Recenzja gry: Borderlands: The Pre-Sequel

Recenzja gry: Borderlands: The Pre-Sequel

JaMaJ | 22.10.2014, 07:00
Już sam podtytuł gry sugeruje, że ponownie mamy do czynienia z luźnym podejściem do zabawy, który był wizytówką dwóch poprzednich części. Jajcarski klimat i czysty fun płynący z rozgrywki również powracają. Czy w Pre-sequel znalazło się miejsce na nowości i innowacyjność?
 
Dalsza część tekstu pod wideo
Pre-sequel czy też często ostatnimi czasy używany skrót prequel oznacza umiejscowienie akcji gry/filmu/książki przed kontynuacją części pierwszej. Ale po pierwszej części, a kiedy ukazała się już część druga. Ale jako część trzecia. Ale druga w kolejności. W sumie trzecia, ale chodzi o kolejność wydarzeń. CHOLERA JASNA! Rzecz się dzieje pomiędzy "jedynką" i "dwójką", ok? Uff.

ŻEGNAJ PANDORO. WITAJ ELPIS!




Jeden z najoryginalniejszych czarnych charakterów, znany z Borderlands 2 Handsome Jack, powraca nie jako cwany, zuchwały, egocentryczny, ale nie dający się nie lubić antagonista, a jako dopiero dążący do władzy i nie-sławy sarkastyczny gość pełniący rolę przewodnika głównych bohaterów. Stacja kosmiczna firmy Hyperion, Helios, została uprowadzona i Jack zatrudnia nas jako pomoc do odbicia jej z rąk nieprzyjaciół. Początkowe wydarzenia w grze rzucają nas na jeden z księżyców Pandory - Elpis. Księżyc jak to księżyc - rządzi się własnymi prawami, które mają swoje odzwierciedlenie w grze. Pomimo, iż niektóre lokacje czy budynki zapewniają ziemskie przyciąganie, tak panująca generalnie niższa grawitacja pozwala na wykonywanie dłuższych skoków, a i przy okazji wszystko również wolniej się porusza. Ale brakuje też tlenu wobec czego ludzkość postawiła na przenośne, podręczne zasobniki tlenowe - OZkit, zapewniające poza sporą dawką życioutrzymującego pierwiastka przeróżne dodatkowe walory - od zwiększonej siły wystrzału, poprzez szybsze odnawianie się tarczy i tysiąc innych umiejętności, na zadawaniu zwiększonych obrażeń podczas skakania kończąc. OZkity zapewniają także podwójny skok i chwilowe szybowanie, co skutecznie ułatwia podróżowanie po powierzchni księżyca. Aha, no i oczywiście power slam z powietrza, który przy upadku na ziemię zadaje obrażenia wrogom znajdującym się dookoła, co prowadzi nas do kolejnego, niesamowicie ważnego czynnika. W elpiskiej próżni bowiem zmienia się również tak istotna rzecz jak fizyka trupów. Fizyka ludzkiego ciała (albo zwierzęcego, nieważne - byleby martwego) jest niezwykle istotna, nie uważacie?
 

NISHA HERE. AVAILABLE FOR MERCENARY WORK, S&M, AND BIRTHDAY PARTIES.



 
Fabuła w Borderlands: The Pre-sequel, jakkolwiek ciekawa by nie była, stanowi jedynie wymówkę do widowiskowego rozprawiania się z przeciwnikami. Tak jak w poprzednich częściach, swoją postać możemy wybrać z czterech dostępnych, które dane nam było poznać już w "dwójce" jako NPCów - teraz jednak są to pełnoprawni, pełnokrwiści niszczyciele elpiskiej fauny.
Nisha - rewolwerczyni mająca na podorędziu Showdown - zdolność automatycznie namierzającą przeciwników, zapewniającą jednocześnie zwiększoną celność i obrażenia,
Wilhelm - paradujący z dwoma dronami ludzki czołg,
Athena - miotająca potężna tarczą gladiator,
i na koniec gwóźdź programu - Claptrap - uwielbiany przez miłośników serii, sypiący sucharami na lewo i prawo robot odpalający program vaulthunter.exe, który randomowo odpala zdolność którejś z postaci. Nigdy nie wiadomo czego się spodziewać, program najwyraźniej jest zbugowany, ale taki właśnie jest Claptrap - denerwujący wykolejeniec, który potrafi uratować świat, ale równie dobrze doszczętnie go zniszczyć.
Poszczególnych skilli do odblokowania, wraz z rosnącym poziomem doświadczenia, jest jak zwykle zatrzęsienie i każdy znajdzie umiejętności odpowiadające jego stylowi gry. Głównym jednak narzędziem mordów są tysiące broni wypadających z przeciwników w ilościach hurtowych. Wśród nich znajdziemy najnowszy model - miotający laserem. Jest to najbardziej zróżnicowany typ broni w grze, potrafiący pełnić zarówno rolę snajperki (pojedyncze, wolne strzały o niezwykłej sile + celownik), ale i szybkostrzelnego karabinku wypluwającego z siebie wiązki lasera z ogromną prędkością. Wespół z nowym gatunkiem broni przyszło nam używać również nowego żywiołu - lodu. Giwery operujące tym elementem mają szansę nie tylko spowolnić przeciwnika, ale także całkowicie go zamrozić wystawiając nieszczęśnika na pewną śmierć.
 

LOOK OUT EVERYBODY! THINGS ARE ABOUT TO GET AWESOME!



 
Multum broni, modyfikatorów do granatów, Ozkitów, pancerzy, klas postaci świadczy o jakości Borderlands: The Pre-sequel. Broni nie można ulepszczać, więc bez inwestycji w postaci czasu i pieniędzy nie wahamy się wypróbowywać nowych zdobyczy, które to znajdujemy wręcz na każdym kroku. Opis broni stanowi jej podstawę, ale skutki użycia w walce niejednokrotnie Was zaskoczą - dlatego przed ich sprzedażą radzę wypróbować ich działanie "w terenie". Twórcy broni w dalszym ciągu charakterystycznie dla siebie oznaczają swoje bronie, na przykład karabiny sygnowane logiem Dahl posiadają ogień trój-strzałowy podczas celowania, natomiast te z Jakobs strzelają tak szybko, jak tylko potrafimy pociągać za spust.
Gunplay jest sercem tej gry i ponownie wypada znakomicie, a gdy graczowi daje się mnóstwo miejsca na kustomizację postaci, jej atrybutów i zdolności, jak i sposobu pokonywania przeciwników, robi się wyśmienicie. Opcji jest co nie miara i tak w zasadzie od naszego widzimisię zależy jak podejdziemy do samej rozgrywki. Skilla Nishy, który zapewnia krótkotrwałe podwyższenie atrybutów broni, można na przykład używać do przyspieszonego przeładowywania zwykle wolnych w tym temacie wyrzutni rakiet, a odpowiednio upgrade'owanych dronów Wilhelma do utrzymywania przy życiu partnerów co-opowych. Apropos - spieszę donieść, że w dalszym ciągu wspólne granie ma się bardzo dobrze - jest nawet dwuosobowy split-screen z opcją dołączenia do innej pary graczy. No i oczywiście online co-op dla czterech playerów. Czy muszę dodawać, że w ekipie gra się jeszce przyjemniej? Split screen pozostaje ekskluzywny dla konsol do czasu kiedy Steam będzie respektował logowanie dwóch różnych użytkowników na jednym PC.
 

HEY EVERYBODY! CHECK OUT MY PACKAGE!


 
Wizualnie Borderlands: The Pre-sequel prezentuje się identycznie jak swoje poprzedniczki - cellshadingowo, ślicznie i w dalszym ciągu oryginalnie, ale lekko monotematycznie jeżeli chodzi o barwy - szarawo - jak to na księżyc przystało. O ile niektóre widoki potrafią zrobić wrażenie (ogromne działo laserowe świdrujące swoim promieniem powierzchnię Elpisa), tak nie radzę jednak przyglądać się teksturom z bliska. Pomimo iż są tej samej rozdzielczości co te w "dwójce", tak ząb czasu nadgryzł ów silnik i ściany z bliska prezentują się wręcz obrzydliwie. Framerate, pomimo iż zazwyczaj stabilny, w co bardziej gorących sytuacjach potrafi zamienić rozgrywkę w pokaz slajdów. Nowości w Pre-sequel jest jak na lekarstwo i jeżeli grałeś w Borderlands 2 - to wiesz doskonale czego spodziewać się po nowej odsłonie - tego samego. Ale czy tak naprawdę oczekiwaliśmy czegoś nowego? To w dalszym ciągu te same stare, dobre Borderlandsy, zapewniające długie godziny zabawy (bez zbędnego zajmowania się misjami dodatkowymi zeszło mi 15 godzin) i skoro bawiłeś się dobrze przy poprzednich - ta nie będzie wyjątkiem. Dużo dobrego strzelania, brak sztucznej pompatyczności, świetny humor, suche teksty i żonglowanie giwerami. Rarytas dla właścicieli konsol poprzedniej generacji, pozostaje trzymać kciuki, że Borderlands 3 na PS4/XO jest już w produkcji!
Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Borderlands: The Pre-Sequel

Atuty

  • Gazylion giwer
  • Miodne, zróżnicowanie strzelanie
  • Długość gry
  • Świetny co-op
  • Humor
  • Mnogość opcji kustomizacyjnych

Wady

  • Borderlands 2.5
  • Aliasing, tekstury

Destiny nie przypadło Ci do gustu swoim hardkorowym grindowaniem? W Borderlands: The Pre-sequel znajdziesz wszystko to, czego nie ma w grze Bungie. 1000 razy więcej lootu, 100 razy większe lokacje, 10 razy więcej skilli i rodzajów przeciwników.

cropper