersji został przyjęty raczej średnio, więc liczono, że w tym przypadku uda się zmienić kilka elementów. Jestem niedługo po seansie i myślę, że nadszedł moment, aby w pewnym sensie to podsumować. 

UWAGA NA SPOILERY

Nareszcie finał

Ileż my się musieliśmy naczekać… Ileż cierpliwości w sobie kumulować! Nie chodzi oczywiście nawet o sam fakt wspomnianych na początku dziesięciu lat, ale ciągłego cięcia zakończenia, które miało się ukazać już kilkukrotnie. Ostatecznie doszło w gruncie rzeczy do tego, że na początku listopada ukazała się finałowa część finałowego odcinka finałowej części finałowego sezonu. To nawet brzmi absurdalnie! 

Nie ukrywam, że przy okazji każdej z tych “ostatnich” premier trzeba było robić powtórkę tego, co działo się wcześniej, bo z każdym kolejnym epizodem akcja nabierała tempa, a enigmatyczny sposób otwierania kolejnych fabularnych furtek mógł wywołać zawroty głowy. Zresztą - wystarczy spojrzeć na liczbę opracować na YouTube. Jest ich prawdopodobnie więcej, niż zakładacie. 

Niemniej, nie ma sensu cofać się do tego, co było. Ostatni odcinek wreszcie się ukazał, mieliśmy okazję zobaczyć, co przygotowano i… Opinie są podzielone. A ja nie zamierzam ukrywać, że jestem tym faktem jakkolwiek zaskoczony. Podobnie było w przypadku mangi (choć wytrwale czekałem, nie czytając jej), więc tu również wiele wskazywało na taki rozwój wydarzeń. W końcu to adaptacja.

Ostatecznie - w telegraficznym skrócie - osiemdziesiąt procent ludzkości zostało zabite przez Erena i Dudnienie, sam główny bohater został skrócony o głowę przez zakochaną w nim Mikasę, a następnie przez tę samą dziewczynę pochowany pod drzewem, przy którym lubił spać. Grupa pozostałych przy życiu Zwiadowców stała się bohaterami i orędownikami pokoju, choć po kilku dekadach wojny znów ruszyły, a cykl - może - zaczął się od zera. 

Moja perspektywa 

Początkowo byłem z zakończenia stosunkowo zadowolony, później zacząłem na nie patrzeć mniej przychylnie, a po czasie… Uważam, że jednak trudno było wybrnąć w lepszy sposób. Może z małymi wyjątkami. Prawdę mówiąc kupuję mętlik w głowie Erena, jego motywacje i kilka innych kwestii. Co więcej, jego śmierć - jak na przykład przy Erwinie - zdawała się nastać w idealnym momencie. I przynieść mu tak upragniony spokój. 

Nie mogę się jednak wyzbyć uczucia, że ze względu na tempo, które zostało nam narzucone w czwartym sezonie, wiele aspektów zdążyło się po drodze rozmazać i zawieruszyć. Aby przedstawić cały wątek Mare, wykorzystano zaledwie kilka odcinków. W gruncie rzeczy przez trzy sezony mieliśmy wydarzenia na skalę małej wyspy, a później - w ciągu jednego - musieliśmy przerzucić się na skalę światową. To sporo minionych kwestii spłyciło. 

Za mocno średnie rozwiązanie uznaję też rozmowę Armina z Zekem. Nie potrafię się do niej przekonać i choć oczywiście seans oraz morał jako-tako wybrzmiały, to sam przebieg oraz “magia liście” już niekoniecznie. Ładny utwór, ale zagrany na średnich instrumentach. Zresztą, podobnie było z rozmową Armina i Erenem, która złamała obraz budowany wokół tego drugiego przez ponad dwadzieścia odcinków. I zrobiła to w negatywny sposób. Niejako sprowadzając go do bycia debilem. 

Powtórka z rozrywki

I na sam koniec oczywiście głośne zakończenie (już to, które dostaliśmy wraz z napisami końcowymi). Dekady i stulecia mijają, świat się rozwija i w końcu dochodzi do wojny na Paradisii. Na sam koniec widzimy, że drzewo, pod którym pochowany został Eren (i prawdopodobnie Mikasa), przetrwało, a - niczym przed tysiącami lat Ymir - wchodzi do niego pewien chłopak. I może cykl się powtórzy. 

Tego nie wiemy - wiemy jednak, że w gruncie rzeczy jest to zakończenie otwarte. I to otwarte do tego stopnia, że jedna z dróg może sprawić, iż działania Erena w gruncie rzeczy zostaną określone jako niemające większego sensu, a jego śmierć jako… Przedłużenie wizji szczęścia? Ucieczka przed ludzką naturą? Nie wiem, ale nie sądzę, aby dało się to zakończyć w dużo lepszy sposób. 

Bo przecież “nie ma lepszego wybawienia niż nienarodzenie się na tym świecie”.

Wasze zdanie

Jest to temat tak bardzo zależny od preferencji i gustów, że nie ukrywam, iż bardzo chciałbym poznać Wasze zdanie na ten temat. Co Wy sądzicie o samym finale i jak zapatrujecie się na jego przebieg? Uważacie, że zakończenie wyglądało tak, jak powinno, czy może dało się to rozegrać lepiej? A może jesteście w gronie osób, dla których “prawdziwy” finał miał miejsce wraz ze zwieńczeniem trzeciego sezonu? 

Co więcej - chciałbym dowiedzieć się, jak zapatrujecie się na przyszłość! W końcu mamy kilka przesłanek i teorii, które pozwalają wierzyć, że “Atak Tytanów” powróci w nieco zmienionej formie. Choć sama furtka jest raczej umowna i symboliczna, to została delikatnie przez autora uchylona i niewątpliwie może mieć to wpływ na jego późniejsze decyzje. A może - biorąc pod uwagę, jak wymęczył go finał - nie będzie chciał wracać? 

Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper