Power Rangers

BLOG
519V
Power Rangers
Darek | 14.04.2017, 13:10
Czerwonego wojownika poznajemy, kiedy informuje swojego kolegę, że właśnie wydoił byka. Później jest już na szczęście tylko lepiej.

After ten thousand years it's here! Time to go to the cinema! 

 Rita.jpg

Jeśli myślisz, że ten żart był słaby, to poczekaj aż usłyszysz te zawarte w filmie. Jasona - czerwonego wojownika - poznajemy, kiedy informuje swojego kolegę, że właśnie wydoił byka. Później jest już na szczęście tylko lepiej. 

 

Power Rangers w reżyserii Deana Israelite'a to niewątpliwie ciekawy twór. Fabułę, całkiem słusznie, oparto na pierwszym sezonie serialu, który swoje triumfy święcił w połowie lat '90, a więc dobre dwadzieścia lat temu. Ci z nas, którzy byli wtedy szczylami i cieszyli się na widok kolejnego dziwacznego potwora Rity, to obecnie stare, trzydziestoletnie konie - niektórzy z nas, jak ja, wspominają Rangersów z nostalgią i lekką dawką wstydu, a niektórzy ze wstydem i lekką dawką nostalgii. Tak, czy siak, nostalgię lepiej zostawić tam gdzie jej miejsce, więc raczej nikt nie wyczekiwał nowej wersji Mighty Morphin Power Rangers z wypiekami na twarzy. Z drugiej strony, serial, choć być może ciężko w to uwierzyć, w dalszym ciągu produkuje nowe odcinki, więc istnieje nisza, która w dalszym ciągu jest tematem żywo zainteresowana. Tyle, że oni pewnie o Jasonie, Kimberly, Trini, Billym i Zacku pewnie nawet nigdy nie słyszeli. Dla kogo więc jest ten film? W sumie trochę dla nikogo. Ale to jeszcze nie znaczy, że jest zły. 

 

Podobało mi się rozwinięcie mitologii Power Rangers. Ortodoksyjni fani pewnie będą oburzeni, ale dla nich cały ten film to będzie Rita2-2017.jpgjedno wielkie WTF. Jeśli natomiast jesteś w temacie ignorantem, lub nie napinasz się niepotrzebnie z byle powodu, to i tobie powinno spodobać się co autorzy scenariusza zrobili z historią. Postacie takie jak Zordon czy Rita są nam przedstawione, a nie po prostu wrzucone i zaakceptuj to. Power-Rangers-20175.jpegCo prawda w świetle tych nowych rewelacji na temat Rity, jej nazwisko (Repulsa) pasuje jak pięść do nosa, a wystarczyło go nie podawać, no ale nie można mieć wszystkiego. Rita jest komicznie zła, co przeszkadza niektórym krytykom, ale moim zdaniem jest to bardzo świadomy wybór. W końcu przeleżała w wodzie ostatnie 65 milionów lat - to zupełnie normalne, że jej mózg z początku trochę niedomaga. Zordon natomiast to po prostu kosmiczny Heisenberg - nic dodać, nic ująć.

Dużym zaskoczeniem są dla mnie główni bohaterowie. Po aktorach których nie znam z niczego, bo i nie ma ich z czego znać, nie spodziewałem się zbyt wieleThe-cast-of-The-Power-Rangers-Movie.jpg, a zostałem mile zaskoczony. Jedynie Trini irytowała mnie od początku do końca i choć jej postać miała być irytująca, to wciąż nie wiem czy przeszkadzała mi postać, czy aktorka. Reszta Rangersów wypada naprawdę w porządku, zwłaszcza Billy - niebieski wojownik - potrafi ukraść scenę swoją dziwnością. Oczywiście mamy 2017 więc niebieski wojownik jest czarny, czarny jest żółty, ktoś tam jest gejem i jedynie Jason i Kimberly nie posiadają żadnych cech szczególnych bo są głównymi bohaterami. Normalnie trochę by mi to przeszkadzało, ale w filmie o kłótliwych nastolatkach nawet pasuje mi taki miks wszystkiego rodem z "Breakfast Club" który reżyser podaje jako jedną z inspiracji. Plus dla niego, bo widać.

Alpha-5 zawsze był denerwujący i wyglądał marnie, ale to co zobaczyłem na pierwszym trailerze filmu sprawiło,thumbnail.42139.4.jpg że zacząłem za nim tęsknić. Ten nowy Alpha wygląda bardziej jak kosmita, niż jak robot, a głos podkłada mu Bill Hader - i bardzo dobrze! Alpha powinien wyglądać jak nie z tego świata, w końcu to obca technologia. Bill Hader natomiast jest komediowym geniuszem i potrafi być okrutnie irytujący jeśli chce, a w filmie zdecydowanie widać, że chciał.

 

Muzycznie obraz kojarzy mi się z "Suicide Squad". Niestety nie dlatego, że na soundtrack składają się tuzy pokroju Queen, ale dlatego, że film miejscami bardziej przypomina teledysk niż pełen metraż. Zwłaszcza pierwszy akt przesycony jest zmieniającymi się jak w kalejdoskopie numerami prosto z młodzieżowych list przebojów. Nie wiem, czy w Suicide Squad bardziej mi to przeszkadzało, bo po tamtym filmie więcej się spodziewałem, czy po prostu użyte w Power Rangers piosenki są tak nijakie, że mózg ledwo je słyszy. W każdym razie dało się ich słuchać, a i tak wszystko zostało wybaczone, kiedy wraz z pojawieniem się zordów zaskoczyło nostalgiczne "Go Go Power Rangers!". Szkoda tylko, że na tak krótko. 

 

Prócz wspomnianego wyżej, film dosłownie przesycony jest bardziej i mniej subtelnymi nawiązaniami do oryginału. pobrane.jpgSzkolny łobuz nie jest niby nazywany "Czachą", ale nazywa się Skullowich. Kitowców (którzy niestety ani nie wyglądają ani nie zachowują się jak na kitowców przystało) należy tłuc w korpus, a żółta wojowniczka w jednej scenie zostaje pomylona z facetem. Podstarzali fani oryginału będą mieli czego szukać. 

 

Power Rangers absolutnie nie jest tak złym filmem jak mogłoby się wydawać i jak niektórzy go malują. Nie jest to też oczywiście żadne arcydzieło, ale po prostu jeden z tych filmów które można obejrzeć, jeśli w kinach akurat nie ma niczego ciekawego. Ostatni akt niedomaga, ale mimo to nie żałuję tych dwóch godzin spędzonych w kinie. Powiem więcej - czekam na drugą część! 

P.S. Tylko pamiętaj! Idziesz na film pod tytułem Power Rangers. Już to powinno ci mniej więcej zasygnalizować co cię czeka. 

 

Oceń bloga:
7

Komentarze (7)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper