Whale i problem lootboxów

BLOG
248V
Whale i problem lootboxów
CharyChelak | 20.04.2018, 22:09
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Podczas gdy skrzynki toczą branżę bez opamiętania, gdzieś na horyzoncie majaczą głosy zwolenników, chcących wyperswadować hiperboliczne brzemię problemu, delikatnie angażując w to aspekty, będące koniec końców składową całej tej zarazy. Koło się zamyka, w związku z czym konieczne jest małe wyjaśnienie, a na celowniku jest rzecz jasna drugi Battlefront. Z Zooltarem na czele.

Niektórzy z Was prawdopodobnie domyślają się do czego będę zmierzał. Generalnie rzecz biorąc, dobrze się wszystko złożyło, albowiem gra jest na rynku praktycznie pół roku i w kwestii mikropłatności oraz losowości przedmiotów nastąpiło małe przetasowanie. Elektronicy to się umieją bawić - i to na tyle dobrze, że ich opus magnum całej afery z lootboxami zmusiło do ingerencji w sprawę samego Disney'a. Karygodna ilość przedmiotów, upłynniona w skrzynkach to przecież nie wyłącznie skórki na broń, czy kombinezony, a elementy wpływające na odbiór i wizerunek tytułu, co ma podwojoną siłę znaczenia, jeśli produkt opiera się o takiego behemota, jak uniwersum Star Wars. Twórcy jednak z pokorą ostudzili swój zapał, wycofali losowe transfery i wrócili ponownie pod koniec marca za sprawą aktualizacji, niwelując do minimum ów problem oraz jego krzykliwość.

Jeżeli czytacie PSX Extreme, lub interesujecie się w miarę na bieżąco naszą lokalną sceną, to kojarzycie zapewne Zooltara - ceniony felietonista, niegdyś twarz Hypera (legendarne Review Territory!), obecnie game-designer w Flying Wild Hog. Udzielając się w naszych magazynach prasowych, poruszył omawiany temat w dość kontrowersyjny sposób - można było o tym poczytać w Pixelu i w krótszym felietonie w Szmatławcu. Nie sortując tekstów w celu wyłapywania cytatów, chodziło generalnie o to, iż problem w świetle Battlefronta jest nieco wyolbrzymiony, a gra to jeden z wyjątków, gdzie w trybie multiplayer zawartość do zdobycia wykracza poza kosmetyczne skórki. Poza tym - i tu chwytamy moment kulminacyjny - taki stan rzeczy to w sumie nie koniec świata, ponieważ by dosadnie i tkliwe odczuwać feler lootboxów, musielibyśmy w meczach nieustannie trafiać na Whale'a (gracz-wieloryb, inwestujący w grę mnóstwo pieniędzy i posiadający dostęp do lepszych, ekskluzywnych rzeczy), na co składa się multum wymogów i muszą zaistnieć określone warunki, czyli: lepszy gracz musi trafić na nasz serwer, daną rundę rozgrywać elitarną postacią, czy być po przeciwnej drużynie. Szansa na spotkanie takiego przeciwnika jest więc wprost proporcjonalna do wylosowania przez z nas unikalnego bohatera w skrzynce, to też nie ma się co wściekać, że Ty masz mniej, a ktoś ma więcej.

Tyle że właśnie retuszowanie szkopułu, jakim jest omawiana losowość, kosztem whale'ów, mija się na dłuższą metę z celem. Skoro istnieje minimalne prawdopodobieństwo konfrontacji na polu walki z takim Darthem Vaderem, to automatycznie w drugą stronę ja także praktycznie nie mam co liczyć na szatkowanie przeciwników tą postacią, co prowadzi do prostej konkluzji, iż gra jest w zasadzie wykastrowana z tak kluczowych person, gdzie w przypadku Gwiezdnych Wojen, sytuacja wydaje się druzgocąca, gdyż wspomniany bohater to wizytówka dla całej sagi. Star Wars bez Vadera to niczym Dragon Ball bez Vegety, PES bez Ligii Mistrzów (ups), czy Top Gear bez Clarksona, Hammonda i Maya (oh, damn). Z kolei pozyskanie wojownika wiąże się ze żmudnym grindowaniem, na co nie każdy ma ochotę i czas, a żeby pozyskać upragnione przedmioty, szarpanie w produkcję by osiągnąć cel liczyło się w setkach godzin spędzonych przy konsoli, albo wyłożenia niemałej sumy pieniędzy, bardzo grubo przekraczającej wartość samej gry.

Wymogi i szczęśliwy traf tak zawężają grono elitarnych użytkowników, posiadających dostęp do fajniejszych rzeczy, że ona praktycznie w tytule nie istnieją. Jasne, z jednej strony wygląda to tak, że wykastrowałem Battlefronta II z ucznia Dartha Sidiousa, będąc ślepym na jego obecność. Należy jednak pamiętać, iż rzeczy do odblokowania było znacznie więcej i takie zagrywki są po prostu niedopuszczalne. Wielka szkoda, że padło akurat na tą produkcję, która koniec końców dalej ma potencjał i posłużyła chyba wydawcy za poligon doświadczalny, sprawdzając na ile można sobie w tej kwestii pozwolić. Obecnie sytuacja uległa poprawie i niech tak będzie aż do późnej jesieni, kiedy to twórcy wyciągając konsekwencje z tej wpadki, wypuszczą na rynek nieskażonego podobnymi kłopotami Battlefielda V.

Oceń bloga:
6

Komentarze (5)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper