Recenzja: Skulls of the Shogun: Bone-a-Fide Edition (PS4)

Recenzja: Skulls of the Shogun: Bone-a-Fide Edition (PS4)

Paweł Musiolik | 10.06.2015, 20:00

Skulls of the Shogun udowadnia, że strategie nie muszą być rozbudowane, by potrafiły wciągać i bawić. Mimo że kampania wystarczy nam na niecałe cztery godziny, to jest to czas, którego nikt nie powinien żałować. A jeśli dołożę do tego fakt, że gra dostępna jest w PlayStation Plus, to nie widzę powodu, by w nią nie zagrać.

Gdyby ocenić tytuł po tym, co oferuje na papierze – można by odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z niesamowicie biedną produkcją. Cztery typy jednostek, generał, którym możemy kierować, około czterech godzin kampanii i tryb dla wielu graczy – to wszystko, co oferują Czaszki Szoguna. Ale gdy odpalimy tryb fabularny i stopniowo będziemy poznawać prosty do opanowania system gry, to nawet nie zauważymy, gdy dojdziemy do połowy głównej kampanii, a nam będzie ciągle mało. Tak, gra posiada w sobie coś takiego, co nie pozwala się oderwać. Prosta historyjka, podlana sensownym humorem, co prawda jest tylko dodatkiem, ale za to całkiem przyjemnym w odbiorze.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wcześniej wspomniałem, że do czynienia mamy czterema typami jednostek. Wydaje się to niesamowicie mało, ale to w zupełności wystarcza. Piechota, kawaleria, łucznicy i do tego mnisi w trzech wariantach. Statystyk za wiele także nie mamy – siła i zasięg, obrona, pole ruchu oraz punkty życia. Absolutne podstawy w strategiach turowych, których, jak widać, nikt nie chciał nawet zmieniać. Sama rozgrywka przypomina chociażby serię Advance Wars bez podziału na pola, po których możemy się poruszać. Ogranicza nas jedynie zasięg ruchu danej jednostki. Mapy, które nie są z początku rozległe, w dalszych etapach dorabiają się kolejnych poziomów i powiększają granice, dokładając różnorakie przeszkadzajki do wykorzystania w trakcie walki. Zrzucanie przeciwników w przepaść to stały element taktyki, na który oczywiście i my musimy uważać. Na mapach porozrzucane są także ryżowe pola i kapliczki - musimy je najpierw opętać, by z nich skorzystać. Co prawda możemy ukończyć mapę bez przyzywania dodatkowych jednostek z danej kapliczki, ale często korzystałem z nich jako bazy, które co kolejkę leczyły moje jednostki o dwa punkty zdrowia.

Urozmaiceniem w grze jest zjadanie czaszek pokonanych przeciwników. Każdorazowa konsumpcja dodaje nam punkty życia. Pochłonięcie trzech powoduje przemianę w demona, co skutkuje możliwością wykonania dwóch ruchów w jednej turze (w przypadku generała – trzech), co jest niezwykle ważnym aspektem rozgrywki, jako że możemy wykonać jedynie pięć ruchów w naszej turze. Jeśli przeciwnik wcześniej wypił napój wzmacniający jego ataki lub powodujący regenerację zdrowia – jedząc czaszkę, wchłaniamy dodatkowe zdolności.

A gdy skończycie tryb dla jednego gracza, zostaje multiplayer, który niestety często świeci pustkami. Na szczęście udało się zagrać i nie miałem większych problemów z połączeniem, ale obawiam się, że populacja serwerów szybko się wyludni, mając na uwadze, jak mało osób widnieje w rankingach. A szkoda.

Tak naprawdę jedynym problemem gry z mojego punktu widzenia jest to, że nie stawia przed nami większego wyzwania. Nawet jeśli popełnimy jakiś błąd, możemy wczytać ostatni autozapis, który wykonuje się na początku każdej rundy. Sprawia to, że praktycznie nie ponosimy żadnych kar za błędne ruchy, których następstwem może być wybicie całej naszej armii. Nawet walka z ostatnim bossem, która z początku daje wrażenie niesamowicie trudnej i niesprawiedliwej, okazuje się być spacerkiem. Deweloper niby starał się wymusić na nas kombinowanie poprzez dodanie medali za specyficzne działania w trakcie misji, ale i tak nie ma za to dodatkowych nagród, więc...po co kombinować?

Niemniej całość jest na tyle dobra i przystępna, że nawet brak większego wyzwania nie powinien skutkować odrzuceniem tej produkcji. Zwłaszcza gdy można ją mieć niejako przy okazji opłacania PS+. A nawet jeśli ktoś nie zdąży i będzie chciał kupić ten tytuł – to polecam. Kawał przyjemnej produkcji.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Skulls of the Shogun

Atuty

  • Styl graficzny
  • Przystępna, ale wciągająca
  • Oprawa dźwiękowa

Wady

  • Krótka kampania
  • Przeciwnicy mogliby być bardziej wymagający

Skulls of the Shogun jest na tyle przystępny, że nie powinien sprawić problemu nawet nowicjuszowi w gatunku. Warto sprawdzić ten tytuł, bo wciąga. Na 4 godziny, ale lepsze to niż nic.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper