Sea of Thieves: The Legend of Monkey Island

Sea of Thieves: The Legend of Monkey Island - recenzja i opinia o grze [PC, XSX/S]. Krótko, ale klimatycznie

Maciej Zabłocki | 20.07.2023, 19:00

Muszę przyznać, że w Sea of Thieves spędziłem kiedyś dużo czasu, ale to gra stworzona przede wszystkim do zabawy wieloosobowej. Gdy tylko usłyszałem, że do gry Rare wskoczy legendarne dla mnie Monkey Island, nie mogłem się już doczekać premiery tego rozszerzenia. Niestety wygląda na to, że to dopiero początek i musi jeszcze trochę wody w morzach upłynąć zanim przejdziemy przez całą opowieść. 

Warto wiedzieć, że recenzowany dziś dodatek to zaledwie pierwsza z trzech opowieści. Jej ukończenie zajmuje co najwyżej 3 godziny (przy długim podziwianiu widoków), a zawartość jest raczej uboga. Podejrzewam, że dopiero ocena całości, wydanej do końca września tego roku, przyniesie spodziewany efekt w postaci opadu szczęki. Na ten moment to doskonałe fundamenty pod rozwój czegoś więcej. Można już delikatnie poczuć ten wyjątkowy klimat. Widać też, że Sea of Thieves zyskało kilka modyfikacji graficznych. Przejdźmy jednak do ogólnego omówienia, o co tak właściwie tutaj chodzi. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Twórca, scenarzysta i reżyser oryginalnego Monkey Island - Ron Gilbert - nie był zaangażowany w proces twórczy dodatku do Sea of Thieves

Sea of Thieves Monkey Island

Chociaż niektórzy fani nie mogli przejść obok tej informacji obojętnie, to prawda jest taka, że Ron Gilbert pracował przy pierwszej i drugiej odsłonie Monkey Island, a po roku 1991 odszedł od tego projektu, wobec czego seria zaczęła już rozwijać się własnym życiem, w nieco innym kierunku. Microsoft nie miał teoretycznie żadnego obowiązku, by Gilberta poinformować o tak niezwykłym cross-overze, niezależnie od tego, czy zadowoliłoby to największych fanów oryginału. Co jednak ciekawe, dodatek do Sea of Thieves pojawia się na rynku niespełna rok po premierze "Return to the Monkey Island" stworzonego właśnie przez Rona Gilberta i oryginalnego projektanta pierwszych części Dave'a Grossmana, a wydanego przez niesamowite Devolver Digital. 

Jeżeli oczekujecie, że The Legend of Monkey Island będzie w jakikolwiek sposób nawiązywać do ostatniego projektu Gilberta, to na ten moment muszę Was rozczarować. Te gry nie mają ze sobą niczego wspólnego i prezentują odmienne podejście do kreacji przebiegu rozgrywki, ale też postaci niezależnych i koneksji pomiędzy nimi. Gdy tylko dopływamy do Melee Island, momentalnie zakochujemy się w tym miejscu. Klimat lokacji jest absolutnie nieziemski, nieco tajemniczy, opatrzony przepięknymi światłami, cieniami, kolorami i znakomicie wyglądającymi modelami budynków i wystroju wnętrz. Wszechobecne czaszki, duchy, majestatyczne kotły z delikatną parą unoszącą się nad nimi sprawiają, że chcemy biegać w każdą ze stron by zobaczyć absolutnie wszystkie zakamarki. Widać, że artyści z Rare wykonali doprawdy znakomitą pracę. Całość terenu doskonale do siebie pasuje i sklejona jest w przemyślany, nawet powiedziałbym, że nieco wyjątkowy sposób. Zresztą podobnie rewelacyjnie wypadają wszystkie modele postaci i ich animacje. Wykonaniem nawiązują do stylu graficznego opracowanego przez Rare, ale są jeszcze bardziej szczegółowe i ciekawe.

Fabularnie, by nie zdradzać zbyt wiele, bo to właśnie fabuła będzie tu miała największe znaczenie, powiem tylko, że wcielamy się w poszukiwaczy tajemniczej postaci znanej jako najpotężniejszy pirat wszech czasów, a następnie wykonujemy zadania, które pozwolą nam dostać się do rezydencji gubernatora. To nawiązanie do pierwszego aktu oryginalnego Monkey Island, a jednocześnie w pierwszym rozdziale recenzowanego The Legend of Monkey Island zwiedzimy wyłącznie Melee Island i zajmie nam to co najwyżej 3 godziny. Fani z pewnością docenią obecność znanych postaci, jak Murray czy Cobb. Nasze zadania w tym momencie będą polegały głównie na zbieraniu informacji i rozmowach z mieszkańcami, a także podziwianiu kunsztu artystów od modeli 3D. Niestety, granie w kooperacji wymusza na każdej z osób osobiste odsłuchanie wszystkich dialogów. Wobec czego, gdy znajomy podbiegnie do jakiejś postaci i rozpocznie rozmowę, nie usłyszymy jej przebiegu i sami musimy to zrobić. Oczywiście, w dodatek można grać też solo, nie jest wymagane do tego angażowanie kogokolwiek innego. Nie ma tu specjalnie dużo walki, nie ma też epickich momentów, wyraźnie widać, że pierwszy rodział jest jedynie wstępem do dużo większej opowieści. Docenią go przede wszystkim fani legendarnego Monkey Island, ale na końcową ocenę pozwolę sobie dopiero, gdy wyjdą kolejne dwa akty - odpowiednio w sierpniu i we wrześniu. Na ten moment oceniam więc wyłącznie pierwszą część. 

Ocena - recenzja gry Sea of Thieves

Atuty

  • Przede wszystkim niesamowity klimat
  • Powrót znanych postaci
  • Piękna grafika i doskonałe modele 3D
  • Wyczuwalna atmosfera czegoś tajemniczego i wielkiego
  • Świetnie wyglądające modele postaci
  • Można zagrać w ten dodatek solo niczego nie tracąc

Wady

  • Bardzo szybko się kończy
  • Mało nowej zawartości
  • Dodatek jest podzielony na trzy większe aktualizacje, to jest dopiero pierwsza z nich, więc musimy czekać
  • Mało walki, więcej rozmów i wsłuchiwania się w życie mieszkańców Melee Island

Nowy dodatek do Sea of Thieves, chociaż jest niewątpliwie ukłonem w strone fanów legendarnego Monkey Island i pirackich klimatów, jest zarazem dodatkiem bardzo krótkim. Nowej zawartości mamy tu niewiele, na domiar złego całość koncentruje się na pozyskiwaniu informacji, więc mało tu walki. Myślę, że fani Monkey Island wyciągną z tego przede wszystkim atmosferę i przepiękne widoki w połączeniu z ciekawymi postaciami.

Maciej Zabłocki Strona autora
Swoją przygodę z recenzowaniem gier rozpoczął w 2005 roku. Z wykształcenia dziennikarz, ale zawodowo pracujący też w marketingu. Na PPE odpowiada głównie za testy sprzętów i dział tech. Gatunkowo uwielbia RPG, strategie i wyścigi. Uzależniony od codziennego czytania newsów i oglądania konferencji.
cropper