OmniCorp - firma która stworzyła RoboCopa

BLOG
558V
Czarny Ivo | 12.02.2014, 19:52
Poniżej znajduje się treść dodana przez czytelnika PPE.pl w formie bloga.

Taki tytuł powinien nosić film, który wszedł do naszych kin dnia 7 lutego. Obaw przed jego wypuszczeniem było wiele. Niepokoiły zwiastuny, wygląd bohatera, informacja, że to ma być film rodzinny. Jednak po obejrzeniu trylogii nakręciłem się i pomyślałem, że jednak może się uda. Była jakaś taka iskierka, że film mile mnie zaskoczy tym bardziej, że nie miałem wysokich oczekiwań.

Oczywiście się myliłem, ale po kolei. Wszystko zaczyna się powoli, ale spoko, nie narzekam. Wiadomo najpierw trzeba poznać postać Murphiego. Prowadził śledztwo, jego partner Lewis, jak to Lewis, został ranny. Hehe ale zaraz, Lewis to przecież kobieta. Błąd! Mamy teraz ciekawsze uciskane mniejszości i Lewis to czarnoskóry mężczyzna. Najpoprawniej byłoby gdyby okazał się gejem, ale fabuła milczy na ten temat. Mimo wszystko nie jest to dla mnie jakieś rozczarowanie. No bo to są takie kosmetyczne zmiany. Niech sobie taka będzie wizja reżysera. Ważne żeby ołów ciągle grał główną rolę, a na takie detale mogę przymknąć oko.

Potem poznajemy rodzinę Murhyego. No dobra spoko. Wiadomo, nowe amerykańskie kino musi wdawać się w takie detale. Tego już się nie da przeskoczyć, ale na szczęście jakoś specjalnie wszystko się to nie przedłuża, jest nawet trochę strzelania, Murphy w końcu ginie...hmmm.... no właśnie nie ginie tyko jest bardzo ciężko ranny. Zaczynają się rozmowy z żoną czy go ratować, bo mamy pewną technologię, ale pani żona się musi zgodzić. Kuurde to były kwestie pominięte w jedynce i film tylko na tym zyskał, no ale dobra lud musi mieć wszystko wyjaśnione i podane na tacy. Trochę zaczyna być rozmów o polityce, bo stary, brzydki i nienowoczesny senator ma staroświecki pogląd żeby nie wprowadzać cybernetycznych stróżów na ulice. Rozwiązaniem ma być człowiek, który "tylko" w 90% będzie zbudowany z metalowych części, ale wciąż człowiek. To będzie początek dla podłej korporacji, żeby wdrożyć swój produkt. Tutaj zaczyna się caaały film. O korporacji. Murphy przechodzi operację i mu strasznie smutno, myśli o rodzinie. Odbywa częste rozmowy z doktorem o życiu, o istnieniu, o tym że powinien wrócić na służbę. Trochę akcji? Ciiii. Rozmowy z rodziną, z synkiem, trochę jeszcze polityki. Marketing wdrażania nowego stróża na rynek....Eeeee....akcja?! Potem ma miejsce taka sytuacja, że z powodu zbytniego rozczulania się, RoboCopowi obniżony zostaje poziom...chyba dopaminy do poziomu 3% i staje się bezwzględny jak maszyna! Produkt zostaje wdrożony i AKCJA! Robocop jest twardy, jest silny. Strzela i trafia. Szkoda, że oprócz normalnego karabinu używa też pistoletu, który jest tylko paralizatorem... Akcja szybko się kończy i wracamy do rodziny, która nie poznaje nowego męża i ojca. Ujęcia smutnego synka, zrozpaczonej żony i wracamy do nuuuudyyy. Generalnie jest jeszcze trochę fajnej akcji, o której nie będę się rozwodził żeby zbytnio nie zdradzać fabuły. W głównej mierze zajmujemy się polityką wewnętrzną firmy, rozmowami z doktorem, losami rodziny i pytaniem co z tym Murphym.

 

Dobre strony filmu? Muszę przyznać, że sama postać RoboCopa jest naprawdę bardzo udana. Na początku jest nawet podobnie opancerzony jak  w pierwszych odsłonach, później dopiero zmienia mu się pancerz na ten znany z okładek. Nie widzę tu uchybień. Co prawda momentami mam wrażenie, że oglądam ekranizację Crysis, ale nie można się też spodziewać, żeby nasz bohater wyglądał identycznie jak ponad 20 lat temu. W momencie jak są sceny akcji jest nawet lepiej. Robo fajnie strzela, jest zimny i ma się wrażenie, że się ogląda dobry film z Seagalem. Szkoda tylko, że takich sytuacji jest dosłownie kilka i trwają bardzo krótko. Strzelaniny są natomiast bardzo bezkrwawe. Nie wiadomo nawet czy oponenci dostają z ołowiu czy paralizatora. W jednej ze scen wymiana ognia odbywa się przy zgaszonym świetle i wszystko wygląda jak jakaś "arcade'owa" gierka "na szynach". Dużo lepiej wypada przy tym rozwałka w fabryce koki w filmie z 1987 r.

Na duży plus zasługuje też parodia telewizji. Co prawda ciężko powiedzieć, że to parodia, bo telewizja osiąga już takie dno i poziom absurdu, że trudno coś dodać od siebie, ale wypada to naprawdę dobrze. Samuel L. Jackson świetnie gra tendencyjnego redaktora z tezą, jakich pełno w TVN. Do tego w całym filmie uświadczymy sporo nawiązań do części klasycznych. Są naprawdę nienachalnie wplecione i cieszą oko/ucho.

 

Niestety podsumowując nowy RoboCop to typowa nowożytna papka. Film akcji wyprany z akcji do minimum na rzecz, fabuły, rozmów, rozważań i tych wszystkich pierdół, których pierwszy RoboCop był niemalże pozbawiony. Jak opisywałem na swoim blogu wrażenia z pierwszej części wspomniałem o scenie jak cybernetyczny już Muprhy chodzi po opuszczonym przez rodzinę mieszkaniu, cierpli i osiąga katharsis uderzając w monitor. To wystarczyło, tutaj ta scena jest rozciągnięta do nudnej nieskończoności. Filmowcy nie potrafią po prostu dziś zachować proporcji wskazanych dla filmu akcji. Trochę za tę postać rzeczy winię dzieci. Dzieci? A no tak, bo to niestety pod nie są robione te filmy. Żeby cała rodzinka mogła obejrzeć. Przez to nie ma krwi, nie ma zbytniej brutalności. A jak jest to wszystko jest super dokładnie i obszernie wyjaśnione. Kiedyś jak miałem te 10 lat takie filmy jak RoboCop, Terminator, Predator czy Nico były przerażające. Któż nie był przerażony sceną w Predatorze gdy pokazano obdarte korpusy kolegów Schwarzeneggera. Teraz przemoc kierowana jest w grzeczny sposób do dzieci. W Niezniszczalnych nie ma przekleństw żeby dzieci mogły oglądać, ale rozstrzeliwanie ludzi jest już w pytkę. Jak ktoś kogoś potem postrzeli w szkolę zwalimy na te okropne gry wideo. Trochę zbaczam z wątku.

Jaka jest końcowa ocena? "Przynajmniej pojadłem sobie nachos"

Oceń bloga:
8

Komentarze (9)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper