Gra o Tron - the Spoils of War

BLOG
434V
Gra o Tron - the Spoils of War
Darek | 07.08.2017, 14:47
Dla takich odcinków ogląda się kolejne sezony!

Holy fuckin shit! Dany zsiada z Drogona i próbuje wyciągnąć z jego ramienia strzałę umieszczoną tam przez Bronna. Jaime przygląda się tej scenie, aż w końcu podejmuje decyzję. Łapie za włócznię i zaczyna biec w kierunku królowej smoków. Tyrion, patrząc ze wzgórza, mruczy pod nosem, żeby Jaime nie zachowywał się jak debil i uciekał. Nagle smoczy pysk staje na drodze Królobójcy i tylko nieziemski refleks Bronna sprawia, że Jaime wciąż znajduje się wśród żywych. Na razie... Ale to była scena! Nie chciałem, żeby żadna ze stron przegrała, nie dlatego, że z którąś sympatyzuję, ale dlatego, że lubię zarówno Tyriona, jak i Jaime'ego i Bronna i nie chcę patrzeć jak któryś z nich kończy przygodę spalony przez smoka/rozpłatany przez Randylla, albo Rickona, tfu, przepraszam, Dickona. Trzeba przyznać, że scenarzyści HBO odwalili kawał dobrej roboty, tworząc przez wszystkie te lata postacie które faktycznie potrafią wywołać w nas emocje. Żadna to nowość, w końcu wszyscy lubiliśmy nienawidzić Joffa i Ramsaya, patrzeć na Tywina i Baelisha z mieszanką podziwu i odrazy, współczuć Lordowi Friendzone'owi. Bitwa pomiędzy smokiem, a lwami jest tu tylko kolejnym przykładem.

Daenerys leci na swojego bratanka jak zła! Nie żeby on nie leciał też na nią. Zrobi się mocno niezręcznie, kiedy już prawda o pochodzeniu Jona wyjdzie na jaw. Chociaż z drugiej strony u Targów łączenie się w pary przez bliskich krewnych nie jest niczym nadzwyczajnym, więc może nie będzie problemu. Dany zdaje się być dosyć wyluzowana w tym temacie, w końcu przez większą część życia była przekonana, że któregoś dnia weźmie ślub ze swoim bratem.

Rozumiem, że Dany zwyczajnie ufa już Jonowi, ale nie wiem kto normalny w trakcie wojny pozwoliłby Królowej iść, z zasadniczo przywódcą rebeliantów, do ciemnej jaskini. No ale koniec końców warto było, bo Danka miała w końcu okazję "zobaczyć" wroga. W ogóle te malunki naścienne były tak niesamowicie wygodne dla Jona, że zastanawiałem się, czy przypadkiem nie sporządził ich osobiście pół godziny wcześniej .Szanse na to są raczej marne u tak honorowego faceta, ale sama myśl jest dosyć zabawna.

Podobała mi się wymiana pomiędzy Branem, a Baelishem. Cwany kurdupel na pewno próbował przypodobać się nowemu lordowi Starkowi dając mu bezcenny sztylet, który o mało nie zakończył jego życia. Kiedy Bran mówi mu, że żaden z niego lord, Petyr szykuje się do wyjścia zadowolony z rozmowy, ale wtedy Bran daje mu delikatnie znać, że wie na jego temat znacznie więcej niż powinien. Co w tej sytuacji będzie próbował zrobić Baelish? Skoro młody Stark wie o jego prywatnej rozmowie z Varysem, to co jeszcze może wiedzieć? Myślę, że to w końcu może być moment, w którym Littlefinger zdecyduje się działać, co ostatecznie doprowadzi do jego upadku.

Arya jest bossem! Jasnym było, że jej trening z Ludźmi Bez Twarzy zrobi z niej absurdalnie doskonałego zabójcę, ale, że do tego jeszcze wojownika? Przyznam, że zupełnie się tego nie spodziewałem, choć podoba mi się ostateczny efekt. Pytanie, czy Sansie też się podoba. Jej mina w trakcie oglądania sparringu jest dosyć dziwna. Z jednej strony jest tam niedowierzanie, ale chyba też trochę zazdrości i być może strachu. W pierwszej książce siostry rozstały się w oparach wzajemnej nienawiści, więc niewykluczone, że ich dawne animozje raz jeszcze mogą wyjść na powierzchnię. Wolałbym oczywiście aby tak nie było, ale Gra o Tron nie jest serialem, w którym dostajemy to czego byśmy chcieli.

Mycroft Holmes wspomniał dzisiaj mimochodem o najemnikach Żelaznego Banku, wśród których, przynajmniej w książkach, znajduje się chłopak podający się za Aegona Targaryena, tego któremu niby to zmiażdżył główkę o ścianę pod koniec Rebelii Roberta. Wątpię żeby wprowadzali tak istotną (potencjalnie) postać tak późno, chociaż różnie to bywa. Zobaczymy... nie wiem, kiedy, ale raczej zobaczymy.

Wielka scena bitwy na koniec była fantastyczna. Raczej nie lepsza niż Bitwa Bękartów z zeszłego sezonu, ale też miała swoje momenty. Kiedy tylko zobaczyłem panoramę wzgórza zza którego zaczęli wylewać się Dothrakowie, byłem pewien, że zza horyzontu zaraz wyskoczy Danka na smoku. I czy tylko mi się wydaje, czy Drogon już wcale nie jest dużo mniejszy od Baleriona, którego przestrzeloną czaszkę widzieliśmy nie tak dawno temu? Fantastyczne wizualnie i poprawne taktycznie było przełamanie przez Dany obrony Lannisterów. To ujęcie, kiedy całe morze Dothraków dosłownie wlewa się na tyły wroga było jednym z mocniejszych w całej scenie. Chociaż prawdopodobnie i bez pomocy Drogona Lannisterowie nie mieliby żadnych szans. Jak to powiedział w pierwszej książce Robert Baratheon, "tylko głupiec stanąłby do walki z Dothrakami na otwartym polu". Od samego początku starcia można było założyć, że Skorpion Bronna nie powali największego smoka Dany. Gdyby tak się stało, wielki stwór spadłby z nieba zabijając przy okazji kobietę na swoich plecach, a przecież nie zabiliby Królowej Smoków w tak prosty i nagły sposób. (Czytam to zdanie i zaczynam się zastanawiać, czy przypadkiem nie pozwalam sobie znowu na zbytnie opuszczenie gardy. Ten sam entuzjazm i pewność siebie czułem dwa sezony temu, jeden odcinek przed tym jak Stannis spalił swoją córkę na stosie.) Zastanawia mnie trochę logika stojąca za poczynaniami Dany. Ok, nie wleciała smokiem do miasta, ucierpieli jedynie żołnierze wroga, więc zwykli, szarzy ludzie nie muszą się jej na razie bać, ale czy przypadkiem Highgarden nie było istotne ze względu na magazynowane tam zapasy jedzenia, którego na Smoczej Skale brakuje? Dlaczego w takim razie Dany pali niemalże wszystkie wozy wiozące jedzenie? Żeby było gotowe do spożycia? Przecież można było skupić się na żołnierzach, zostawiając życiodajne jedzenie w spokoju. Nie? Czy może czegoś po prostu nie zauważam?

"Łupy Wojenne" zdecydowanie są najlepszym dotychczas odcinkiem siódmego sezonu. Przez całe 47 minut znajdujemy się jedynie w trzech miejscach (plus dwie minuty z Cersei, ale kij w nią), dzięki czemu akcja jest mocno skoncentrowana. Brakuje oczywiście przez to kilku postaci, ale szczerze mówiąc wolę żeby w piątym odcinku taki na przykład Jorah miał coś konkretnego do zrobienia, zamiast tracić pięć minut czasu antenowego na pokazanie jak wsiada na statek, czy coś w tym stylu. Gdybym miał się do czegoś przyczepić, to jedynie ostatnie sekundy odcinka nie do końca mi podeszły. Lubię cliffhangery jak każdy inny, ale ten tutaj nie ma żadnego sensu. Przecież to jasne i oczywiste, że ktoś wyciągnie Jaime'ego z wody i Danka weźmie go do niewoli. Po co robić niejasne zakończenie, jeśli tak naprawdę wcale nie jest niejasne?

 

P.S. Następny odcinek nazywa się "Eastwatch" czyli miejsce do którego idą Inni!!!

Oceń bloga:
7

Komentarze (18)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper