Hit man (2024)

Hit man (2024) - recenzja, opinia o filmie [Kino świat]. Czyli przygody Agenta 47 to fikcja?!

Piotrek Kamiński | 03.05, 21:00

Najnudniejszy wykładowca wszechświata, który przy okazji pomaga od czasu do czasu policji łapać niedoszłych morderców, ładuje się w tarapaty, kiedy zakochuje się w podejrzanej. Czy uda mu się pogodzić obowiązki z uczuciem? A może z własnej woli wskoczył właśnie do pełnego szamba?

Wielu z nas grało w gry z serii "Hitman", realizując masę kontraktów poprzez eliminowanie wyznaczonych przez Dianę Burnwood celów (i od czasu do czasu kogoś postronnego). Widzieliśmy też niezliczoną ilość filmów i seriali o tego typu ludziach. Góra z pół roku temu na Netflixa wskoczył "Zabójca" Davida Finchera, opowiadający dokładnie o tym zawodzie, o tego typu człowieku. Nowy film Richarda Linklatera proponuje jednak inne spojrzenie na temat płatnych zabójców. Otóż...

Dalsza część tekstu pod wideo

Jeśli wierzyć Gary'emu Johnsonowi (Glen Powell), nie ma czegoś takiego jak prawdziwi hitmani. To za każdym jednym razem jest jakiś podstawiony tajniak, a zleceniodawca krótko po spotkaniu z nim jest zgarniany i nie ma już okazji pochwalić się tym, co mu się przytrafiło. Najzabawniejsze jest to, że to wytłumaczenie nawet ma sens. Już samo zabicie drugiego człowieka nie jest wcale takie proste, a jeszcze nie dać się później złapać, to już w ogóle sztuka. Czemu jakiś obcy typ miałby ryzykować dla ciebie wieloletnią odsiadkę (a w niektórych miejscach świata śmierć), za jakieś niedorzecznie niskie kwoty, w stylu 10 tysięcy dolarów? Od takiego założenia wychodzimy, rozpoczynając seans.

Hit man (2024) - recenzja, opinia o filmie [Kino świat]. Absolutnie dzika historia

Gary

Główny bohater filmu, wspomniany już Gary, wcale nie chce z początku udawać zabójcy. Nie lubi konfrontacji, jest raczej lękliwy, jego uczniowie na uczelni mają go za największego nudziarza wszechczasów. Jednak kiedy standardowy tajniak do tej roli, Jasper (Austin Amelio), zostaje zawieszony, Gary musi niespodziewanie go zastąpić. Okazuje się, że jest absolutnie świetnym aktorem, a dzięki dogłębnej znajomości ludzkiej psychiki, potrafi "dobrać postać" pod klienta. Przez pierwsze miesiące wszystko idzie doskonale, lecz sytuacja zmienia się diametralnie, kiedy jedna z klientek, Madison (Adria Arjona) wpada mu w oko tak głęboko, że chłopak zakochuje się na miejscu. W dodatku jest zabawna, urocza i chyba chce po prostu uwolnić się od bardzo agresywnego, zaborczego i kontrolującego męża. Postanawia sabotować samego siebie, dać jej drugą szansę. I to mógłby być koniec tej historii, gdyby nie to, że chwilę później postanawia zachować się totalnie nieetycznie i umówić się z nią na randkę... A to ledwie początek problemów!

Scenariusz Linklatera i Powella, napisany na podstawie artykułu z Texas Monthly, jest absolutnie dziki, dziwaczny, zwieńczony zakończeniem, którego z, ręką na sercu, zupełnie się nie spodziewałem, ale ma i kilka problemów, z których głównym jest szalenie nierówne tempo. Nie zrozum mnie źle - oglądanie Powella bezbłędnie wcielającego się w kolejnych Leonów Zawodowców jest jak najbardziej zabawne, ale sceny te nie różnią się od siebie praktycznie niczym poza wyglądem głównego bohatera, każdorazowo bazując na tej samej strukturze, co po pierwszych pięciu razach zaczyna odrobinę męczyć. Później mamy tę relację Gary'ego i Madison i tutaj też trzeba przebić się przez całą serię scen, w których postacie po prostu, cóż... Cieszą się sobą, zanim fabuła wreszcie ruszy z kopyta. Ta druga sekwencja jest o tyle lżejsza do przełknięcia że Adria Arjona jest absolutnym zjawiskiem.

Hit man (2024) - recenzja, opinia o filmie [Kino świat]. Glen Powell nowym królem komedii?

Maczo man

Przyznam, że myślałem z początku o Glenie Powellu, jak o kolejnym mięśniaku z generycznie przystojną gębą, nadającym się jedynie do filmów akcji. Ostatnio jednak zobaczyłem go w "Tylko nie ty", gdzie partnerował Sydney Sweeney i ku swemu zdziwieniu, zauważyłem, że ma on naprawdę dobry, komediowy timing, co tylko potwierdza rolą Gary'ego w dzisiejszym filmie. Dostajemy tu niemal idealny mix pierdołowatości, sigmowatości i wszystkiego pomiędzy. Arjona jest przede wszystkim po prostu ładna, ale ma też świetną chemię z Powellem, dzięki czemu bardzo łatwo jest im kibicować jako parze, nawet kiedy stolec uderzy już w wiatrak. Metaforycznie.

Reszta obsady też wypada elegancko - wychodzi talent reżyserski Linklatera. Współpracujący z Garym oficerowie grani przez Rettę i Sanjaya Rao to taki klasyczny, komediowy duet - ona zadziorna, on trochę bardziej ciapowaty - wyciągają z postaci Gary'ego co najlepsze, regularnie pozwalając aktorowi rozwinąć komediowe skrzydła, raz podkreślając jego ciamajdowatość, kiedy indziej dziwiąc się jakie z niego ciacho. Najbardziej interesujący jest jednak wspomniany już Amelio jako Jasper, wykolejony policjant, obecnie na warunkowym, bo poturbował lekko jakichś ewidentnie proszących się o to nastolatków. Niby lubią się z Garym, ale też wkurza go, że młodszy kolega zajął jego miejsce. Niby jest zawsze absolutnie koleżeński, ale zawsze towarzyszy nam (i Gary'emu) jakieś takie niejasne przeczucie, że coś knuje, że nie jest to osoba, której można ufać. Czy tak faktycznie jest? Przekonasz się sam. Ja powtórzę tylko, że zakończenie totalnie zbiło mnie z tropu.

Richard Linklater ma na swoim koncie kilka ciekawych filmów, z których absolutnie najbardziej unikalnym jest "Boyhood" z 2014, który powstawał przez 12 lat, ewoluując wraz z aktorami, śledząc ich na różnych etapach życia. Czy "Hit man" jest filmem podobnego kalibru? Absolutnie nie. To raczej prostą historia, nie tyle adaptująca życie prawdziwego Gary'ego Johnsona, to czerpiąca z niego kilka najciekawszych faktów. Jest się z czego pośmiać, sytuacja jest nieziemsko trudna do uwierzenia, ale przy tym absorbująca, chociaż przy tym tempo jest tak nierówne, że można w paru momentach ziewnąć. Ostatecznie jednak jest to raczej przyjemne kino, niezły sposób na spędzenie dwóch godzin.

Film wchodzi do kin już 17. maja.

Atuty

  • Mocny główny duet;
  • Solidny, regularny humor;
  • Intrygujący pomysł i kilka nieoczywistych rozwiązań fabularnych;
  • Żwawy montaż pomaga w budowaniu gagów;
  • To jest albo najlepsze albo najgorsze zakończenie ever!

Wady

  • Długo się rozkręca;
  • Za często korzysta z tego samego gagu;
  • To jest albo najlepsze albo najgorsze zakończenie ever!

"Hit man" to ciekawy koncept, który nie został jednak w pełni zrealizowany. Dobre gagi i mocne występy głównej obsady robią robotę, ale scenariusz potrafi miejscami trochę się ciągnąć.

6,5
Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper