Historia konsol: Commodore 64

Historia konsol: Commodore 64

Roger Żochowski | 15.02.2014, 09:00

Gdy w roku 1952 Jack Tramiel, polski emigrant, cudem ocalały więzień obozu w Auschwitz, otworzył w Nowym Jorku zakład zajmujący się naprawą maszyn do pisania, nikt nawet nie przypuszczał, że kilkadziesiąt lat później ta sama firma będzie potentatem w produkcji komputerów domowych i podaruje graczom jeden z najbardziej udanych systemów w historii naszej branży - Commodore 64.

„Nie myślałem wówczas o biznesie, ponieważ nie chciałem konkurować z IBM” – opowiadał o pierwszych krokach w branży Tramiel. Jednak fakty mówią zupełnie co innego. Gdy w latach 60-tych Jack zaczął interesować się mocno urządzeniami mechanicznymi, nie minęło dużo czasu, jak zmienił nazwę swojej firmy na Commodore Business Machines (CBM). Podobieństwo do założonego w roku 1924 IBM, było chyba wystarczającym dowodem na to, że Jack od początku chciał podążać w podobnym kierunku. Nie wszystko jednak układało się po jego myśli. Na początku lat 70-tych firma ledwo uniknęła bankructwa, po tym jak inwestując w rynek kalkulatorów, została wyparta przez Texas Instruments, które zaoferowało tańsze i lepsze urządzenia. Jednak kluczowym dla przyszłych wydarzeń posunięciem było kupno MOS Technology, firmy założonej przez Chucka Peddle, który odszedł z Motoroli, chcąc na własną rękę kontynuować pracę nad mikroprocesorem 6501. Wkrótce potem Peddle przekonał Tramiela, że rynek kalkulatorów to ślepa uliczka, proponując mu stworzenie komputera na bazie procesora 6502, który jak się potem okazało, stał się prawdziwym objawieniem dla 8-bitowego rynku. W ten oto sposób powstało Commodore PET, komputer z wbudowanym monitorem, który początkowo świetnie radził sobie zarówno w USA jak i Japonii. Niestety, konkurencja nie miała zamiaru pozostać w tyle.
Dalsza część tekstu pod wideo
 
„Japończycy są bardzo dumni ze swojego kraju. Pamiętam, że kiedy wprowadziliśmy na ich rynek Commodore PET, szybko odnieśliśmy sukces, ale po około dwóch latach, japońska firma NEC postanowiła stworzyć swój własny komputer. Kiedy to ogłosili, sprzedaż PET praktycznie się zatrzymała, bowiem mieszkańcy KKW chcieli poczekać na urządzenie stworzone przez ich rodzimą firmę” – żalił się Tramiel. W USA problemem okazała się wysoka cena urządzenia (około 795 dolarów), która zniechęcała wielu konsumentów do zapoznania się z dziewiczym jeszcze wówczas rynkiem komputerów domowych. Ponadto coraz śmielej zaczęło poczynać sobie Apple, firma, którą parę lat wcześniej Tramiel mógł kupić za 15tys dolarów, a która teraz miała zostać najgroźniejszym konkurentem Commodore. W tym samym mniej więcej czasie MOS opracowało układ graficzny VIC, będący w stanie wyświetlić kolorową grafikę, zaś sam Jack zajął się nakłanianiem do współpracy inwestorów z całego świata, obiecując sprzęt o niewiarygodnej wówczas specyfikacji w cenie poniżej 300 dolarów. "Musimy być jak Japończycy. Musimy ciągle wymyślać coś nowego, coś lepszego. Musimy wierzyć, że jesteśmy w stanie ich pokonać. Jeśli to zrobimy, nikt nie będzie w stanie nam zagrozić" – grzmiał Tramiel. Wkrótce potem na rynku zadebiutował VIC-20, z miejsca osiągając ogromny sukces. Prawdziwa rewolucja miała jednak dopiero nadejść. „Jestem biznesmenem, nie inżynierem, ale wiem, czego pragną konsumenci i w jaki sposób wnieść w ich życie nową technologię. Żyjąc w Dolinie Krzemowej, gdzie tak naprawdę wszystko się zaczęło, nauczyłem się, w jaki sposób zwrócić uwagę ludzi i dostosować ceny do takiego pułapu, aby przeciętny człowiek mógł sobie pozwolić na zakup danego sprzętu. Chciałem, aby komputer był urządzeniem dla mas. Właśnie takie kroki podjąłem w przypadku C64 i okazały się one skuteczne” – wspominał Jack. Co ciekawe pierwotnie następcą VIC-20  miał być wydany w roku 1984 Commodore 16 (C116 w Europie), ale ostatecznie pojawił się on na rynku w roli taniego komputera poniżej 100 dolarów i nie zdobył zbyt dużego rozgłosu. 



 
Wróćmy jednak do roku 1982, kiedy to na rynku zadebiutowało Commodore 64, wyposażone w najnowszy układ graficzny VIC II, 64Kb pamięci oraz wyspecjalizowany generator dźwięku SID (opracowanym również przez MOS). Teraz ważne było, aby przyciągnąć do siebie przeciętnego zjadacza hamburgerów, wybijając mu jednocześnie z głowy pomysł o zakupie produktu oferowanego przez konkurencję. „Amerykanie kupią wszystko, byle tylko było tanie. To był jeden z powodów, dla którego musiałem zadbać o relatywnie niską cenę, zatrzymać import z innych krajów a jednocześnie zapewnić sobie godziwy zysk. I udało się to zrobić. Było bardzo mało zagranicznych maszyn wchodzących na nasz rynek” - wspominał Tramiel. Kuba Rozpruwacz, bo tak też nazywano Jacka, nie bał się ostrego marketingu. Podczas kampanii reklamowej nie omieszkał zmieszać z błotem ceny konkurencyjnych systemów, starając się przy tym zmonopolizować rynek. W jaki sposób? Wiem, że dziś brzmi to niedorzecznie, ale firma Tramiela udzielała 100$ rabatu każdej osobie, która przy zakupie C64, zwróciła inny komputer bądź konsolę. W ten sposób dość szybko pozbyto się z rynku płotek, a słynny kryzys, jaki ogarnął na początku lat 80-tych branżę konsolową, pozwolił bez większych problemów wygrać również starcie z Atari 2600.



Wkrótce potem zaczęła się bitwa cenowa w największych sieciach handlowych USA. Commodore sukcesywnie obniżało cenę swojego urządzenia, co spowodowało, że konkurencyjne Texas Instruments, które niegdyś doprowadziło nieomal do bankructwa firmy Tramiela, straciło 100 milionów dolarów wycofując się ostatecznie z rynku komputerów domowych. Oczywiście pojawiła się spora grupa osób, która wolała zainwestować w Apple II, jednak Tramiel miał co do tego swoją teorię. "Jedyną różnicą była cena, która w przypadku Apple II była dużo wyższa. Niektórym jednak wydawało się, że jeśli sprzedajesz coś tańszego, to nie może być to tak dobre jak droższy produkt.” Tramiel nie bał się zaryzykować, ale jak sam twierdzi miał ku temu powody. "C64 miało wszystko - świetny dźwięk, obraz, klawiaturę i kolor, będąc przy tym łatwe w obsłudze. Poza tym nie polegałem tylko i wyłącznie na rynku w Stanach Zjednoczonych. Dzięki kontaktom, jakie nabyłem w przeszłości sprzedając maszyny do pisania i różnego rodzaju urządzenia, byłem w stanie dotrzeć do szerokiego grona klientów. Wystarczyło tylko dać do zrozumienia sprzedawcom, że komputery to produkt konsumencki. Jako, że byłem zaangażowanym w proces developingu oraz marketing, podróżowałem po całym świecie. Od samego początku byłem przekonamy, że będzie to prawdziwy hit, który zapisze się na stałe w historii naszej branży. Dziś jestem dumny, że stałem się jej częścią” – chwalił się Tramiel. Szacuje sie, że C64 zagarnęło dla siebie około 32% rynku, pozwalając w pewnym momencie na roczny przychód w granicach 700 milionów dolarów.
 
 
C64 mogło się również pochwalić wbudowanym interpreter języka BASIC, dzięki któremu wszyscy zdolni programiści mogli spróbować swoich sił w tworzeniu programów użytkowych i gier. "Za każdym razem, gdy pojawiałem się na targach, zwłaszcza w Hanowerze, przychodzili do mnie bardzo młodzi ludzie, aby pochwalić się swoimi osiągnięciami. Mówili mi: 'Jack! Zarobiłem ponad 200tys. dolarów w tym roku ze sprzedaży oprogramowania!’ To dawało mi prawdziwego kopa, ponieważ mogłem uczynić bogatymi nie tylko pracowników, ale również młodych ludzi. Wiedzieli, że jeśli będą ciężko pracować nad oprogramowaniem, używając BASICa, zarobią niezłe pieniądze" - wspominał Tramiel. Gry na C64, można było nabyć na różnych nośnikach, jednak najbardziej popularne (i najtańsze) były kasety magnetofonowe. Oczywiście tanie nie oznacza w tym wypadku najlepsze, bo czas jaki trzeba było poświęcić, aby wgrać dany tytuł potrafił przekroczyć czasem nawet 20 minut, nie wspominając już o konieczności kręcenia śrubokrętem w celu nastrojenia głowicy w magnetofonie (słynne poszarpane paski na ekranie). To jednak nie był koniec heroicznych zmagań ze sprzętem.

Wystarczyło, że taśma była w jakimś miejscu uszkodzona a proces wgrywania dostarczał nam emocji nie mniejszych niż sama gra. Alternatywą dla kaset były dyskietki, znacznie wygodniejsze w użyciu i szybsze, choć wcale nie idealne. Stacja dyskietek nie dość, że ciężka (miała swój własny zasilacz) to jeszcze cholernie droga. Ponadto odgłosy, jakie dochodziły czasem z jej wnętrza, potrafiły wywołać popłoch wśród spokojnych na ogół zwierząt domowych. Ostatnim nośnikiem danych, z którego korzystało C64 były kartridże, ale wówczas używano ich przede wszystkim w celu przyspieszenia żmudnego procesu wgrywania gier i różnego rodzaju rozszerzeń (Simons' BASIC). Zdarzały się oczywiście przypadki, w których można było nabyć dany tytuł na kartridżu, ale dziś są to prawdziwe rarytasy na wszelakich portalach aukcyjnych. Warto też wspomnieć w tym miejscu o grzejącym się jak diabli zasilaczu do C64, który w zimowe wieczory świetnie radził sobie w roli grzejnika.
 
 
Pierwsze problemy C64 pojawiły się w roku 1983, kiedy to w firmie doszło do ostrej wymiany zdań pomiędzy Jackiem Tramielem a Ivingiem Gouldem, inwestorem, który w latach 60-tych wykupił większość udziałów w Commodore. Plotki mówiły, że Tramiel chciał, aby na czele korporacji stanął jego syn, a to nie spodobało się Ivingowi. Praktycznie kilka miesięcy po tym jak Commodore poinformowało, że będzie pierwszym przedsiębiorstwem produkującym komputery domowe, które osiągnie przychód w wysokości miliarda dolarów, Tramiel postanowił opuścić firmę. Bez swojego wieloletniego kapitana przedsiębiorstwo zaczęło rozmieniać się na drobne, łapiąc się kilku projektów na raz. W roku w 1984 firma wydała następcę C64 - Commodore Plus/4 - z nowszą wersją BASIC-a oraz wbudowanymi w pamięć aplikacjami, jednak brak kompatybilności z poprzednim modelem z miejsca pogrzebał jego szansę na sukces. Próbowano potem naprawić ten błąd wypuszczając na rynek Commodore 128 w pełni kompatybilne z C64, ale było już na to zdecydowanie za późno. W roku 1990 podjęto kolejną próbę odświeżenia przestarzałej już konstrukcji, przedstawiając światu Commodore 64 Games System, konsolę, która nie miała jednak żadnych szans w starciu z gigantami rynku. Mimo to starsze pokolenie polskich graczy zapamięta C64, jako jeden z głównych powodów, dla którego warto było zainteresować się grami wideo a których na tej platformie nie brakowało.

A pamiętacie pierwszą wojnę graczy? Commodore kontra Atari czyli C64 kontra Atari 800/Atari 65? Łezka się w oku kręci. Przypominam też, że ze względu na to, iż prawa autorskie w naszym pięknym kraju nie istniały, widok gości z pakietem przegranych kaset magnetofonach pod pachą, na których widniały wydrukowane domowym sposobem okładki lub napisane na maszynie spisy gier, nikogo nie dziwił. Dzisiaj obrazy te wielu wspomina z sentymentem, jednak wciąż są ludzie, którzy pamiętają a nawet korzystają z C64. „Wciąż używam swojego egzemplarza Commodore 64, głównie ze względu na gry. Codziennie robię sobie kilkuminutowe sesje” - mówił Tramiel na imprezie zorganizowanej z okazji 25-lecia powstania C64. Nie ma żadnych wątpliwości, że za kolejnych 25 lat o "Komodzie" branża również nie zapomni. O takich systemach po prostu wstyd nie pamiętać. W końcu mało która platforma, może pochwalić się tak szerokim wachlarzem hitów. Zdaliśmy sobie z tego sprawę w redakcji, podczas tworzenia listy 10 najlepszych gier. Z bólem serca poza czołową dziesiątkę wyleciały tak mocne pozycje jak: Impossible Mission, Bruce Lee, Archon, Skate or Die!, Elite, The Hobbit, Microprose Soccer, Creatures 1 & 2, Mayhem in Monsterland, Green Beret czy Zak McKracken... 

Jack Tramiel zmarł 8 kwietnia 2012 na atak serca. Miał 83 lata. 
 

TOP 10 gier

Na przestrzeni lat na C64 ukazało się wiele wspaniałych gier, dlatego wybrać najlepszą dziesiątkę jest szalenie trudno. Nie zdziwimy się więc specjalnie, jeśli Wasza dziesiątka będzie wyglądała zupełnie inaczej. 
 

10. International Karate+ 

 
Kultowa bijatyka na C64. Na poszczególnych planszach do walki stawało trzech karateków, którzy korzystając z dostępnego wachlarza ciosów dążyli do zdobycia jak największej ilości punktów. Każda kolejna plansza to coraz trudniejsze wyzwanie, ale i nagroda w postaci kolorowego pasa. Tytuł, do którego zawsze z przyjemnością się wracało.
 

9. Maniac Mansion

 
Produkcja, która zrewolucjonizowała rynek gier przygodowych i wyznaczyła nowe standardy na kolejnych kilkanaście lat. Wcielamy się w postać Dave’a Millera, który musi uratować swoją dziewczynę z rąk szalonego naukowca. Cała akcja rozgrywa się w tytułowej rezydencji a nam przyjdzie pokierować kilkoma postaciami. Nieliniowa rozgrywka pozwalała pochodzić do gry wiele razy
 

8. Last Ninja 1-3 

 
Jako Armakuni, jedyny ocalały z klanu ninjutsu, który został zniszczony przez złego shoguna Kunitokiego, ruszamy dokonać krwawej zemsty. Jak na ninję przystało, Armakuni świetnie włada mieczem, nunchaku i shurikenami, potrafi też wspinać się po ścianach i omijać pułapki. Pierwsza część to jedna z najlepiej sprzedających się gier na C64 (ponad 2 mln opchniętych kopii).
 

7. Pirates!

 
Jeśli marzyliście kiedyś o tym, aby zostać piratem, to produkcja MicroProse świetnie spełnia się w tej roli. To od nas zależy pod banderą jakiego kraju będziemy wozić się po karaibskich wodach, napadać na wrogie statki czy rabować miasta. Można też uniknąć przemocy skupiając się na handlu i zdobywaniu kolejnych dóbr. Ogromu dostępnych możliwości nie sposób tu opisać. 
 

6. Montezuma's Revenge

 
Tytuł, w którym wcielamy się w rolę poszukiwacza skarbów penetrującego egipskie piramidy. Po drodze do celu czekają na nas jadowite węże, kościotrupy, pająki oraz cała masa pułapek zastawiona przez byłych rezydentów tych lokacji. Wszystko po to, aby odkryć, co znajduje sie w tytułowym skarbcu Montezumy i wrócić z łupem do wyjścia. 
 

5. Commando

 
Kultowa w niektórych kręgach strzelanina, określana też przez wielu "zabójcą joysticków". Jako Super Joe, komandos Amerykańskich Sił Zbrojnych, musimy rozprawić się z całą masą rebeliantów, uzbrojeni jedynie w karabin z nieograniczoną amunicją i granaty. Poruszający się non stop wrogowie, zmuszają nas do wyginania joysticka na wszelkie możliwe kierunki.
 

4. Spy vs Spy

 
Tytuł, dla którego Ściera gotów był ponownie uruchomić swoją wysłużoną "Komodę". Dwóch szpiegów do wyboru (czarny i biały), określona liczba przedmiotów do zebrania, uciekający non stop czas i cała masa pułapek, które możemy zastawiać na naszego oponenta. Do tego split screen oraz emocjonujące spotkania w cztery oczy z przeciwnikiem. Moc! 
 

3. Ghosts 'n Goblins

 
Gra, która z pozoru poraża swoją prostotą. Mamy księżniczkę porwaną przez demona do upiornego zamku oraz dzielnego księcia w lśniącej zbroi, który rusza jej na ratunek. Jak na grę platformową przystało, będziemy skakać, biegać, zbierać popierdółki i szlachtować kolejne zastępy sługusów naszego oponenta. Proste prawda? Ale przy tym cholernie grywalne. 
 

2. Boulder Dash

 
Jedna z najbardziej wciągających gier logiczno-zręcznościowych w historii gier wideo. Naszym głównym celem jest zbieranie diamentów porozrzucanych po planszy, ale żeby nie było za łatwo, musimy nieustannie uważać na spadające kamienie, wodę, przeciwników i upływający nieubłaganie czas. Tytuł pozwalający przepaść w wirtualnym świecie na długie godziny.
 

1. Defender of the Crown

 
Tytuł, który wyznaczył nowe standardy w kwestii jakości grafiki i animacji na komputerach domowych. Akcja gry osadzona została w średniowiecznej Anglii, gdzie po śmierci króla dwie frakcje walczą o kontrolę nad terytorium. Gromadzenie wojska, oblężenie wrogich zamków, pojedynki konne czy ratowanie z opresji pięknych niewiast, nawet dziś przynoszą ogromną frajdę.
 
 

Top 5 akcesoriów

 

Joysticki


W przypadku C64 Joysticki dzieliły się generalnie na dwa rodzaje: te zbudowane na blaszkach i te na sprężynach. W obydwu przypadkach trzeba je było czasem rozkręcać by coś dolutować czy wymienić. Zwłaszcza po owocnej sesji z bardziej wymagającymi grami.
 

Simons' BASIC

Rozszerzenie do BASIC 2.0 napisane w roku 1983 przez Davida Simonsa, 16-letniego brytyjskiego programistę, wydane przez Commodore na kartridżu. W tamtych czasach szokowało swoimi możliwościami, dodając do BASIC 2.0, 114 dodatkowych słów kluczowych.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 


Stacja dyskietek


Stacja dysków do C64 obsługiwała dyskietki 5,25 (model 1541) oraz 3,5 (model 1581), przy czym te drugie nie były zbyt popularne na tej platformie. W porównaniu z magnetofonem, plusem była przede wszystkim szybkość transmisji danych, jednak początkowo wysoka cena urządzenia skutecznie zniechęcała do jej zakupu. 
 

Daj Śrubokręt

 
W czasach C64 rzecz niemal tak niezbędna jak tlen. To właśnie sprawne ręce i dobry śrubokręt, który wtykało się w otwór w magnetofonie, były nierzadko zbawieniem podczas procesu wgrywania.
 

Magnetofon


Kultowy 1530. Urządzenie dołączane fabrycznie do zestawów z C64, dzięki któremu można było wgrać gry zapisane na taśmach magnetofonowych. Procesowi ich ładowania towarzyszyły często piski, trzaski i kolorowe paski na ekranie. 
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper