The Last of Us 2 Ellie i Dina

The Last of Us 2, Mass Effect Andromeda, teraz Assassin's Creed Mirage - co z tymi grami dzielącymi fanów...

Mateusz Wróbel | 15.10.2023, 12:00

Już niejednokrotnie udowodniono, że wprowadzanie ryzykownych zmian, robienie czegoś kontrowersyjnego w związku z wielkimi, ważnymi dla fanów gier wideo markami elektryzuje wielu zainteresowanych. Takich przykładów w ostatnich latach mieliśmy sporo i o nich sobie w tym tekście porozmawiamy.

Na ruszt wrzucimy między innymi The Last of Us, Mass Effect, Final Fantasy czy Assassin's Creed, które dosłownie lekko ponad tydzień temu doczekało się nowej odsłony. We wpisie na ogół nie znajdziecie spoilerów z historii przedstawianych w poszczególnych pozycjach. Wyjątkiem jest The Last of Us 2.

Dalsza część tekstu pod wideo

Koszmar BioWare zaczął się od Mass Effect Andromeda

Zacznijmy od najstarszej pozycji w dzisiejszym zestawieniu, a więc Mass Effect Andromeda. Po jakże wyśmienitej trylogii, w której deweloperom można zarzucić jedynie niedopracowane, niewynagradzające wkładanego przez nas trudu przez wszystkie 3 części marki zakończenie, deweloperzy z BioWare postanowili odejść od korytarzowych lokacji na rzecz... otwartego świata.

Nacisk społeczności czy chęć podążania za popularnym nurtem, w którym rzekomo większe, obszerniejsze gry (wcale niewypełnione ciekawą zawartością i nie zawsze tętniącym życiem światem)? Może obie rzeczy. Kanadyjski deweloper rzucił się na głęboką wodę i prawie utopił, jeśli przypomnimy sobie, że przygoda rodzeństwa Ryderów w nowej galaktyce była resetowana i finalnie stworzona w zaledwie 18 miesięcy. To po prostu nie mogło wyjść dobrze, jeśli wysłuchamy słów twórców z innych wielkich zespołów, którzy podkreślają, że stworzenie dzisiaj wielkiej, wysokobudżetowej pozycji zajmuje przynajmniej 4-5 lat.

I o ile sama walka w Mass Effect Andromeda była w porządku, podobnie zresztą jak oprawa graficzna, tak eksploracja planet była żmudna, animacje na premierę pozostawiały wiele do życzenia (a pierwsze wrażenie robi się tylko raz), misje poboczne były typowymi zapychaczami, więc ciężko było mówić o wielkim hicie potwierdzającym, że Mass Effect dobrze wypada wraz z otwartym światem. Tak naprawdę właśnie od ME: Andromeda zaczął się potężny zjazd formy BioWare i do teraz studio wypada dość blado na tle Rockstar Games, Ubisoftu czy nawet CD Projekt RED. Być może premiera Dragon Age; Dreadwolf to zmieni. Trzymam kciuki, bo jednak jako przepotężny fan Mass Effecta chciałbym ujrzeć w następnych latach kontynuację, która - co najciekawsze - ma zawierać korytarzowe lokacje!

Duże głowy scenarzystów Naughty Dog

Uwaga na spoilery z TLOU 2!

Następne w kolejce jest The Last of Us 2. Ta gra podzieliła fanów marki nie dlatego, że deweloperzy zdecydowali się na dziwne rozwiązania w rozgrywce, próżno było szukać w tej opowieści również problemów technicznych - od oprawy graficznej, przez wydajność, a skończywszy na błędach - ale za to po oczach biła warstwa fabularna.

Scenarzyści zaryzykowali do tego stopnia, że niektórzy recenzenci wprost napisali przed premierą gry, iż my - gracze - nie jesteśmy na to gotowi. I rzeczywiście nie byliśmy na to gotowi, bo Naughty Dog zdecydowało się uśmiercić na samym początku przygody Joela. Mentora Ellie, wręcz przybranego ojca, który w pierwszej części przeszedł katorgę, a teraz - gdy znalazł już cel w życiu i spróbował się ustatkować - świat raz jeszcze nie był dla niego łaskawy. 

Wściekłość graczy na pisarzy z amerykańskiej ekipy pokazuje, jak wiele zainteresowanych zżyło się z Joelem i kupując The Last of Us 2 liczyło, że jego pełna zwrotów akcji historia będzie kontynuowana. Tak się nie stało, bo zamiast tego otrzymaliśmy całkowicie nową bohaterkę, która również nie miała lekko w postapokaliptycznym świecie. No i nie możemy zapomnieć o orientacji seksualnej Ellie, która u wielu fanów także wywołała wyższe ciśnienie.

Koniec spoilerów z TLOU 2!

Myślę, że The Last of Us 2 to gra, która najbardziej podzieliła graczy w ostatnich latach. Jedni byli w niej zakochani po uszy, kiedy drudzy do dzisiaj próbują potwierdzić swoje racje i przekonać tych pierwszych, że scenariusz jest pełen dziur i nielogicznych wątków. Oczywiście obie grupy mają swoje prawo do opinii, lecz trzeba podkreślić jedno - przy TLOU 2 nie ma prawie w ogóle neutralnie nastawionych graczy, bo tę grę można albo pokochać, albo znienawidzić.

Amerykańskie Final Fantasy XVI

Natomiast w tym roku pojawiło się Final Fantasy XVI. Mając na uwadze choćby Final Fantasy VII Remake z 2020 roku, widać, że odsłona z "szesnatką" w tytule była bardziej tworzona dla zachodnich graczy. W przygodzie Clive'a Rosfielda brakowało typowych dla japońskich gier mechanik - szczególnie widać to w walce, która choć dalej jest epicka, to jest zdecydowanie bardziej prosta niż w przypadku odświeżenia historii o Cloudzie i jego najbliższych.

Przyczepić można by się także do aktywności pobocznych, które niemalże zawsze sprowadzały się do wybicia wrogów czy rozmowie z NPC-ami. Miały zaplecze fabularne i pokazywały różne motywy, ale były po prostu mdłe i tyle dobrego, że ich zakończenie przed finałem fabuły wynagrodziły trud wkładany w ich ukończenie. 

Dotarliśmy do momentu, gdzie wielu odbiorców - szczególnie tych starszych - uznało, że Final Fantasy nie jest już Final Fantasy. Czy słusznie? Na to pytanie każdy powinien odpowiedzieć sobie sam. Dla mnie Final Fantasy XVI w ogólnym rozrachunku wypadł bardzo dobrze i cieszę się z wprowadzonych zmian, zważywszy na to, iż w 2024 roku otrzymamy Final Fantasy z krwi i kości - kontynuację Final Fantasy VII Remake.

Powrót do korzeni - tak jakby

Wisienką na torcie w dzisiejszym tekście niech będzie Assassin's Creed Mirage. Gracze chcieli większy nacisk na parkour, skradanie i ciche zabójstwa i to dostali. Potem jednak okazuje się, że zmiany nie były tak potrzebne, bo gra nagle stała się... trudniejsza i bardziej wymagająca w wykonywaniu celów misji.

Powyższy opis dotyczy jednej grupy graczy, bo dwie kolejne albo cieszą się z wprowadzonych nowości (albo ich przywróceniu, jeśli dobrze znają starsze części Assassin's Creed), albo nie zwracają na nie większej uwagi i najzwyczajniej w świecie cieszą się kolejnym AC. Nie bez powodu napisałem "kolejnym" - dla mnie, a więc osoby, która wymaksowała już przygodę Basima, Assassin's Creed Mirage to dalej stary dobry Asasyn. Może dlatego, że w trylogii związanej z Laylą Hassan i tak lubiłem skradankowe podejście do infiltrowania oponentów.

Niemniej AC Mirage również podzielił fanów serii. Niejednokrotnie widziałem już komentarze, że jedni cieszą się z krótszej długości rozgrywki, z bardziej ociężałego parkouru, a drudzy nie omieszkują w słowach i jasno potwierdzają, że czekają na Assassin's Creed Red, które ma zabrać nas do Azji i zapewnić wielki otwarty świat rodem z AC Valhalla. Pożyjemy, zobaczymy...

Odwołując się na sam koniec do pierwszego akapitu tekstu, o grach dzielących fanów mówi się najwięcej i najdłużej. Nie zdziwię się, jeśli w przyszłości takie kontrowersyjne rozwiązania będą marketingową papką, jak jeszcze w ostatnich latach otwarty świat i idące z nimi w parze aktywności na ponad 100 godzin zabawy.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Assassin's Creed Mirage.

Źródło: Opracowanie własne
Mateusz Wróbel Strona autora
Na pokładzie PPE od połowy 2019 roku. Wielki miłośnik gier wideo oraz Formuły 1, czasami zdarzy mu się sięgnąć również po jakiś serial. Uwielbia gry stawiające największy nacisk na emocjonalną, pełną zwrotów akcji fabułę i jest zdania, że Mass Effect to najlepsza trylogia, jaka kiedykolwiek powstała.
cropper