Analizujemy Nicość

BLOG O GRZE
1413V
Analizujemy Nicość
malpa | 22.05.2017, 08:42
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Witam. Chce się z wami podzielić historia która wydarzyła się na przełomie lat 3302 i 3303. Czyli kilka miesięcy temu. To lecimy

                                                                  1. Spotkanie

 Dr. Zgon czekał już na mnie w umówionym miejscu, czyli w knajpie „Pod Hologrzybkiem”, na Bluford Orbital w systemie LHS 3447. Była to jedna z tych mniej legalnych i bardziej niebezpiecznych knajpek ale za to z o wiele lepszym klimatem, pełnych zawsze ciekawych person z okolicy bliższej i dalszej. No i mają tu coś co nazywa się Diabeł z Dalo. Była to mieszanka Lavianskiej Brendy z czymś miejscowym. Smakuje wspaniale i daje niesamowite doznania. Nie bez powodu był tu mocno nielegalny i musiał kosztować fortunę.

Dr Zgon już pił sobie spokojnie swojego Diabla, mojego nalewała piękna kelnerka. Cud bio-inżynierii i plastycznej. W każdym centymetrze kwadratowym. Podziękowałem i pogratulowałem kelnerce efektów pracy niesamowitego ciała. Odeszła ciesząc się i jeszcze bardziej drażniąc moje hormony.

- Wypijmy za spotkanie- powiedział Zgon

- Nie częsta okazja, za spotkanie ! - odpowiedziałem radośnie.

Długo omawialiśmy nasze sprawy, podzieliliśmy się przygodami których doznaliśmy w różnych częściach Bańki, pijąc przy tym masę Diabla.

Na drugi dzień po dojściu do siebie spotkaliśmy się ponownie aby omówić powód spotkania oprócz oczywistej chęci widzenia się.

- Potrzebuje załadować mojego Żuczka na max czyli 84 tony, przewodnikami Galaktycznymi a tu można wziąć na osobę tylko 10 ton.- mowie popijając kawę z Any Na.

- Co? I gdzie? - zapytał zmieszany doctore.

- Przewodniki, maja pomoc nowym kolonistom w podróży i mieszkaniu w Coloni i tam trzeba zawieść tez ta makulaturę.- wyjaśniłem.

- Chyba moje leki czyszczące kaca niezadziałały dobrze bo źle słyszę. Colonia? Przecież to 22.000ly-.

- Tak. Mam tylko 3 tygodnie czasu i nieprzygotowany do końca statek ale chce lecieć już…  

                                                                          2. Szufla

   Zapewne jesteście bardziej skonfundowani niż Zgon. Spoko wszystko powoli wyjaśnię. Na początek załadunek. Jako że przewodniki są towarem najwidoczniej deficytowym to są reglamentowane jak w systemie z anarchią. Można wziąć tylko 10 ton na osobę. Jak to ominąć? Przypomnieliśmy sobie jak z ekipą czyli jeszcze z Alexym i Markiem woziliśmy dla księciunia na imprezę różne rzadkie towary. Szyneczkę, trufle, ślimaki i alkohole. Wtedy to Dr Z przyuważył że część ludzi pozbywa się towaru koło stacji a inny brał to i odlatywał. Wtedy tego nierozumieliśmy, dziś stało się to jasne.

- Będziesz potrzebował jeszcze limpetów – powiedział dr Zgon.

- Na pewno? Nigdy ich nie używałem, pewnie coś popsuje. - . odpowiedziałem niepewnie.

- Spokojnie używa się ich prosto a przyspiesza zbieranie towaru bo jeśli będziesz się z tym za dużo piepszył to się zepsują po jakimś czasie. Wszystko ci pokaże i nauczę.-

Oczywiście mu zaufałem dodatkowo wiedząc że już niejedna skałe przetrzebił z minerałów a tam trzeba tych dronów używać non stop.

- Weź sobie z dziesięć limpetów, powinno starczyć.- jeszcze na koniec mnie poinformował Z.

Wylecieliśmy przed stacje. Blufford Orbital. Jest to stacja typu Orbis czyli jedna z największych z pierścieniami i wlotem w środku. Bardzo fajne są te stacje bo prosto do nich wlecieć i wyglądają widowiskowo. Sa jeszcze Ocelus dosyć podobne do poprzednich, Coriolis czyli wielkie kostki gdzie początkujący nie wiedzą gdzie wlecieć, i outposty sklejone jakby z kontenerów i innych modułów. Z doków outpostów często rozpościera się piękny widok na pobliskie ciała niebieskie.

Ok wróćmy w okolice Blufford. Oddaliliśmy się od stacji na bezpieczny dystans żeby ochrona Fedsow ze stacji lub inni nas nie niepokojili. Ustawiliśmy nasze Aspy blisko siebie, ja przygotowałem limpety a Doktor w tym czasie wyrzucił towar.

- Pamiętaj, wypuść limpeta bez żadnego przypisanego mu celu bo inaczej weźmie tylko ten jeden zaznaczony cel i pójdzie spać leniwiec jeden.- usłyszałem przez radio w hełmie.

- He he ok jestem skupiony. Nie dam się im lenić za bardzo, wykorzystam je do ostatniego procenta energii.- ..

Dobrze, pierwsza partia załadowana sprawnie. Mam już 20 ton. Jeszcze zostało 64. Teraz Z musi polecieć do stacji z powrotem kupić kolejne 10 ton i mi dać. I tak aż do pełnego załadunku. Jest teraz moją szufla.

Pomiędzy ładowaniami zauważyliśmy też inną ekipę robiąca podobne manewry do naszych. Jeden nawet zagadnął Zgona i pytał czy wieziemy te książki dla Mobiusa. Ależ oczywscie że tak, skłamał gładko. Lepiej im nie mówić że tak naprawdę robotę robimy dla Husarii. Jeszcze by się komuś zrobiło przykro, może by trzeba było użyć ognia a tak wszyscy szczęśliwi.

Załadunek dobiegał końca. Pozostałe limpety wyrzuciłem bo zajmują ładuenk. Parę ostatnich ton zebrałem już ręcznie. Teraz zostało się już tylko pożegnać się i skierować w swoje strony. Ja moim Żuczkiem w daleką drogę pełną nieznanego. Dr Zgon swoim Voice of the Eclipse zostawał tu w Bańce.

- Dzięki wielkie za pomoc, będę dodatkowo dbał o ładunek wiedząc że Twoja praca i credyty też tu miały swój wkład - powiedziałem na pożegnanie.

- Weź przestań, wiesz że zawsze chętnie pomogę, ale ładunek niech dotrze bezpiecznie. Szkoda by było. Najważniejsze że dzieki tej akcji mogliśmy się spotkać.

- Wiadomo. Kolejna okazja jak wrócę pewnie.

- Kiedy to będzie? -

- Oj raczej długo, ale będziemy w kontakcie. Co będziesz teraz porabiał?

- A mam jedna sprawę do załatwienia pod grzybkiem.

- ? -

- Jasmin, ta kelnerka

- Aaaa, to powodzenia. :)

- Dzięki dzięki ale ty go potrzebujesz chyba więcej na tą podróż.

- Ha ha każdemu po trochu. o7 Cmdr Dr Zgon

- o7 Cmdr Szeląg

Skierowałem Żuczka w kierunku jasnego dysku środka Drogi mlecznej. Dr Zgon swojego Eclipsa do stacji. Sprawa pod grzybkiem skończy się pewnie na grzybku. Ja już grzalem FSD. Pierwsze 1000ly wybrane. 3...2...1...impuls…..

                                                                     3. Bańka

   To lecimy. Ja i mój Żuczek. Nazwę taką ma bo kształtem skojarzył mi się z jakimś robakiem i po mapie galaktyki przemieszcza się powoli jak jakiś Żuczek właśnie. Bardzo go polubiłem z czasem, stal się moim ulubionym statkiem. Duża widoczność, fajny kształt, może brać na grzbiet łaziki w potrzebie. Jak się podrasuje to i bardzo dobry skok ma też bardzo przyjemny głos silników.

Niestety nie do końca przygotowany do tak dalekiej drogi. Bo ja tak zawsze, chaotycznie, na ostatnią chwilę, co będzie to będzie. Skok fabrycznie prawie max ale obciążyłem go niepotrzebnie laserami, niepotrzebnie bo za Bańka nie ma wrogów broń jest zbędna. Twardy militarny pancerz. Też pozostałość po bardziej bojowym Aspie. Wystarczyłby jakiś amuliniowy pancerz. Niestety brak inżynierskiej pracy. Tzn trochę coś tam robiłem ale tylko raz i nierozumiałem za bardzo tego kasyna u nich. Teraz już wiem co i jak mniej więcej. Ale o inżynierów to pytajcie się Marka czy Dr Zgona lub Alexego. Oni jakieś cuda u nich wyrabiają. I tak bez łazików bo potrzebna ładownia na książki, z zasięgiem tylko max 25 ly przemieszczam się skok za skokiem w kierunku Coloni. W łazika tam się wyposażę. Mam jeszcze porządna pijawę 5c, spoko dopalacze (to zdążyłem u Starej nieco poprawić). Jakieś średnie osłony. Kilka schładziarek. Nie brałem systemów naprawczych bo nie było miejsca, mam nadzieję że nie będą potrzebne. Podtrzymywanie życia na 15 min. I tak jeśli coś mi szybkę rozwali pomiędzy stacjami to nigdzie nie zdążę, będzie tylko powolna śmierć z ułuda nadziei. I oczywiście skanery odkrywczy i naziemny. Odkrywczy do pinga, pokazuje co i jak się kreci w systemie a naziemny informuje mnie co dokładnie dzieje się na powierzchni. 25 lat skok. Trochę się tego obawiam. Strasznie dużo skoków będę musiał wykonać, jeszcze bez dodatkowego baku bo książki wiadomo. Ale spoko więcej pozwiedzam. Tymczasem już za niedługo opuszczę nasza Bańkę. Co to wogóle jest zapytacie się?

Bańka, czyli przestrzeń którą zdążyli zasiedlić ludzie. Gdzie codziennie biliardy ludzkich istot ugania się za swoimi sprawami. Robi pieniądze i kariery. Grabi handlowców i zakańcza żywot innym w krótkim błysku ognia. Teren cywilizowany zajmuje dosyć spora przestrzeń we wszystkich kierunkach, tu powierzchniowcy muszą otworzyć swoje głowy. Jak mowie wszystkie kierunki w kosmosie to są to wszystkie możliwe kierunki nie tylko płaskie północ, południe, wschód i zachód. Prawie 600ly od góry na sam dol. Od Gliese 460 do Potilli. I z 500 jakby patrzyć z jednego boku na drugi w najgrubszym miejscu. Około 20000 zamieszkanych systemów. Ktoś rok temu wyliczył ze zajmują 61795000 kubików ly. Myślicie że sporo? W skali Galaktyki to tylko główka od szpilki. I ciągle pęcznieje. Expansja trwa. Ostatnio intensywnie w Plejadach gdzie tworzą się stacje wokół siedmiu sióstr, skąd pojawiają się też coraz bardziej niepokojące ślady Obcych.

Bańka mieści trzech głównych graczy.

To Federacja z której wszyscy się wywodzimy, od której wszystko się zaczęło. Panują u nich korporacje. Liczy się głownie zysk i kult sukcesu.W Federacji wybiera się prezydenta i teraz rządzi Zahary Hudson, pomaga mu jeszcze Felicia Winters. Udają że wspierają demokracje wolność i praworządność ale wszystko blednie jak chodzi o kredyty. To było jednym z powodów powstania Imperium. Drugiej ogromnej siły założonej przez rodzinkę Duvalow. Tam się wszystko kreci wokół rodów, panuje hierarchia kastowa. W Imperium dozwolone jest niewolnictwo co mi się niepodoba i przez to niezapuszczam się za często na ich tereny. Fedsi i Imperialni non stop się między sobą tłuką, jak to ludzie zawsze sobie znajda jakiś powód. Pomiędzy tym młotem a kowadłem powstała trzecia główna frakcja czyli Sojusz. Totalny miks wielu różnych światów, każdy ma względna wolność, panują różne prawa. Przewodzi nimi teraz Edmund Mahon. Stolice ma w systemie Alioth. Taka ciekawostka, ta gwiazda tworzy w starym systemie Sol konstelacje Niedźwiedzia nie chyba Niedźwiedzicy, w każdym razie tego wielkiego owłosionego zwierza którego teraz pełno na bardziej zimnych planetach zdatnych do życia. Ludzie dawniej żyjący na jednej tylko planecie (tak były takie czasy) najczęściej nazywali konstelacje zwierzętami które widzieli w okolicy.

To i tak pokrótce bo jest jeszcze chińczyk u którego jak to u chińczyka wszystko tanie. Li Yong Rui się nazywa. Współpracuje z potężną Sirus Corp. Jest Archon Delaine. Pirat panuje u niego anarchia, można przeważnie na jego terenach robić co się chce. Policji czy innych służb porządkowych nie ma więc można spokojnie grabić. Dalej Pranav Antal jakiś sekciarz zmiękcza swoim ludziom mózgi propagandą religijnej czystości która dam im szczęście i ukojenie. Nie wiem jak mogą być szczęśliwi skoro nawet piwo u nich jest wielką zakazana używką. I na koniec jakiś rusek z broda Yuri Grom. Nieznam dobrze typa. Lubi chyba wojować i stosować tajną policje jak za starych dobrych czasów jego przodków. Myślicie że to wszyscy? Tych maluczkich jest cała masa. Każdy system ma kilka jakiś partii i innych ugrupowań, każdy walczy o wpływy. 20 tysi systemów i w każdym z trzy cztery takie grupy.

I w końcu Frakcje kierowane przez Cmdr które oprócz walki o wpływy robią wiele ciekawych akcji. Jak grupa Cannon która bada nieznany kosmos. Fuel rats która podleci z paliwem w razie potrzeby jakby Ci go brakło wiele tysięcy lat świetlnych od jakiekolwiek bazy. Jest ich coś chyba z 500. Każda ma tam jakąś swoje historie. I jest wśród nich przede wszystkim nasza wspaniała Skrzydlata Husaria czyli The Winged Hussars.

Ale już późno trzeba szukać pomału miejsca żeby się przespać. Jestem w rejonie ciemnych mgławic. Tak zwana wielka szczelina chociaż mi się bardziej podoba Ciemna rzeka. Widać ładnie teraz Węża i Fajkę a dalej Worek Węgla.

Postanowiłem sobie że do spania będę osiadał na powierzchni. Jakoś twardy grunt daje mi poczucie większego bezpieczeństwa.    

                                                                                  4. Husaria i misja

     Skrzydlata Husaria. Jestem świeżym członkiem u nich. Kadetem. Jest to frakcja która gromadzi u siebie pilotów głównie pochodzenia polskiego. Polska to był taki kraik na starej ziemi, raz większy raz mniejszy. Wielu ludzi w kosmosie pochodzi z tego miejsca bo naród ten miał chyba zawsze we krwi podróżowanie po całym znanym świecie i wielu zdążyło uciec przed kataklizmem III wojny totalnej na Ziemi która zabiła praktycznie wszystkich którzy na niej zostali. Sama Husaria to byli tacy wojownicy którzy jeździli na zwierzętach i byli w tym dobrzy. Nikt im wtedy nie podskoczył a było to z 1800 ziemskich lat temu. W mojej rodzinie też podobno przodkowie jeździli na takich zwierzętach aby wojować. Mam nawet obrazek który to ukazuje. Więc i ja przystąpiłem do nich. Wspaniała grupa, sporo działają na wielu frontach. Są tam dowódcy tzw Hetmani. Utrzymują porządek w szeregach, wyznaczają zadania. Podoba mi się ich podejście do wielu spraw. Np Mamy zakaz atakowania obcych na razie. Trzeba zbadać ich i nie prowokować. Potem najwyżej jak nie dadzą wyboru to będziemy walczyć. Są bardzo pomocni chętnie dzielą się obszerną wiedzą i doświadczeniem. Ogólnie panuje tam swoboda tylko czasem trzeba się podporządkować pewnym regułom. Ja im dużo nie pomogę bo nie jestem wojownikiem tylko odkrywcą. Ale gdzie mogę to chce jakoś pomoc. Właśnie nadarzyła się okazja.

Cześć ludzkości zmęczona Bańką przenosi się w inne rejony kosmosu by zacząć od nowa. Wystarczająco daleko by odciąć się od tego zgiełku. 22000Ly w kierunku środka Galaktyki. Colonia. Frakcje mogą dostać swój system jeśli przewiozą galaktyczne poradniki w tamten odległy rejon. Pierwsza faza już się rozpoczęła, już ludzie wożą książki. Konwoje z nowymi kolonistami lecą też. Ja wśród nich, złożyłem wizę że wiozę dla Husarii, zatwierdziłem uczestnictwo w CG, załadował mnie Dr.Zgon na full i lecę w nieznane. 84 tony tylko. To malutko ale liczy się każda tona. Wielu z grupy wybrało się potężnymi Anakondami czy Cutterami. Oni wiozą konkretne ilości. Po 700 ton. Liczymy żeby załapać się do pierwszej dziesiątki. Nie wiemy czy się uda bo jest nas tylko 200 osób a pamiętacie jak z Zgonem ładowałem się to byli ci z Mobiusa. A jest jeszcze mocny zawsze Cannon, Radiosidewinder cyz Galcop. Zobaczymy. Jak się nie uda to będą kolejne fale migracyjne i kolejne szanse. Ta pierwsza fala trwa od od 1 grudnia do 1 stycznia nowego roku 3303. A jest już 6 bo trochę spóźniony jestem. Mówiłem już u mnie panuje chaos. A mam czas tylko do 23. Musze być wtedy na Coloni najpóźniej. Przed świętami.

Za udział w misji dostane też promocje na prawdziwego Husarza. Ale to tak przy okazji bo bardziej mnie ciekawi jak wyglądają tamte tereny i sama idea założenia nowej cywilizacji. Chcę być częścią tego wydarzenia.

Jutro już powinienem być w pierwszej przystani. Hillary Depot w systemie Blu Thua AI-A c14-10. W środku Sagittarius Gap. Ciemnej strefie pomiędzy ramionami Orion Spur a Sagittarius Arm. 

                                                       5. Galaktyczna Autostrada

   Hillary Depot, pierwszy przystanek mojej wędrówki. Oznaka cywilizacji w pustce kosmosu. Odrazu po wskoczeniu w system widać na radarze ruch. Kręci się pełno Belug, Delfinów i Ork. Turyści zmierzający do środka Drogi Mlecznej lub tak jak ja na Colonie albo wogóle w innym kierunku. Ale tu nie maja za dużego wyboru. Do tył do Bańki albo do przodu do środka. Turyści to nie eksploratorzy. Leca tam gdzie coś znane już żeby sobie zrobić kosmiczne selfie. Np bardzo popularny środek. Ludzie tam ciągną jak ćmy do światła. A tam co? Duża czarna dziura która wykrzywia obraz w ładnych okolicznościach. Widziałem sporo obrazków w holowizji, nie powiem fajnie to wygląda ale mnie tam na razie nie ciągnęło, za bardzo oklepane. A Galaktyka ogromna i mam inne bardziej pilne miejsca zarezerwowane. Ale teraz Colonia. Misja, Książki.

Baza znajduje się na powierzchni, jak każda następna tworząca autostradę. To fajnie bo dobrze tak po długiej podróży wlecieć w te skały i zobaczyć tam pomiędzy jałowymi górami, miasto. Choć wiecie że ja i tak lubię na koniec osiadać na powierzchni. No i mają duże lądowiska co też ważne jest.

2000Ly od Sol. Skąd się wzięła i po co tak daleko baza od Bańki?

Idee powstania tej bazy jak i całej dalszej sieci pozostałych pięciu miast, zrodziła potrzeba. Trzeba było się dostać jakoś lepiej i bezpieczniej do stacji w Coloni. Projekt przeszedł w fazę realizacji w wrześniu tego roku czyli 3302. Niezależna frakcja Latugara PLC podjęła się tego ogromnego przedsięwzięcia. Wystosowali zapotrzebowanie na komponenty potrzebne do budowy i my piloci przemierzający kosmos zadania się podjęliśmy. Wszystko by było ok ale stacja do której trzeba było wozić te materiały to Love Orbital w systemie Latugara. Stacja miłosci okazała się nie za miła. System znajdował się pod władaniem Archona Delaina którego Kumo Crew tam rządziło i dzieliło. Ja wtedy jeszcze niezbyt doświadczony sobie tam przyleciałem i oddałem komponenty. Fajnie tak pomóc przy budowie autostrady sobie pomyślałem. Kasa z CG ładnie miała spłynąć bo już za pierwszy kurs sporo dawali. Wylatuje sobie z bazy moim nowym nabytkiem czyli Aspem ( wtedy jeszcze nie miał nazwy) a tam za progiem Python i jeszcze jakieś tałatajstwo wali do mnie na maxa. A ja nie wiem o co chodzi. System anarchii to panuje swoboda, policja nie pomoże. To było krótkie. Kilka sekund. 1 mln kredytów poszedł w ubezpieczenie. Cwaniacy z Kumo Crew się tam przy wlocie zaczaili. Chyba to kochali bo zysku z tego nie mieli, leciałem pusty. Love Orbital, miłość może mieć wiele znaczeń. Wtedy taki milion to było sporo. Drugi raz bałem się startować. Poczekałem i jak odlecieli to i ja szybko też. Alexy mi radził żebym zmienił statek na tańszy to wtedy jakby mnie zniszczyli znowu to bym mniej stracił. Może i racja ale ja już chciałem zostać przy nowym nabytku. Udało się. Więcej nie wróciłem tam. Z tego co pamiętam to i Alexy się tam naciął na tych bandytów podobnie.

I tak naszym potem i krwią powstała sieć sześciu baz do Coloni (trzeba przyznać że jak już budują to w ekspresowym tempie). Każda oprócz pierwszej w malowniczych mgławicach. Pora lecieć do drugiej stacji. Amundsen Terminal w Mgławicy Laguna.

 

                                               6. Gwiazdy moim przeznaczeniem

 

  Skok. Gwiazda typ L. Skok Gwiazda typ L. Skok gwiazda typ Y. No co jest? Co tak tu zimno. Próbuję kolejny raz i jak będzie znowu badziew to zacznę się niepokoić. Skok. O coś nowego, gwiazda typu T. Trzeba zaglądnąć do mapy Galaktyki bo inaczej zostanie tylko Fuel Rats i wstyd.

No tak, region w którym się znajduje to Sagittarius Gap. Ciemna strefa pomiędzy ramionami. To już nie ma się co dziwić. Dodatkowo przecinam dyski galaktyki. Pomiędzy górnym a dolnym dyskiem jest masa proto gwiazd jak ta tu T. Niedobre takie gwiazdy bo maja za mało energii żeby się podzielić ze mną, czy raczej Żuczkiem. Opowiem wam pokrótce jakie to gwiazdy mamy. To dobra okazja. O i jest, znalazłem w końcu jakąś eMke. Skok...

Nie będę się wkręcał w szczegóły, kto się zachęci niech popatrzy dokładniej.

W zależności od typu spectrum rozróżnia się gwiazdy O, B, A, F, G, Herbig Ae/Be, K, M, T Tauri, i dodatkowo W Wolf Rayet, C, S (jeszcze takiej nie spotkałem), D, L, T, Y.

Gwiazdy O. Ogromne gorące jasne gwiazdy. Żyją najkrócej bo "tylko" do 10 milionów lat często krócej. Kończą jako supernowe, staja się gwiazdami neutronowymi lub czarnymi dziurami. Planety krążące w systemie maja piękne niespotykane gdzie indziej kolory błękitno fioletowe. To przez ultrafiolet który gwiazda wydziela. Ale w systemach gdzie są masywne gwiazdy rzadko są planety dlatego każda tam spotkana jest unikatem. Można oczywiście jak najbardziej tankować. To przysmak dla Żuczka.

B. Trochę podobne do wcześniejszych. Mniejsze, często bardziej białe ale maja taki przyjemny niebieski kolor. Tu już można spotakac więcej planet, najczęściej gazowe giganty. Żyją do 400mln lat i tez zmieniają się w supernowe albo białe karły. Żuczek mówi: delicja.

A. Białe gwiazdy. Mi się nie podobają. Takie blade. Ale tu już można spotkać sporo dobrych zdobyczy jak wodne światy i ziemskie. Gwiazdy te żyją od 440mln lat do nawet 3 mld lat. Pęcznieją i w końcu wybuchają pozostawiając po sobie małą mgławicę planetarną z białym karłem w środku. Pyszna śmietanka.

Herbig Ae/Be. Proto gwiazdy. Tu dopiero wszystko się zaczyna. Raz tylko spotkałem narazie taką gwiazdę. Bardzo jasna żółta. Nieregularna i mała. Ale to z niej powstaną te największe. Nie zatankuje na niej, jeszcze za młoda.

F Jasne biało żółte gwiazdy. Tu już bardzo duża możliwość spotkania dobrych odkryć. Żyją od 3do 7 mld lat. Cieple i przyjemne.

G. Sol, pierwsza gwiazda ludzkości właśnie taka jest. Żółta z lekkim odcieniem zieleni. Największa możliwość spotkania earth like. I innych ciekawostek. Żyją od 7 do 15 mld lat.

K. Pomarańczowe gwiazdy. Mniejsze i chłodniejsze od poprzednich. Zawierają często sporo planet w systemie, szkoda ze głownie skalistych i lodowych. Ale warto sprawdzać bo często maja wiele gazowych gigantów i zdatnych do terraformingu a i może jakiegoś wodnego lub zdatnego do życia. Podpowiadaczka mi mówi że żyć mogą 20 mld lat czyli dłużej niż istnienie wszechświata i że żadna z gwiazd tego typu nie weszła w stadium olbrzyma jeszcze. Hmm. Arcturs w bańce jest spory. Zdrowe pyszne pomarańcze.

M. Czerwone karły. Najbardziej powszechnie występujące gwiazdy. Małe i zimne ale jeszcze dają się tankować. Nudne systemy, posiadają same skały lub lód. Rzadko jakiś gigant. Czasami tworzą też systemy wielogwiazdowe. Najczęściej je omijam ale jak jest mało paliwa to zawsze można liczyć na nie. Żuczek mówi że smakują jak odgrzane kotlety.

T Tauri. Młode gwiazdy. To z nich powstaną wszystkie te mniejsze od F do M. Nic tu ciekawego nie ma oprócz widoków bo często tworzą pary lub więcej gwiazd w systemie. Tankować się nie da chociaż wyglądają bardzo podobnie do M.

W Wolf Rayet. Ogromne jasnofioletowe gwiazdy. Bardzo rzadkie. Mega gorące 250000 k. Tak kończą gwiazdy O to ich ostatnie stadium. Pęcznieją do ogromnych rozmiarów po czym wypuszczają duze ilości masy w postaci wiatru gwiazdowego. Nie wiem czy da się tankować bo tylko jednego takiego widziałem i tak bylem zafascynowany jego widokiem że zapomniałem zatankować. Logicznie wydaje się że się da.

C. Gwiazdy węglowe. Rzadko spotykane. Raczej duże i bardzo duże gwiazdy. Węglowe bo maja więcej węgla jak tlenu w atmosferze. Świecą w podczerwieni. Bardzo ładna gwiazda tego typu jest całkiem blisko banki. Około 1000 ly. Y Canum Venaticorum.

D Białe karły. Nagrobki. Ostatnie stadium życia gwiazdy. Już jest na tyle mała że nie zachodzi w niej synteza jądrowa. Ale jeszcze świeci bo stygnie i wydziela ciepło z wcześniejszego życia. Takie nagrobki z świeczką. Jak zgaśnie to przerodzi się w czarnego karla. Piękinie wyglądają te obiekty. Maja na boki wysunięte dwa wąsy. To ta pozostała energia która się wydziela. Można wlecieć w takiego wąsa. Trochę zakołysze i poprawi ciut zasięg skoku, jednorazowo.

L. Cieple brązowe karły. W rzeczywistości maja kolor czerwony lub ciemno różowy. Masę mają niby podobna do reszty pospolitych gwiazd jak M K czy F ale nie zachodzi w nich fuzja wodoru tylko gwiazda ta spala deuter. Przez co nie zatankujesz z nich. Nie ma systemach nic ciekawego. Jak już będą planety to skały i lód co najwyzej. I może ładne widoczki z planety blisko czerwonej gwiazdy.

T. Chłodne brązowe karły. Stadium pomiędzy L i Y. Gwiazda kobieca, nie może się zdecydować czym woli być.

Y. Trochę bardziej masywniejsze od gazowych gigantów ale wyglądają podobnie. Fioletowe ledwo świecące. Już bardziej gazowe giganty jak gwiazdy. O tych ostatnich gwiazdach nie ma co pisać dużo. Należy raczej omijać chociaż czasem maja piękne ogromne pierścienie. Niejadalne.

Gwiazdy Neutronowe. Podobnie jak biały karzeł jest pozostałością po gwieździe. Po jakiejś ogromnej. Też ma wąsy ale te dużo szybciej wierzgają. Czasem tak szybko że widać tylko mruganie. Daje tez niezłego kopa. Bardzo widowiskowe obiekty. Trzeba uważać i nie zbliżać się za bardzo bo może się to źle skończyć. Jak źle to pisał kiedyś Alexy.

Czarne dziury. Ogromna masa w malej przestrzeni. Wytwarza tak ogromną grawitacje że zakrzywia czasoprzestrzeń wokół siebie i nie pozwala się niczemu wydostać, nawet światłu. Z początku nic nie widać, dajesz cel i nic. Ale jak podlecisz i ustawisz odpowiednie tło to wszystko się wygina no różne strony polecam jedna w Eskimosie. Niedaleko od Banki, zaraz za ogrodzeniem. Czarna dziura jest w mgławicy planetarnej i tam się mieni z wzorkami. Jak po popularnych cebulkach z HIP 55118. Ogólnie niegroźne. Można podlecieć całkiem blisko, statki są jakoś bezpieczne.

Lubie się rozglądać w podroży po niebie, oglądać gwiazdy i mgławice. Jak się przemieszczają po każdym skoku. Tzn to ja się przemieszczam a one zmieniają pozycje względem mnie. Teraz np lecąc przyuważyłem na niebie ciąg kilku gwiazd. Stoją w równej lini. Z przodu po mojej prawej stronie. Konkretnie na drugiej. Jeśli przyjąć że jestem skierowany w środek Galaktyki dysk jest widoczny poziomo a w tej chwili po prawej mgławice Eta Karinę. Blisko Kociej Łapki. Ok. Zaciekawiły mnie te obiekty i zacząłem szukać w mapie galaktyki co to może być. Po kilku chwilach znalazłem je. To Grupka gwiazd typu O, jest tam tez sporo czarnych dziur. Możecie sami sprawdzić. NGC 6231 BVF 50 lub HD 152233. Trzeba dobrze patrzeć w niebo bo można tam wypatrzeć sporo ciekawych obiektów.

Tymczasem już widać Mgławice Laguny. Trochę jestem nią zawiedziony bo wcześniej ukryła się gdzieś za pyłem gwiezdnym i zlała się z dyskiem a teraz z bliska ma niezbyt ciekawe kolory. Ale za to przed nią wylewa się grupa jasnych gwiazd. Jak wyciągnięty język lub gwiezdny smark. Sporo dużych gwiazd typu B, często podwójne. I Oko Thora. Ogromna gwiazda typu O z czarna dziurą pisze na mapie. Trzeba zbadać. A potem odpoczynek w Amundsen Terminal.

                                                                                    7. Mglawice Rosracha

   Mam dylemat, po drodze do kolejnej przystani mam dwie nebule. Omege i Trifid. Musze wybrać jedną, bo obydwie nie są po drodze. A nic to, ciekawość wygrała, nadrobię trochę drogi.

Z daleka małe ciemne punkty, wraz z zbliżaniem się nabierają kształtu i wyglądu. Rożnych dziwnych kształtów. Zależności z jakiej strony się patrzy widać co innego. I w zależności co się ma w głowie w danej chwili. Ta koło której teraz lecę ktoś nazwał Trójlistna Koniczyna. Może był na polanie jak oglądał tą mgławice odkrywca i tak mu się skojarzyło. Jest to mgławica emisyjna czyli obszar gdzie powstaje wiele jasnych dużych gwiazd. Emisyjne bo świeci się plazma i gaz tworzący te mgławice. Często nebule te są bardzo duże i łączą się z obszarami ciemnymi i małymi mgławicami planetarnymi. Jak np. Barnard Loop i cały tamtejszy obszar. Jakby ktoś nie wiedział to Barnard Loop to te czerwone oko które na was tam w bance cały czas łypie. A jak się podleci bliżej to same dziwy. Pełno rożnych kolorowych mniejszych mgławic jak np. słynna Koński łeb.

Koniczynka jest jednak mniejsza i w części jest emisyjna a w części refleksyjna. Kolejna, Omega, też podobna mgławica ale tam już w okolicy jest bardzo gęsto od gwiazd B. Bardzo ładnie to wygląda. Jakby ktoś nam drogę gwiazdami oświecił.

Oczywiście w takich okolicznościach szuka się ładnych widoczków żeby wychwycić jakieś super zdjęcie. Na pierwsze odkrycia w okolicy znanych i widocznych obiektów nie ma co liczyć, tym bardziej że to autostrada. Lata tu wielu pilotów. Zawsze myślę ze byłoby ciekawie mieszkać w pobliżu takiego kolorowego nieba.

Mgławice są dla mnie jak latarnie na morzu. Są dobrymi punktami odniesienia. Można wtedy ogarniać przestrzeń wokół. Wyobrazić sobie odległości i oswajać się z Galaktyka. I wtedy zobaczyć jak tu wszędzie jest daleko. Ile tu jest pustej przestrzeni. I to jest tylko jedna Galaktyka a takich jest więcej jak gwiazd w tej. Nie do ogarnięcia. Na razie. Powolutku, kiedyś może będziemy skakać pomiędzy galaktykami jak miedzy gwiazdami teraz.

Są jeszcze mgławice refleksyjne, to średniej wielkości mgławice bo zwykle rozświetlone przez jedna lub kilka jasnych gwiazd jak np. jest w mgławicy Wiedźmiej Głowy która świeci dzięki pobliskiemu Rigelowi. Rozświetlone czyli nie świeci się gaz czy plazma sama z siebie jak w emisyjnych tylko inne jasne obiekty nadają formę i kolor. To tak jakby zaświecić ogień w gęstym dymie, też da ciekawy efekt. Są średniej wielkości, ale widać je już z dosyć daleka. Z 2000 czy 3000 ly.

I malutkie mgławice planetarne. Powstają podczas śmierci sporych gwiazd. Jak gwiazda umiera wyrzuca swój materiał który gromadzi się w ośrodku międzygwiazdowym. Gwiazda tymczasem się rozgrzewa w środku i w pewnym momencie rozświetla ten swój wyrzucony pyl. I tworzą się ładne małe świecące piłki lub inne jajka, czasem z kolcami czasem podwójne. Trzeba blisko podlecieć żeby je zobaczyć na niebie a i na mapie Galaktyki ich nie da się łatwo znaleźć. Ale warto bo na zewnątrz maja niespotykany gdzie indziej wygląd a w środku czasem tworzą się ciekawe zestawy kolorów. Bardzo krótko istnieją bo tylko około 10000 ziemskich lat. W kosmosie to nawet nie jest sekunda. Dlatego spieszcie się je odkrywać bo tak szybko znikają.

Trzeba szukać kolejnego miejsca spoczynku, Jestem dokładnie pomiędzy Laguna i Orłem. Gdzieś w pustce kosmosu, już w ramieniu Strzelca. Pojawia się więcej gwiazd. Sprawdzę jeszcze czy z Żuczkiem wszystko ok i hibernacja.

Za wolno idzie ta podroż, za dużo chce badać, będę musiał przyspieszyć trochu bo się nie wyrobie. Już wyprzedziłem oficjalny konwój ale oni będą na nowy rok ja muszę być wcześniej.

Mgławica Orla i stacja tam okazała się najładniejszym miejscem mojej wyprawy. Ma bardzo ładne ubarwienie i bardzo ciekawe zjawisko w środku. Masa młodych gwiazd bardzo blisko siebie, często tylko 0.2 ly skręconych jak warkocz lub lina. Dopiero się rodzą z pyłu gwiezdnego, z czasem oddala się w różne strony. Tu warto się wybrać i polatać w okolicy. W bazie Eagle Landing zostanę na spanie. Mógłbym tu już zostać na stałe. Kiedyś pewnie ludzkość zasiedli te tereny, teraz przy autostradzie pewnie nastąpi to szybciej. Na pewno będę tu chciał jeszcze nie raz powrócić. I ta gromada, nienaturalny prostokąt z gwiazd.


 

                                                                              8. Kamyk na niebie

  Wystartowałem z Orła ale jeszcze się pokręciłem tu i ówdzie, bo żal odlatywać. Przeleciałem przez gromadę gwiazd i obleciałem wokół Orzełka. To był ważny symbol moich przodków ten dumny ptak. Do dziś jest chętnie wybierany na logo. I teraz trzeba już lecieć dalej. Następna stacja Sacagawea Port. 5000 ly. Pomiędzy wcześniejszymi było tylko 2000ly. Dosyć spory odcinek przede mną bez portu. Chłopaki z Husarii robią 1000 w niecała godzina mi zajmuje to minimum 3 godziny. Ale ja nie pędzę ja badam.

Na początku drogi skanowałem nawet już odkryte obiekty, bo nie było innych. Potem jak się pojawiły nieodkryte systemy to skanowałem to co nie było zbadane, nawet te dalekie obiekty oddalone o 200000 sekund świetlnych czyli około 20 min lotu. Potem już tylko to co bliżej czyli do 10000 ls a teraz już tylko to co blisko. No chyba że jest coś ciekawego i wartego uwagi.

A co tam ciekawego krąży wokół gwiazd? Czasem nic lub tylko meteoryty. Czasem inne gwiazdy. Ale najczęściej planety, w przeróżnych układach. Mogą krążyć sobie spokojnie wokół jednej gwiazdy po orbitach, może polowa krążyć wokół jednej a druga polowa wokół innej gwiazdy. Mogą się kręcić dwie wokół siebie a obie razem np. kolo Gazowego giganta. Mogą w końcu gdzieś samotnie w oddali bez konkretnej orbity sobie krążyć.

Badanie polega na skanowaniu. Najpierw robi się ping systemu, jeśli się ma najlepszy skaner to od razu pokazuje wszystko co się w systemie dzieje, jeśli gorszy to tylko do 1000 sekund lub średni już nie pamiętam bo i tak trzeba jak najszybciej zaopatrzyć się w ten najlepszy. Potem patrzy się na mapę systemu i wyszukuje co nas interesuje.

Wpadłem w taka rutynę. Wlatuje w system kieruje się w gwiazdę równocześnie robiąc pinga jak się już da to od razu skanuje gwiazdę do której jestem skierowany. Podlatuje na tyle blisko żeby Żuczek mógł spokojnie pić ale nie za blisko żeby nie dostał gorączki. Wtedy prędkość na minimum i wchodzę na mapę systemu oglądam sobie co tam ciekawego jest, wtedy bak będzie pełny i gwiazda odrazu zeskanowana. Najczęściej lecę do najbliższej planety jeśli nie ma nic ale jeśli jest Gazowy gigant lub kilka to lecę do tego co ma pierścienie i skanuje jego i księżyce. Trochę to bierze czasu ale mnie bardzo cieszy. Bo jeśli chodzi o kasę to nie jest to najlepszy sposób. Jeśli chodzi o kasę to wystarczy ping zerkniecie na system czy jest Wodny świat lub ziemski i jeśli nie ma to skok.

Najtańsze są skały i lody bo jest ich najwięcej trochę bardziej rzadsze są mieszane lód z skałą. Na większości da się wylądować ale jeśli będą mieć jakiś rodzaj atmosfery jak np. argonowa to niestety nasze statki nie wylądują. Wciąż czekamy aż tajemnicza ekipa naukowców z Frontier Labs z czołowym i uznanym naukowcem Davidem Brabenem wymyśla coś żebyśmy mogli wylądować na pozostałych planetach. Na razie zostają tylko nagie skały lub lody. Ale i tak jest pięknie. Skaliste do lądowania są najczęściej high metal content czasem matal rich. Sa to najczęściej kamienne piłki poorane kraterami, czasem można spotkać rożne ciekawe formacje gór lub wąwozy. Są jeszcze ziemniaki, malutkie nieregularne skały najczęściej o promieniu 300km bo te większe maja zwykle ponad tysiąc do nawet 15000 lub więcej. Uważajcie na te duże bo od razu zwiększa się grawitacja. Zimniaki są bardzo fajne, zawsze maja ciekawe kształty. Lodowe zdatne do lądowania są też często poorane kraterami ale równie często występują wersje z bardzo głębokimi wąwozami i kanionami. I maja bardzo rożne kolory. Najczęściej wanilia z malina albo błękitne z truskawka. Czasem trzeba wlecieć nisko nad powierzchnie żeby zobaczyć że góry maja inny odcień od powierzchni. Przy dużych planetach w kraterach czy w lodowych na dnie wąwozów pojawia się znikoma atmosfera w postaci klimatycznej mgiełki. Na powierzchni najczęściej znajdujemy minerały poukrywane w odłamkach meteorytowych czasem jakiś złom i wrak łazika lub większe wraki albo sondy. Można nawet znaleźć kapsuły z ludźmi w hibernacji. Wielu takich uratowałem, nie dostałem nawet kartki z podziękowaniem. Bliżej banki to znajdziecie jakieś kontenery i hangary których bronią drony. Tu w głębokim kosmosie tylko złom.

Na pozostałych planetach nie możemy na razie lądować ale i tak są ciekawe. Mamy tu High Metal Content z dużą zawartością atmosfery np. dwutlenku węgla, metanu lub siarki. Zwykle są dużo większe od pospolitych skal czy lodowych. Są w wielu kolorach i łatwo je pomylić z wodnymi lub ziemskimi bo maja chmurki. Są metal rich body czyli spalone skały blisko dużych gwiazd. Czasem czarne jak spalone jabłko czasem widać pełno lawy jak w świecie Vadera. Jeszcze są rocky bodies koloru żółtego na których jest duża aktywność wulkaniczna. A byłbym zapomniał. Na tych co da się lądować można natknąć się na gejzery i wulkany.

Mamy też Gazowe Giganty. W przeróżnych kolorach i wielkościach. Zależy co maja w atmosferze. Najczęściej spotykane są niebieskie klasy 3 lub 1 ze helowo wodorową atmosferą. Czerwonawo rdzawe klasy 4 z dodatkiem tlenku węgla i metali alkalicznych w wyższych warstwach atmosfery. Wodne Giganty z pary wodnej. Gorące klasy 5 zwykle jasne białawe. Bogate w hel ogromne ciemne balony. I gazowe giganty z opartym na wodzie lub amoniaku życiu w atmosferze. Wiele gigantów ma piękne pierścienie lodowe lub skaliste, czasem z dużą zawartością metali. Pierścienie mogą być małe pojedyncze albo nawet potrójne wychodzące poza orbitę księżycy które krążą pomiędzy nimi. Mogą być rzadkie lub gęste od kamieni. Nukowcy z Frontiera coś tam myślą żeby można było w wyższe partie chmur wlecieć, badania podobno są w zaawansowanym stadium.

Na koniec zostawiłem smakołyki. Często high metal content nadają się do terraformingu. Są to dobre planety, kiedyś może ludzie zmienia te światy na zdatne do życia dla nas. Lepsze są wodne światy. Mogą być kule tylko z wodą mogą być z czapami lodowymi mogą mieć chmury a ostatnio nawet widziałem wodne światy z sporą zawartością dwutlenku węgla przez duża aktywność wulkaniczna co stwarza warunki do powstawania pierwszego życia. Bardzo dobre ale i bardzo rzadkie są światy amoniowe. Tam już jest życie oparte na węglu i amoniaku. Zupa z której powstaną bardziej złożone stworzenia w procesie ewolucji. I w końcu na końcu Earth like czyli najlepsze i najrzadsze perełki. Zdatne do życia. Piękne planety z wodą i lądami, z atmosfera do oddychania. Jakąś lokalną fauną i florą. Zawsze dokładnie czytam co mi skaner wykrył. Jaka grawitacja, temperatura masa i wielkość, jaki ma dzień i rok. Można sobie sporo historii dopisać do odkrycia. Pierwszego się zawsze bardzo dobrze pamięta. Mój jest gdzieś 1500 ly od Kalifornii w kierunku na Pelikana i Północna Amerykę. Nazwałem go Koksownia. Bo ma1.2g i średnia temperaturę 15°C czyli idealnie do pakowania dla koksikow. Większe g większy wysiłek. Earth like są najcenniejsze, najbardziej pożądane i najrzadsze. Jak się już kilka odkryje to podwyższa się poprzeczkę, szuka się z pierścieniami, takiego który krąży z drugim albo przy jakiś dziwnych niemożliwych gwiazdach jak np. neutronowych.

I tak sobie latam od gwiazdy do gwiazdy i od planety do planety. Skanuje i wyczyszczam systemy. Można poczytać dany system jak książkę, kleić ta wiedzę, wyobrażać sobie jak ten nasz wszechświat jest ułożony. Bo tu wszystko musi być na swoim miejscu, według praw rządzących kosmosem. Przy gwieździe O nie znajdziesz planety z życiem bo gwiazdy O żyją za krotko i reakcje jądrowe w nich zachadzace nie stwarzają szans na jakieś bardziej skomplikowane pierwiastki.

Do skanu trzeba podlecieć bliżej lub dalej, zależy od badanego delikwenta. Malutkie ziemniaki to nawet do 4 sekund trzeba podlecieć ale zwykłe skalne księżyce to 10 przeważnie. Wszystko zależy od wielkości. Takie duże gazowe giganty to już z 1000 łapią. Jeszcze zawsze można poprawić skaner u inżyniera i wtedy z jeszcze dalszej odległości zacznie skanować, albo poprawić szybkość skanowania z standardowej pół minuty. Ja jeszcze nie ruszałem tego ale to będzie priorytet dla mnie, nawet bardziej jak poprawa skoku.

Lubię bardzo to skanowanie. Tą eksploracje. Wydaje się wielu nudna bo nic tylko lecisz i zero akcji. Mnie to fascynuje za to walka masowa mnie szybko nudzi. Tu w głębokim kosmosie mam spokój i wolność, wybieram cele i podlatuje. Szukam niezwykłych układów. To chyba mnie najbardziej przyciąga, odkryć jako pierwszy coś niesamowitego coś co jeszcze nikt nie widział. Panuje tu losowość a nas ludzi losowość instynktownie przyciąga. Że może te dziesięć systemów było kiepskich ale jedenasty będzie ten, jackpot. Nawet ptaka jak nauczyć ze przyciskiem zawsze dostanie jedzenie to się zaraz znudzi ale jak ustawisz mechanizm losowo że co jakiś czas da coś lepszego to będzie cały czas klepał.

Tak wygląda moja eksploracja. Można to robić szybciej, może bardziej efektywnie, więcej kasy trzepać, dalej się dostawać. Ja lubię tą moja, niech każdy znajdzie swoją.

                                                                              

                                                             9. Gwiazdy jak pył

   Mój Żuczek pędzi przez niezmierzony kosmos i ja w nim. Żuczek jest fajny, wymalowałem go na pomarańcz, niech ma trochę charakteru. W środku mam choineczkę świąteczna. Święta, to dlatego mam mniej czasu niż jest mi normalnie dany. Wprawdzie po licznych wojnach na tle religijnym i postępie cywilizacyjnym wiara stała się dużo mniej popularna ale niektóre tradycje przetrwały. Choinka się wygina i przyjemnie świeci nawet jak wyłączę systemy. Lubie głos Żuka. Ma bardzo charakterystyczny jak leci na normalnej prędkości. Kojarzy mi się trochę z muzealnymi samolotami z starej ziemi. A w superlocie czyli kiedy latam po systemie to przyjemnie przy 2 c się wycisza (o ile nie ma w pobliżu jakiś hamujących ciał niebieskich bo wtedy biedny wyje) potem przy 12 c dostaje takiego lekkiego kopa mrucząc przyjemnie. My się już dobrze z Żuczkiem rozumiemy. I tak gnamy bo już dosyć blisko. Sacaqewa już dawno za mną, wczoraj odleciałem z Gagarin Gate. Przedemna tylko Polo Harbour. Już skanuje tylko gwiazdę i jeden inny obiekt jeśli jest w zasięgu 1000 s. I nic więcej. Odbije sobie na powrocie. Wszędzie pełno gwiazd. Najpierw mnie fascynowały teraz zaczynają męczyć. Oj życie tu będzie całkiem inne dla nowych kolonizatorów. Ciekawe jak się rozwiną, jak wpłynie na nich ta ilość światła na niebie. Widzę te gwiazdy jak są ułożone w galaktyce jak płachty różnych materiałów. Raz prawie tylko O innym razem głównie B lub A. Nieraz system za systemem ma wodne światy lub Earth like, jakbym trafił na rzekę lub żyzne tereny. Czasem sobie tak wyobrażam naszą Drogę Mleczną jak wielki kontynent z górami, pustkowiami, zimnymi terenami kół podbiegunowych i właśnie rzekami i lasami. Ciekawe co tam jeszcze odnajdziemy w przyszłości co tam się ukrywa jeszcze. Ciągle nie spotkaliśmy obcej rasy oprócz Thargoidów którzy zostali odparci kilkadziesiąt lat temu. Tajemnicza i agresywna rasa, a może my ich czymś zdenerwowaliśmy niechcąco. I byli jeszcze Strażnicy o tych wiemy jeszcze mniej. Zostały po nich tylko ruiny. Tłukli się miedzy sobą jak my ale dodatkowo jeszcze wynaleźli zaawansowana sztuczna inteligencje która ich pogrążyła. Ale ostatnio sporo się dzieje w rejonie Plejad. Sami widzieliśmy z chłopakami wraki rozbite na planecie niedaleko za Siostrami. Typ 9 Anaconda i obcy statek. Bardzo niepokojące. Ale chłopaki zostały w bance i ostro trenują. Na razie niszcząc ludzkie statki.

Chłopaki, nasza kosmiczna banda. Musze coś o nich tu napisać bo to są wspaniali piloci i warci są każdej literki tu bardzo mocno.

Najpierw poznałem Alexego. W którejś stacji niedaleko Erewate gdzie większość świeżej krwi się kręci. Siedział przy barze i popijał coś brązowego. Był mocno skołowany po seansie nowego hologrofilmu „Nieludzkie Niebo”. Słyszałem o tym tworze, miało być super ciekawie i mocno kolorowo ale coś nie wyszło. Niektórzy popadli w mocną depresje jak Aleksy. Ale na jego i moje szczęście usiadłem koło niego i też zamówiłem jakieś procenty. Ja byłem zawsze samotnikiem to mi rozmowa nie szła na początku ale zadziwiająco szybko znaleźliśmy wspólny język pomimo pewnych różnic. Przegadaliśmy kilka flaszek wtedy. Ja już wcześniej latałem ale inne zajęcia mnie jeszcze wyrywały. Wtedy byłem jeszcze bardziej powierzchniowcem niż przestrzeniowcem. Aleksy zaczynał. Coś tam mu poradziłem na początek potem już bardziej on mi i tak się to kręciło. Ja miałem wtedy Żmije mark 4 ale on szybko mnie dogonił i przegonił. Bo ja latam bardzo spokojnie a Aleks jest perfekcjonistą. Wszystko maxsuje, do wszystkiego się mocno przygotowuje. Stawia cele i zaraz je szybko realizuje. U niego nie może być lipy. Zaraz kupił Aspa i już mi go mocno reklamował. Ale za nim ja kupiłem swojego Aspa on już latał dobrze wyposażonym Pythonem.

Wtedy też pojawił się Dr Zgon. Jego przybycia i dołączenia do nas niezbyt pamiętam. To było zaraz jakoś niedługo po akcji z pomaganiem przy budowie autostrady. Strasznie ciężko mi sobie przypomnieć. To też badacz jak ja. Lubi bardzo eksperymentować i wykonywać rożne dziwne akcje. Chętnie podejmie się każdego wyzwania. I ma ogromna wiedzę o otaczającym nas świecie. Przeczesuje odmęty Galnetu żeby uzupełniać wiedzę. Zawsze chętny udzielić pomocy w każdy możliwy sposób,oprócz oczywistej pomocy w walce nawet tylko radą lub jeśli coś mi się działo niedobrego z komputerem pokładowym na statku. I podczas misji wszelakich. Nawet teraz poradniki wiozę dzięki niemu. Najbardziej zbliżony do mojej filozofii życia.

Jakoś prawie równocześnie znaleźliśmy Marka. Czwartego kompana kosmicznej brygady. Marek wcześniej z Alexym walczył na poligonach planetarnych w ruinach miast, to się już znali. Pierwsze wspomnienia związane z Markiem to pamiętam jego zachwyt nad imperialną flotą i dążenie do kupienia lepszych statków firmy Gutamaya. A potem pojawili się inżynierowie i dopiero to ujawniło prawdziwą naturę Cmdr Giovanne. To majsterkowicz. Ciągle coś kombinuje, coś wymyśla jakby tu ulepszyć części i jak dobrać. Jeśli chodzi o inżynierów to najlepiej się jego pytać. Bliżej mu do Aleksego jeśli chodzi o maxsowanie rang lub wzbogacania się. Razem zresztą wiele wojen przeszli i Dr Zgon do nich też dołącza jeśli nie odrywa go za bardzo od innych czynności. Ja to wiadomo przeważnie na wylocie gdzieś poza układami wewnętrznymi to tylko słyszę przez radio co tam się dzieje. Marka też ciekawi jak to wszystko tu jest zbudowane, wszędzie by zaglądał wszystkiego dotykał. Jeszcze nie wiem gdzie to nas zaprowadzi ale wiem że na pewno będzie to coś niespotykanego i dobrego.

Bardzo się cieszę że los nas zetknął w tych odmętach kosmosu. Zawsze mi poprawiają humor zawsze na każdego można liczyć. Już prawie pół roku czasu jak latamy mniej lub bardziej razem a wydaje się jakby minęły wieki, tyle już razem przeżyliśmy. Dobrze że mamy cały czas kontakt radiowy to wiem co się u nich mniej więcej dzieje. Oni są najlepszym powodem do powrotu do Bańki. Ale na razie misja trwa. Trzeba lecieć. Żuczek dawaj ognia...

 

                                                                10. Jaques

    Polo Harbour. Nazwa nawiązuje do takiego starożytnego podróżnika jakim i ja jestem. Marco Polo. Tym razem tylko się szybko odświeżyłem i zjadłem. Pora startować i kończyć podróż. Przede mną już tylko Colonia a tam stacja Jaquesa. Jeszcze tylko ostatnie 4000 ly.

Teraz nadeszla tez pora żeby dokończyć opowieść. Bo tak, już wiecie że wiozę Przewodniki Galaktyczne w celu pomocy przy zakładaniu nowej kolonii, nowej kolebki ludzkości, w odległym systemie. Ale jeszcze nie wiecie dlaczego akurat tam. Żeby to wyjaśnić trzeba się cofnąć o ponad 300 lat. Trzeba przedstawić wam osobę Jaquesa, od niego wszystko się zaczęło.

Jaques w tych odległych czasach był członkiem tajnej grupy operacyjnej Federacji zwanej Quinentis Fourteens. Został wcielony do tej jednostki wbrew swojej woli. Ale że ciągle trwały wojny z Imperium to nie miał większego wyboru. Każdy spełniający pewne wymagania był potrzebny. Jeśli nie spełniał to się go ulepszało. Tak właśnie stało się z Jaquesem, przerobili go na cyborga. Niestety po przegranej bitwie o Hells Gate jego drużyna została schwytana przez Imperialnych a jemu zostały siłą wyciągnięte cyberwszczepy i ponownie zamontowane przez naukowców Imperium.

Po wojnie Jaques był głównym przedmiotem sporu pomiędzy Federalnymi a Imperium o to kto jest właścicielem cyber ulepszeń. Niestety przegrał i tu biedny. Musiał spłacić Imperium za te modyfikacje i za leczenie choroby genetycznej która się nabawił będąc jeńcem. Spłacić ciężką pracą w kopalniach. Widzicie jakie Imperium jest i dlaczego ich nie lubię. Jeszcze jakby było już mało nieszczęść to doszedł wypadek podczas tych niebezpiecznych prac który uszkodził mu mózg.

W końcu jednak spłacił długi ale teraz potrzebował mieć cały czas przy sobie techników którzy utrzymywali go w jakim takim stanie.

Znalazł prace jako barman w nowo powstałej stacji Peters Base krążącej wokół planety Topaz w Facece. Tam musiał te driny nieźle serwować bo po dwustu latach pracy już wykupił połowę stacji. Jego marzeniem było wykupienie reszty stacji i polecenie gdzieś w gwiazdy, jak najdalej od Imperium i reszty. Po tych jego przejściach nie ma się mu co dziwić.

I tu dochodzimy do nam bliskich czasów czyli roku 3302. Ulepszył stacje z Corolisa na Orbis, wyposażył w silniki zamontował w nich artefakty Obcych i wybrał cel. Beagle Point. Najbardziej odległy punkt Galaktyki, na samych obrzeżach po drugiej stronie. Niestety coś poszło nie tak bo Jaques nie dotarł do celu i kontakt się urwał. Rozpoczęto poszukiwania. Po kilku miesiącach odnalazł ją Cmdr Clye. Stala niedziałająca na szczęście z żyjącym wciąż w środku barmanem Jaquesem. Szybko ruszyła akcja przywracania stacji do życia. Sam nasz bohater stwierdził że jest ładnie gdzie los go zaprowadził i postanowił tu zostać. Istotnie jest tam ładnie. Jak wszędzie w okolicy niebo rozświetla masa jasnych gwiazd, w tle świeci fioletowa mgławica dając wszystkiemu piękne tło. W okolicy sporo innych nebul. Szybko postanowiono dobudować Autostradę Galktyczną. I wielu ludzi widząc obrazki z tamtych okolic też zechcieli tam zacząć od nowa. Przewodniki w jakiś sposób maja im w tym pomóc. Nasza Husaria dostanie za to swój system. I jeszcze kilka innych frakcji. Po pierwszej turze będzie dziesięciu zwycięzców. W kolejnych fazach po pięć frakcji. Ciekawe czy uda się nam, naszej Husarii. Chłopaki jadą ostro, nie śpią i lecą. Pobijają rekordy. Niektórzy już po kilka razy wylecieli. Są bardzo dobrze zorganizowani. Szufle sprawnie ładują, zawsze jest wielu chętnych ładować kilku chętnych latać. I ja też spokojnie dobijam do celu.  

                                                                11. Strach

   Właśnie mam około 1500ly do celu. Skok. Niepryzjemne uczucie rozrywania, ale bardzo szybko znikające. Tunel i przesuwające się dziwne psychodeliczne obrazy po bokach i zbliżająca się pomalutku gwiazda w środku. Wyskok, nagle dysk gwiazdy się szybko powiększa przed samą szybą kokpitu, to zawsze robi wrażenie, szczególnie jak jest więcej gwiazd kolo siebie. Czasem przelatuje się bardzo blisko takiej malej, ciekawe co by się stało jakbym przeleciał przez nią.

Gwiazdy, jasne kule ognia. Zawsze piękne, budzą mój ogromny respekt. Ok posiłek dla Żuczka, sprawdzenie systemu. Nic ciekawego, Giganty gazowe kilka skal. O co tu mamy większą planetę do lądowania. Podlece tam. I tak trzeba szukać miejsca do parkowania. Skan, czytam 6g. Jeszcze takiego g nie widziałem. Dosyć sporo, co o tym sadzisz Żuk lecimy? Pewnie że tak. Ciekawość zawsze u mnie wygrywa. Przecież nie muszę ładować, podlece tylko delikatnie. Wezmę ostrożny azymut spadania.

Planeta ciągnie, słyszę jak skrzypią blachy, jak Żuczek się męczy, biedny ale daje rady. To co mu zdążyłem ulepszyć u Starej Fraser to właśnie silniki wspomagające. Teraz się przydają. Opadam ale jestem ciągle wysoko, ponad tysiąc km. Planeta jest ogromna z takiej wysokości a już zanika krzywizna. Kratery które wydawały się z daleka standardowe ciągle się powiększają i widać kolejne mniejsze. Bliżej powierzchni i te małe teraz muszą być ogromne.

100 km. W tych największych i najgłębszych kraterach widać mgiełkę. Śladowe ilości atmosfery. Opadam z przechylonym dziobem 20° w dol na malej prędkości. Podniosę może trochę dziób bo lecę chyba ciut za szybko w dol.

10 km. Ok na pięciu sobie wyrównam dla bezpieczeństwa, a potem zobaczymy ile da się zejść. Ale lepiej podniosę już teraz może.

9, 8, 7, 6, 5km. Żuczek co jest co tak szybko lecisz przecież ciągnę do góry. O rzesz bez jaj dawaj do góry. Już dziób na 40° do góry i ogień a tu nic. Ciągle jak kamień. Żuk nie rób mi tego. 4, 3, 2km. Będzie gleba, już po wszystkim. Nie uratuje się z tego. Przewija się mi historia życia przed oczami. Ostatnie tygodnie podróży. Pomoc Dr Zgona. Tyle pracy włożonej. I wszystko na nic. Ale jestem głupi. Widzę wszystko jak slajdach. 1000m ziemia, kontakt, uderzenie koniec….

A jednak nie. Żuczek kochany odbił się jakimś cudem przetrwał. Nie mogę uwierzyć. Osłony spadły do zera, Hull 25%. Systemy sprawne. Szyba. Boże szyba spękaną i to mocno. Żeby tylko wytrzymała bo wtedy powolna agonia. Nie przelecę w 15 minut 1500ly. Wznoszę się, powoli ale do góry. Żuczek jesteś wielki. Emocje opadają a się trzęsę jak galareta. Jeszcze nigdy w życiu się tak nie czułem. Musze ochłonąć, uspokoić się, nie jest to łatwe. Już wznosimy się szybciej. Co za niewiarygodne szczęście. Dosyć mocne osłony. Bardzo dobry pancerz. Pozostałość po bojowym Aspie. Ale dobrze ze tego nie zmieniłem. ŁADUNEK!!! Co z nim? Ile straciłem? Czy coś jeszcze wiozę? Prawy panel. Ładunek. 84 tony książek. Tak to nie pomyłka. Nic nie straciłem. Nawet tony. Żuczek jesteś niewiarygodny w mojej głupocie. Koniec teraz już lecę tylko do Coloni bez żadnych eksperymentów.   

                                                       12. Koniec wieczności

    I tak oto doleciałem w końcu do celu. Colonia. Ostatni skok. Już widać ją wyraźnie na niebie. Tyle czasu, tyle wrażeń. Jak zaczynałem to się zastanawiałem co będzie mnie tam czekać. I oprócz spodziewanych rzeczy pojawiło się tez sporo niespodziewanych. Ostatni skok. Tunel. Colonia. Lewy panel, nawigacja, Jaques Station. Spokojnie dolecieć teraz. Spory tu ruch ale na szczęście głownie Belugi. Jest stacja. Z tysiąca kilometrów błyszczy się jak kolejna gwiazda. Wyjście z superlotu. Stacja w całej swojej okazałości tuż przede mną. Podlatuje na 7km, lewy panel, kontakty Jaques Station, proszę o lądowanie. Prośba zaakceptowana. Lądowisko 24. Podlatuje. Wyrównuje obrot z wlotem. Mijam statki, jest tu tez kilku innych pilotów z wielu frakcji którzy tez uczestniczą w akcji. Jest tez przedstawiciel naszej Husarii.

W stacji słychać pozdrowienia od Jaquesa. Wita wszystkich serdecznie. Zaglądnę do niego do baru spróbować jego słynnego bimbru. Oddaje towar. Misja zakończona pełnym sukcesem. Teraz święta i odpoczynek. Teraz trzeba będzie jeszcze wrócić ale narazie o tym nie myślę. Teraz urlop.   

                                                         13. Prądy przestrzeni

    Święta święta i po świętach. Teraz powrót. Trochę mnie to przeraza. Gdzie ja się zapuściłem tak daleko. Ale tak postanowiłem sobie na spokojny lot powrotny. Pokręcę sie w okolicy i polecę w kierunku grupy mgławic omijając Polo i Gagarina. Wlecę wprost do Sacagawea i dalej po swoich śladach do Bańki.

Misja zakończyła się pełnym sukcesem nie tylko dla mnie ale całej naszej frakcji. Nie tylko zmieściliśmy w pierwszej dziesiątce ale zajęliśmy drugie miejsce wyprzedając takie potęgi jak Cannon, Galcop, Radiosidewinder. A Mobius wogóle się nie załapał. Muszą kolejny miesiąc próbować. Będziemy mieć nasz system. Dzięki ogromnej pracy, sprawnej organizacji i koordynacji wielu Husarzy. Szufle i transport. Sam Cmdr Milek siedem razy wykonał lot do Coloni.    

Uczestnicy akcji w Husarii mogli dawać typy nazwy systemu. Wymyśliłem San Escobar. Nazwa ta co jakiś czas powraca w wspomnieniach z przeszłości. Za dawnych czasów starej ziemi pewien dyplomata zapytany z kim rozmawiał, z przedstawicielami jakiego kraju nie będąc pewny wymyślił sobie nazwę z głowy. Było z tego kupę śmiechu.

Potem było glosowanie. Ja sam zagłosowałem na nazwę Kopernik żeby nie faworyzować swojej nazwy (za późno się zorientowałem ze można było dać trzy typy). Kopernik to ważna osoba. Wielki astronom i odkrywca kosmosu. Nazwa Kopernik ostatecznie wygrała a mój typ niespodziewanie zajął trzecie miejsce. Może kiedyś jeszcze go wybiorą.

Ogólnie to wielka jest satysfakcja po takiej akcji. Móc tak mocno wpływać na nasza galaktykę. Dzięki pracy wielu w Skrzydlatej Husarii osiągnęliśmy cel jakim jest nasz system. Pamiętajcie o tym zawsze lądując na Sobieskim w systemie Kopernik.

Teraz już sobie lecę spokojnie do domu. Wpadłem przez przypadek w strumień neutronówek. Postanowiłem trochę skorzystać z nich. Wlatuje w wąsa, ładuje Żuczka i skakam na 100ly, wyskakuje od razu koło następnej i znowu się ładuje. Jest to trochę niebezpieczne bo trzeba uważać żeby nie zbliżyć się za bardzo do gwiazdy. I każdy skok trochę Żuczka boli a ja nie mam dla niego opatrunków. Jak stan FSD spadł mi poniżej 80% to zaczął nie zawsze do końca stykać i trzeba było odczekać i próbować kolejny raz. Wiec po około dziesięciu takich skoków zrezygnowałem. Neutronówki tworzą czasem bardzo ciekawe zestawienia jeśli mają kolo siebie inne gwiazdy. Raz trafiłem na system tylko z czarnymi dziurami. Planety były całe czarne na tle lśniących gwiazd. Dosyć niespotykane zjawisko

Podczas lotu usłyszałem o przeszukiwaniu kosmosu przez pilotów. Szukali starych opuszczonych baz w głębokim kosmosie. Cala akcja wiąże się z wyprawami posłanymi w przeszłości. Wyprawy te zostały wysłane w kilku kierunkach, celem była tajemnicza planeta Raxxla. Planeta na której znajdowała się nieznana technologia obcych która umożliwiać miała podróż do innych wszechświatów. Nikt z tych wypraw nie powrócił a ślad o nich zaginął. Ale ostatnio dzięki frakcji Children of Raxxla odnaleziono boje w trzech rejonach tj Hawkings Gap, Forminide Rift i Conflux. Boje zaczęły nadawać sygnał i piloci zaczęli odszyfrowywać zawarte tam dane. Dzięki temu odnaleziono lokalizacje planet na których może być jakiś ślad po ekspedycjach. Zadanie bardzo trudne bo nie ma podanych żadnych lokalizacji oprócz planety na której należy szukać. Te trzeba samemu znaleźć. I wiele zostało już odnalezionych. Znajdują się tam opuszczone bazy i kilka dzienników.

Że akurat mam po drodze Conflux to postanowiłem się tam wybrać. Plan jest taki żeby najpierw wstąpić do odnalezionej już bazy której znam współrzędne, pooglądać ją co i jak i potem samemu poszukać tej której lokalizacja jest nieznana. Cmdr Baton z naszej Husarii już jest odkrywca jednej. W każdym rejonie jest po cztery takich. Jeszcze miał pewna przygodę bo w trakcie poszukiwań został porwany i trzeba było go wykupić diamentami. Było o tym głośno bo mówili o tym radiu galaktycznym i Obsydianowa Mrówka tez wspomniał u siebie tą akcje.

Doleciałem. Bazy są opuszczone ale pewne mechanizmy jeszcze działają. Porozglądałem się dokładnie, pooglądałem wnętrza pomieszczeń. Wszystko jakby w pospiechu zostawione. Dzienniki mi za dużo nie mówiły. Ktoś opisywał podróż po rejonie Confluxu. Bez reszty wiadomości niestety ciężko coś sensownego ułożyć. Ale po skompletowaniu reszty informacji będziemy o kolejny krok bliżej rozwiązania zagadki. Pokręciłem się jeszcze po okolicy i wystartowałem.

Cmdr Baton radził żeby wznieść się na 5km nad bazę i zobaczyć jak wygląda z takiej wysokości żeby na planecie na której chce szukać innej widział czego należy wypatrywać. Już wtedy się przekonałem ze to karkołomne przedsięwzięcie. O ile poprzednie bazy znajdowały się na względnie małych księżycach wielkości promienia 1500 do 2000 km tak ta na która leciałem miała wielkość ponad 4000km. Promień, teraz obliczcie sobie jaka to duża przestrzeń do zbadania. A badanie polega na locie 5km nad powierzchnia do góry dołem żeby mieć lepsza widoczność i .. rozglądanie się wokoło.

Leciałem tak trzy dni i nawet raz coś wypatrzyłem jakiś malutki mrugający punkcik kątem oka. Myślałem że tylko mi się wydawało ale nie jest coś. Wylądowałem, puściłem łazika, wykryłem sygnał, ale była to tylko jakaś sonda. Ogólnie ciekawe doświadczenie taki lot nad powierzchnia w celu wypatrzenia wzrokiem jakiś anomalii. Niestety zrezygnowałem. Za długo mnie nie było w bańce i mnie już ciągnęło mocno do chłopaków. A tu w dwa dni nie zrobiłem nawet ćwierć obrotu wokół planety. A takich obrotów należało by zrobić dużo bo z 5 km to możesz widzieć obraz tylko na około 20 km. To zapowiada tygodnie pracy. Ja nie wiem jak Baton odnalazł wcześniej tamtą jego bazę, nawet pomimo mniejszej planety. On to jest prawdziwy profesor eksploracji ja jednak ciągle student. Z żalem ale musiałem zrezygnować. Może jakbym w skrzydle leciał z reszta naszej ekipy to by było przynajmniej raźniej.

Po drodze jeszcze zaglądnąłem do przewodnika Galaktycznego którego zachowałem po wcześniejszej akcji. Dzięki niemu dowiedziałem się o wielu małych mgławicach planetarnych i innych ciekawych dużych gwiazdach które są bardziej lub mniej po drodze. Dzięki temu zwiedziłem jedne z najpiękniejszych miejsc jakie widziałem. Little Ghost Nebula, NGC 6445, NGC 6567, NGC 6563, Bug Nebula, Shapley Nebula, Fine Ring. Przy HD 148937 była planeta z 9g. Tym razem nie byłem głupi i nie próbowałem nawet lądować ale i tak mnie znowu roztrzęsło jak chciałem się tylko troszkę zbliżyć a mi już z orbity Żuczka ciągło i zaczął się przegrzewać. Użyłem schładzacza i szybko uciekłem. Tym razem też podjąłem pewne ryzyko bo nie sprzedawałem map od samej Coloni żeby sprzedać je Husarii. Ewentualna śmierć równała się ze strata danych z ostatnich dwóch miesięcy. Tak, dwóch miesięcy bo już jest początek marca a ja dopiero dobijam do Bańki. 

                                                            14. Powrót z gwiazd

   Niesamowite wrażenie kiedy się widzi Barnard Loop pierwszy raz od trzech miesięcy. Pierwsze znane mi, swojskie tereny. Przylatuje jakby całkiem odmieniony.

Kiedyś Alexy pisał jak zbudowana jest walka, z jakich składa się warstw. Ja też mam swoje warstwy eksploracyjne. Na początku człowiek uczy się startować i leci do jakiejś pobliskiej stacji. Włącza mapę galaktyki i na początku wogóle tego nie ogarnia. Pełno jakiś systemów wokoło z dziwnymi nazwami. Pamiętam jak zacząłem szukać Sol, wydawał się strasznie odległy dla Sidewindera. Pierwszy skok, nowy system. Pomału zacząłem się oswajać z okolica. Pierwsza wyprawa w kierunku legendarnych systemów Lave, Zaonce, Diso. Jaka to była ekscytacja a to były systemy w Bańce. Potem kolejna mega wyprawa za Bańkę do Plejad. Trzeba się odpowiednio już było przygotować bo nie ma tam stacji do tankowania i naprawy po drodze. Wtedy nawet w Plejadach nic nie było tylko jedna stacja. A to niecałe 500ly. Oglądałem mapę galaktyki i rozglądałem się planując jakieś przyszłe wyprawy ale ona nic mi za dużo nie mówiła. Jasny dysk gwiazd i masę mgławic porozrzucanych wszędzie. Zaraz zapominałem nazw i lokalizacji tylko kilka najważniejszych sobie utrwaliłem. Potem przyszła kolej na Kalifornie. Tu już dosyć długa wyprawa. Z dwa tygodnie trwała. 1000Ly a potem na Pelikana, Sadr powrót przez Welona. Jakie to teraz wszystko malutkie. Te odległości. Teraz te mgławice są tylko lokalne. Teraz dopiero dociera do mnie ta skala. Jest to OGROM przestrzeni. Aż strach pomyśleć co będzie jak wybiorę się wokoło Drogi Mlecznej co mam kiedyś tam w planach, jakie wtedy będę miał wrażenia. Albo może przyłączę się do jakiejś oficjalnej i organizowanej ekspedycji. I ciągle w głowie się świeci lampka że to tylko jedna galaktyka i takich jest niezliczona ilość. Ale to może przyszłość, teraz jest już bliski powrót do cywilizacji.

Tu, teraz już z daleka widzę, jeszcze malutka obręcz Barnarda. Delikatnie na prawo malutka Północna Ameryka. A pomiędzy gdzieś jest Banka. Ależ cieszy ten widok. Nigdy bym nie powiedział że tak bardzo będę tęsknił. Niebo nie przytłacza już tak wielka liczba gwiazd. Nie jest też pusto. Jest średnio różnorodnie i swojsko.

Jeszcze muszę uważać żeby mnie jakiś pirat nie upolował, każde spotkanie to ogromny stres ale i dreszczyk emocji. Na szczęście system gdzie Husaria prosi o mapy czyli Sigma-2 Gruis jest na obrzeżach po mojej stronie skąd lecę.

Ciekawe czy się odnajdę po takim czasie badania kosmosu. Czy wytrzymam. Początek będzie ciężki.

Mapy oddane, musiałem podzielić oddawanie map na kilka rożnych baz bo za bardzo mógłbym naszym namieszać we wpływach które starają się utrzymać w systemach. Łącznie z 50 mln danych.

Na szczęście moje skonfundowanie i mała depresja nie trwała długo bo zgadnijcie kogo pierwszego spotkałem. Tak, tak Dr Zgona. Kopiłem Pythona i wybraliśmy się pokopać kamienie. I jak zwykle było super.

 Potem jeszcze dostałem range Petty Oficer w Federacji co pozwoliło mi zwiedzić stary Sol. Przyłączył się Aleksy. A na koniec zajawił się jeszcze Marek i razem polecieliśmy pooglądać co ciekawego w Bance słychać.

Aktualnie wracamy z wielkiej wspólnej wyprawy. Ja, Dr Zgon i Marek bo Aleksy postanowił sam się wybrać na Colonie i może jeszcze dalej. Ale z tych wypraw to musicie ich poprosić o relacje. Wasza kolej teraz… o7 Komanderzy.

                             

                                                                                                                       maj 3303

                                                                                                                                   okolice Kraba

                                                                                                                                                 Cmdr Szeląg 

    I oczywiście 

    Mam nadzieje ze dotrwaliście do końca i że się podobało. Wybaczcie wszelkie błedy, to mój pierwszy blog w życiu i wogóle coś dłuższego co napisałem.

 

Oceń bloga:
26

Komentarze (36)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper