Komiksy - Najfajniejsze Książki Świata

BLOG
227V
user-94129 main blog image
Black Fox | 17.09.2023, 21:13
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Na wstępie chcę zaznaczyć, że jeśli znów macie zamiar lać soczystą i rynsztokową "krytyką" to już teraz obwieszczam, że z chęcią się z Was pośmieję - wszak nie ma nic lepszego do wyśmiania jak niedojrzały trol który nie jest wstanie wyrazić swojej "krytyki" bez wyzwisk ( no chyba, że ma on na imię Black Fox :P ).

Ale do rzeczy. Lubię komiksy i nie ukrywam, że lubię je czytać bardziej niż książki.

1 - Wstępniak

Pamiętam te czasy jak w latach 90'ych do gum dorzucano małe arkusze z komiksami. Było co zbierać. Ale potem zacząłem wyporzyczać komiksy z bibliotek. W sumie jedyne co mnie dobijało to fakt, że biblioteki miały jedynie klasykę i do tego niekompletną. Równolegle moją pasją stała się satyra.

W magazynach satyrycznych podobały mi się rysunki Szczepana Sadurskiego. Gość wymiatał z tym swoim Punkiem Frankiem. I to on stał się moją pierwszą inspiracją do rysowania.

Tamte czasy nie wrócą, ale na moich pułkach gościły komiksy z Kaczorem Donaldem, magazyny satyryczne od Super Press i Podulka Studio, a comiesięczne wypady do biblioteki po kolejne komiksy były jakby rytuałem.

Nie tylko je czytałem, ale uczyłem się z nich rysować i nie ukrywam, że było to dla mnie głębokie doświadczenie. 

Jednak po przeprowadzce na Podkarpacie znalezienie jakiegokolwiek komiksu stało się trudniejsze. Biblioteki mają mniejsze zasoby ( przynajmniej w mojej okolicy )... Kioski i inne punkty sprzedaży prasy nie miały za wiele do zaoferowania. Ale coś tam zawsze mogłem znaleźć.

Rok 2020 był przerażający dla wielu z powodu pandiemii. Dla mnie miał jednak mały aspekt, który łagodził całą tę beznadzieję szalejącego po świecie mikroba. Gdy w maju tamtego roku zostałem zmuszony do siedzenia w domu z powodu lockdownu miałem sporo czasu dla siebie. Zacząłem czytać Sonica - choć to nie był jedyny komiks po jaki sięgnąłem w sieci. Czytałem po kilka, a nawet kilkanaście numerów każdego dnia.

2 - Dlaczego komiksy są najfajniejszymi książkami?

Tutaj wrzucę coś co jest dla mnie tylko i wyłącznie moją opinią. Ale w mojej opinii komiksy są najfajniejszymi książkami na świecie. Wiem, że wielu z Was moi drodzy szydercy zjedzie mnie za to, że użyję pewnych krytycznych do i dla książek porównać, ale tak szczerze przyznam, że potraktuję Wasz rynsztok do hotelowego basenu - po co się Wami przejmować?

Ale zacznijmy od tego, że lubię obrazki. Każdy rysownik ma swój styl co jest ciekawym dopełnieniem świata komiksu. Książki żadko je mają, te ambitniejsze wcale.

Kiedyś gdy czytałem książki miałem problemy ze zobrazowaniem sobie czegoś co nie miało opisu bo "autorowi się wydawało, że każdy zrozumie" - komiksy tego problemu nie mają bo... właśnie, te obrazki potrafią sporo wyjaśnić. Uczucia i emocje postaci wydają się być bardziej czytelne niż jakiejś tam książce gdzie jakiś wierszoklecha opisze coś tam czymś w stylu "panieńskiego rumieńca na twarzy dzieciny" ( co za żenada ). Bo powiedzcie sami! Czy nie lepiej jest narysować postać w danym stanie iż opisywać go przez półstronny opis? 

Dodam też, że swego czasu powstało coś takiego jak storyboard bo ludzie nie rozumieli opisu swego szefa-reżysera, który napisał coś niedokładnie i w końcu trzeba było obrazować graficznie "śmieszne miny". 

Dodać należy, że nie ocenia się książki po okładce, ale nie komiks. Okładka komiksu musi być tak narysowana by mówić niejako "weź właśnie mnie"... Gdy na okładcie wielu książek widzisz tylko tytuł i autora co może Wam mówić niewiele, szczególnie jak mowa o kimś nowym na rynku.

Wielu truje, że książki rozwijają wyobraźnię... Ale nie każdy autor potrafi to zrobić w swojej książce. W komiksie? Przeciwnie!

Swego czasu np. czytałem dużo komiksów sci fi i pamiętam istoty zwane Metalopodami które były połączeniem myślącej energii magnetycznej i metalowych blach - szkoda, że zapomniałem tytuł komiksu :P ^^' Ale pamiętam też komiksy z serii "Wg. Ericha von Danikena" które były kapitalne jako historia sci fi - mile wspominam postaci Insectów i cyborgów zwanych Biorobotami. A czytanie Thorgala było jakby przeżyciem przygody.

Mimo iż to tylko moje spostrzeżenie to jednak powiem, że klasyczne powieści mnie nudziły. W szkole każdy z nas czytał Anię z Zielonego Wzgórza, Dzieci z Bulerbyn, inne Anaruki z Grenlandii. I powiem, że były one nudne jak flaki z olejem. Tak, wiem, że powiecie, że jest wielu genialnych pisarzy i ich dzieł. Wiem, że powiecie, że jest sporo literatury sci fi jak np. od naszego Lema. Ale po co mam eksperymentować z literaturą skoro komiksy są lepsze? Jak mówiłem, obrazki rozrysowują akcję i sytuacje kilkoma ilustracjami lepiej niż książki są wstanie opisać nieznanymi terminami czy długimi i męczącymi niewtajemniczonych ( mam tu na myśli nieznających wcześniej danego autora czytelników ) opisami. Wiem co mówię, bo jak próbowałem czytać Dzieci Beowulfa i Dziedzictwo Heorotu to nie wiedziałem jak wyglądają te straszne Grendele poza tym, że wiedziałem, że wzrost temperatury ich ciała im nie służył i musiały wiać do wody szybciej niż Struś Pędziwiatr. Tak samo nie wiedziałem jak wyglądają Skeetery poza tym, że autor powiedział, że one latają i mają wirniki... I tak świat zbudowany z literackich opisów wydawał się jakiś taki, pusty.

Zabawne, jaki świat czytelników musiał być nudny i pusty zanim pojawiły się w nim komiksy. 

Oceń bloga:
6

Komentarze (22)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper