Historia konsol: Atari 5200

Historia konsol: Atari 5200

Roger Żochowski | 24.01.2016, 18:50

Atari 2600 to jedna z najpopularniejszych konsol wideo, która w wielu krajach spopularyzowała nasze hobby i do czasu ukazania się na rynku NES-a, rządziła niepodzielnie na rynku. Można było więc przypuszczać, że następca kultowej Atarynki powtórzy ten sukces, sięgając po jeszcze większą liczbę potencjalnych klientów. Nic bardziej mylnego...

Niewątpliwy sukces Atari 2600 nie przeszedł bez echa i z biegiem czasu coraz większa liczba firm zaczęła dostrzegać w rynku konsol stacjonarnych spory potencjał, na którym można nieźle zarobić. Konkurencja nie spała, dlatego gdy firma Mattel zapowiedziała Intellivision, a Coleco rozpoczęło prace nad ColecoVision, oba systemy na papierze zjadały A2600 na śniadanie, popijając kaszką z mlekiem. Atari zaczęło odczuwać sporą presję, a jak wskazują niektóre źródła, w firmie wybuchła wręcz panika, która doprowadziła do kolejnych, niezbyt przemyślanych ruchów. Zanim jednak dojdziemy do tego momentu, krótka lekcja historii. W roku 1976 Nolan Bushnell, założyciel Atari, sprzedał swoje dziecko firmie Warner Communications. Szybko okazało się, że garażowy i luzacki klimat, jaki panował do tej pory w firmie, zastąpiło dążenie do korporacyjnej perfekcji, co nie do końca odpowiadało Nolanowi. Mimo iż zaproponowano mu stołek prezesa, ten odszedł niespełna dwa lata po sprzedaniu firmy. Jego miejsce zajął niejaki Ray Kassar, w którego ręce trafiła bardzo dobrze naoliwiona maszyna, która właśnie miała się rozpędzić. I rozpędziła. Głównie dzięki świetnej sprzedaży Atari 2600 i oprogramowania. W roku 1980 zysk firmy wyniósł 77 milionów dolarów, a wartość akcji samego Warnera wzrosła aż o 35%! Szefowie filmowego potentata byli dumni z poczynań Kassara, nikt więc nawet nie śmiał kwestionować sukcesu nadchodzącego wielkimi krokami Atari 5200.

Dalsza część tekstu pod wideo

Specyfikacja:

Procesory: Custom MOS 6502C (1.79 MHz)
Koprocesory: 2 indywidualne chipy VLSI
Rozdzielczość: 320x192 Kolory: 16 (z palety 256)
Dźwięk: 4 kanały
Pamięć: 16KB RAM, maks. 64KB ROM
Nośnik: Kartridże
Porty na pady: 2 lub 4
Cena na aukcjach: około 400 złotych

Mimo iż firma zarabiała miliony, coraz więcej utalentowanych inżynierów odchodziło. Dlaczego? Sytuację tę opisał bardzo trafnie Larry Kaplan, jeden z programistów pracujących wówczas w Atari: „Po sukcesie Atari 2600 włodarzy firmy nie interesowały żadne innowacje, nowe pomysły. Nie było burzy mózgów czy prób stworzenia zupełnie nowej technologii. Dominowała postawa: trzymajmy się tego, co mamy, generujmy dalej wysokie zyski i redukujmy koszty. Firma stała się bardzo konserwatywna. To było zacisze”. Atari musiało jednak zrobić kolejny ruch, chcąc dotrzymać kroku konkurencji, dlatego prace nad następcą Atari 2600 w końcu ruszyły pełną parą. O dziwo, początkowo planowano kolejny, technologiczny skok. Nowa konsola miała nazywać się Atari 3200 (nazwa kodowa Sylvia), dysponować 10-bitowym procesorem i być w pełni kompatybilna z poprzednikiem. Wszystko posypało się tak naprawdę z dwóch powodów. Najpierw programiści donieśli, że system jest cholernie ciężki w programowaniu, a część z nich odmówiła wręcz tworzenia na niego gier. Kolejnym ciosem było wydanie na rynek ColecoVision, które sprzedawało się bardzo dobrze, a gry prezentowały się znacznie lepiej niż na leciwej Atarynce. W Atari zrobiło się zamieszanie i nikt już nie działał racjonalnie. „Kiedy Kassar myślał o konsolach do gier wideo, nie zadawał sobie pytania, gdzie będzie rynek za dwa lata i jak ma go zdominować. Mówił raczej: zapomnij o tym, co będzie jutro. Zastanów się, w jaki sposób sprzedać to, czym dysponujesz dzisiaj” – opowiada Nolan Bushnell.

Atari 5200 reklamowane było jako Super System. Szkoda, że z „super” miało niewiele wspólnego.

Taka a nie inna sytuacja spowodowała, że Atari postanowiło przyspieszyć proces tworzenia nowej konsoli, korzystając z tego, co już miało pod ręką. A zgodnie z przysłowiem „gdy się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy”, w trakcie dewelopingu wiele rzeczy potraktowano „po łebkach”, w imię walki z uciekającym czasem. Stworzony naprędce kontroler wyglądał paskudnie i był niedopracowany (numeryczna klawiatura pozwalała, wzorem wielu konsol w tamtych czasach, na nałożenie specjalnych nakładek ułatwiających grę w niektóre tytuły). System pozbawiono kompatybilności z poprzednikiem, a zapowiedzi gier ograniczyły się do jego podrasowanych portów. Ba, Atari 5200 było tak naprawdę komputerem domowym z serii 400/800 ubranym w konsolowe szaty, co dobitnie udowadnia, że projekt stworzono najniższym możliwym kosztem. Co ciekawe, pierwszy model systemu pojawił się na rynku z czterema portami na pady, z pomysłu którego w późniejszych latach skorzystały między innymi takie firmy, jak Sega czy Nintendo. Cóż jednak z tego, skoro tytuły startowe, takie jak Galaxian, Pac-Man, Space Invaders czy Super Breakout, robiły wrażenie tylko z nazwy, bo tak naprawdę były jedynie usprawnionymi portami z 2600, tak jak większość oprogramowania, jakie pojawiało się w kolejnych miesiącach (w porównaniu ze świetnym Donkey Kongiem, pakowanym do pudełek z ColecoVision, był to śmiech na sali). Kartridże były prawie dwa razy większe od tych z 2600, ale wbrew pozorom nie wiązało się to z zastosowaniem jakiejś kosmicznej technologii. Może ciężko będzie Wam w to uwierzyć, ale taki zabieg miał służyć tylko temu, by klienci odnieśli wrażenie, że obcują z większymi, a co za tym idzie lepszymi grami. Innymi słowy – w tym wypadku rozmiar nie miał znaczenia. Naturalnie nasuwa się więc pytanie, na co liczyło Atari, wydając taką konsolę? Michael Moore, wówczas jedna z szych w Atari, tak tłumaczył wypuszczenie na rynek nowego systemu: „W chwili obecnej mamy w ofercie dwie konsole wideo, by lepiej trafić w gusta konsumentów. Atari 5200 zostało stworzone dla tych graczy, którzy preferują najwyższy poziom technologii w grach. Będziemy także cały czas wspierać Atari 2600, obecnie najbardziej popularny system do gier na świecie”. Atari zamiast działać, stanęło w rozkroku, czekając, aż ktoś wypłaci im kopa w krocze. A że 5200 sprzedawała się słabo, skupiono się na wydawaniu szrotu na przestarzałego już poprzednika, gdzie wciąż można było nieźle zarobić. W międzyczasie firma postanowiła wypuścić na rynek nowy model konsoli (aby zredukować koszty ograniczono liczbę portów na kontrolery z czterech do dwóch), na którym można było już odbierać gry z Atari 2600, ale dopiero po zakupie specjalnej przystawki. Tyle że nie był to już wcale wielki atut – po pierwsze konkurencja oferowała znacznie ciekawsze gry, po drugie Coleco wygrało w sądzie sprawę, dzięki czemu mogło sprzedawać legalnie specjalne adaptery pozwalające odpalić na ColecoVision gry przeznaczone dla Atari 2600. Szambo robiło się więc coraz większe.

Sytuację tę bacznie obserwowali deweloperzy third-party, którzy woleli trzymać się tym razem z boku. Wprawdzie zdarzały się chlubne wyjątki pokroju Activision czy Parker Brothers, jednak firmy te dostarczały przede wszystkim nieznacznie udoskonalonych wersji swoich wcześniejszych hitów, które większość osób znała już na wylot. Nie pomogły nawet kioski z konsolą ustawiane w centrach handlowych czy kampania reklamowa w prasie i telewizji, w trakcie której cały czas przewijało się hasło „Super System”, odnoszące się rzecz jasna do możliwości, jakie teoretycznie miała oferować konsola (kultowy już spot przedstawiał skąpo ubrane dziewczyny promujące 5200 na słonecznej plaży, gdzie niebo służyło jako ogromny projektor dla kolejno prezentowanych gier). Zanim jednak Atari kompletnie olało 5200, próbowało jeszcze wydać na rynek udoskonaloną wersję systemu. Inżynierowie zabrali się za tworzenie odchudzonego i tańszego w produkcji modelu o nazwie kodowej Atari 5100 (alternatywą była nazwa 5200jr). Skończyło się jedynie na kilku działających prototypach, które posłano do piachu, zanim zdążyły w ogóle pojawić się na rynku. Podobnie zresztą jak masa gier, które wraz z nadejściem słynnego kryzysu wylądowały w śmietniku.

W roku 1983 Warner poniósł ponad 500 milionów $ straty, a cena akcji firmy spadła z 60 dolarów do 20. Czkawką odbiło się nie tylko wspieranie przestarzałego systemu kosztem 5200, ale także brak badań rynku i inwestowania w nowe technologie. Czemu więc włodarze Warnera nie zareagowali na czas? „Moim zdaniem zbytnio zaufali Kassarowi, dając mu zbyt dużą władzę. Nie mieli zielonego pojęcia, co się tam dzieje. Wcześniejsze wyniki finansowe były znakomite, dlatego Kassara traktowano jak geniusza i nigdy nie kwestionowano jego decyzji” – wspomina Nolan Bushnell. I choć mówi się, że przyczyną upadku wszystkich ówczesnych systemów był krach na rynku gier wideo, bez niego ColecoVision nie miałoby większego problemu z Atari 5200, na co zresztą wskazywały wyniki sprzedaży, jakie pojawiły się tuż przed załamaniem rynku.

Ciekawostki

  • Szacuje się, że Atari 5200 sprzedało się w liczbie około miliona egzemplarzy.
  • Na system oficjalnie wydano niespełna 100 gier, ostatnią w roku 1986 (Gremlins).
  • Tytułem startowym 5200 miało być Asteroids, z niewiadomych jednak przyczyn gra nigdy nie została wydana.
  • Tajny „Projekt Puffer” zakładał stworzenie... roweru treningowego do 5200. Nigdy go nie zrealizowano.
  • „Pam”, jedna z nazw kodowych Atari 5200, miała podobno oznaczać „Personal Arcade Machine”.
  • Kontroler Atari 5200 jako jeden z pierwszych w historii pozwalał spauzować grę.

I tak dochodzimy do roku 1984, kiedy to Atari zapowiedziało na konferencji prasowej, że po dwóch latach fabryki wstrzymują taśmy produkcyjne z Atari 5200. Na tej samej konferencji zapowiedziano także następcę (Atari 7800), jednak o tym, jak potoczyły się losy systemu i całego Atari (już pod przewodnictwem Jacka Tramiela, twórcy Commodore), opowiem Wam innym razem. A uwierzcie, że jest o czym...

TOP 10 gier

1. Pitfall II: Lost Caverns
O tym, jak niewiele było ekskluzywnych gier na Atari 5200, może świadczyć fakt, że za jedną z najlepszych uznaje się port z Atari 2600. Żeby było śmieszniej, poprawiono jedynie nieznacznie oprawę (wygląd drzew, jaskiń itp.), dodano nową, ukrytą miejscówkę i kilka skarbów do zebrania. Gameplay to jednak wciąż małe mistrzostwo świata, z bujaniem się na lianach, unikaniem przeszkadzajek i zwiedzaniem kolejnych terenów na czele.

2. Frogger II: Threeedeep!
Kontynuacja znanej niemal każdemu zręcznościówki, w której do naszej dyspozycji oddano trzy zupełnie nowe scenerie. Żabka musiała więc poradzić sobie pod wodą (unikając między innymi krokodyli i piranii), na wodzie (trzeba było dotrzeć do łódki, skacząc po grzbietach hipopotamów i innych stworzeń) oraz w... przestworzach (można było natknąć się na pterodaktyla, a nawet smoka). Grę cechowała świetna jak na tamte czasy animacja.

3. Rescue on Fractalus!
Jedna z pierwszych gier stworzonych przez Lucasfilm Games George’a Lucasa. Ta pseudotrójwymiarowa strzelanina pozwalała nam wziąć udział w misji ratowania pilotów na planecie Fractalus (każdy nowy poziom zaczynał się od wylotu ze statku-matki). Podczas rozgrywki trzeba było zmierzyć się z obcymi (torpedy na pokładzie), a w lokalizowaniu pilotów pomagały nam takie urządzenia jak kompas, wysokościomierz czy skaner.

4. Space Dungeon
Shooter, w którym sterowaliśmy dwoma kontrolerami naraz (w komplecie z grą dostawaliśmy specjalną „złączkę”) oraz jeden z niewielu exclusive’ów na 5200. Gracz sterował statkiem kosmicznym, przebijając się przez kolejne pokoje (połączone ze sobą przejściami), zbierając skarby i rozwalając wrogów laserem (można było strzelać w 8 kierunkach). Wszystkich poziomów było aż 99, a każdy z nich składał się z 36 pokoi. Było więc co robić.

5. Montezuma’s Revenge
Głównym bohaterem był niejaki Panama Joe, który niczym Indiana Jones przeszukiwał katakumby w celu odnalezienia ukrytego przez azteckiego wojownika skarbu. Nasz bohater musiał skakać, wspinać się po drabinach, omijać pułapki, rozwiązywać proste zagadki i otwierać kolejne przejścia znalezionymi kluczami. Rzecz jasna nie zabrakło też wrogów, w tym węży, kościotrupów czy upierdliwych pająków.

6. Ms. Pac-Man
O ile klasyczny Pac-Man na Atari 5200 prezentował się gorzej niż na automatach, w przypadku Pani Pac-Man Atari spisało się na medal, i to zarówno w kwestii oprawy, jak i projektów kolejnych poziomów. Choć gracze rozpoczynając grę mieli aż pięć żyć, „duszki” znacznie lepiej wywiązywały się z roli przeszkadzajek, potrafiąc niespodziewanie zmienić swój kierunek ruchu. Poza tym ta seria nigdy się nie nudzi.

7. Gremlins
Oficjalnie ostatni wydany tytuł na Atari 5200, a dziś biały kruk (na rynek trafiła mocno ograniczona ilość kopii). W przeciwieństwie do wersji na 2600, była to naprawdę świetna gra, oddająca klimat filmowego pierwowzoru Stevena Spielberga. Naszym celem było uratowanie wszystkich mogwai na planszy (trzeba było je przetransportować do klatki) oraz eliminacja mieczem pałętających się wokół gremlinów. W pamięć zapadał też mroczny motyw muzyczny.

8. Mario Bros.
Klasyczna już platformówka, w której gracze przejmują kontrolę nad dwoma słynnymi braćmi – Mario i Luigim (ten pierwszy był wtedy opisywany jako stolarz). Rozgrywka wyglądała dokładnie tak, jak na NES-ie czy poczciwym Pegasusie – gracze skakali po planszach, zbierając monety i rozprawiając się z wychodzącymi z rur wrogami (kraby, żółwie, osy itp.). Gra z kumplem dawała rzecz jasna jeszcze większą frajdę.

9. Robotron: 2084
Bardzo udana konwersja z automatów, w której dzięki zastosowaniu przystawki łączącej ze sobą dwa kontrolery sterowanie sprawdzało się wzorowo. W strzelaninie tej naszym celem była eliminacja kolejnych hord robotów oraz ratowanie ludzi, za co mogliśmy dostać bonusowe punkty. Warto dodać, że za inspirację posłużyła deweloperowi gra Berzerk, w której rozgrywka prezentowała się bardzo podobnie.

10. Miner 2049er
Niezwykle udana hybryda Pac-Mana z Donkey Kongiem. Bohaterem gry był Bounty Bob, ubrany w różowy „sweterek” i wystrzałowy kapelusik (okrzyknięto go nawet pierwszym gejem w historii gier wideo). Zadaniem gracza było dotarcie na samą górę kolejnych poziomów, unikając stworków lub wykańczając ich jak we wspomnianym Pac-Manie (wcześniej trzeba było złapać power-upa). Wszystko to w określonym limicie czasowym.

TOP 4 akcesoriów

1. Atari 5200 Trak-Ball
Ogromny i ciężki trackball z przyciskami i klawiaturą po obu stronach. Współpracował z wieloma grami, jednak jego gabaryty sprawiały, że nie zawsze było to wygodne rozwiązanie.

2. Atari 2600 Adapter
Przystawka, dzięki której możliwe było granie w produkcje wydane na Atari 2600, co znacznie poszerzało bibliotekę dostępnych tytułów. Pierwszy model konsoli nie był z nią kompatybilny.

3. Atari Joystick Coupler
Akcesorium dołączane do takich gier, jak Robotron 2084 i Space Dungeon, pozwalające na połączenie ze sobą dwóch kontrolerów. Teoretycznie miało to ułatwić sterowanie.

4. GIM Electronics Fire Command
Kolejny kontroler, tym razem od zewnętrznej firmy. Składał się z jednej gałki i czterech przycisków, przypominając nieco arcade sticki. Choć był ciężki, sterowanie nim w wielu grach sprawdzało się nad wyraz dobrze.

PS Tekst pojawił się pierwotnie w 180. numerze PSX Extreme.

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper