Recenzja: Warcraft: Początek
Warcraft: Początek – wiele złego zostało powiedziane i napisane o tym filmie. Niezrażony krytyką, wybrałem się do kina, by na własne oczy przekonać się, czy istnieje jeszcze nadzieja dla aktorskich produkcji na podstawie gier.
Tworząc film na podstawie gry czy komiksu, twórcy muszą odpowiedzieć sobie na jedno pytanie: jak bardzo wierni pozostaniemy materiałom źródłowym? W tym właśnie momencie decyduje się o grupie docelowej danej produkcji. Czy stawiamy na realizm, jak Nolan w swojej trylogii Batmana, i zbieramy pochwały krytyków z całego świata? A może próbujemy być wierni uniwersum, jak w przypadku Batman v Superman od DC, i mierzymy się z miażdżącymi recenzjami? Czy postacie mają wyglądać jak ich pierwowzory czy staramy się znaleźć złoty środek, czego wynikiem będzie normalniejszy strój Scarlett Witch w Avengers? Duncan Jones postanowił zrobić film, który będzie brzmiał i wyglądał dokładnie jak World of Warcraft (i jego poprzednicy), a to jednocześnie największa zaleta i wada tej produkcji.
Świat Dreanor umiera. Chcące zapewnić przetrwanie swoim pobratymcom, klany orków jednoczą się z Gul’danem - czarownikiem posługującym się wyniszczającą magią Fel. Przez stworzony portal oddziały zielonych wojsk dostają się do Azeroth, które jest zamieszkane przez sielankowo żyjących sobie ludzi. Nie ma sensu rozprawiać dalej, ponieważ fabuła przez większość czasu nie wychodzi poza umowne ramy gatunku fantasy. Orkowie są źli (z wyjątkami), ludzie są dobrzy, zdrajca ma niemalże wypisane na czole „to ja”, ktoś się w kimś zakochuje i tak dalej. Standard nieco łamie ostatni akt filmu, który za pomocą kilku twistów i bezkompromisowych rozwiązań a’la Gra o Tron potrafi bardzo pozytywnie zaskoczyć, a to z kolei sprawia, że dostaliśmy nieco więcej niż klasyczna walka dobra ze złem i sporo więcej niż od Warcrafta oczekiwałem.
Warto zaznaczyć, że podtytuł Początek nie znalazł się tutaj bez przyczyny. Wiele mniejszych wątków będzie miało swój ciąg dalszy, jeśli tylko powstaną sequele. Przez ekran przewijają się inne rasy, padają imiona przyszłych bohaterów i wielkich dowódców, których (być może) zobaczymy w kolejnych filmach.
Historię śledzimy z perspektywy obu stron konfliktu. Główny bohater to Lothar Anduin, bohater i dowódca wojsk króla Ilane’a. Człowiek potrafiący własnoręcznie rozprawić się z połową armii, a w obliczu pogromu swoich żołnierzy ma czas rzucić jakiś żarcik lub strzelić dziwną minę. Sam Ilane to król z powołania, który odda wszystko za bezpieczeństwo swoich ludzi i sam poprowadzi wojska na każdą bitwę. Do tego ekscentryczny mag Medivh i młody adept magii Khadgar. Szablon. Dużo bardziej bawią wizyty po drugiej stronie barykady. Orkowie dzięki swoim kodeksom i rytuałom są szalenie interesujący. Bywają przerażająco okrutni i obleśni, ale miewają też chwile pełne ludzkich odruchów. Sam Durotan jest postacią dużo ciekawszą niż większość ludzkich postaci razem wziętych…
Teraz coś, na co czekają fani, czyli wierność oryginałowi. W czasie studiów spędziłem stanowczo zbyt dużo czasu na serwerach World of Warcraft, więc śledzenie kolejnych scen w filmie to dla mnie prawdziwy „dzień dziecka”. Orkowie wyglądają wprost fenomenalnie! Niesamowita dbałość o szczegóły i świetne animacje, a dzierżone przez nich mocno przegięte topory i młoty to wielki ukłon dla potężnej społeczności WoW-a. Wierność klasyce odbija się czkawką, gdy widzimy w akcji armię ludzi. Zakuci w potężne, prawie kwadratowe zbroje płytowe wyglądają komicznie i bardzo... badziewnie.
Świat Azeroth to w skrócie jeden wielki easter egg dla fanów. Wspomniany na początku portal pewnie znacie doskonale z ekranu logowania, na widocznych w tle polach zboża uprawiają Golemy (Harvest Golems), a nad wodą biegają niskopoziomowe potwory. Samo miasto Stormwind widzimy głównie z lotu ptaka, ale te kilka scen na ulicach przemyca między innymi znaną wszystkim tablicę z questami czy sprzedawcę potionów. Nie zabrakło też zaklęcia zmieniającego kogoś w owcę, które tutaj również trwa około minutę, a po pokonaniu ważnego przeciwnika (bossa), jeden z bohaterów otoczony zostaje żółtą poświatą, co sugeruje wbicie kolejnego poziomu doświadczenia. Są to małe, nic nie znaczące i trudne do wyłapania dla laika pierdółki (włącznie z niektórymi recenzentami), a wielkie, wywołujące prawdziwą radochę momenty dla fanów.
Taki właśnie jest Warcraft: Początek – fantasy proste w założeniach i miejscami zbyt proste w odbiorze. Fantasy przedkładające miłość fanów nad szepty speców od marketingu. Rozumiem krytykę wielkich serwisów nie mających nic wspólnego z grami, ale krytykowanie filmu przez graczy za to, że jest im wierny, to nieporozumienie. Przecież tego właśnie chcieliśmy! Mocno liczę na sequele, które stają się co raz bardziej prawdopodobne dzięki solidnym wynikom w Chinach. Oby był to Początek czegoś wielkiego. A Wy idźcie do kina i wyróbcie o nim własne zdanie.
OCENA: 6,5
Autor prowadzi bloga http://www.geeklife.pl/, gdzie recenzuje seriale, filmy i gry.
Atuty
Wady
Przeczytaj również
Komentarze (15)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych