Przegląd Eroge #36 Lucy Got Problems i Chasing Tails -A Promise in the Snow- [Visual Novel] [+18]

BLOG
197V
user-88981 main blog image
kajtji | 13.04, 00:00
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

 Uszanowanko, witam państwa w kolejnej części, przeznaczonej tylko dla osób pełnoletnich, bloga o grach erotycznych. Tym razem, pozycja, którą wam zaprezentuje jest niesamowita, z jednego prostego powodu... Posiada oficjalną, polską wersję lęzykową. Druga gra w zestawieniu już tylko po angielsku.



Tytuł: Lucy Got Problems <- gra posiada polską wersję językową (tylko wersja PC, chyba tylko Steamowa) <- nie wiem dla ilu osób to istotne, ale to nie produkcja japońska, czyli jako tako to nie eroge.
Producent: Flat Chest Dev 
Wydawca: Nupu Neko Dev
Gdzie kupić: Steam, JastUSA, Nintendo Switch (wersja ocenzurowana)
Gatunek: Visual Novel/Gra paragrafowa

Wstęp:
 Przyznać muszę, że jest to kolejny z tych tytułów, które nie do końca chciałem omawiać. Jaki był powód tym razem? Otóż, jakoś nie potrafilem odpowiednio wiele "lać wody", teraz w sumie też nie umiem, ale za to mogę po prostu dodać tu jeszcze jedną grę, a potem kącik zboczenia z tematu i nagle blog nie wydaje się wcale taki krótki (obecna wersja ma dokładnie 1543 słowa).

 Lucy Got Problems, to tytuł, na który natrafiłem w ciekawy sposób... Zobaczyłem grę na steam, była tanio, więc ją zakupiłem (coś koło 10zł, teraz cena podczas promocji spada nawet do okolic 3zł, a dokładniej, to najniżej zarejestrowana cena wynosiła 2,89zł). Było to jeszcze w czasach mroku, tzn. nie tworzyłem wtedy blogów na PPE (jak wy żyliście beze mnie?). Do tego muszę to wspomnieć, ale gra to nie eroge, w sensie, nie jest to produkt japoński, aczkolwiek wciąż posiada sceny +18, prawie tak ostre, jak tryb leżenia w googlach VR.

 Fabuła:

 Lucy got problems nie ma wybitnej fabuły... czy czegokolwiek innego. To produkcja dosyć prosta, w dużej mierze nastawiona na komedię (która mnie bawiła). W grze tej przyjdzie nam wcielić się w tytułową Lucy, która (niespodzianka) ma pewien problem. Przede wszystkim jest sukkubem, szpiegiem, ale także idiotką. Została wysłana przez potężną demonicę Tiamat do elfiego lasu w celu... Cóż, niezbyt rozgarnięta Lucy zdążyła już zapomnieć jaki był cel całej tej eskapady, tak więc przyjdzie nam błąkać się po tym lesie w poszukiwaniu celu.

 Przyjdzie nam tu spotkać wiele niebezpieczeństw (jak choćby tajemniczą zjawę, kutasoryby czy najgorsze... wiewiórki), a także nowych przyjaciół, jak elfy, które to przyjdzie nam zobaczyć po raz pierwszy podczas kąpieli w rzece, gdy to będą oczyszczać swe nagie ciała ze wszelakiego brudy i oczywiście, aby lepiej się z nimi zapoznać, będziemy mogli porwać jedną z nich, mocno związać liną i zakneblować przy pomocy jej różowych majtek. Tak się zawiera nowe przyjaźnie. 

Gameplay:

 Produkcja to coś pomiędzy Visual Novel, a grą paragrafową. W ciągu dosyć krótkiej rozgrywki (w 4h zrobiłem grę na 100%) przyjdzie nam podjąć naprawdę wiele wyborów, z czego dosyć sporo z nich prowadzić nas będzie do natychmiastowej śmierci w cierpieniach, np. z rąk krwiożerczych Sciurus vulgaris (wiewiórek pospolitych). Tu z wyborami jest tak, że trudno przewidzieć co konkretnie do czego prowadzi i to jest ten urok takich gier. Musimy próbować wiele różnych kombinacji kolejności wydarzeń, aby to dotrzeć do jednego z kilku zakończeń.

 Szczerze mówiąc, to nie wiem co więcej o tej grze powiedzieć. Mogę dodać, że gra miała kiedyś na Steam darmowe DLC dodające zawartość 18+ i... niby dalej to ma, ale nie wiem po co, bo w jednej z aktualizacji po prostu zintegrowali to z podstawową wersją gry. No cóż.

 Polska wersja tej gry była spoko, miała parę nieźle przetłumaczonych na polski żartów (trzeba pamiętać, że to fanowskie dzieło) np. specjalistyczny zestaw szpiegowski przetłumaczono tu na W.U.N.S.Z., ale mam tu pewien problem... jest takie słowo, które można przetłumaczyć na polski na parę sposobów, jeden z nich oznacza kicię, drugi coś bardziej włochatego (bądź też nie, niektóre panie się golą), tak więc polska wersja wybrała "kocie imię", Pusia. Nie wiem czemu, ale mi to przeszkadza, kiedy to Lucy mówi zdania w stylu "Moja pusia".

 Aspekty erotyczne:
 Scenki wypadają ok, zwłaszcza dla seksistów tzn. nie ma tu ani jednego chłopa, za to są same panie, a czasem nawet kilka. Chyba, że slime czy magiczne pnącza, zaliczymy to osobników płci męskiej.

 Podsumowanie:
 Krótka i całkiem przyjemna, a przy tym zabawna produkcja. Jest niezwykle tania, to ważny powód, aby dać produkcji szansę.

Tytuł: Chasing Tails ~A Promise in the Snow~ (ta już nie ma wersji polskiej)
Producent: Flat Chest Dev 
Wydawca: Nupu Neko Dev
Gdzie kupić: Steam, JastUSA
Gatunek: Visual Novel/Gra paragrafowa

Wstęp, a może i raczej całość:
 Mówiąc prawdę, o tej produkcji mam jeszcze mniej do powiedzenia, bo cóż, to gra twórców Lucy got problems, i przybiera podobną formułę miksu Visual Novel z grą paragrafową, a nawet i twórcy przenieśli tu swój seksizm (są same baby). Tym razem przyjdzie nam śledzić losy June, która to przeprowadziła się do małego miasteczka, no i oczywiście pechowo udało jej się trafić do nawiedzonego domu... ale nie jest tak źle, bo z okna ma piękne widoki, oczywiście mówię o widoku na okno jej sąsiadki, która to nie uznaje czegoś takiego jak zasłony. 

 Gra jest takim lekkim horrorem tzn. ma parę momentów, które próbują być straszne i tajemnicze, cóż, grze wychodzi to różnie. Ja, jako osoba stroniąca od horrorów, nawet się prawie przestraszyłem (ale pozostałem dzielnym chłopcem... grałem przy zapalonym świetle). Produkcja pozostaje jednak przede wszystkim produktem komediowym i wychodzi mu to "ok".

 Tu niestety też muszę nadmienić, że poziom rysunków w tej produkcji spadł dosyć znacząco względem poprzedniego tytułu twórców. Lucy got problems miało parę ładnie narysowanych scen, tu cóż, jest sporo bardziej koślawo. Gra również ma patch 18+ (jako darmowe DLC) i no niestety, ale zawartość erotyczna wydała mi się nie tylko słaba, ale i kompletnie zbędna dla ogółu produkcji.

 Chasing Tails, to nic szczególnego. Tytuł może i niczym konkretnym się nie wyróżniający, ale dający te minimum dobrej zabawy, aby można było go komuś zarekomendować. Za to kosztuje grosze, całe 2,89zł na promocji.

 Po pi po pi po pi po nie wiem czemu, ale pomyślałem teraz o tej piosence. Mniejsza o to, chciałem powiedzieć, że mam takie chwile, że chcę o jakiejś produkcji opowiedzieć, ale w sumie wiele do powiedzenia o niej nie mam. Możecie się spodziewać w najbliższym czasie parę przeglądów, gdzie omówię 2-3 gry w raczej krótsze formie... Chyba, że zmienię zdanie. Nigdy nie wierzcie w moje obietnice odnośnie tego co zrobię.

 Kącik zboczenia z tematu:
 A tu powiem, że ciągle rozmyślam nad tym, czy zrobić parę blogów nie o eroge. Tak myślę i myślę, i w sumie chyba mi się nie chce, ale może mi się zachce. Na pewno często macie tak z wykonaniem jakiejś czynności. 

 Dobra, to dzisiaj wam powiem o dwóch grach, które mi się podobały, a ostatnio w nie grałem (drugą ukończyłem nawet).

-The Citadel - FPS, który nie wyróżnia się może jakoś szczególnie pod względem samego gameplayu, ale pod względem graficzno stylistycznym jest, cóż, ciekawy i pociągający. No dobra, jak spojrzycie kamerą w dół, to widać cycki bohaterki, miłe zaskoczenie w ciągu pierwszych paru sekund od rozpoczęcia gry. W każdym razie, gra to FPS trochę bardziej w stylu oryginalnego DOOMa, ale jednocześnie wymagający trochę więcej chowania się za ścianami. Tu gameplay to raczej standard, a samo strzelanie nie jest jakoś wybitnie wykonane. Levele pod względem projektu też wypadają różnie, niektóre są całkiem ciekawie zrobione, ale jest też parę koszmarków. Tu jednak najbardziej podoba mi się właśnie stylistyka, która ma w sobie masę gore. Przeciwnicy to opancerzeni żołnierze albo jacyś kultyści, tu jest całkiem różnorodnie... ALE, jak już ich śmiertelnie zabijemy, to rozpadają się na kawałki, odsłaniając swe ciała, to co było pod tymi pancerzami, to anime waifu. Tak, to gra o mordowaniu słodkich 2D dziewczynek, potworność. A jak się fajnie rozwalają na kawałki, zabawna produkcja. Polecam


- Witch on the Holy Night / Mahoyo (PC, Switch, PS4) - To jest Visual Novel. Produkcja cudowna, wyjątkowa, a do tego będąca częścią "Nasuverse" (tzn. autorska Kinoko Nasu, tego od Fate/Stay Night czy Tsukihime). Jest to mój pierwszy kontakt z produkcją bezpośrednio od Type-Moon (bo grałem przedtem w Fate/Samurai Remnant wydany przez Koei Tecmo i obejrzałem najlepszego anime Fatea... czyli Fate/Kaleid), ale to ta produkcja mnie naprawdę oczarowała. Cóż, fabuła jest po prostu niezła, ale to postacie, sam klimat, a także wszelakie wizualia najbardziej zrobiły na mnie wrażenie. Nie będę się rozpisywał, bo może zrobię o tej grze jakiegoś dłuższego bloga, w każdym razie powiem tak - jak lubicie Visual Novel, to zainteresujcie się tą produkcją.

 Tu jeszcze dodam, że Polska, to zdaje się jedyny kraj (no, przynajmniej po angielsku tego oficjalnie nie ma), który to otrzymał oficjalne tłumaczenie serii Light Novel "Kara no Kyoukai" (pl. "Puste Granice: Ogród Grzeszników" wydawnictwo: Kotori) i oczywiście, sprzedało się to podobno niezbyt dobrze, a szkoda, bo to kawał dobrej literatury. Pierwszy to był dla mnie raczej średni, ale drugi i zwłaszcza trzeci uznaję za naprawdę dobre. "Puste Granice" dzieją się parę lat po "Witch on the holy night" i ten... w sumie nie wiem, jak w tych działach działają jakieś linie czasowe, bo z tego co rozumiem nie każda produkcja dzieje się w tym samym świecie, choć panują tam podobne lub takie same zasady, a nawet i pojawiają się podobne postaci. W każdym razie, "Puste Granice" mają jedną postać z Mahoyo i parę nawiązań do hitsorii z tej VN.


 Info: Kiedyś zmieniałem w tytule eroge na "erogier", aby była jasność, że gra nie pochodzi z kraju kwitnącej wiśni. Teraz stwierdzam, że pozostanę przy eroge, aby zachować jedną nazwę serii i nie mieszać.

 To tyle.

Oceń bloga:
12

Komentarze (7)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper