Atomic Heart

Atomic Heart a „odcinanie twórcy od dzieła” - to nie zawsze dobry pomysł

Kajetan Węsierski | 04.02.2023, 13:00

Zacznę może od tego, iż zdaje sobie sprawę, że tekst, który właśnie zaczynacie czytać, Drodzy Czytelnicy, może mieć nieco kontrowersyjny wydźwięk. Pewnie tak jest i pewnie nawet moje słowa nie powstrzymają potencjalnych negatywnych emocji, które będą wybrzmiewały w komentarzach, ale… Pragnę zaznaczyć, że to wyłącznie moje zdanie i osobiście nie zamierzam nikomu nic narzucać. Na pewno nie w takiej sprawie.

Niemniej, w ostatnich tygodniach bardzo głośno zrobiło się w mediach o grze Atomic Heart - produkcji studia Mundfish, która zapowiadana była od jakiegoś czasu i właściwie z każdym kolejnym materiałem coraz bardziej przypominała nam coś na wzór „Bioshocka na sterydach”. Cóż, właściwie masa osób czekała, aby przekonać się o tym na własnej skórze - choćby przez wzgląd na to, że w dzień premiery produkcji dostępna będzie w Game Passie. 

Dalsza część tekstu pod wideo

Tak się jednak złożyło, że na jaw wypłynęło kilka informacji, kilka nagłośniono, a z kilku trudno się wytłumaczyć i obecnie swoje chęci zagrania trzeba najpierw przesiać przez sitko, które najlepiej wybrzmi jako moralność. Dlaczego? Cóż, okazało się, że sami twórcy mają dość spore powiązania z Rosją - a wręcz z Kremlem, którego chory terror kierowany niespełnionymi ambicjami pewnego śmiesznego człowieczka przez niemal cały ostatni rok wyrządzał sporo zła w sąsiadującej Ukrainie. 

O co chodzi z Atomic Heart? 

Otóż - w dużym telegraficznym skrócie - chodzi o to, że Atomic Heart, a raczej studio, które za grę odpowiada, jest w pewnym stopniu powiązane z Rosją. I nie chodzi nawet o to, że deweloperzy stamtąd pochodzą, czy sama spółka jest tam zarejestrowana (nie jest, jest na Cyprze). Sprawa jest szyta grubszymi nićmi. Jak można było przeczytać m.in. na The Verge, gra zostanie wydana m.in. w Rosji, Białorusi czy Mołdawii poprzez platformę VK Play. 

I co w związku z tym? Cóż - szefem firmy jest Władimir Kirijenko - syn tego samego Kirijenko, który został objęty całkiem sporą liczbą sankcji. Co więcej, wśród inwestorów w deweloperów Atomic Heart znajduje się całkiem sporo wysoko postawionych ludzi z Rosji, którzy w taki czy inny sposób będą czerpać korzyści z każdej kolejnej nabytej kopii tak bardzo wyczekiwanej gry. I to nie jest ok. 

Co więcej, sytuacja cały czas zdaje się nakręcać. Pod naporem zarzutów studio wreszcie udzieliło komentarza, w którym wspomniano, że są „organizacją propokojową” i „nie komentują kwestii polityki, ani religii”. A ja powiem szczerze, wchodząc nieco na prywatę, że robi mi się niedobrze, od tego, że w XXI wieku sprawdzamy terroryzowanie, mordowanie i torturowanie sąsiadującego kraju do znamion polityki. Absurd. 

Ale to nie koniec! Niedługo później udało się dokopać do informacji, iż wszystkie zgromadzone przez Mundfish dane mogą być przesyłane do rosyjskich organów państwowych. Rzecznicy po jakimś czasie odnieśli się także do tego, tłumacząc, że są to kwestie „przestarzałe i błędne”. Cóż… Brzmi to jak durna próba usprawiedliwienia się i chyba trudno komukolwiek w to obecnie uwierzyć. 

Twórca a jego dzieło…

I w taki sposób przechodzimy teraz do tego, czy powinniśmy oddzielać twórcę od jego dzieła. Jak wspomniałem we wstępie, nie mam zamiaru nikogo tu indoktrynować czy pouczać. Nie zamierzam wyznaczać kierunku działania żadnemu z Was, Drodzy Czytelnicy. Każdy z nas ma swój rozum i poglądy. Ja mogę jedynie napisać, że moim zdaniem, twórcę można oddzielać od dzieła. Ale w zależności od kontekstu. 

Ujmę to tak - być może narażając się obu skrajnym środowiskom politycznym w Polsce - są sytuacje, gdzie nie ma to dla mnie znaczenia, a są takie, gdzie nie da się pewnych kwestii przeskoczyć. Dla przykładu, choć mam na pewne tematy inne zdanie niż J.K. Rowling, to nie mam żadnego problemu, aby obcować z Hogwarts Legacy. Nie zgadzam się również z wieloma postulatami Lovecrafta, a jednak lubię poczytać o Cthulu.

U mnie wszystko sprowadza się do krzywdy. Nie potrafiłbym z uśmiechem na ustach cieszyć się dziełami popkultury od osób, które w jakikolwiek sposób krzywdziły kogoś innego. Odmienne opinie nie są dla mnie przeszkodą, ale realna szkoda wobec innych istot już tak. Nie umiałbym oglądać filmu kręconego przez pedofila, słuchać muzyki seryjnego mordercy, albo czytać książki aktywnego neonazisty

I tak samo nie wyobrażam sobie, abym mógł zakupić Atomic Heart. Nie w momencie, kiedy podatki z zarobionych pieniędzy idą do państwa. Tego samego państwa, które później używa ich do inwestowania w broń masowego rażenia i wojsko, które z kolei wykorzystywane są do mordowania niewinnych ludzi po drugiej stronie granicy. Raz jeszcze powtórzę - w imię spełniania ambicji małego człowieka. 

Podsumowując

Dla mnie sprawa jest jasna. Choć czekałem na tę grę, to dotychczasowe informacje nie pozwolą mi się cieszyć obcowaniem z tym tytułem. Nie chcę bić się z myślami podczas „zabawy”, ani mieć z tyłu głowy świadomości, że choć w małym stopniu przyczyniłem się do tego, co dzieje się stosunkowo niedaleko nas. I wiem, że osobiście - jako jednostka - nie mam pewnie na to żadnego wpływu. Niemniej, lubię, gdy gry dają mi radość. 

Jestem w grupie tych, którzy zawsze będą się tego trzymać. A jak wspomniałem kilka akapitów wyżej, uważam, że czasem po prostu warto oddzielić twórcę od dzieła. Czasem się natomiast nie da. W tym wszystkim najważniejsze jest jednak, aby być fair samemu wobec siebie. Aby być wobec siebie uczciwym i nie próbować robić czegoś, tylko by zaszkodzić drugiej osobie, albo spróbować się podporządkować.

Źródło: Własne / Twitter
Kajetan Węsierski Strona autora
Gry są z nim od zawsze! Z racji młodego wieku, dojrzewał, gdy zdążyły już zalać rynek. Poszło więc naturalnie z masą gatunków, a dziś najlepiej bawi się w FIFIE, produkcjach pełnych akcji oraz przygód, a także dziełach na bazie anime i komiksów Marvela. Najlepsza gra? Minecraft. No i Pajączek od Insomniac Games.
cropper