6 rzeczy, które muszą pojawić się w Star Wars Battlefront 2

6 rzeczy, które muszą pojawić się w Star Wars Battlefront 2

Jaszczomb | 09.04.2017, 14:06

Star Wars Battlefront 2 niebawem ujawni pierwsze szczegóły i pokaże zwiastun (prawdopodobnie z trybu fabularnego). Mając za sobą kontrowersyjną poprzedniczkę, wybraliśmy kilka elementów, które trzeba dodać lub zmienić w stosunku do ostatniego Battlefronta od DICE.

Kampania fabularna

Dalsza część tekstu pod wideo

… czyli pierwsze, co ciśnie się na usta. Brak trybu fabularnego w Star Wars Battlefront pozostawił ogromny niedosyt, który odczuł chyba każdy fan Gwiezdnych wojen. A w uniwersum tkwi przecież ogromne pole do popisu! Owszem, „jedynka” była kanoniczna, więc nie można było naruszać ważnych wydarzeń, ale kontynuacja nie musi się tego trzymać.

Zaszalejmy. DICE  razem z EA Motive mogłoby porzucić kanon i stworzyć coś na wzór dragonballowego Xenoverse z podróżami w czasie i zmienianiem znanych wydarzeń – czyli odgrywanie kultowych scen, ale bez powtarzania w kółko tego samego. Poza tym pozwoliłoby to umieścić w grze postacie z obu trylogii, Przebudzenia mocy, Łotra I i kolejnych filmów, które pojawią się w przyszłości. Bo po co ograniczać się do trzech pierwszych części?

Nowi bohaterowie

Skoro przy postaciach jesteśmy, trzeba wytypować bohaterów i złoczyńców. Możliwość chwilowego wcielenia się w Vadera jest zbyt kusząca, by porzucić cały pomysł na grywalnych bohaterów (trzeba tylko odpowiednio dopracować odpowiednie tryby). Stąd bohaterowie muszą wrócić i to w nowym składzie… no, zostawiając Czarnego Lorda, Luke’a Skywalkera czy Leię (z jakimiś nowymi umiejętnościami), bo cóż to za Gwiezdne wojny bez tych ikonicznych postaci?

Gdyby zdecydowano się wyjść poza Starą Trylogię, w końcu moglibyśmy zobaczyć, jak ścierają się w walce Mace Windu i Darth Vader czy Yoda i… Kylo Ren? Dlaczego nie! Ciekawym pomysłem byłoby urozmaicenie samej rozgrywki jako taka postać, np. wydzielić samych Jedi i Sithów, tworząc nieco bardziej złożony system walki mieczem świetlnym. Najważniejsze, byśmy dostali większy wybór w podstawowej wersji gry niż po trzy postacie na stronę, bo jeśli DICE znowu powycina pół gry na rzecz popremierowych DLC, nawet najwierniejsi fani poprzedniczki mogą tego nie znieść.

 

Zmiana głównego trybu gry

Tak jak w serii Battlefield najważniejszym trybem jest Podbój, tak w Star Wars Battlefront postawiono na Ataku AT-AT, który nie jest zbyt przyjazny dla nowych graczy, a niektórzy po prostu nie trawią panującego tam chaosu (bo jak tu zmusić resztę ekipy, by skupiła się na zdobywaniu uplinków?). Za pierwszym razem to przeszło, ale wraz z „dwójką” DICE musi przygotować coś nowego. Oczywiście z równie dużą liczbą graczy naraz.

Jeśli jesteście fanami starszych Battlefrontów, na pewno pomyśleliście w tym miejscu o Galatic Conquest, czyli kosmicznym Podboju z przejmowaniem galaktyki planeta po planecie. DICE jednak wielokrotnie zaznaczało, że chce przedstawić własne spojrzenie na markę, więc możemy raczej o tym zapomnieć. Można by też pokusić się o zwykły Podbój dla 64 graczy z wydarzeniami zmieniającymi rozkład mapy lub czymś w rodzaju Behemotów z Battlefield 1. Co prawda Battlefront mógłby utracić nieco własnej tożsamości, ale może właśnie takie sprawdzone rozwiązania są przepisem na sukces.

Nowe (i zróżnicowane) mapy

Przechodzimy tym samym do plansz. Pomijając ich ubogą liczbę z poprzedniczki, dostaliśmy tam piękne, odmienne lokacje, gdzie na Hoth czy Tatooine wręcz wylewał się klimat, a Endor pod względem wizualnym położyło na łopatki praktycznie każdą mapę dowolnego konkurenta. W „dwójce” potrzeba więcej lokacji na start i znacznie większych map (jeśli twórcy poszliby w stronę Podboju czy innych trybów ze wspomnianymi 64 graczami), najlepiej poddawane jakimś losowym wydarzeniom (np. burza piaskowa). No i system głosowania na mapy!

Do jakich miejsc chcielibyśmy trafić? Bagna na Dagobah, miasto Mos Eisley na Tatooine, Świątynia Jedi na Coruscant, niebezpieczne tereny skąpane lawą na Mustafar – wystarczy spojrzeć na starsze części! I kiedy będzie już w tej kwestii bogata zawartość w podstawce, wtedy dopiero znajdzie się miejsce na DLC z lokacjami z nadchodzących filmów. Najważniejsze, by był wybór od samego początku i nie można dzielić graczy dodatkami, co rozumie Titanfall 2 ze swoimi darmowymi mapami – no, ale tam marka jest dopiero budowana…

 

Klasy postaci

Battlefront musi mieć proste zasady, aby trafić do każdego fana Gwiezdnych wojen, lecz system klas (który zresztą znamy z poprzednich odsłon) nie jest skomplikowany. Rozróżnienie na szeregowca, snajpera (łowcę nagród?), kogoś do niszczenia maszyn i specjalną klasę do walki z bohaterami tylko by pomogło zrozumieć każdemu w drużynie, jaką ma pełnić funkcję.

Dobrze byłoby też zobaczyć większą różnorodność w wyglądzie rebeliantów i sił Imperium. DICE może przygotować prosty kreator postaci, wrzucić części stroju do odblokowania, przygotować skiny dla broni… no, tutaj możemy wpaść w pułapkę mikrotransakcji, ale gdyby dało się to odblokować za osiągnięcia w grze, dostalibyśmy coś znacznie ciekawszego niż diorama… A skoro przy broniach jesteśmy – trzeba ograniczyć te zabijające jednym strzałem!

Zaradzić uciążliwym elementom gry sieciowej

Rozgrywka wieloosobowa nie powinna DICE sprawiać jakichkolwiek problemów, a jednak w poprzedniczce znalazło się kilka rzeczy uprzykrzających rozgrywkę. W Battlefront 2 potrzebujemy kar za opuszczanie meczów i lepiej przemyślanego systemu odradzania się bez partnera. Matchmaking nie może wrzucać nas do kończących się gier czy rozpoczynać je z nierówną liczbą graczy w obu drużynach. Trzeba też wymyślić inny sposób na wcielanie się w bohatera, bo ściganie się do żetonów tylko denerwuje. I raz jeszcze napiszę o głosowaniu na mapy!

Star Wars Battlefront miało swoje wady, ale stanowi najlepszą „ściągę” dla DICE, które wie, co się sprawdziło i czego chcą fani. A skoro są umiejętności i wiedza, powinniśmy wymagać od studia wiele. I miejmy nadzieję, że EA nie będzie szalało z DLC czy mikrotransakcjami.

Jaszczomb Strona autora
cropper