Tekken 7. Historia serii

Tekken 7. Historia serii

Rozbo | 29.05.2017, 20:00

"Siódemka" w tytule zobowiązuje. Tekken to już 23 lata tradycji i 22 tytuły. Kiedy seria startowała w latach 90., świat gier był inny niż teraz. Czy bijatyka Namco dojrzała wraz z nami, graczami? Cofnijmy się trochę w czasie i zobaczmy jak kształtowała się jedna z największych legend ery pierwszego PlayStation.

Tekken 7 debiutuje już 2 czerwca. Niektórzy z Was zapewne szykują sobie wolny, piątkowy wieczór na tę okazję, wszak Turniej o wyłonienie Króla Żelaznej Pięści dość długo kazał na sobie czekać na Zachodzie. Przy tej okazji warto przypomnieć sobie korzenie serii oraz to, jak ważnym graczem na rynku była kiedyś gra Namco.

Dalsza część tekstu pod wideo

Tekken 7. Wymagania sprzętowe dla PC

Dziś czasy się zmieniły, co nie oznacza, że Tekken nie jest wciąż popularny. Ale kiedyś, kiedyś to było dopiero coś. A pomyśleć, że zaczęło się to wszystko od ściągania od innych...

Na początku było 800 polygonów

We wczesnych latach 90. niemal każda bijatyka naśladowała serię Street Fighter. Tekken, który na początku miał być jedynie dla Namco demem technicznym i poligonem doświadczalnym w kwestii obiektów 3D, obrał oczywiście inny kurs. Miał być zrzynką z przełomowej, w pełni trojwymiarowej bijatyki Virtua Fighter (1993 r.) od Segi. Twórcy dodali jednak szczegółowe tektury i podwoili liczbę klatek. W ogóle nad projektem czuwali ludzie wyrwani wprost z konkurencyjnej firmy, którzy przeszli do Namco po zakończeniu produkcji Virtua Fightera. A sam Tekken miał się z resztą nazywać Rave War. Na szczęście nazywa się inaczej.

Szczęśliwie też ambicja twórców okazała się większa i nie zakończyła na kopiowaniu. Tekken miał otwarte ("nieskończone") areny oraz unikalny, bardzo intuicyjny i pomysłowy przydział przycisków na padzie w zależności od kończyny, która została użyta dla wykonania ciosu. Przede wszystkim był jednak ultrapłynny oraz posiadał zestaw zawodników z prawdziwym charakterem. Większość z nich była kopiami prawdziwych mistrzów sztuk walki, niektórzy zaś wyróżniali się stylem i kosmicznymi fryzurami (jak legendarna grzywa Paula Phoenixa), ale każdy bez wyjątku przykuwał uwagę. Ponieważ automaty z Tekkenem oparte były na płycie System 11, bardzo łatwo było później przekonwertować go na świeżutką konsolę PlayStation. I to był hit, a jednoczenie pokaz mocy debiutującej konsoli Sony.

Sukces gry szybko został przekuty na sequel. Pewne siebie Namco w dwójce poszło na całość i udowodniło definitywnie, że gra nie jest żadnym klonem Virtua Fighter. Niemniej jeszcze kilka razy w historii zdarzy się im kopiować rozwiązania ustanowione przez geniuszy z Segi...

Tekken 2 był prawdziwym pokazem możliwości grafiki 3D. Modele postaci w dwójce składały się z ok. 800 polygonów, zaś ich stworzenie zajmowało średnio tydzień. Dla porównania postaci w Tekken 6 to ok. 20,000 polygonów i kilka miesięcy roboty...  W tamtych czasach oprawa Tekkena robiła oczywiście wrażenie, choć ograniczona moc PlayStation zaczęła w tym okresie już mocno twórcom uwierać. Pamięć PSX-a to połowa tego, co było dostępne dla gry na płycie arcade, dlatego cały kod trzeba było przepisać od nowa. Wydawało się, że Tekken 2 wycisnął już ostatnie soki z poczciwego Szaraka.

Legenda PlayStation

Mimo to, Namco jeszcze raz wystawiło możliwości PSOne na próbę oraz wspięło się na wyżyny swojego talentu. Konsolowa wersja Tekkena 3 została konkretnie pocięta względem wersji automatowej (np. pod nóż poszły trójwymiarowe tła zastąpione płaskimi bitmapami), mimo to w dniu premiery uchodziła za jedną z najładniejszych gier na konsolę Sony. Modele postaci, jak na tamte czasy, prezentowały się fenomenalnie, podobnie jak efekty świetlne. "Trójka" stała się jedną z najwyżej ocenianych gier tamtych czasów i jednym z najlepiej sprzedających się tytułów na PlayStation. 

Założę się, że większość z Was zapewne rozpoczęła swą przygodę z Szarakiem właśnie od tej gry. W Polsce Tekken 3 był szalenie popularny, zwłaszcza że można go było dostać niemal w każdym markecie, w którym sprzedawano konsolę (czego nie można powiedzieć o większości pozostałych tytułów). Nieodłącznym elementem każdej kolejnej części serii były (oprócz ciekawych, doskonale animowanych postaci i wspaniałego systemu walki) rewelacyjne wstawki CGI, z których najlepsze były właśnie w "trójce". To wszystko sprawiało, że Tekken był produktem bardziej efektownym i "filmowym" niż bardzo techniczny ale i w pewnym sensie nieprzyjazny dla nowicjuszy Virtua Fighter. Taka filozofia Namco przynosiła efekty, bowiem dość szybko ich bijatyka zaczęła zyskiwać przewagę nad produktem Segi. Nie bez znaczenia była też platforma, bowiem Sony zyskiwało coraz większą część rynku ze swoją konsolą, podczas gdy Sega była w odwrocie. I tak nastąpiło swego rodzaju sprzężenie zwrotne, w którym Tekken nakręcał sprzedaż PSX-a i na odwrót.

Kulminacją tego trendu był Tekken Tag Tournament, którego konsolowa wersja pojawiła się w okolicach premiery PlayStation 2 i stała się jednym z jej najmocniejszych system sellerów. Co to była za gra! Oprawa dzieła Namco była prawdziwym pokazem mocy PS2 i w tamtych czasach powodowała autentyczny opad szczęki.

Elegancka dojrzałość

T3 oraz TTT były szczytowym osiągnięciem serii oraz sprzedażowym hitem. Na PS2 pojawiły się potem jeszcze dwa Tekkeny. Innowacyjna, odważna, ale przez to nieco gorsza "czwórka", oraz doskonała niemal w każdym calu "piątka". Co ciekawe, Namco ponownie w tej części kopiowało z Segi. Gdy w Virtua Fighter 4 pojawiła się możliwość zmiany wyglądu postaci różnymi, odblokowywanymi elementami stroju czy fryzur, podobny patent wprowadzono w Tekken 5. I znowu, gra Namco była w czymś druga, ale wciąż pod względem popularności wyprzedzała pechowego (a przecież genialnego) VF-a.

Z czasem i gwiazda Tekkena nieco przybladła, ale działo się to bardziej ze względu na zmianę trendów w branży. Bijatyki przestały być gatunkiem, który był w stanie pociągnąć sprzedaż konsol. Za czasów PlayStation 3 oraz Xboxa 360 to shootery przyciągały najwięcej uwagi graczy. Tekken 6 był pierwszą multiplatormową częścią głównej serii, więc Sony straciło jedną ze swoich najznamienitszych legend.

 

Teraz przyszedł czas na długo wyczekiwaną "siódemkę". Co ciekawe, Tekken nadal posiada swoje pierwotne wyróżniki. Zostały one jednak opatrzone nowoczesnym sznytem. Efektowne walki wzbogacone zostały o dynamiczne ujęcia kamery, wstawki CGI konkurują z kolei z równie efekciarskimi scenkami na silniku gry. Czy to jednak wystarczy, żeby znów porwać graczy, albo przynajmniej najstarszych fanów serii? 

Dobre pytanie. Jedną z pierwszych na świecie recenzji Tekkena 7 będziecie mogli przeczytać w najnowszym numerze PSX Extreme. W kioskach od tej środy! 

Tymczasem dajcie znać w komentarzach, czego oczekujecie od najnowszego Tekkena i czy pamiętacie jeszcze Wasz pierwszy kontakt z serią?

Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Tekken 7.

Źródło: własne
cropper