Prince of Persia: The Lost Crown

gamescom 2023: graliśmy w Prince of Persia: The Lost Crown. Twórcy Raymana zdali egzamin

Roger Żochowski | 07.09.2023, 16:00

Fani serii Prince of Persia nie byli w ostatnich latach rozpieszczani i nawet wyczekiwany remake Piasków czasu to pasmo przedłużających się opóźnień. Niejako na osłodę Francuzi szykują dość niespodziewanie Prince of Persia: The Lost Crown. Zrealizowana w formie platformówki 2.5D produkcja może jednak okazać się nie lada niespodzianką dla wielbicieli marki.

Spędziłem z nowymi przygodami Księcia niespełna 30 minut. Chociaż wróć - tytułowego księcia póki co próżno było szukać, bo przejmujemy tu kontrolę nad niejakim Sargonem, Nieśmiertelnym należącym do królewskiej gwardii, która składa się z elitarnych wojowników. Książe Persji został porwany i to nam przypadnie próba jego ratowania, choć póki co nie byłem w stanie określić kto za tym stoi i jaki jest powód jego zniknięcia.  

Dalsza część tekstu pod wideo

Prince of Persia: The Lost Crown

Już sama forma 2.5D nawiązuje bardziej do klasycznych odsłon, którym życie dał w 1989 roku Jordan Mechner. Wracają bowiem zarówno pułapki na czele z kultowymi kolcami, zapadniami i ruchomymi przeszkadzajkami, jak i konieczność oddawania mierzonych skoków. Prince of Persia: The Lost Crown przypomina trochę przedstawiciela popularnego w dzisiejszych czasach gatunku metroidvania i trzeba przyznać, że sterowanie na Switchu było bardzo precyzyjne i intuicyjne, co zawsze jest przecież kluczowe w tego typu tytułach. Skoki, bieganie po ścianach, odbijanie się od nich, ślizgi czy huśtanie na masztach podkreślała świetna animacja bohatera.

Tytuł w sekcjach platformowych był przyjemnie wymagający, ale nieprzesadzony, a plansze, jak na metroidvanie przystało, pozwalały na pewną dozę swobody w eksploracji i dostawaniu się do niedostępnych wcześniej miejsc z nowo nabytymi zdolnościami. Demo było jednak w miarę liniowe i nie brakowało też ułatwień, dzięki którym nie trzeba było po omacku szukać drogi do celu. W każdej chwili można było włączyć choćby mapkę, która pokazywała, w którym miejscu się znajdujemy i gdzie skrywają się sekretne pokoje ze skarbami.

Prince of Persia: The Lost Crown

Walka, choć z pozoru prosta, dawała satysfakcję. Główny bohater poza atakami mieczem mógł także strzelać z łuku (ataki dystansowe są ograniczone liczbą dostępnych strzał uzupełnianych w specjalnych punktach), a po przytrzymaniu i naładowaniu ataku strzały zachowywały się jak bumerang i wracały do właściciela zadając po drodze obrażenia. Do tego dochodziły ataki specjalne po naładowaniu odpowiedniego paska, pozwalające na potężne uderzenie czy możliwość uleczenia bohatera. Tytuł pozwalał także na wykonywanie bloków, uskoki i parowanie uderzeń przeciwnika, co przydawało się zwłaszcza w pojedynkach z rywalami dysponującymi tarczami.

Dochodziły do tego moce związane z kontrolą czasu, wszak Sargon potrafił zostawiać za sobą swój cień, do którego następnie może się było teleportować. Taki cień używaliśmy zarówno podczas walk, by zajść wroga od tytuł, jak i do omijania różnych pułapek i rozwiazywania prostych zagadek środowiskowych. Warto dodać, że dostępną broń będzie można nawet ulepszyć u kowala, nie zabraknie także sklepikarzy, którzy oferować będą różne amulety i przedmioty, więc nie zabraknie też mechanik znanych z gier RPG. To wszystko sprawia, że gra bardzo umiejętnie łączyła elementy walki, platformowe i eksploracyjne, choć ostatecznie nie znalazłem tu niczego, co można uznać za oryginalne w gatunku. Ale czy to źle? Niekoniecznie.

Na końcu dema czekał potężny boss, krzyżówka byka i skorpiona, i o ile samo przedzieranie się przez poziom nie stanowiło wielkiego wyzwania, tak już ten pojedynek napsuł mi sporo krwi. Wróciłem na tarczy, bo ostatecznie mimo kilku prób nie udało mi się go pokonać. Nie można zapominać, że za grę odpowiada zespół odpowiedzialny za świetne Rayman Origins, co widać również w bardzo plastycznej oprawie graficznej. W tle często się coś dzieje, a pustynna kolorystyka doskonale wpisuje się w klimat gry, choć produkcja została podzielona na mniejsze sekcje przedzielone krótkimi, ale jednak obecnymi, czarnymi ekranami.

Oczywiście to wciąż tylko niewielki fragment gry, ale na pełną wersję nie będziemy musieli długo czekać. Tytuł zadebiutuje na rynku już 18 stycznia 2024 roku na wszystkich liczących się platformach.

Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper