Piątkowa GROmada #378 - GROwe podsumowanie 2023 roku

BLOG
1141V
user-62289 main blog image
BZImienny | 29.12.2023, 09:53
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Dzisiaj zebraliśmy się podsumować mijający 2023 rok z growej perspektywy. Wspólnie z zacnymi użytkownikami przyjrzymy się ogranym tytułom oraz oczekiwaniom na przyszły rok. Przygotujmy więc kalendarze, bo to przyda się podczas analizy tego burzliwego okresu.

Witam was w ramach kolejnego odcinka Piątkowej Gromady, gdzie podsumuje 2023 rok z perspektywy wydarzeń growych oraz ogranych tytułów, a także podzielić się oczekiwaniami. Tradycyjnie nie będę w tym osamotniony, bo na wsparcie przybyły GROmadne tłumy. Zapraszam do lektury oraz dzielenia się swoimi spostrzeżeniami.   

Nota - teksty gości bez zmian, ja wklejałem obrazki. Nie ma też podziału na strony (ponieważ powody), tak więc chętnym na lekturę określonego tekstu proponuję wyszukać ksywę autora. ;)

2023 rok, gdy spotyka 2024 rok o 23:59:59

Lista autorów:

  • Kerrou
  • May_Day
  • Colidor
  • Fuujin
  • Pars-89
  • B(e)ZImienny

Kerrou

Na wstępie podziękuję BZimiennemu za zaproszenie. GROmadę staram się czytać tydzień w tydzień, także fajnie, że tym razem mogę – chociaż w minimalnym stopniu – móc ją współtworzyć.

Poproszono mnie o napisanie kilku zdań „podsumowujących” mijający rok. Żeby za bardzo się nie rozgadywać, bo trzeba zostawić miejsce dla każdego, powiem tylko, że prywatnie był u mnie pełen zmian, a z kolei growo… oj, tutaj było naprawdę świetnie. Jasne, trafiło się kilka zawodów, chociażby Final Fantasy XVI, które okazało się co najwyżej „spoko”, a powinno walczyć o moje tegoroczne GOTY. Mimo wszystko w porównaniu do 2022 roku, kiedy to praktycznie każda wyczekiwana premiera była większym (bądź, na całe szczęście, zazwyczaj nieco mniejszym) niewypałem, coś „nieidealnego, ale dalej bardzo spoko” przyjmuję z otwartymi ramionami.

Praktycznie od początku 2023 roku, aż do teraz, aż ciężko było o miesiąc bez jakiejś wyczekiwanej premiery. Przynajmniej dla mnie, ale nawet fani ogromnych AAA z gigantycznymi budżetami chyba nie mieli na co narzekać. Doczekałem się dużej, dopracowanej gry w otwartym świecie w uniwersum Harry’ego Pottera, czyli Hogwarts Legacy, które dla ludzi „z zewnątrz” może szybko stać się nudne, ale mi zwiedzanie Szkoły Magii i Czarodziejstwa wraz z przyległościami nie znudziło się przez ponad 50 godzin. Zagrałem w cudownie okropne Wanted: Dead, gdzie bawiłem się jak dziki. Zaskoczyło mnie Armored Core VI: Fires of Rubicon, a tym samym w końcu dostałem od From Software coś, co lubię bez żadnych „ale”. Pokochałem Hi-Fi Rus, którego sukcesu nie spodziewał się chyba nikt. Można by tak wymieniać i wymieniać, ale… jeżeli jesteście ciekawi, w co tam grałem, to zapraszam pod poprzednie odcinki GROmady. 😉

Ach, no i otworzyłem się w końcu na coś nowego, decydując się na zakup gogli VR. Fajnie tak znowu poczuć się jak dziecko, które dostało w łapy nową zabawkę, a teraz zachwyca się czymś tak mocno, jakby odkrywało całkiem nowy świat. Mówię wam, coś pięknego. Z jednej strony żałuję, że aż tak długo zwlekałem z zakupem, a z drugiej… kurde, teraz mam masę rzeczy do nadrabiania, to jakieś plusy ta zwłoka mimo wszystko miała.

Na zakończenie pożyczę wam wszystkim – i sobie w sumie też - szczęśliwego Nowego Roku. Oby był – nie tylko growo! – równie udany, co ten właśnie mijający.

May__Day

Cześć wszystkim! Dziękuję Panu PeCeciarzowi za zaproszenie, to dla mnie bardzo duży zaszczyt znaleźć się w tak zacnym gronie.

W tym roku nie ograłem tylu tytułów co w zeszłym, co nie znaczy, że był to rok nieudany. Sporo czasu poświęciłem (i nadal poświęcam) na pracę nad paroma literkami z przodu nazwiska, dostałem też pierwszą poważniejszą pracę. Ale com się nagrał, to moje! Kolejność dowolna z wyjątkiem dwóch ostatnich lokat. Uwzględniam tylko gry, w które zagrałem po raz pierwszy w życiu.

Absurdalnie skuteczny uzależniacz: Yakuza Kiwami 2

Nie będę ściemniał – Kiwami 2 znacząco przyczyniło się do tego, że moja wideorelacja z KrakJamu 2023 ukazała się dwa miesiące po tym evencie. Od tamtej pory zostawiam sobie kolejne Yakuzy na taki czas w roku, kiedy terminy mnie nie gonią (za bardzo).

Uczta dla oczu: Backbone i Assassin’s Creed Mirage

Pixelartowy styl Backbone’a z pewnością wyróżnia tę dwuwymiarową detektywistyczną przygodówkę. Z kolei Mirage ma po prostu piękną grafikę. Co mimika prezentuje się tam średnio, ale miasto i oświetlenie – miód!

Destylat gry akcji: Ratchet & Clank: Into the Nexus

Choć to gra na maksimum trzy wieczory, Nexus dostarczył mi frajdę porównywalną do A Crack in Time czy remake’u „jedynki” z 2016. Polecam!

Największe zaskoczenie: We. The Refugees: Ticket to Europe i Tribe: Primitive Builder

Moje odczucia będą tu skrajnie subiektywne, bo obie te gry testowałem w ramach praktyk zawodowych w Indie Games Starter. Ticket zaskoczył mnie swoją opowieścią i oprawą, poza tym to jedna z gier, która ma jakieś oparcie w rzeczywistości, co świetnie obrazuje ">filmik dokumentalny opowiadający o jej powstaniu. Z kolei Tribe przekonał mnie, że pierwszoosobowe survivale to dla mnie terra incognita, którą warto by zbadać.

Najlepsza fabuła: Gamedec i Silent Hill 2

Niewiarygodnie złożona, rozgałęziająca się opowieść Gamedeca jest czymś, czego nie jestem w stanie ogarnąć rozumem nawet pół roku po ukończeniu gry. Z kolei Silent Hill 2 pokazał mi, jak naprawdę powinno wyglądać bogactwo fabularne w grze. Tam dosłownie każdy detal ma swoje drugie dno, a najlepsze jest to, że wszystkie te szczegóły spinają się w logiczną całość.

Kocham i nienawidzę: Yakuza 3 Remastered

Rozpieszczony Kiwami 2, podszedłem trochę do leciwej już „trójki” jak pies do jeża, ale szczerze mówiąc, całokształt produkcji miło mnie zaskoczył. Z drugiej strony kilka zadań dłużyło mi się niemiłosiernie i nerwowo przebierałem nogami w oczekiwaniu na jakąś akcję. I doczekałem się, oj doczekałem.

Tak przerażające, że nie mogę przestać patrzeć: Silent Hill

Scena, w której Lisa Garland idzie w kierunku kamery, zalewając się krwią, to cholerne arcydzieło. Choć całokształt produkcji to dla mnie raczej ciekawostka, uważam że warto samemu sprawdzić, jak się kiedyś straszyło. Raczej nie pożałujecie.

Zamknij się wreszcie: Assassin’s Creed Mirage

Mam wrażenie, że coraz więcej dużych studiów uważa zamknięcie postaciom buzi za kardynalny błąd. Mirage to nie jest zła gra, ale fabuła i miałkie dialogi ciągną ją w dół. A szkoda, bo najlepiej bawiłem się właśnie wtedy, gdy historia ustąpiła miejsca bardzo dobrej rozgrywce.

Rozczarowanie roku: Skull & Bones (zamknięta beta)

Jeśli grając w Black Flaga, bawiliście się najlepiej podczas beztroskiego rabowania statków, to trzymajcie się od Skull & Bones z daleka. Ja sam wytrzymałem w niej tylko 45 minut, a miałem wrażenie, że czasu minęło co najmniej dwa razy tyle. Chcesz mieć własny statek? Jasne, porozmawiaj tylko z gościem A, B i C, przynieś mapy, drewno i młotek do wbijania gwoździ, to pomyślimy… Może nie jest to gra dla mnie (mam wrażenie, że twórcy chcą z niej zrobić GTA Online na morzu), ale dawno się tak nie wynudziłem podczas grania.

Zaszczytne drugie miejsce: Deltarune: Chapter 2

O ile Chapter 1 okazał się „zaledwie” bardzo dobrą grą niezależną, tak drugi rozdział Deltarune trzyma poziom niewiele niższy od genialnego Undertale’a, który został moją grą roku 2022. I podobnie jak ona, Deltarune: Chapter 2 mógłby swoją kreatywnością obdzielić jakieś pięć innych gier. Wprost nie mogę doczekać się pozostałych rozdziałów, bo głęboko wierzę, że ekipa Toby’ego Foksa znowu pozamiata w branży. Zresztą, wspominałem że pierwsze dwa rozdziały gry są za darmo? Ha, teraz skończyły się wam wymówki!

Gra roku 2023: Silent Hill 2

Przyznaję, kiedy przeszedłem Silent Hilla 2, miałem wrażenie doświadczenia czegoś niesamowitego, ale nie wiedziałem dokładnie dlaczego. Dopiero po obejrzeniu tej analizy uświadomiłem sobie, jak złożony jest to twór, a przetwarzanie wszystkich jego niuansów zajęło mi ponad miesiąc. Po prostu nie mogłem przestać o nim myśleć. Dotarło do mnie, że ta gra to scena tortur rozciągnięta na dziesięć godzin. Nie straszy ona tylko potworami czy ciemnością. Głównym „straszakiem” drugiego Silenta jest myśl, że nasz bohater zrobił coś bardzo złego i musi zostać ukarany w wyjątkowo brutalny  sposób. Ta świadomość przeraziła mnie na poziomie głębszym niż robi to większość horrorów… i zarazem popychała mnie jeszcze mocniej w kierunku zakończenia. Na tym, moim zdaniem, polega geniusz Silent Hilla 2.

W tym roku pochłonąłem też parę książek, w tym sporo pozycji związanych z grami.

Ryszard Grzebyk, Rak to nie wyrok – seria książek co prawda niepowiązana z grami, ale nie wiem czy istnieje bardziej szczegółowy przegląd ziół i innych środków na rozmaite dolegliwości.

Wasilij Machanienko, Droga Szamana: Początek – nie porwał mnie jakoś szczególnie, ale wzbudził miłe skojarzenia z pierwszym Gothikiem. Jak ktoś szuka powieści akcji niewymagającej dużego zaangażowania, to Początek będzie niezłym wyborem, zwłaszcza jeśli lubisz gry MMO.

Joel Couture, Fallen Down: Heartache and Compassion in Undertale – zasadniczo jest to obszerny esej na temat Undertale’a. Polecam, zainspirował mnie do napisania artykułu na temat tej fantastycznej gry.

Raymond Benson, Dying Light: Aleja Koszmarów – zaskakująco dobra powieść akcji! Trochę się jej bałem z powodu niskich ocen, ale całość jest naprawdę przyzwoita… z wyjątkiem zakończenia, które jest tak rozczarowujące, że żyć się odechciewa.

Mark Manson, Everything Is F*cked: A Book about Hope – genialna rozprawa filozoficzna o nadziei i nie tylko.

Jason Schreier, Krew, pot I piksele. Chwalebne i niepokojące opowieści o tym, jak robi się gry – tytuł mówi sam za siebie. Historie jedenastu gier, które powstawały w bólach, w tym skasowanego Star Wars 1313. Uświadomiły mi, że premierę każdej gry należy traktować w kategoriach cudu.

Patryk Vega, Złe psy. W imię zasad – prawdziwe historie z życia warszawskiej policji. Niesamowicie wciąga.

Jacek Wesołowski, Inżynieria gier. Level design dla początkujących – dość dokładnie pokazuje proces powstawania levelu w grze.

Scott Rogers, Level Up! The Guide to Great Video Game Design – zbiór rozsądnych zasad, którymi należy się kierować podczas tworzenia gry. Nie ze wszystkimi się zgadzam, ale całość polecam.

Raph Koster, A Theory of Fun for Game Design – otworzyła mi oczy na to, że gry i zabawa są dla człowieka bardziej intuicyjne niż na przykład książki. Bardzo wartościowa lektura.

David Liss, Spider-Man: Hostile Takeover – przyzwoita powieść akcji ze wszystkimi elementami dobrej historii o Pająku.

Maria Krasowska, Banda niematerialnych szaleńców oraz Banda szalonych obozowiczów – moje guilty pleasure tego roku. Książki dla nastolatków, ale napisane w taki sposób, że ciężko się od nich oderwać. Lekka i niezobowiązująca lektura o duchach. Polecam!

Na przyszły rok życzę Wam:

– ukazania się Waszych ulubionych gier…

– …i żeby były dobre…

– i żebyście mieli kiedy je wszystkie ograć…

– …i żeby pozytywnie zaskoczyła Was gra, której nie znaliście.

Szczęśliwego Nowego Roku!

Colidor

 

Growe podsumowanie roku – edycja 2023

Kolejny rok mija tak jakby zbyt szybko. Jak w starym dowcipie: „ledwie się człowiek urodził, a tu już umierać pora...” Co prawda na tamten świat jeszcze się nie wybieram, ale moje nastoletnie dzieci już stwierdzają autorytarnie, że jestem „stary”. Ot, wsparcie kochanej rodzinki. Zresztą, patrząc na pozycje, które ogrywam – może i rację mają...

Niemniej jednak cieszę się niezmiernie, że mogę po raz kolejny tutaj gościć, że dostałem znów zaproszenie do podzielenia się kilkoma myślami. Na portalu już rzadko bywam, wpadam raczej jako gość, niż stały klient, ale to wynika z faktu, że wiele ważnych rzeczy w moim życiu się dzieje i obecnie priorytety są przesunięte w kierunku innych spraw. Samego grania jednak nie porzucam i każdego dnia w coś „pykam”, choć tego wolnego czasu niewiele już zostaje w ciągu doby.

Jak jednak kształtował się ten rok 2023, jeśli chodzi o mnie? No cóż – dużo tego nie będzie, aczkolwiek trzy pozycje zdominowały moją rozrywkę. Zacznijmy zatem...

Na pierwszy ogień idzie produkcja, będąca dla mnie swoistym „numerem jeden”. Nie przypuszczałem, że wciągnie mnie tak bardzo, o wiele mocniej niż wszelkiego rodzaju najnowsze hity AAA. Mówię bowiem o Super Mario RPG. Ta zremake'owana wersja gry z ery SNES-a po prostu zauroczyła mnie swoją stylistyką, porwała gameplayem i kazała uruchamiać Switcha praktycznie każdego wieczoru, póki jej nie skończyłem. Nie jest może zbyt skomplikowana, niektórzy mogliby powiedzieć, że pod względem rozgrywki i grafiki jest wręcz infantylna, dziecięca, ale muszę przyznać, że nabrałem ochoty na więcej tytułów na wyłączność Big N.

Druga gra, która zabrała mi sporo czasu to Spider-Man 2. Kupiony niemalże na premierę (rzadkość u mnie), na spółkę z córką, która bardzo lubi tę serię. Ona już ukończyła tytuł, ja jestem w końcowej fazie. Niektórzy mówią, że powtarzalna, że to nieco rozbudowany klon poprzednich odsłon, ale ja bawię się naprawdę wyśmienicie. Może nie jest jakaś tam wybitnie głęboka, ale dostarcza frajdy z bujania się po Nowym Jorku, wykonywania (nawet jeśli wtórnych) zadań pobocznych i od czasu do czasu – popychania fabuły do przodu. I wiem, że jak tylko pojawią się fabularne dodatki (czy to w formie DLC, czy choćby zapowiedziany już stand-alone Venom), to biorę na pewno. A wszystkim, którzy jeszcze nie grali – szczerze polecam!

Podium zamyka gra, która w zasadzie jest kompilacją 6 tytułów i jako taka zabrała mi najwięcej czasu – Final Fantasy Pixel Remaster. Zbiorcze wydanie pierwszych sześciu Finali, zakupione na Pstryka. I wraz z tym zakupem podjąłem też decyzję, że przechodzę wszystkie części po kolei (z pominięciem odsłon online). Obecnie jestem na ukończeniu szóstej części. I chociaż zdarzały się oburzone głosy, że ten remaster to totalna szmira, bo już wersje PSP wyglądały ładniej, brak wersji 3D odsłon III i IV, które to ukazały się na telefonach, że mogliby dać te lepsze graficznie opracowania V i VI, to jednak fabuła tym samym się nie zmieniła i naprawdę, po kilkudziesięciu godzinach spędzonych z całą kompilacją, przestałem zwracać uwagę na olbrzymie pixele. Grało się fajnie, a o to przecież chodzi. I tym samym udało mi się też zebrać niemal już wszystkie interesujące mnie odsłony serii (FF Origins Stranger of Paradise dostałem w ramach PS Plus). Tylko teraz trzeba czasu z gumy, bo zaczynają się części, które wymagają o wiele więcej godzin poświęcanych na ich ukończenie.

Inne tytuły raczej tylko liznąłem, sprawdzając, jak się rozpoczynają, jak się w nie gra i powędrowały na kupkę „zagraj później”, czekając na więcej wolnego czasu w mojej dyspozycji. Jeśli ktoś pamięta moje zeszłoroczne wynurzenia, to podawałem listę gier, które chcę zakupić w ciągu tego roku. I proszę – w mojej bibliotece znalazły się wspominane wtedy: Bayonetta 2, Mario Odyssey, Crisis Core FF VII Reunion, FF XVI, Dark Alliance 2. Można więc powiedzieć, że sporo zamierzeń spełniłem. Nie udało się nabyć Octopath Traveller 2 (jeszcze poczeka) a z Diablo IV zrezygnowałem, po oczytaniu opinii.

Najnowszy zaś nabytek, z którego jestem niesamowicie zadowolony, ale o którym niewiele mogę jeszcze powiedzieć, z racji raptem trzech godzin spędzonych w świecie gry, to oczywiście Gra Roku 2023, czyli Baldur's Gate 3!!! Mam, mam, gram... Tylko że powoli. Ale bardzo mi się podoba przedstawienie świata, jego artystyczna wizja, poziom i jakość grafiki (wersja PS5) oraz złożoność systemu rozgrywki. Muszę się w to wgryźć, ale jako fan tradycyjnej sagi plus dwóch odsłon Icewind Dale i Tormenta – po prostu uwielbiam najnowszy produkt Larianów.

I na koniec, zanim zaśniecie snem sprawiedliwych, wspomnę tylko o prywatnym moim największym rozczarowaniu tego roku. Może dla kogoś będzie to sporym zaskoczeniem, gdyż wiele osób wie, że jestem fanem serii, ale... Final Fantasy XVI. Mówcie sobie co chcecie, ale dla mnie osobiście – przerost formy nad treścią. Mimo najszczerszych chęci i miłości do serii, nie potrafię się wciągnąć w ten tytuł. Dłużący się, przegadany, walka zręcznościowa totalnie in minus... I jeszcze nierówna mocno graficznie. Czasami zachwyca, czasami jest zaś wręcz żenująco niczym w początkach PS4 albo w końcówce ery PS3. To już nawet krytykowana mocno poprzednia część mi bardziej podeszła. Tutaj usiłowano zrobić mroczną, dojrzalszą historię, ale za mocno kłaniano się „zachodniej” modzie i trudno powiedzieć, żeby to jeszcze było jRPG, bardziej ajRPG (z bardzo małym „j” w definicji). Czekam na drugą część odświeżonego FF VII, może będzie bardziej „Finalowate” niż szesnasta odsłona... Oby...

Czego Wam życzę na nowy rok? Niech nasza pasja nadal nas rozgrzewa, a kolejne gry niech wciągają niczym chodzenie po bagnach! Oby developerzy dostarczyli nam jak najwięcej dobrych tytułów, nie będących kliszami, klonami, klepanymi na kolanie kontynuacjami. Niech gry dają nam masę radości, niech będą ciekawe, oryginalne, fascynujące. I obyśmy my wszyscy mieli czas ograć każdy tytuł, na który tylko będziemy mieli ochotę!

Trzymajcie się ciepło!!!

Fuujin

Serwus GRO!
Nie, to nie atak hakerski, naprawdę się tutaj znalazłem. Nie mogłem uwierzyć własnym oczom, gdy BZImienny wysłał mi wiadomość i - zaciągając się cygarem - ryknął "Fuujin! Chcę zdjęcia Spider-Mana! Na jutro!". A gdy odparłem, że nie mam aparatu, dodał "...No to chociaż skrobnij coś na Podsumowanie Roku 2023!"
No i jestem!
Chciałbym na początku bardzo podziękować Szanownemu Ojcu Prowadzącego za odpalenie mi miejsca przy tej ambonie, a także za jego głęboką wiarę, że kiedyś zwolnię to miejsce. ;]

Dobra, teraz co by tu dać na wstęp... <zagląda do tomu "Przemówienia noworoczne dla (t)opornych"> .. o, mam! Ahem... "Zaiste, rok 2023 był rokiem kontrastów!" Na PPE z jednej strony pożegnaliśmy kilku zasłużonych użytkowników (w jeden, który usłyszał "It's not personal, it's business"), z drugiej strony pojawiło się kilka nowych twarzy, które elegancko rozruszały sekcję blogów (w tym Gonzi0807 z jego "Impresjami" oraz kajtji z jego... eee... blogiem). Prywatnie u mnie też rok mieszany - z jednej strony pandemia wydała swoje ostatnie drgawki i znowu mogłem z czystym sumieniem jeździć po świecie, z drugiej - zamiast COVIDa w drugiej połowie roku napadły mnie zupełnie inne kłopoty zdrowotne. I niestety to ostatnie odbiło się też na moim życiu gracza, więc granie w tym roku było na pół gwizdka - na początku w miarę sumienne, potem praktycznie żadne. To powiedziawszy, zobaczmy co ograł Fuujin w (pierwszej połowie) 2023 r. (+ parę tematów okołogrowych).

Kilka disclaimerów:
1. Nie spodziewajcie się żadnych Spider-Manów, Hogwartsów czy innych LastofUsów - u mnie, jakem hipster, królują starocie i indyki.
2. Każdy omawiany tytuł dostanie nagrodę, bo każdy lubi dostawać nagrody
3. Nie wiem co tu dać, ale trzy pozycje wyglądają lepiej niż dwie

-----------------

Gra roku 2023: Bloodstained: Ritual of the Night (PC)


Nie będę się certolił, zaczynamy z grubej rury! Pierwsza gra ograna przeze mnie w tym roku jest jednocześnie pierwszą w tym zestawieniu, także pod względem frajdy, jaką mi przyniosła. Mam taką tradycję, że na okres świąteczny zawsze otwieram jakąś Castlevanię i Metroida. Tym razem jednak drżącymi rękami wybrałem "nieautoryzowaną" Castlevania, czyli duchowego następcę wydanego przez twórcę serii IGĘ pod tytułem Bloodstained. Czemu drżącymi rękami? Bo takie "powroty po latach" zwykle kończą się w najlepszym przypadku średnio, w najgorszym - jak Mighty No. 9.
Moje obawy okazały się kompletnie nietrafione, o czym przekonałem się gdy tylko usłyszałem pierwsze nuty muzyki Michiru Yamane. Dostałem nie tylko powrót do Castlevanii, ale do mojej ulubionej Castlevanii - Aria of Sorrow, z jej systemem ulepszania postaci przez pochłanianie umiejętności pokonanych przeciwników. Kombinacji jest masa, a zwiedzanie różnorodnych komnat zamku sprawia frajdę do samego końca. Do tego przeróżne smaczki, żarciki i sekrety, w których lubują się japońscy developerzy i... poczułem się jak w domu. Takich comebacków nam trzeba!

Czego się nauczyłem: W pociągach PKP wygodniej siedzieć, niż stać.


Najlepszy powrót do źródeł: Tunic (Xbox Series X)

Dzieła wybitne - czy to filmy, muzykę czy gry - dzielę na dwie kategorie. Jedne to te, które pokazują ci zupełnie nowe doświadczenia. Drugie to te, które biorą stare rozwiązania i nadają im zupełnie nową jakość.
Tunic to arcydzieło z tej drugiej kategorii. Jak stare Zeldy otworzyło przede mną piękny świat, który wzywał do eksploracji. Eksporacji czystej, odartej ze wskazówek, tutoriali i quest markerów, jeno z paroma stronami instrukcji, z których niewiele idzie zrozumieć... A jednocześnie - w przeciwieństwie do tych staroci, z których Tunic czepie inspirację - nigdy nie czujesz się całkiem zagubiony, bo świat jest zaprojektowany tak kunsztownie, że kumaty gracz po paru próbach sam znajdzie swoją drogę.
Nie zdawałem się sprawy, jak bardzo tęsknię za tym uczuciem satysfakcji z odnalezienia się w wielkim świecie bez bycia trzymanym za rączkę. W dzisiejszych czasach, gdy taki np. Atreus nie daje ci nawet pół minuty na rozwiązanie zagadki bez wtryniania się ze wskazówkami, to rzadki dar...
Niewiele brakowało, a Tunic stałby się moją grą roku - Bloodstained wygrał praktycznie czystą przewagą nostalgii.

Czego się nauczyłem: ...Nie powiem, żeby nic nie zdradzać ;)


Największe zaskoczenie: Tetris Effect Connected (Xbox Series X)

Co mogłem myśleć odpalać grę pod tytułem Tetris? Co nowego można wymyśleć na temat układania klocków? Ale było w Game Passie, to zagram...
W życiu bym się nie spodziewałem, że od tego się zacznie moje największe odkrycie tego roku. Znacie powiedzenie "X to stan umysłu"? Tutaj pasuje ono dosłownie - to pozornie banalne układanie klocków zostało podane tutaj w formie, która otwiera przed graczem nowe stany świadomości. Polaczenie onirycznych wizualiów, muzyki i wyżyłowanego (ale racjonalnie dawkowanego) poziomu trudności wyzwala stan zen, który przefasowuje fale mózgowe i przebija się przez nawet moje nieposkromione ADHD. To zupełnie nowa jakość układania klocków - a jakkolwiek śmiesznie by to nie brzmiało, zaznaczam, że nie mówię tego ironicznie.
Zanim następnym razem sięgniecie po telefon do dilera, zastanówcie się nad kupnem Tetris Effect - może to być działka, której szukacie. Chociaż ostrzegam - diabelstwo uzależnia...

Czego się nauczyłem: Czym jest 'przepływ'.


Najlepsze DLC: Bioshock Infinite - Burial at Sea (Xbox 360)

Tak, rok 2023 r. był tym, w którym zamknąłem moją rozpoczętą 10 lat wcześniej podróż przez światy Rapture i Columbii. Macie czasem tak, że odkładacie na później ostatni odcinek ulubionego serialu, rozdział ulubionej książki, czy część ulubionej gry? Ja tak właśnie miałem z "Burial at Sea"… bo wiedziałem, że jak już ogram to DLC, to nie zostanie już nic do ogrania z mojej ukochanej serii Bioshock. Ale w mijającym roku wreszcie nadeszła pora, żeby wstrzymać oddech, zacisnąć zęby i jeszcze raz wskoczyć na główkę do świata Rapture.
Muszę przyznać, że nie z każdą decyzją się zgadzałem. Nie każdy retcon wpisał się naturalnie w świat przedstawiony, skradankowy sznyt nie zawsze współpracował z wcześniej zbudowanym silnikiem, no i przede wszystkim za mało wszystkiego, człowiek zawsze chciałby więcej. Co nie zmienia faktu, że czysty KLIMAT tego niesamowitego miejsca oraz fenomalne zakończenie czynią z Burial at Sea godne zwieńczenie legendarnej serii.
No i cóż... teraz mogę wreszcie zamknąć okładkę tej cudownej książki i po 10 latach odłożyć ją na półkę... przynajmniej do następnego razu. ;)

Czego się nauczyłem: Kryptografii ;)

Najlepsza gra komiksowa: SpidHulk Ultimate Destruction (Xbox 360)

To takie dziwne uczucie, gdy wracasz do gry, którą testowałeś ~20 lat wcześniej. Na PeCecie Hulka nie dostaliśmy, ja konsoli nie miałem, więc mogłem tylko posmakować biegania Zielonym Olbrzymem na Czarnuli kumpla... i po cichu zazdrościć konsolowcom tak fajnej komiksówki. W każdym ciosie czuć było powera, fizyka była bardzo rozbudowana jak na tamte czasy, system walki zachęcał do wykorzystywania przygodnych przedmiotów jako broni. Można było zrobić sobie metalowe "kastety" z samochodu, uppercutem wywalić jednego wroga w powietrze, drugiego przeszyć "włócznią" z wyrwanej latarni, a ostatniemu zapodać spadający łokieć z wieżowca.
Te wszechmocne popisy rozwalały nie tylko otoczenie, ale i klatkaż... ale kto w tamtych czasach zwracał na to uwagę?
Zastanawiałem się w tyle głowy, jakie możliwości rozwałki będą dawały super-zaawansowane konsole za 20 lat?
Dziś sam jestem dziad... znaczy się, konsolowcem, minęło 20 lat... i muszę przyznać, że w epoce pancernych samochodów, niezniszczalnych budynków i nieśmiertelnych NPCów, stary Hulk dalej broni się znakomicie. Ze świecą szukać nowych wydań, które oferowałyby takie możliwości zabawy otoczeniem. Więc podsumowanie pozostaje takie, jak te 20 lat temu - HULK MIAŻDŻYĆ (konkurencję!)

Czego się nauczyłem: W każdej grze powinna być opcja 'pogłaszcz cywila'.


Najbardziej spoko gra: Assassin's Creed Rogue (Xbox 360)

Po ograniu rewelacyjnego AC4 kontynuowałem maraton Asasynów. Padło na następny tytuł w kolejności, czyli AC Rogue.
Moje wrażenia? Mechanika spoko. Fabuła spoko. Grafika spoko. Wiking spoko.

Ogólnie gra spoko.

Czego się nauczyłem: POEZJA JEST DLA SŁABYCH.


Poza tym przez rok przewinęły się pomniejsze tytuły - Anarchy Reigns, Destroy All Humans, Wreckfest, My Friend Pedro, Raging Blast 2, FF13-2 oraz Weird West.
A teraz, żeby się za bardzo nie rozwodzić, przejdźmy do tematów pobocznych.

-----------------

Najlepsza gra na komórki: Dragon Ball Dokkan Battle (Android)

Choć casualowe granie zwykle nie trafia na te zestawienia, to nie mógłbym nie wspomnieć o tej niepozornej komórkowej gachi, która zajęła mi długie godziny i trzymała moje instynkty gracza przy życiu przez ostatnie miesiące. Gameplay to proste układanie kulek z delikatnymi elementami RPGowymi. Ale głównym atutem, który mnie w tym tak rajcował, to animacje ataków, żywcem przeniesione z serialu.
Pamiętam, jak grałem w poczciwe Legends of the Super Saiyan na emulatorze SNESa. Gdy przyglądałem się rachitycznym 16-bitowym walkom, moja wyobraźnia tworzyła z nich epickie starcia godne emisji na RTL7. Teraz, na stare lata, nie muszę nadwyrężać stetryczałej wyobraźni, bo Dokkan Battle przeniósł ten RPGowy format do przyszłości z pełnym rysunkowym rozmachem. Postęp!

Największe rozczarowanie: Odejście Hideki Kamiyi z Platinum

Tak, w tym roku nie byłoby żadnej gry, która by mnie rozczarowała. Rozczarowała mnie za to wizja gier, w które już nie zagram - gier od Hideki Kamiyi ze stajni Platinum, zwycięskiego teamu, który tworzył moje ulubione gry ostatnich dekad. ">Dżingiel studia do dziś wywołuje u mnie natychmiastowy przypływ dopamin, bo wiedziałem, że po usłyszeniu go dostanę coś pozytywnie zakręconego. I choć oczywiście zarówno Platinum, jak i Kamiya będą oddzielnie tworzyć nowe dzieła, to zwycięska synergia, którą przez lata tworzyli, dobiega końca.
Mogę jedynie życzyć sobie oraz innym graczom ceniącym Platinumowe szaleństwo, że pan Kamiya nie spocznie na laurach bezrobocia i w 2024 r. zaproponuje coś, co po raz kolejny zryje nam berety.

Najlepszy Youtuber: New Frame Plus

Kryzys gracza w tym roku doprowadził do takiej sytuacji, że na oglądaniu Youtube'ów growych spędziłem chyba prawie tyle czasu, co na samym graniu. Dlatego wypadałoby złożyć hołd IMO najlepszemu z nich - New Frame Plus, kanałowi poświęconemu animacji, dzięki któremu tym bardziej doceniłem kunszt artystyczny ukryty w moich ulubionych grach. W tym roku grany jest maraton analiz animacji w serii Final Fantasy (póki co autor doszedł do części piątej). Świetny wgląd w często ignorowany, a bardzo ważny temat.

-----------------

Honorowe wzmianki:

Najlepsza gra party: Worms Armageddon (PC)

Armageddon od dekad niekwestionowanym mistrzem kanapowego multiplayera. W tym roku znalazł się na liście ze względu na turniej na Moriconie 2023, który, przyznam się z nieukrywaną dumą, wygrałem ja (choć nie bez trudu, konkurencja była sroga). Krzyki widowni skandującej "WAL GOŁĘBIEM! WAL GOŁĘBIEM!" - bezcenne.

Najlepsza casualówka dla dzieciaka/dziewczyny/mamy/siostry itd.: Hidden Through Time (PC)

Fajna, relaksująca wariacja na temat "Gdzie jest Wally?", którą bardzo polecam na prezent. Moją matulę - która generalnie stroni od gier - szukanie ukrytych fantów wciągnęło na długie godziny.

 

Najlepszy kot: StrUmurangi Generation

No comment.

-----------------
I to by było na tyle. Niewiele tego było, ale co było, to grało się miło. :)
Na koniec pozostaje mi życzyć wszystkim zGROmadzonym Szczęśliwego Nowego Roku, obfitującego w dziesiątki ogranych gier nowych i starych, wiele radosnych spotkań z innymi pasjonatami, spełnienia wszystkich celów growych i życiowych... no i oczywiście dalszych, równie miłych spotkań w tym małym kąciku PPE, gdzie hejt i wojny konsolowe ustępują miejsca pasji, radości oraz mniej lub bardziej skąpo ubranym cosplayerkom.

Czuwaj! :)

Pars-89


Cześć! 
Kolejny rok za pasem – całkiem nie dawno siadaliśmy do śniadania Wielkanocnego, a aktualnie przychodzi nam żegnać kończący się 2023 rok. Przyznam szczerze że mijające 365 dni było diabelnie intensywne. Zaliczyłem sporo wzlotów i upadków. Myślę że jak większość z Was – ale gdybym miał podsumować ten czas to był to naprawdę udany okres. 
Branżowo sporo się działo, ale też dużo mnie ominęło. Jak zauważycie w poniższym podsumowaniu w mojej rolce brakuje kilku głośnych hitów i  będzie to pokłosie chronicznego braku czasu. W tym roku według danych od Sony przy plastobetonie spędziłem jakieś 408 godzin, co jest najniższym wynikiem odkąd przesiadłem się z PC na konsole. Do tego jakieś 40 godzin spędziłem z Game Passem gdzie głównie zająłem się ogrywaniem Forzy.  Jak widzicie wyniki nie imponują, ale będąc szczerym i tak jestem zadowolony z tego co udało mi się wyciągnąć. Nie przeciągając zapraszam do mojego growego rocznego podsumowania – zaczynajmy!

* Analogicznie jak rok wcześniej podzieliłem swoje podsumowanie na kilka kategorii aby uczynić je nieco czytelniejszym i łatwiejszym do przyswojenia. 

Gra roku 2023: Cyberpunk 2077 Widmo Wolności

Czułem że dodatek do Cyberpunka pozamiata, ale nie sądziłem że zmiany z nim związane tak mocno wpłyną na rdzeń gry i dostarczą tak rewelacyjnie rozpisaną opowieść. Z drugiej strony historia „Serc z kamienia” czy dodatku „Krew i Wino” dobitnie pokazuje, że CDPR potrafi wyciągnąć ze swoich gier maksimum, bardzo często ulepszając je o nowe mechaniki i obszary działań. Przygody V to jedna z moich ulubionych opowieści która po otwartym zakończeniu z podstawki, doczekała się wreszcie swojego zamknięcia. I muszę to napisać – robi to w kapitalnym stylu! Dodatek do Cyberpunka to genialnie rozpisana intryga w której większość naszych decyzji ma swoje konsekwencje, świat gry jest jeszcze bardziej niebezpieczny i autentycznie zmusza gracza do rozważań. Okolica którą przyjdzie nam zwiedzać – Dogtown to właściwie dziki zachód Night City. Jest krwawo, a trup ścielę się gęsto. Nowy region jest całkiem spory i możemy go eksplorować zarówno horyzontalnie, jak i wertykalnie za pośrednictwem mostów i dachów zabudowań. Twórcy naprawdę się przyłożyli tworząc opowieść na około 25 godzin intensywnego grania. Podsumowując - dodatek to zwyczajnie więcej i lepiej, ale zrobiony z takim smakiem jakby sam Hajto dodawał truskawkę na torcie. I tak miedzy nami – postać Idrisa Elby to najwyższa półka zarówno pod względem scenariusza oraz tego jak została rozpisania, ale to co na końcu odstawia Silverhand… Absolutnie musicie to zobaczyć i poczuć. Emocje gwarantowane – dla mnie jedna z najlepszych scen w grach i piszę to z absolutną premedytacją żebyście dali szansę temu tytułowi. Dziś Cyberpunk 2077 po ostatnich łatkach i dodatku fabularnym to gra kompletna. Moje GOTY 2023 roku. 

Największe zaskoczenie 2023: Dead Island 2

Za każdym razem kiedy odpalam ten tytuł przypomina mi się jeden z utworów Słonia – Wirus T. I faktycznie bajzel jaki zastaniemy rozpoczynając przygodę w Dead Island 2 nie będzie odpuszczał, a historia choć błaha nadaje rytm wydarzeniom w grze, pod sam koniec uderzając nawet w nieco poważniejsze tony przerywając lawinę cringu jaką serwują nam Twórcy. Druga część „Umarłej wyspy” jest pełna takich sprzeczności – na przekór branży wirtualne Los Angeles jest podzielone na kilka dużych aglomeracji rezygnując tym samym z otwartego świata. A główny bohater którego możemy sobie wybrać z sześciu dostępnych na starcie postaci to krzyżówka Deadpoola z Wolverine’m (nie pytajcie czyje kwestie mówione padają częściej). Daniem głównym pozostaje siekanie zombie, a to jest zrobione po mistrzowsku. Jucha leje się hektolitrami, dekapitacje, cięcia, podpalenia, rażenie prądem czy rozpuszczanie w kwasie – każdy domorosły łowca nieumarłych znajdzie tu coś dla siebie. Poza tym gra oferuje fajny system rozwoju postaci polegający na doborze kart z umiejętnościami i na ich podstawie da się tworzyć całkiem złożone buildy. Technicznie jest na czym oko zawiesić, zombie sapią przechadzając się po skąpanych w słońcu uliczkach, a muzyka zmienia się dynamicznie w zależności od sytuacji w której obecnie się znaleźliśmy. Tytuł trzyma betonowe 60 FPS i nie uświadczyłem żadnych poważnych glitchy. Ta gra to moje zaskoczenie kończącego się roku i w odróżnieniu od rodzimego Dying Light 2 ma to trochę ikry i polotu. Zachęcam do zakupu tym bardziej że wydanie jest solidnie przygotowane i oprócz standardowego pudełka w zestawie otrzymujemy jeszcze elegancki steelbook. Aaa i zapomniałbym wersja z PS4 ma darmowy upgrade do PS5. Szacun! 

Największe rozczarowanie 2023: Diablo IV

Nie będę się z tym krył i od razu zaznaczę, że seria Diablo jest mi bliska sercu. Wychowałem się na drugiej części, z przyjemnością ograłem trójkę wraz z dodatkiem, następnie zafundowałem sobie nostalgiczny powrót do przeszłości kupując Ressurected i skuszony obietnicami swoje pieniądze wydałem również na część czwartą. Oczekiwania i hype był ogromny – w końcu Developerzy dostali dostatecznie dużo czasu aby szlifować „czwórkę” na nowego mesjasza H&S. Na rynku było już obecne Path of Exile czy Grim Down więc inspiracji można było szukać u konkurencji, która pod nieobecność Diablo na rynku zebrała wokół swoich tytułów całkiem sporą społeczność. Niestety nie udało się. Piszę to z wielkim bólem ponieważ pomimo wielu zalet nowy Diaboł to jedynie wydmuszka i potwierdzenie słabej formy Blizzarda. Ale po kolei…  Technicznie tytuł to majstersztyk – czuć piniądz wpompowany w oprawę i dźwięk. Historia jak na standardy serii również daje radę i po dramatycznej trójce jest w końcu kilka momentów które da się wyrecytować z głowy nawet po kilku kielonach. Cieszy powrót do mrocznej wizji Sanktuarium, wszechobecnej makabry i zwątpienia. Twórcą udało się stworzyć ciekawy otwarty świat w którym bardzo często to człowiek jest determinantą do wszystkiego co złe.  Niestety niewiele dobrego da się powiedzieć o rozwoju postaci – system buildów leży dając wiele możliwości, ale de facto działa tylko kilka mechanik przez co gra nie zachęca do eksperymentowania, progres postaci zabija skalowanie poziomów wrogów, zadania poboczne w większości to nudne wycieczki z punktu A do B które nie obfitują w żadne ciekawe nagrody, ani tym bardziej strzał doświadczenia przez co levelowanie postaci to potężny grind i trochę szkoda że tytuł został zaprojektowany jako „always online”. O end-game się nie wypowiem bo jestem świeżo po ukończeniu fabuły. Jestem przekonany, że ogłoszony nie dawno dodatek fabularny zapowiedziany na następny rok wprowadzi kilka nowych mechanik i nowe Diablo zacznie w końcu błyszczeć. Aktualnie jestem bardzo rozczarowany i mimo sentymentu, nie mogę Wam aktualnie polecić nowego Diabełka. Mistrzowsko zmarnowany potencjał.

Gra w którą grałem i do której już nie wrócę: Starfield

Zacznę od tego że gry nie ukończyłem i dla niektórych z Was może to wystarczyć, aby położyć krzyżyk na mojej opinii o tym tytule. Kolejną kwestią pozostaje platforma na której grę ogrywałem – XSS który delikatnie rzecz ujmując, nie powala swoimi możliwościami – ale wierzcie mi, nie o oprawę tu chodzi. Zaraz po premierze skuszony obietnicami o kosmicznej odysei, ściągnąłem grę na dysk, wymieniłem baterię w padzie, zaparzyłem sobie herbatkę i ruszyłem sprawdzić o co tyle hałasu. I wiecie co? Dawno nie grałem w tak siermiężny tytuł. Oczywiście gra jest molochem, przytłacza swoją zawartością i daje nam praktycznie wolną rękę w przemierzaniu kosmosu – tylko szkoda że cała ta podróż to zlepek proceduralnie generowanych map, poprzedzonych czarnymi ekranami ładowania, nie intuicyjnym interfejsem i to wszystko w betonowych 30 FPS-ach. Kocham S-F, ale nie czuje tej gry. Wszystko tu jest co najwyżej przyzwoite i odnoszę wrażenie że Developerzy potrzebują jeszcze dużo czasu na rozbudowę i ulepszenie swojego dzieła. Ja odpuszczam, a ocenę 10/10 na portalu przemilczę.

Najgorsza gra 2023: FC 24

Lubię piłkę nożną – może dlatego że sam bardzo dużo grałem w młodości. Ganialiśmy z chłopakami za futbolówką całe dnie, a jedyna przerwa jaką sobie robiliśmy to, ta na obiad albo oranżadę. Pamiętam pierwsze korki, bluzy dresowe na których korektorem wypisywaliśmy nazwiska swoich idoli i pierwsze koszulki piłkarskie z bazaru. Złote czasy w których szacunek starych chłopów zyskiwałeś założoną siatką u Leszka, albo broniąc ostatkiem sił petardę w wykonaniu Andrzeja. Miejcie litość dla ludzi na których wydacie zaraz wyrok i którzy rok, rocznie dają się nabić w butelkę EA kupując ich tasiemca - bo często ta irracjonalność wynika właśnie z próby ożywienia najlepszych wspomnień z dzieciństwa. Brzmi trochę jak scenariusz Incepcji, którą pisałby Walaszek, ale to jedyne usprawiedliwienie jakie znajduje dla siebie. FC 24 to najgorsza gra piłkarska w jaką grałem i najgorzej wydane pieniądze na grę ever. Odradzam, przestrzegam i biję się w pierś. 
 
Podsumowanie:
Jak widzicie lista nie jest przesadnie długa i starałem się tak skompensować tekst żeby Was nie zanudzić moim marudzeniem. Oprócz tytułów które wymieniłem zagrałem jeszcze w kilka innych produkcji, które postaram się przedstawić nieco szerzej w moim rocznym podsumowaniu w osobnym blogu. Pewną egzotyką okazał się dla mnie zakup Xboxa. Zupełnie spontanicznie zdecydowałem się na konsolę konkurencji i od razu zaznaczę, że jak na pierwszy raz z MS to jest to całkiem zdrowy związek. Game Pass daje radę i umieszczenie w nim serii Forza to prawdziwa gratka nie tylko dla fanów motoryzacji. Absolutnie cudowna gra która w zestawieniu nie znalazła się głównie ze względu na ograniczony czas publikacji bloga przez Mikołaja. Żałuję że dopiero teraz odkryłem tą perełkę motor-sportu. 


Kończąc chciałbym również podziękować BzImiennemu za kolejną już szansę występu w tym zasłużonym dla czytelników blogu. A Wam odwiedzającym korzystając z okazji – życzę wszystkiego dobrego w nadchodzącym 2024 roku, spełnienia marzeń, wytrwałości i dużo zdrowia. 

Pozdrawiam serdecznie / Pars-89

B(e)ZImienny

Dziękuję gościom za tekst, teraz pora na mnie. Pod względem growym rok ten wspominam dobrze. Wprawdzie wyszło wiele dobrych tytulów, tak parę zostało przesunięty, a parę wyszło za wcześnie. Dodatkowo spojrzałem na listę ogranych produkcji i nie jest ona zbyt okazała. Niemniej daleki byłbym od gadania, że było źle i w ogóle, bo trochę tytułów było. Najgorszym momentem tego roku było zamknięcie salonu VR do którego to chodziłem od paru ładnych lat. Niby mały detal, ale jak chce się ograć tytuł na VR bez posiadania VR w domu to bieda.

Lista ogranych produkcji (poza Mario wszystko w wersji na Windowsa). 

  • Aporia: Beyond the Valley
  • Armored Core VI: Fires of Rubicon (100% osiągnięć)
  • American McGee’s Alice
  • Dead Cells: Return to Castlevania (100% osiągnięć)
  • Gorn
  • Half-Life: Alyx (w trakcie)
  • Lies of P
  • Lords Of the Fallen (2014)
  • Lords of the Fallen (2023)
  • Mario Kart 8 Deluxe (Switch)
  • Mortal Kombat 1
  • Mortal Kombat 11 Ultimate
  • Remnant 2 (100% osiągnięć) + rozszerzenie
  • Robo Recall
  • Shantae and the Pirate's Curse (w trakcie)
  • Superhot VR
  • The Climb
  • The End of the Sun (Demo)
  • Wo Long: Fallen Dynasty + rozszerzenia (100% osiągnięć)
  • Worms 2
  • Zombotron

Tytuł roku - American McGee's Alice

W dawnym czasie na promocji na platformie EA, Origin, wziąłem Alice: Madness Returns (dlaczego, nie pamiętam). Tytuł kupił mnie swoją osobliwością w dobrym tego słowa znaczeniu oraz klimatem szaleństwa. Mniej więcej wtedy zorientowałem się, że kontynuuje ona podróż przedstawioną kiedyś tam w American McGee’s Alice, tytuł z jakiegoś powodu niedostępny w wersji cyfrowej. Szukałem więc go dość długo, aż udało mi się odkopać kopię w trakcie tegorocznego Pixel Heaven za 150 zł. Zainstalowanie ostatniej produkcji Rogue Entertainment okazało się osobliwym przeżyciem, bo instalator zgubił plik .exe i bez łatki gry nawet nie dało się odpalić. Dobrze, że fani troszczą się o AMA w odróżnieniu od EA.

A po odpaleniu gry moim oczom ukazało się małe dzieło sztuki oparte o książki Lewisa Carrolla, kompetentne z każdej strony. Od mechaniki rozgrywki rozwiązującej problem o którego istnienia nie wiedziałem aż do ogrywania tytułów na VR po audio, a kończąc na ciekawej fabule. Niby koncepcja oparcia gry wideo o książkę to coś dziwnego, ale tu się sprawdziło i dało grę ciekawą także w 2023 roku. Jeśli macie to szczęście, że znajdziecie kopię AMA w rozsądnej cenie to bez zastanowienia bierzcie, bo warto.

Honorowe wspomnienie - The Talos Principle 2

Honorowe wspomnienie tylko dlatego, że nie ukończyłem. Gdybym ukończył, to by był to TOP1 ze względu na progres w rozwoju względem poprzednika, dla mnie dzieło growej sztuki. Na bazie dostępnego przeze mnie osobistego doświadczenia z tą produkcją jest to najlepsza produkcja w segmencie gier logicznych i poza problemami wynikającymi chyba z silnika nie mam się do czego przyczepić.

Jak TTP przypadł ci do gustu, TTP 2 przypadnie ci do gustu.

Najładniejszy tytuł pod względem artystycznym – Lords of the Fallen

Lords of the Fallen to tytuł z dość spolaryzowanym odbiorem, jeśli chodzi o wiele jego elementów – trochę jak pierwsza odsłona serii S.T.A.L.K.E.R., gdzie wielu traktuje ją jako dzieło sztuki, a wielu mówi o tym w kategorii „szrotu”. Ale raczej mało kto czepiał się warstwy artystycznej tej gry, bo ludzie z Hexworks odpowiedzialni za ten element odwalili kawał dobrej roboty. I jak ktoś lubi styl graficzny jaki można określić „Blasphemous w 3D”, to zakocha się w Lords of the Fallen. Pokrzywione, mroczne i tajemnicze to coś, czego oczekiwałem po dobrym przedstawicielu „Souls-like”.

Honorowe wspomnienie – American McGee’s Alice

3D wydane pod koniec 2000 roku to coś, co brzmi jak „Brzydka staroć is coming”.  Szczęśliwie Alice nie zalicza się do tej kategorii, bo nawet na dzisiejsze standardy tytuł cieszy oko. Duża w tym zasługa drugiej, po historii, składowej klimatu AMA, czyli warstwie artystycznej. Powykręcane miejscówki czy wpadająca w szał Alicja wiarygodnie tworzą urok upiornego miejsca i samo ich obserwowanie sprawia, że człowiek idzie przez przerażającą opowieść, by spojrzeć co tam zmarstrojwali artyści z Rogue Entertainment. Osobno na pochwałę zasługują lustra, obecne już w menu, gdzie Alicja reaguje na wskaźnik i pokazuje pewne akcje. I później jest tylko lepiej i to aż tak, że człowiek zaczyna się zastanawiać jak tak ktoś zrobił lustra pod koniec 2000 roku.

Do słuchania nawet poza grą – Anathema (Lords of the Fallen)

Honorowe wspomnienia – Gwendil: The Unburnt (Remnant 2), Flying on the Wings of Steam (American McGee’s Alice)

A miało być tak fajnie – Wo Long: Fallen Dynasty

Sekcja poświęcona tytułom, co zapowiadały się spoko na premierę, ale po premierze wyszło szydło z worka i….. no cóż, Wo Long: Fallen Dynasty idealnie pasuje do takiego podsumowania, głównie ze względu na stan w jakim wyszedł. I choć dzisiaj wyszedł na prostą, tak na premierę było średnio za sprawą problemów technicznych i to tych grubszych. Dodatkowo, jak na studio znane z dość dobrego balansowania trudności, Wo Long miał z tym problem bo poza kilkoma momentami ciężko było by mi wskazać okoliczność z kategorii „trudne”. No i krowo-boss Aoye, chyba najgorsze tego typu starcie w Souls-like’ach (co pobił Lords of the Fallen, oferując chyba najgorsze tego typu starcia w historii trudnych gier).

Niemniej twórcy nie porzucili tego dzieciaka, tak jak zrobili to autorzy The Day Before, i pieczołowicie pracowali nad dodatkową zawartością oraz naprawą błędów. Sama naprawa błędów nie zasługuje na szczególną pochwałę, ale dobra dodatkowa zawartość i poczciwe rozszerzenia już zdecydowanie tak. I dzisiaj już skłaniam się do tego, że fani Sekiro-lite oraz historii Trzech Królestw mają tu co szukać.

Honorowe wspomnienie: Lords of the Fallen

Oj…. Gdybym miał wskazać tytuł wydany zdecydowanie za wcześnie, to bez wahania wskazałbym produkcję od wydawcy znanego z „kioskowych arcydzieł”. Chwała twórcom za stałe łatanie oraz dodawanie nowej zawartości, ale to co było na premierę nigdy nie powinno mieć miejsca. Problemy techniczne grubszego kalibru, masę mniejszych/większych głupotek jak eliminacja Szczątków to dopiero początek problemów. Dodatkowo i bez tego pojawiły się zgrzyty w formie liczącej się części bossów w kategorii „meh” czy braku balansu w PvP. No i nie zapominajmy o wsparciu dla zdrowia większych przeciwników w NG+, które to poszło w stronę bardzo niezdrowego absurdu.

Wisienką na torcie jest tu calak wymagający farmienia - serio, kto dopuścił to do użytku?

Ale tak samo jak w przypadku Wo Long, także tu twórcy się starają i naprawiają tą grę dodając czasem nową zawartość. Chwała im za to, że się starają bo jest o co. Ale tu bym jeszcze chwilkę poczekał.

Najlepsza strzelanina – Armored Core VI: Fires of Rubicon

Armored Core VI to przedstawiciel gier akcji z perspektywy trzeciej osoby skonstruowany we wspomnianym wcześniej „systemie misji”. Na początku każdego zadania mamy wstęp w formie informacji/dialogu, potem menu wyboru sprzętu, a po wyborze sprzętu ruszamy na misję. W przypadku broni jest z czego wybierać, od niepozornych pistoletów, a kończąc na wyrzutniach granatów, oczywiście mając wyrzutnię granatów na plecach. A nawet stworzyć build, gdzie można pobić wroga bez robienia uników. I co ważniejsze, każdy z tych buildów na swój sposób działa, także za sprawą responsywnego sterowania.

Coś, co jeszcze zasługuje na szczególną pochwałę w grze, to bardzo rozbudowany system modyfikacji swojego AC pod niemal każdym względem. Dobór wyposażenia spośród masy dostępnych opcji to dopiero początek zabawy w domorosłego mechanika. Mamy bowiem jeszcze pancerz, dopalacze, nogi, ręce, głowę czy modyfikacje do instalacji. Dołóżmy do tego jeszcze możliwość malunku na <wstaw bardzo dużą liczbę> sposób i dostajemy taką wirtualną piaskownicę bez otwartego świata. Co ważniejsze, każda kombinacja ma jakąś użyteczność ze względu na podejście i tylko od nas zależy, jaką stworzymy kombinację. Dodatkowo każda z nich działa, więc ciężko stworzyć coś, co będzie bezużyteczne. Nawet gołe pięści mają pewne benefity (jakby ktoś się zastanawiał, dobre w podtrzymywaniu stanu ogłuszenia).

Strzela się przyjemnie, opcji walki sporo, każda opcja ma sens i wygląda zjawiskowo. Czego chcieć więcej?

Drobna nota: w tekście o AC6 wspomniałem o problemie z wizualizacją paliwa. Było to spowodowane nie grą, a sterownikami do karty graficznej.

Honorowe wspomienie- Remnant 2

Remnant II jest przez wielu, także dewelopera, określany jako Soulslike. Część prędzej wskaże RII to jakaś dziwna mieszanka Dead Cells (z trybem Asysty) i Destiny z pewną domieszką Dark Soulsów. Głównym orężem w konfrontacjach z przeciwnikiem jest tu dla jakichś 90% graczy broń dystansowa (można wprawdzie zrobić dobry build po walkę wręcz, ale wymaga to wprawy i w przypadku kilku bossów walka będzie bardzo trudna). I wybór oręża jest tu spory, dodatkowo każdy z nich ma jakieś charakterystyczne cechy czy zdolności (mod). W niektórych przypadkach wspomniany Mod podlega modyfikacji, co wsparte przez mnogość broni, pierścieni, amuletów i wspomnianych modów zachęca do tworzenia własnych kombinacji dla szybszej anihilacji przeciwników w grze. Ewentualnie testowanie tych znalezionych po sieci, bo możliwości tam jest cała masa.

Masa broni, masa taktyk, masa wrogów, koncepcja mocniejszych/słabszych punktów. Czego chcieć więcej?

Nigdy więcej – The Climb

Tutaj nie wynika to z jakości gry samej w sobie, ale z tego co prezentuje. Mechanika rozgrywki polegającej na wspinaniu w skałach jakby się było profesjonalistą. I jeśli nawet krótka wspinaczka na łatwym trybie sprawia, że masz mokre włosy to znaczy, że to gra nie dla ciebie. Choć z tego co słyszałem to niektórzy zostawiali po sobie kałużę wody.

Jak ktoś lubi wspinaczkę, to jest to gra dla niego, jak ktoś nie jest fanem tego typu gier albo boi się wysokości, to niech nawet nie podchodzi do The Climb.

„Honorowe wspomnienie” – Gorn

Po zamknięciu starego salonu VR zdecydowałem się znaleźć jakieś nowe miejsce, gdzie w końcu ukończyłbym Half-Life: Alyx (5 rozdział, tak więc coraz bliżej końca). Trafiłem więc na nowy salon, ale techniczne nie zagrało i przetestowałem inne gry (na koniec także filmy w VR) i odpuściłem HL: Alyx. Poza czymś co wygląda na VR-owego zaginionego kuzyna NOLF, odpaliłem GORN.

Co nie zagrało? Domyślna mechanika poruszania, symulująca poruszanie się z kijkami. Może ma sens w kontekście walki z problemem choroby lokomocyjnej, ale szczerze takiego poruszania nie widziałem nigdy. Ani ono szczególnie wygodne ani intuicyjne – HL: Alyx z ruchem gałką wypada tu znacznie lepiej. Coś tam chwilę popykałem, bo komiksowa brutalność jest tam wykonana dobrze, ale szczerze nie planuję wracać do tej gry.

Powrót, który nie był bolesny – Worms 2

W ramach GROmady zdecydowałem się na odkopywanie starych gier wideo, które to mogłem kiedyś ograć, ale o nich zapomniałem lub potrzebowałem odświeżenia pamięci. Wśród tych gier nie odnotowałem powrotu z kategorii bolesnych, ale trzeba było coś wybrać i zdecydowałem się na Worms 2. Warto się z nim zapoznać, bo nawet dzisiaj wygląda i działa dobrze.

Na co czekam w 2024 roku (wybrane produkcje)

Dead Cells (animacja)

Szansa na premierę w 2024 rok? Tak, duże (początkowo wyłącznie we Francji)

Producent: Bobbypills

Animacja w świecie Dead Cells? To mi absolutnie wystarczy, by czekać na ten projekt.

Dead Cells (oficjalna planszówka)

Twórca: Scorpion Masque

Moment dostarczenia – III/IV kwartał 2024

W mijającym roku pojawiła się akcja na portalu Kickstarter.com dotycząca oficjalnej planszówki w uniwersum Dead Cells. Lubię Dead Cells, tak więc na zdecydowałem się na fali „hype’u” (czy jak to się zwie :P) na wsparcie akcji grubszą sumą. Otrzeźwienie nie przyszło, hype pozostał, a obecnie przede wszystkim oczekiwanie i wiara, że Motion Twin nie powierzyło swojej marki planszówkowym amatorom.

No i lepiej, żeby w piach nie poszło bardzo dużo dolarów kanadyjskich.

S.T.A.L.K.E.R. 2: Heart of Chornobyl

Deweloper: GSC Game World

Data premiery – 2024 rok (największym wrogiem jest tu GSC Game World)

Kontynuacja marki, jaka miała zostać zagrzebana lata temu, gdy to wewnątrz odpowiedzialnego za niego GSC Game World doszło do konfliktu - ekipa przestała istnieć, a zapowiedziana odsłona została anulowana. Kilka lat temu studio powstało z popiołów i wydało przebudowaną wersję pierwszych Kozaków, znaną u nas jako Kozacy 3, a w 2018 roku odpaliło petardę – studio opracowuje kolejną pełnoprawną odsłonę serii S.T.A.L.K.E.R., a informację tą podali tak wcześnie po to, by znaleźć wydawcę (finalnie grę wydadzą sami :P). Później do akcji wszedł Microsoft reklamujący tą grę w wydaniu na Xbox Series X, gdzie gra ukaże się tego samego dnia, co na Windowsa – i oby w tym przypadku nie skończyło się na tylko na zapowiedzi jak w przypadku S.T.A.L.K.E.R. 2 te ponad 10 lat temu.

Dlaczego czekam

  • Seria S.T.A.L.K.E.R. ma specjalne miejsce w moim growym życiu i z nieskrywaną przyjemnością do wrażeń z trylogii dołożę wspomnienia z "Serca Czarnobyla".
  • Plany wyglądają na ambitne, a materiały wideo/zdjęcia na bardzo klimatyczne.
  • Ze względu na powrót do Zony i słuchanie "Anu cheeki breeki iv damke".

Główna obawa:

  • Gra vs. Nostalgia, czyli na ile tytuł wygra z wyobrażeniami fanów po tylu latach. O ile mają oni jakieś wyobrażenia, zwłaszcza po publikacji ostatnich materiałów, takich „weryfikatorów rzeczywistości”)

Hollow Knight: Silksong

Deweloper: Team Cherry

Data premiery – Hornet wie, ale nie powie (a to ci element aspołeczny #pdk, mógłby zdradzić)

Piękny Hollow Knight doczeka się kontynuacji już teraz wyglądającej na bardzo bliską pierwowzorowi pod względem jakości. I w sumie tyle wystarczy za rekomendację zwłaszcza, że twórcy HK mają u mnie kredyt zaufania. Choć pytanie brzmi, kiedy w końcu doczekamy się premiery albo jakieś określonej daty, bo ta miała już nastać.

Warhammer 40,000: Space Marine II

Szansa na wydanie w przyszłym roku: Oficjalnie tak, ale czas pokaże

Po długim czasie oczekiwania od premiery trochę zapomnianego, ale piekielnie klimatycznej gry w uniwersum "Gdzie pokój nie istnieje, a ludzie znają tylko wojnę" Space Marine i Titus powracają za sprawą kontynuacji - tym razem od autorów Will Rock oraz Inversion, czyli Saber Interactive. Na ten moment nie wiadomo aż tak dużo na temat np. rozgrywki, niemniej całość wygląda zachęcająco.

Windblown

Data premiery – I kwartał 2024 (Wczesny Dostęp)

Deweloper: Motion Twin

Panowie z francuskiego SCOP, Motion Twin, robią nową grę. I to w sumie wystarczy mi, by czekać na ich kolejny tytuł. Chciałbym coś więcej dodać w tej materii, ale nie ma co. Poza tym, że biorę na premierę we wczesnym dostępie.

The End of the Sun

Data premiery – Nieznana, ale podobno na dniach gra ma być ukończona, tak więc raczej bliżej niż dalej

Deweloper: The End of the Sun Team

Wrażenia z ogrywania demka - link

Dlaczego czekam:

  • Wynikający z osadzenia w okresie słowiańskim klimat – Jeśli ktoś szuka wyglądającą na słowiańską grę, to trafił na chyba jedyny dostępny adres. Pomysł bardzo dobry, czekam tylko na wizualizację wykonania w bardziej rozbudowanej formie.
  • Klimat - Poprzedni punkt sprawia, że gra ma moją uwagę: trochę jak Aporia: Beyond the Valley.

Black Myth: Wukong

Data premiery – III kwartał 2024

Kolejny Souls-like, tym razem chiński i wygląda on ładnie pod względem artystycznym. Czego chcieć więcej?

DLC do Lies of P

Deweloper: Ten sam, co podstawka

Data premiery - Nieznana

Lies of P to tytuł, który mnie zaskoczył i to pozytywnie bo od mało znanego twórcy dostaliśmy ciekawe spojrzenie na książkę Carlo Collodiego łączącego Souls-like i Sekiro-like. A skoro gra mi się podobała, to czekam na dobry motyw na powrót do tego uniwersum. Chociażby za sprawą DLC.

Elden Ring: Shadow of the Erdtree

Deweloper: FromSoftware

Data premiery – Podobno I kwartał 2024

W zeszłorocznym podsumowaniu wpisałem DLC do Elden Ring jako marzenie i no cóż… czasem marzenia się spełniają (a to inne się nie spełniło, a to chochlik). No i mamy zapowiedziane pełnoprawne rozszerzenie do ER i jedno jedyne zdjęcie przedstawiające damę na koniu pośród zboża. Mało, ale dla mnie wystarczy ze względu na dewelopera, no i Elden Ring bardzo przypadł mi do gustu.

Jakaś dodatkowa zawartość do Lords of the Fallen w formie DLC (Marzenie)

Skoro Lords of the Fallen jakoś wyszedł na prostą i go lubię, to czekam na dodatkową zawartość. I nie mam tu na myśli zaklęcia, linii fabularnej czy broni białej, a

Podsumowanie

I to było na tyle, jeśli chodzi o podsumowanie mijającego roku - co człowiek, to perspektywa za którą to dziękuję. Zapraszam więc do ankietki, a co do wyników poprzedniej z nich to za dwa tygodnie wypada nam:

Oceń bloga:
47

Jak oceniasz 2023 rok z growej perspektywy

6 - Wyżej niż Everest moich marzeń
152%
5 - Bardzo dobrze Panie kierowniku, powodów do narzekań prawie brak (ale jakieś są)
152%
4 - Było dobrze
152%
3 - Dostatecznie dobrze, ale było dużo złego
152%
2 - Zaliczone. I tyle
152%
1 - Ile dałbym, by zapomnieć te wszystkie złe chwile
152%
Pokaż wyniki Głosów: 152

Komentarze (85)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper