Istoty fantastyczne (2024) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Kiedy potrzebujesz przyjaciela
Dwunastoletnia dziewczynka musi pomieszkać chwilę z babcią, podczas gdy jej tata przebywa w szpitalu. Znudzona, odkrywa istnienie zmyślonych przyjaciół, Blue i Blossom, którymi opiekuje się zakręcony Calvin.
Mam dwa grzechu do wyspowiadania. Po pierwsze: dzisiaj tak naprawdę miałem pisać o polskich "Supersiostrach", ale kiedy zauważyłem jak pierwsze oceny zdają się potwierdzać moje przypuszczenia na temat jakości tej naszej superbohaterskiej superprodukcji, to jakoś odechciało mi się tracić 100 minut życia na seans. Na szczęście, zobaczyłem też, że "Istoty fantastyczne", które wchodzą do kin niby dopiero w piątek, są już normalnie dostępne dla szerokiego widza w moim kinie, więc stwierdziłem, że zaryzykuję w tę stronę. Piszę "zaryzykuję", ponieważ z tym właśnie wiąże się mój drugi grzech.
Po pierwszych plakatach, absolutnie nie wierzyłem w ten projekt. Uważałem, że Reynolds występuje w nim dla swoich dzieci, że te potwory jakieś takie nijakie, że to nie ma prawa się udać. Przed seansem zacząłem jednak dowiadywać się tego i owego o filmie, na który się wybieram. I jakież było moje zdziwienie, kiedy dowiedziałem się, że na stołku reżysera siedzi John Krasinski (który występuje tu również w niewielkiej, ale istotnej roli), a wśród głosów zmyślonych przyjaciół usłyszymy takich gigantów jak Steve Carell, Phoebe Waller-Bridge, Matt Damon, Maya Rudolph, czy żona Krasinskiego, Emily Blunt (na pewno przeszła przez castingi, tak jak cała reszta). Krasinski i Reynolds opisują swój film jako "live-action Pixar" i wiesz co? I coś w tym jest.
Istoty fantastyczne (2024) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Słodki, lekko niedopieczony pomysł
Mamy tu do czynienia z raczej prostą dekonstrukcją istoty zmyślonym przyjaciół - kim są, skąd się biorą, dlaczego są nam potrzebni. Nie ma mowy o żadnych nie wiadomo jak mocno rozwiniętych koncepcjach i w drobnym detalu przemyślanych założeniach, ale Krasinski oferuje widzom całkiem zmyślną opowiastkę, potrafiącą w kilku momentach szczerze ruszyć za serce, a młodszą część widowni pewnie nawet i solidnie zaskoczyć. Jako stary koń i amator kina familijnego, dosyć szybko zacząłem rozumieć, w którym kierunku zmierza historia, ale absolutnie nie zepsuło mi to w żaden sposób frajdy z oglądania - wręcz jeszcze bardziej czekałem na konkretne momenty, przeżywając jeszcze mocniej coś, co samo w sobie już i tak było mocno emocjonalne.
Problemem - do pewnego stopnia - jest środek filmu. Otwarcie jest raczej mocne - dobrze nakreśla nam poszczególne postacie, rozumiemy w czym jest problem, szybko zaczynamy sympatyzować ze wszystkimi po kolei (nie uświadczymy tu żadnego klasycznego antagonisty). Finał natomiast nabiera stopniowo solidnego tempa. Wszystko zaczyna się układać, wolta, strach, kolejny zwrot, tajemnice odsłaniane są jedna po drugiej. Kolejne emocje zalewają nas praktycznie z minuty na minutę. Tymczasem środek... Środek to takie budowanie świata, eksploracja koncepcji zmyślonych przyjaciół. Rzecz w tym, że tutaj ta koncepcja jest tak powierzchowna, że można by ją streścić w jednym-dwóch zdaniach. Poznajemy kilka bardziej lub mniej ciekawych, nowych postaci, o których nie wiemy prawie nic, nagła przyjaźń, która przypadkiem rodzi się między Beą (Cailey Fleming), a Benem (Alan Kim), nigdy nie zostaje w żaden sposób rozwinięta, a próby przyporządkowania mu zmyślonego przyjaciela trwają katorżniczo długo - zwłaszcza, że zarówno my, jak i główna bohaterka, dobrze wiemy, że to powinien być smok! Skoro Krasinski nie chciał pisać klasycznej Podróży bohatera, to powinien był lepiej przemyśleć główną koncepcję, aby móc wydobyć z niej więcej zajmującego materiału.
Istoty fantastyczne (2024) - recenzja, opinia o filmie [UIP]. Trzeba wyobrazić sobie aktorów
Aktorsko trudno jest się wypowiedzieć po seansie w naszych kinach, bo wszystkie niuanse pracy Reynoldsa, Krasinskiego i młodziutkiej Fleming zostały przykryte przez naszych aktorów głosowych. Nie jestem fanem dubbingu w filmach live-action. Uważam, że to cholernie dziwne, kiedy widzę Ryana Reynoldsa, a słyszę... Nie wiem nawet kogo, mówiąc szczerze. Nie mogę znaleźć jeszcze tej informacji na Dubbingpedii ani Filmwebie. W ostatecznym rozrachunku polska wersja językowa filmu nie jest wcale zła! Czuć prostą radość Blue, zmęczenie Cala, strach i ekscytację Bei. Chciałoby się po prostu zobaczyć i usłyszeć jakim głosem oryginalni aktorzy sprzedawali co bardziej emocjonalne linijki, bo na ich twarzach regularnie maluje się cała faeria nieoczywistych emocji. No i jednak, kiedy patrzę na to wielkie, fioletowe cielsko Blue, to aż boli mnie, że to w oryginale Carell.
W kwestii wizualnej jest lepiej, niż można by przypuszczać. Kolejni zmyśleni przyjaciele nie imponują może jakoś bardzo wymyślnymi (heh) projektami postaci, ale trzeba przyznać, że wykonani są bardzo przekonująco. Futerko Blue ładnie reaguje na ruch, a scena, w której przytula się do Bei sugeruje, że mieli na planie coś fizycznego, w co można się było wtopić całym ciałem, bo wygląda to wręcz trochę za dobrze na czystą symulację. Niezłym akcentem jest styl, w którym zaprojektowana została Blossom, sugerujący, że jej oryginalnym przyjacielem jest ktoś z przeszłości, może lat 40 na przykład. Widać, że reżyser dobrze to sobie przemyślał. Trochę bawiło mnie w trakcie oglądania, że babcia (Fiona Shaw) mieszka chyba w najbardziej magicznym, pięknie zdobionym, starym budynku w całym mieście, ale ostatecznie nawet ten element zostaje w jakiś tam sposób umotywowany przez Krasinskiego - no i trudno nie zgodzić się, że film wygląda przez to dużo bardziej mistycznie.
Ostatecznie, "Istoty fantastyczne" to film, który rzeczywiście można nazywać "live-action Pixarem". Nie wszystko zagrało idealnie - zwłaszcza nad środkiem filmu można było jeszcze popracować - ale ostatecznie Krasinski dostarczył film uroczy, ciepły, pełen emocji tak mocnych i tak wyczuwalnych, że po seansie widz dosłownie czuje się lepiej. Jak po miłym spotkaniu z dobrym przyjacielem z dzieciństwa, którego nie widziało się już bardzo, bardzo dawno.
Atuty
- Pięknie emocjonalny finisz;
- Blue;
- Ryan Reynolds i Cailey Fleming dobrze się ze sobą zgrywają:
- Ładny wizualnie;
- Solidnie dobrana ścieżka dźwiękowa;
- Fajna koncepcja...
Wady
- ... którą należałoby lepiej rozbudować;
- Środek trochę się ciągnie;
- Część postaci dosyć płaska.
"Istoty fantastyczne" zdają się meandrować nieco bez celu, aby ostatecznie udowodnić, że są kawałkiem dobrze zrobionego, godnego polecenia kina familijnego. Na rodzinny wypad w sam raz!
Przeczytaj również
Komentarze (28)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych