Wonder Woman

BLOG
406V
Wonder Woman
Darek | 07.06.2017, 10:02
Całe szczęście, że nikt nie wpadł na pomysł, żeby dać Wonder Woman jej Niewidzialny Samolot. Znalazło się za to miejsce dla Lassa Prawdy, ale, o dziwo, pasuje.

Patty Jenkins znana jest z tego, że wykrzesała z Charlize Theron Oskara przy okazji kręcenia Monster. I to w sumie tyle. Kilka odcinków seriali, jeden film telewizyjny, zero styczności z widowiskowym kinem akcji. Nie wiem kto w WB podjął decyzję, żeby dać jej do reżyserowania właśnie Wonder Woman, ale albo miał jaja ze stali, albo zdążył już postawić kreskę na całym tym filmowym uniwersum DC i miał wszystko w dupie. Tak, czy inaczej, opłaciło się, bo Wonder Woman to pierwszy faktycznie dobry film w tym uniwersum. 

 

Diana jest księżniczką Amazonek, córką Hipolity i Zeusa (tak jakby). Pewnego dnia na ich wyspę, Temiskerę, przybywa brytyjski szpieg Steve Trevor, któremu Diana ratuje życie. Wkrótce amazonka dowie się o Wielkiej Wojnie trawiącej świat i wraz z Trevorem ruszy na front aby odszukać, jej zdaniem, źródło całego problemu - boga wojny Aresa - i zabić go, kończąc jednocześnie wojnę. 

Fabularnie Wonder Woman nie jest niczym specjalnym. Ot, origin story jakich wiele. W duchu większości dzisiejszych filmów o superbohaterach przez ekran przewinie się więcej niż jeden czarny charakter, a i tak wszyscy będą tak pozbawieni wyrazu jak to tylko możliwe. 701913.2.jpgGenerał Ludendorf (był taki, ale wątpię, żeby miał wiele wspólnego z tym filmowym) za wszelką cenę chce wygrać przegraną wojnę i to w sumie tyle, a Dr Poison, czy też dr Maru, jak kto woli, najwyraźniej lubi truć ludzi i to w sumie tyle. W przeciwnym obozie jest nieco lepiej, a to za sprawą Steve'a Trevora, wspomnianego już wyżej szpiega w którego tak doskonale wcielił się Chris Pine. Steve jest odważny, sympatyczny i przede wszystkim przekomiczny. Śmiem twierdzić, że cały film tak naprawdę należy do niego, bo tyle o ile Gal Gadot jest przepiękną kobietą, tak jej warsztat aktorski to na razie za mało żeby samodzielnie udźwignąć cały film. Reszta drużyny naszych bohaterów to też bardzo sympatyczne charaktery, ale brakuje im czasu ekranowego aby stać się w pełni 701911_1.2.jpgrozwiniętymi postaciami. Można by się też śmiać, że na drużynę w czasie pierwszej wojny światowej składają się kobieta, Brytyjczyk, Arab (ma nawet fez), Szkot (obowiązkowo w kilcie) i Indianin (nie pamiętam, czy ma piórko we włosach), ale pamiętajmy, że wspomniana kobieta jest też półbogiem i potrafi zasłonić się przed wystrzeloną dwa metry przed nią kulą. Myślę, że wierne oddanie historii nie było tu priorytetem. 

 

Nikogo nie powinno dziwić, że reżyserowi który nigdy nie kręcił kina akcji najsłabiej wychodzą sceny akcji, choć i tu Jenkins udało się wcisnąć kilkaww cytat.png naprawdę ciekawych ujęć. Scena w której Diana wjeżdża w żołnierza z kolana i razem wylatują przez okno pewnie już każdemu zdążyła się opatrzeć za sprawą trailera, ale moim zdaniem wciąż robi wrażenie. Tak samo jak Wonder Woman torpedująca wieżę na której siedzi snajper i niemalże wszystko z udziałem Amazonek. Nie sposób nie powiedzieć "wow" kiedy Claire Underwood z powietrza przeszywa trzech Niemców trzema wystrzelonymi jednocześnie strzałami. Komiczne miny rzeczonych Niemców trochę psują ostateczny efekt, ale i tak wow. 

W ogóle jestem pod wielkim wrażeniem tego jak przedstawione zostały amazonki. Są one przede wszystkim wojowniczkami, więc, mimo niezaprzeczalnej urody, w ich wyglądzie najważniejsza jest sylwetka i podkreślający ich surową siłę faktura skóry, tak prawdziwa, pełna blizn i zmarszczek. Dzięki temu każdy ruch mięśni jest należycie zaakcentowany, prawdziwy. To nie są wyretuszowane do granic możliwości modelki playboya, tylko prawdziwe wojowniczki. I ja to kupuję. No, może poza Gal Gadot, która wciąż wygląda jakby przed chwilą zeszła z jakiegoś billboardu. doctor-poison-wonder-woman-film.jpgNie sposób uwierzyć, że faktycznie tak zrobiła, kiedy Hipolita mówi, że Antiope ma szkolić jej córkę dziesięć razy mocniej niż pozostałe amazonki.

 

Niestety, Wonder Woman nie jest strzałem w dziesiątkę. Tak jak wstęp i rozwinięcie błyszczą, tak już zakończenie mocno kuleje. Niemalże cały trzeci akt to nieporozumienie. Finałowe rozwiązanie intrygi nie dość, że jest do bólu przewidywalne, to jeszcze zostało zwyczajnie kiepsko podane, podminowując przy tym ciekawą myśl przedstawioną dosłownie chwilę wcześniej. Ostatnia wielka walka to porażka tak ze względu na choreografię jak i design. Wielka wzruszająca chwila ma miejsce, bo musi mieć miejsce, ale nie stoi za nią żadna logika, a już wisienką na torcie są przytulający się ze sobą po walce ludzie (specjalnie nie mówię konkretnie o kogo chodzi). Odnoszę wrażenie, że Allan Heinberg napisał naprawdę porządny scenariusz, po czym Zack Snyder zupełnie przepisał mu finał na swój niekompetentny sposób.

 

Wonder Woman pozwala patrzeć na zbliżającą się wielkimi krokami Ligę Sprawiedliwości odrobinę bardziej przychylnym okiem. Postacie są sympatyczne, tu i ówdzie znajdzie się miejsce na jakiś żart, a seans to nie tylko 120 minut eksplozji i latających wszędzie pocisków. Gdyby DC nie próbowało za wszelką dogonić Marvela, tylko na spokojnie trzaskało filmy z pojedynczymi bohaterami, jak właśnie Wonder Woman, to całe DCEU mogłoby wyglądać zupełnie inaczej.

 

Zapraszam do polubienia fanpage'a www.facebook.pl/coztym/ oraz na stronę bloga www.co-z-tym.bloog.pl gdzie znajdziesz wszystkie teksty w jednym miejscu. Dzięki :)

 

Oceń bloga:
14

Komentarze (11)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper