Wiedźmin 3

Wiedźmin 3 : Dziki Gon - świat, o którym nie mogę zapomnieć

Krzysztof Grabarczyk | 23.04.2023, 11:00

Rzadko zdarza mi się, by powracać do danej produkcji przez lata. Od głośnego debiutu Dzikiego Gonu minęło już prawie osiem wiosen. Finał historii o Geralcie z Rivii sprawił, że na poważnie zacząłem się interesować napisaną przez Sapkowskiego sagą, oraz poprzednimi dokonaniami studia CD Projekt RED. Mówimy o świecie trzydziestokrotnie większym, niż obszary znane z „Zabójców Królów”, stąd immersja pochłania dużo więcej zmysłów, niż wcześniej. Zarówno pierwszy oraz drugi Wiedźmin koncentrowały się na historii postaci, natomiast świat przedstawiony stanowił mocne tło narracji. Dziki Gon złamał ten schemat, znany również z książek oraz opowiadań. To jeden z powodów, dla którego wciąż zaglądam w te rejony.

Wiedźmin 3: Dziki Gon pojawił się na sklepowych półkach 19 maja, 2015 roku. Tytuł podbił serca graczy, recenzentów oraz samych twórców. Jak wspominali deweloperzy w licznych wywiadach, oczekiwali na zniesienie embarga do ostatniej chwili. Gdy w końcu zaczęły się sypać magiczne „dziesiątki” w oceniaczkach, w końcu odetchnęli z ulgą. Chociaż większość pracujących nad projektem doskonale wiedziała, że grę czekają jeszcze tygodniowe poprawki. Było to wielkie, medialne wydarzenie w naszym kraju. Podobnego szumu narobiła jedynie wizyta „prawdziwej” Lary Croft (Lary Weller) w 1999 roku, z okazji premiery Tomb Raider IV: The Last Revelation. O Dzikim Gonie nie mogę zapomnieć do dziś.

Dalsza część tekstu pod wideo

Na szlaku

undefined

Zanim wyruszułem na Velen, czekało mnie sporo atrakcji w Białym Sadzie. To pierwsza mapa dostępna w grze, z kilkoma głównymi oraz opcjonalnymi zadaniami. I tak mnie urzekła, i robi to do tej pory. Pobrzmiewająca w tle muzyka, podejście do pierwszej tablicy z ogłoszeniami oraz pewien, bardzo niezadowolony krasnolud nieopodal. Rozpoczęcie Wiedźmina 3 za każdym razem powoduje, że wsiąkam w ten niezwykły świat. Pomimo iż znam dialogi niemal na pamięć, znam każdą konsekwencję lub nagrodę w ramach poszczególnych wyborów-ten tytuł, za każdym razem potrafi mnie uzależnić. Częściowo za to nienawidzę trzeciego Wiedźmina. Tytuł ogrywałem regularnie przez dwa lata od premiery. Zgadnijcie, jaki stworzył mi się przez to backlog. Części pozycji nie nadrobiłem po dziś dzień.

Wiedźmin 3: Dziki Gon zaoferował pełnię swoich możliwości z chwilą wjazdu do Velen. Ujęcie przedstawiające Drzewo Wisielców z rzutem na ponury, lecz intrygujący krajobraz daje odbiorcy poczucie uczestnictwa w wielkiej historii wspartej dziesiątkami mniejszych, często wielowątkowych przygód. Zadania poboczne w żaden sposób nie chcą być generyczne, choć trudno w grze z tak potężnym światem o całkowity brak repetycji. Urzekło mnie jedno z początkowych zadań, w którym podążaliśmy za psem o imieniu Huzar, by zwierzę odnalazło swojego pana biorącego wcześniej udział w bitwie, jeszcze w Białym Sadzie. Krajobraz po walce, przy świetnej muzyce tworzy dzięki temu niezapomnianą immersję ze światem Wiedźmina 3. Aż dziw pomyśleć, że znaleźli się gracze nigdy nieopuszczający granic Białego Sadu, a tym samym porzucający tytuł. Wiem, że gra nie każdemu musi się podobać. Wiedźmin 3: Dziki Gon miał i nadal ma swoje błędy, nie jest grą idealną. Czy taka w ogóle istnieje? Dobre pytanie. Tak, też nie lubiłem porozrzucanych wzdłuż Skellige kontraband. Podobno okazały się wynikiem „błędu".

Nie patrz w księżyc

undefined

Trupi orszak galopujący w pełnię księżyca, zwiastun wojny, zarazy i wszystkiego, co najgorsze. Zjawisko Dzikiego Gonu to bardzo znany i bardzo powszechny mit obecny w niejednej kulturze. Ciężko określić jego pochodzenie, chociaż mówi się, że wywodzi się od nordyckich przypowieści, w których orszak samego Odyna zabierał poległych wojowników ku bramom Walhalli. Dzik Gon nadaje rytm historii w trzecim Wiedźminie. Jego pojawienie się wywołuje lekki dreszcz, natomiast widok Eredina imponuje. REDzi stworzyli interesującego antagonistę w grze, głównego złego w całej opowieści. Choć król Dzikiego Gonu wypowiada w grze jedynie dwanaście zdań, oczekiwałem go z taką samą ciekawością, jak niegdyś Ganondorfa z The Legend of Zelda: Ocarina of Time.

Wiedźmin 3: Dziki Gon nieustannie mnie kusi. A w kolejce nadal oczekuje Edycja Kompletna, z pakietem graficznych usprawnień związanych z PS5/XSX. Cieszy mnie, że producenci zawarli kontrakty z autorami najlepszych modyfikacji. Chociaż w 2015 roku potrafiłem bez zająknięcia przetrawić te kilkanaście klatek animacji w trakcie galopu przez Krzywuchowe Moczary, zdecydowanie najbardziej klimatycznej lokacji w grze. Czy ten sukces uda się kiedykolwiek powtórzyć warszawskiej ekipie? W planach jest kolejna gra cyklu, choć nie wiemy tak naprawdę, czym będzie. Wspierana przez technologie Unreal, już bez Geralta. Czyżby REDzi dali nam możliwość stworzenia własnego zabójcę potworów? Wolałbym nie. Tymczasem, wracam do ubijania kolejnych fal utopców.

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Wiedźmin 3: Dziki Gon.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper