Lords of Exile

Lords of Exile - recenzja i opinia o grze [PS4, XONE, Switch, PC]. Simon Belmont byłby dumny

Krzysztof Grabarczyk | 28.02, 22:30

Kocham ośmiobitową klasykę. Dla mnie to wciąż gry absolutne. Nie wprowadzają nadmiernej filozofii. Są ukonkretyzowane w przekazie, prostolinijne, a co najważniejsze - są bardzo konsekwentne. Bardzo często spełniały podstawowe założenia. Były proste do opanowania i trudne do pokonania. Tę złotą zasadę wyznają autorzy ze skromnej ekipy, Squidbit Works, odpowiedzialnej za Lords of Exile. Gra jest przykładnym dziełem. Utrzymana w pixel-artowym duchu przeszłości kultywuje tradycję zapoczątkowaną przez legendarnego Simona Belmonta, bohatera klasycznej Castlevanii. Zapraszam do recenzji.

Recenzowane Lords of Exile jest trudne, ale sprawiedliwe. W dzisiejszym, niełatwym świecie twórców indie, bardzo często korzysta się z formy pikselowej oprawy. Gra hołduje zwyczaje pierwszej Castlevanii. W zasadzie mógłbym napisać o Lords of Exile, niczym o laurce zadedykowanej historycznej grze japońskiego Konami. Bohater Lords of Exile, Gabriel, porusza się z identyczną "gracją" co słynny heros, Simon Belmont. Twórcy nie udają skąd czerpią inspiracje, a sam materiał źródłowy potraktowano z należytym szacunkiem.

Dalsza część tekstu pod wideo

Projekt Lords of Exile ruszył już w 2020 roku na łamach serwisu Kickstarter. Z tęsknoty za wyzwaniem, które stanowiła i nadal stanowi Castlevania, weterani retro sprowadzili Lords of Exile. Twórcy zbudowali najbardziej klasyczną formę side-scrollera 2D, sprawnie imitującego oryginalne i brutalne wyzwanie ośmiobitowej wyprawy najsłynniejszego z Belmontów. Twórcy jednak poszli na garstkę kompromisów, aby oszczędzić nam dawnej frustracji. O czym mowa? Tego dowiecie się z poniższych akapitów.

Lords of Exile - klasyczna, feudalna zemsta

undefined

W niniejszej recenzji historia jest najprostszym, motywacyjnym pretekstem do szlachtowania wszystkiego, co zmierza w kierunku bohatera. Gabriel, wojownik z krwi i kości traci ukochaną żonę. Szlak zemsty prowadzi wzdłuż ośmiu rzetelnie sklejonych poziomów, ze złym czarnoksiężnikiem na czele. Tak, ktoś musiał zastąpić Draculę, prawda? Średniowiecznie plugastwo podmieniono na wytwory japońskiej demonologii. Autorzy celowo zastosowali tę "podmiankę", aby nie traktować ich gry w kategorii plagiatu, lecz naśladowcy. I ten zabieg się udał. Lords of Exile kultywuje dawny poziom trudności. Wymaga precyzji godnej weteranów retro, pamiętających klasykę tematu.  Bohater również dysponuje jednym orężem, i tak przy okazji, nie używa bicza. Twórcy robią, co mogą aby nie plagiatować legendy. 

Wzorem z klasycznej Castlevanii, Lords of Exile wymusza na graczu zarówno precyzję, jak i dokładność. Każdy skok należy wymierzyć z niemal matematyczną dokładnością. W Lords of Exile częściej giniemy w trakcie skakania, niż podczas walki. Dodatkowym utrudnieniem są co chwila pojawiający się wrogowie. Od mniejszych po większe, np. golemy. Tutaj udziela się syndrom Castlevanii, gdy raz trafiony bohater przepadał. A jest gdzie wpaść. Gra aż kipi od przepaści oraz pułapek. Autorzy poszli nam jednak na rękę w pewnej, kluczowej kwestii. Lords of Exile kasuje limit żyć. Mamy nieskończoną ilość prób. Dzięki temu gra nie zniechęca i nadal promuje wyzwanie. Wilk syty i owca cała. 

Lords of Exile - klasyczne doświadczenie

undefined

W recenzowanej grze nie mogło zabraknąć również walk z bossami. Na końcu danego etapu czeka boss do ubicia. Zwycięstwo nie tylko gwarantuje dostęp do nowego poziomu, lecz również zapewnia nowe umiejętności. Raz będzie to podwójny skok, innym razem gra zaoferuje nam możliwość chwytania się krawędzi. Nie liczcie jednak, że gra staje się dzięki temu prostsza. Projektanci poziomów stanęli bowiem na wysokości zadania, więc złożyli kolejne poziomy tak, aby naprzemiennie stosować nabywane umiejętności.

Lords of Exile wizualnie może się podobać. Oprawa zachowuje klasyczny, ośmiobitowy sznyt. Lokacje są zróżnicowane. Od zamczyska po góry i jaskinie. Autorzy zaplanowali ciekawą wycieczkę w przeszłość. Narrację rozgrywki wspiera bardzo dobra nuta. Gra jest przeznaczona dla określonej niszy odbiorców, entuzjastów retro. Oferuje ciekawe wyzwanie, a dla wytrwałych przygotowano bonusowe tryby po zakończeniu przygody. Mnie jednak nie przekonała do siebie po raz drugi. Pomimo faktu, że możemy rozegrać przygodę raz jeszcze przy użyciu drugiej postaci. Lords of Exile bardzo ostrożnie próbuje być oryginalne. Częściej jednak naśladuje. Gra jest również zbyt krótka, a poziomów i bossów szybko uczymy się na pamięć. Dla retromaniaków jak znalazł. 

Ocena - recenzja gry Lords of Exile

Atuty

  • Poziom wyzwania
  • Klasyczna oprawa
  • Muzyka
  • Bonusowa zawartość

Wady

  • Brakuje oryginalności
  • Bardzo krótka
  • Niska regrywalność

Lords of Exile wraca do dawnych, restrykcyjnych obyczajów. Pozwala jednak złapać większy oddech, dzięki czemu unika frustrującego doświadczenia. Nie jest to produkcja oryginalna, lecz solidna. Nie kopiuje, lecz wiernie naśladuje i jest po prostu dziełem grywalnym. A przecież czasem o to w tym wszystkim chodzi, prawda?

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper