Oh...Sir!! The Insult Simulator - recenzja gry

Oh...Sir!! The Insult Simulator - recenzja gry

Kryspin Kras | 30.08.2017, 22:25

Ciężki dzień w pracy? Zupa była za słona? Głośne roboty drogowe w sobotni poranek? W takich sytuacjach podnosi się ciśnienie, żyła na czole groźnie pulsuje, czujemy jak wzbiera się w nas złość gotowa zalać swój cel gorącą dawką złych emocji. Szykujecie wykwintną obelgę, już macie ją wypowiadać i... brakuje Wam puenty. Co wtedy? Siąść przed konsolą, odpalić "Oh...Sir!!" i nauczyć się paru wykwintnych wiązanek, Panie!*

Co byście powiedzieli w sytuacji gdy ktoś oskarży Was o sprzedanie martwej papugi? Albo o to, że zajmujecie czyjeś miejsce w pociągu w przedziale pierwszej klasy? Czy zastanawialiście się kiedyś, co byście zrobili, gdyby ktoś zasugerował, że zabiliście człowieka w lesie? Napijcie się łyczka herbatki i zastanówcie się, bo odpowiedzi jest wiele i nie każda jest tak samo efektowna. Vile Monarch w swoim symulatorze obrażania stara się pomóc odpowiedzieć na te trudne pytania, ale jak mu to wychodzi? Dowiecie się wkrótce, mam na to dowód!

Dalsza część tekstu pod wideo

Twoja matka to twój ojciec i...*

Oh...Sir!! The Insult Simulator od rodzimego Vile Monarch nie jest wcale grą nową. Debiutująca 2 lata temu na 42 godzinnym "dżemie" amJam rozwinęła się w pełnoprawną produkcję na smartfony, pc-ty, a dość niedawno powstała wersja na PS4 a chwilę potem na Xbox One którą tu właśnie omawiam. Czymże jest ten twór? Można powiedzieć, że to turowa bijatyka, w której uderzamy wroga nie kończynami a solidną wiązanką pełną epitetów, nabijamy combosy i staramy się zetrzeć uśmieszek z twarzy przeciwnika. Brzmi niedorzecznie? I dobrze, bo takie właśnie jest! Ale o dziwo - działa, i wszyscy o tym wiedzą!

Twój brat ssie w Overwatch i... 

Rozgrywka jest tak prosta, że nawet małpa ją ogarnie. Na początku rundy obie strony mają dostęp do wspólnej, małej listy zwrotów, przymiotników, rzeczowników i innych łączników czy epitetów. Po wybraniu jednego z nich, przeciwnik wybiera zwrot z pozostałych dostępnych i robimy tak dopóki obie strony nie skończą swoich obelg lub nie skończą się dostępne wyrazy. W razie potrzeby, postacie mają dwa dodatkowe wyrażenia dostępne jedynie dla nich. Możemy również napić się raz na rundę herbatki, co zamieni nam te dwa na nowe. Obelgi muszą być poprawnie stylistycznie i gramatycznie, bo inaczej sami oberwiemy oraz powinny jakoś sensownie się kończyć, bo w przeciwnym wypadku nasza postać zgubi puentę i przeciwnikowi nic nie zrobimy. Po wymianie zdań następuje druga runda i gra toczy się do momentu zbicia punktów życia jednej ze stron, tovarishch!

Żeby nie było zbyt prosto, każda z dostępnych postaci ma jakieś swoje słabostki (np. swój wiek, wygląd czy ubiór), w które warto uderzyć, zapewniając nam dodatkowe bonusy do obrażeń. Warto również używać wielokrotnie tych samych rzeczowników, nabijając sobie combo, co również podnosi obrażenia. W razie potrzeby i możliwości możemy również wstrzymać się z obelgą do następnej rundy, budując tym samym znacznie bardziej rozbudowany i pokręcony wyrzut. Z tym trzeba jednak uważać, bo jeśli przeciwnik w momencie naszej pauzy zrani nasze uczucia wystarczająco mocno, zapomnimy języka w gębie i stracimy okazję na atak, nieogarnięte fujary.

Śmierdzisz martwą papugą i...

Graficznie cudów tu nie ma, ot, prosta dwuwymiarowa grafika ze szczątkową animacją, całość jest mocno surowa ale modele postaci mogą się podobać. Gra oferuje jedynie kilka plansz i kilku bohaterów (w tym kilku można odblokować) kłócących się w akompaniamencie muzyki klasycznej. Na plus zdecydowanie zaliczam obelgi, które każda postać wypowiada swoim głosem po jej stworzeniu przy użyciu wcześniej nagranych wypowiedzi. Niestety, dość szybko zaczniemy odczuwać znużenie podczas ogrywania tego tytułu z powodu małej liczby dostępnych trybów (zaledwie dwa, szybka kłótnia i turniej zakończony walką z samym Ojcem (w tej roli, a jakże, Morgan Freeman)), zwrotów i stosunkowo niskiego poziomu trudności. Ku pomocy przychodzi granie w lokalnej grze z żywym przeciwnikiem, ale ta również szybko się nudzi kiedy już poznamy słabe strony przeciwnika. Dodatkowo, szkoda, że nie da się grać we dwie osoby przy użyciu jednego pada, podając go sobie z ręki do ręki. Teoretycznie w grze jest też online ale nikogo nie udało mi się do gry znaleźć, mówię poważnie!

Nigdy nie oglądałeś Star Wars!

Oh...Sir!! The Insult Simulator jest z pewnością grą unikalną. Vile Monarch zaserwowało nam solidną gierkę do chwilowego pośmiania się z zakręconych obelg, która jednak dość szybko się nudzi. Na szczęście tytuł kosztuje bardzo mało i warto zerknąć, chociażby z ciekawości. Szkoda, że gra nie oferuje języka polskiego, ale cóż – ten byłby zbyt skomplikowany by w podobnej prostocie tworzyć zaawansowane wyrażenia jak w języku angielskim. 

*końcówki akapitów i ich nazwy zaczerpnięte z gry

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Oh...Sir!! The Insult Simulator

Atuty

  • Humor
  • Mechanika
  • Czytane obelgi
  • Cena

Wady

  • Szybko się nudzi
  • Mało dostępnych wyrażeń
  • Mało dostępnych "aren"
  • Grafika

Oh...Sir!! Jest fajną grą na raz. Jest tania, więc nie nadwyręży budżetu naszego portfela. Jest na tyle śmieszna, że można pokazać na imprezie. Szybko się jednak nudzi i czuć, że oryginalnie to była malutka gierka stworzona na Game Jamie.
Graliśmy na: XONE

Kryspin Kras Strona autora
cropper