switch

Dlaczego nie kupiłem jeszcze Nintendo Switch? Już odpowiadam

Krzysztof Grabarczyk | 01.01.2023, 18:00

Nintendo jest z nami od pokoleń. Firma założona jeszcze pod koniec XIX wieku rozpoczynała swoją karierę od kart do gry. Nie licząc poczciwego Pegasusa, moja osobisa historia związana z rodziną Ninny rozpoczyna się od GameCube, najbardziej konsolowej z konsol. Często pada taki termin "konsola z duszą", używany raczej w świetle ironii, tak do GaCka pasuje jak ulał. Potem w zgodzie z duchem czasu, pojawiło się Wii, trochę 3DSa, lecz do tej pory nie zdecydowałem się na Nintendo Switch, kolejnej bardzo udanej inicjatywy japońskiej firmy. Czy to kwestia braku czasu czy może "wyrosłem" z gier Nintendo?

Switch pojawił się w 2017 roku, gdzie błyskawicznie zwracał na siebie uwagę. Hybrydowa konsola, do której nie potrzebowaliśmy drogich telewizorów czy nagłośnienia. Nintendo trochę powtórzyło sukces Wii, mierząc w graczy nie do końca lubujących się w wydawaniu bajońskich sum na osprzęt. Dziś, sama konsola do grania nie wystarcza - należy dysponować odpowiednim telewizorem, dobrymi słuchawkami, itd. Switch starał się ominąć te przeszkody, oferując rozgrywkę w trybie przenośnym lub zdokowanym. Gracze częściej wybierają wariant przenośny, choć zdarzają się wyjątki. Gry działają tutaj poprawnie, choć jest w tym wszystkim pewien haczyk.

Dalsza część tekstu pod wideo

Only for Nintendo

undefined

Z konsolami Nintendo od zarania dziejów było tak, że najlepiej smakowały wyłącznie gry pisane przez studia macierzystej firmy, lub jej przynależne. Zdarzył się wyjątek, gdy Capcom podpisał z Nintendo cyrograf, by na sprzęt japońskiego giganta trafiło pięć gier, czyli słynne Capcom 5. Romans nie potrwał długo, zaś w historii obu firm, nie było już więcej takiej kolaboracji. Choć na Switcha trafiło kilka części Resident Evil, wciąż ubolewam nad faktem, że Capcom nie zdecydował się na dedykowaną tej konsoli część. Rzucając pamięcią wstecz, gdy rządziło Nintendo DS, udało się np. zrealizować ciekawy port klasycznego Resident Evil, czyli Deadly Silence. Switch wciąż nie otrzymał takiej gry. Nawet Wii dostało dwa prezenty w ramach "celowniczków", czyli RE Umbrella oraz The Darkside Chronicles.

Jednym z powodów, dla którego wciąż nie zdecydowałem się na zakup Switcha jest brak dedykowanej odsłony mojej ulubionej serii. Sam cykl wprawdzie jest tutaj obecny, lecz to wszystko w postaci portów. Szkoda, że nie zadbano o większy kącik retro w eshopie by sprawdzić choćby klasyczne Resident Evil z wersji Nintendo 64, uchodzącej za jedno z najtrudniejszych oraz najbardziej imponujących przeniesień w dziejach. Na Switchu najlepiej gra się w tytuły ze stajni Nintendo. Obszerna The Legend of Zelda: Breath of the Wild czy Super Mario Oddysey są warte sprawdzenia, bez dwóch zdań. Konsola otrzymała również sporo dobra z WiiU, chociaż dziwi mnie absencja odświeżonych wersji Twilight Princess oraz Wind Wakera, czyli najlepszych gier z ery GameCube oraz Wii. Gry pochodzące z innych platform działają poprawnie, choć to nie jest jakość znana z konkurencji, a szkoda. W tym zawsze tkwił mały szkopuł związany z konsolami Nintendo - gry od zewnętrznych wydawców albo działały gorzej, albo bywały wycięte z zawartości. Tak było kiedyś, tak jest i dzisiaj, choć i tak bardzo dobrze przeniesiono m.in. Wiedźmina 3 czy Dooma.

Pewne braki

undefined

Nie jestem przeciwnikiem Switcha. Faktem jest, że ta konsola wprowadziła bardzo niekonwencjonalne podeście do rozgrywki, oferując dwie możliwości rozgrywki. W produkcjach takich jak Breath of the Wild można się zanurzyć po uszy. Po prawdzie, w tej grze wystarczy jedynie na coś wpaść. Cenię takie podejście, oraz dorobek i wpływ Nintendo na całe pokolenia graczy. Jednak, kilka aspektów wymaga znacznej poprawy. Po pierwsze, kwestia mediów. Niestety, Switch oferuje jedynie YouTube, Hulu czy Fumination. Wciąż ani śladu Netflixa, Disneya czy Amazon Prime. Oferują to wszystkie platformy do grania. Nie kupuje mnie wieczny argument jakoby "Nintendo kroczy własną drogą". Drugi, to kwestia ceny, a raczej jej stałego poziomu. Niemal za wszystkie gry sygnowane logiem Nintendo płacimy identyczną cenę jak w dniu premiery. To niestety jest prawda. Nintendo bardzo się ceni i w tej kwestii firmę uważam za odpowiednika Apple. Liczycie na spadek cen cudnie wyglądającego Switcha Oled? Cierpliwości życzę.

Brakuje również wstecznej kompatybilności za pośrednictwem nośników. Aby mieć dostęp do retrostrefy Nintendo, należy zapłacić. To raczej mało prokonsumenckie i niestety jest kolejnym powodem, dla którego nadal nie zdecydowałem się na zakup konsoli. Wielka szkoda, że Nintendo nie postanowiło zmienić tego wraz z kolejnymi modelami konsoli. Z poprzednich platform Ninny, jedynie GameCube oraz Nintendo 64 nie odtwarzały starszych od siebie gier, z uwagi na nośniki i braku online, na co było jeszcze za wcześnie. Switch powinien z miejsca dawać nam taką możliwość. Biblioteka gier Nintendo jest całkiem spora, choć nie da się ukryć, że większość pojawiła sie już na WiiU i jedynie przedwczesna śmierć tej konsoli pozwoliła by wydać owe produkcje na Switcha, jak choćby Mario Kart 8 w wersji Deluxe. Jest jeszcze powód, który mnie lekko irytuje, choć nie powinien. To brak systemu osiągnięć w grach. Przyzwyczaiłem się do budowania osobistego progresu dzięki trofeom czy achievementom, zawsze to dodatkowa motywacja, choć kiedyś uważałem inaczej. Podsumowując, Switch jest atrakcyjnym sprzętem, lecz nadal ma multum rzeczy do poprawy. Być może Nintendo weźmie te aspekty pod uwagę gdy zakończy prace nad następcą. Bo ten już zapewne powstaje od dawna.

Krzysztof Grabarczyk Strona autora
Weteran ze starej szkoły grania, zapalony samouk, entuzjasta retro. Pasjonat sportów siłowych, grozy lat 80., kultury gier wideo. Pisać zaczął od małego, gdy tylko udało mu się dotrwać do napisów końcowych Resident Evil 2. Na PPE dostarcza weekendowej lektury, czasem strzeli recenzję, a ostatnio zasmakował w poradnikach. Lubi zaskakiwać.
cropper