Festiwal w Cannes

Cannes 2023 - recenzja, opinia o filmach krótkometrażowych [HBO]. Trzy filmy plus bonus

Piotrek Kamiński | 14.05, 21:00

Młoda dziewczyna wybiera się odwiedzić rodzinę w targanym wojną Kijowie. Chłopiec i jego ojciec wracają do domu ze zdobytym na festynie królikiem. Ledwie wiążący koniec z końcem chiński imigrant traci rower, który był źródłem jego utrzymania. I dodatkowo, kandydat do Oscara z 2022 roku, szwajcarski "Uciekaj ile sił". 

Zaczął się właśnie tegoroczny festiwal we francuskim Cannes. Dziesiątki krótkich metraży i kilkanaście pełnych, wybranych spośród około dwóch tysięcy kandydatów, zostanie zaprezentowanych gościom ze świata filmu i dziennikarstwa. Część z nich nie zobaczy szerszej widowni jeszcze bardzo, bardzo długo, część słusznie zostanie wyróżnionych jako wybitne dokonania w dziedzinie kinematografii, a część zupełnie niesłusznie nagrodzona zostanie kilkuminutowymi brawami, jak zeszłoroczny "the Idol" z Lily Rose-Depp, który swoją premierę miał właśnie podczas festiwalu, a który jest absolutną katastrofą.

Dalsza część tekstu pod wideo

HBO max wrzuciło niedawno do swojej oferty kilka zeszłorocznych krótkometrażówek, więc postanowiłem napisać dzisiejszy tekst inaczej, niż zwykle. Biorę na tapet trzy, kilkunastominutowe filmy z zeszłorocznego Cannes i, na dokładkę, szwajcarskiego kandydata do Oscara w kategorii filmu nieanglojęzycznego z 94. ceremonii sprzed dwóch lat - ponieważ akurat również tego dnia wskoczył do oferty i ponieważ nawet wszystkie razem, te cztery produkcje nie są dłuższe niż jeden, niezbyt długi film pełnometrażowy. A więc po kolei...

Cannes 2023 - recenzja filmów krótkometrażowych [HBO]. Tak jak było 

Tak jak było (2023)

Lera (Valeria Berezovska) mieszka na co dzień w Berlinie, ale nie czuję się tam komfortowo. Postanawia zignorować potencjalne niebezpieczeństwo i odwiedzić bliskich w rodzinnym Kijowie, mimo że w całym kraju już od dobrego roku trwa specjalna operacja wojskowa Putina (tudzież: wojna).

Film Anastasii Solonevych i naszego Damiana Kocura to takie westchnienie tęsknoty za beztroskimi czasami, podszyte wyraźną złością na to, co się dzieje. Z jednej strony mamy nostalgiczne sceny rozmów Lery z przyjacielem z dzieciństwa, Kyrylom (Kyrylo Zemlyanyi) o miejscach i wspomnieniach z dzieciństwa, z drugiej duet reżyserski prezentuje młodych ludzi, którzy niby boją się, ale jednak gotuje się w nich również złość na nacierających Rosjan. Chcą krzyczeć i walczyć - tak przynajmniej mówią, bo tak naprawdę, chcieliby aby po prostu znowu wszystko było, tak jak było.

Nie znalazłem trailera...

Czy jest w "Tak jak było" coś piorunująco dobrego? Nie, raczej nie. Ani zdjęcia ani aktorstwo nie powalają, a w temacie fabuły nie ma tu o czym rozmawiać - to bardziej taki fabularyzowany reportaż, niż cokolwiek innego. Na czasie, więc o mocnym wydźwięku, ale raczej kiepsko się zestarzeje.

Ocena: 6

Cannes 2023 - recenzja filmów krótkometrażowych [HBO]. Cytrynowiec

Cytrynowiec (2023)

Tym razem ze Stanów Zjednoczonych. Rachel Walden zaprasza widzów na historię chłopca (Gordon Rocks) i jego ojca (Charlie Chaspooley Robinson), którzy pewnego Halloween wybrali się na festyn w nadziei spędzenia miło czasu. Kiedy nie do końca uczciwy i sympatyczny magik roluje młodego, zasadniczo uniemożliwiając mu wygraną, wkurzony ojciec sam bierze sobie nagrodę - małego, białego króliczka - i po krótkiej ucieczce daje ją synowi. Młody z początku jest zadowolony, pod wrażeniem nawet, lecz szybko przyjdzie mu przekonać się, że decyzje ojca nie zawsze są najlepsze...

Walden całkiem ciekawie dobiera tu kadry, często idąc w ekstremalne zbliżenia, nieidealna kompozycję - a to ucinając kawałek postaci, a to trzęsąc kamerą, jakby poprzedniej nocy zachlała. Biorąc pod uwagę, że nie jest to pierwszy film w jej karierze, zakładam, że był to świadomy wybór z jej strony, być może mający na celu pokazanie tego chaosu rządzącego życiami chłopca i jego ojca. Robinson gra tu takiego typowego hillbilly pijusa i patola (chociaż to też trzeba umieć zagrać), ale za to Rocks wypada bardzo fajnie jako raczej cichy, na początku wesoły, później coraz bardziej poważny, coraz lepiej rozumiejący jakim człowiekiem jest jego ojciec.

Powiedziałbym, że kwadrans to trochę za mało czasu na pokazanie tej transformacji, którą twórczyni nam tutaj serwuje, ale mimo to, trzeba przyznać, że zamysł jest zrozumiały, ciekawy i nawet lekko wzruszający. Tylko po prostu przydałoby mu się więcej miejsca na oddech.

Ocena: 6

Cannes 2023 - recenzja filmów krótkometrażowych [HBO]. Po staremu 

Po staremu (2023)

Imigrant z Chin mieszka w Stanach ze swoją żoną i matką. Lecz amerykański sen już dawno się skończył - w dzisiejszych czasach niezwykle trudno jest odnieść sukces, a i nawet zwykłe utrzymanie się na powierzchni nie jest wcale łatwe. Lu jednak nie ma zamiaru się poddawać. Codziennie wsiada na swój rower i rozwozi ludziom jedzenie. Lekko nie jest, ale poddanie się i powrót do domu nie wchodzi w grę. Sprawa jednak komplikuje się, kiedy któregoś dnia zostawia przypięty do latarni rower, idzie zanieść zamówienie, a kiedy wraca... Roweru już nie ma.

Od tego momentu rozpoczyna się trudna walka człowiek kontra życie. Aby kupić nowy rower, potrzebne są pieniądze. Aby mieć pieniądze, trzeba pracować. Aby móc pracować, potrzebny jest rower. Policja oczywiście niczego nie zdziała, więc trzeba skądś wytrząsnąć nowy sprzęt. Reżyser, Lloyd Lee Choi pokazuje w swoim filmie widzowi, jak miasto psuje nawet względnie porządnych ludzi - zwróć uwagę, że każda kolejna próba zdobycia roweru/pieniędzy przez Lu jest coraz bardziej niemoralna.

Nie rozumiem natomiast, co autor chciał nam tutaj właściwie powiedzieć? Że życie imigranta jest trudne? Że skoro po dobroci się nie da, to zawsze można użyć siły? Finalnie nikt nie zostaje za nic ukarany, a wręcz Lu robi coś miłego dla mamy - mam rozumieć, że jego działania były usprawiedliwione? A może to jakaś półbiografia reżysera, który po prostu czuł potrzebę pokazania, że zamierzał osiągnąć sukces choćby nie wiem co? Jakby nie było... Film jest taki sobie.

Ocena: 4

Cannes 2023 - recenzja filmów krótkometrażowych [HBO]. Uciekaj ile sił 

Uciekaj ile sił (2022)

Na deser mam film Marii Brendle. Ciut dłuższy, bo ponad trzydziestominutowy, ale wciąż jak najbardziej zwięzły i interesujący. A jest to obraz o tyle ciekawy, że traktujący o tradycji, o której nigdy dotąd nie słyszałem, a która jest, moim zdaniem, absolutnie przerażająca i odrażająca.

Sezim (Alina Turdumamatova) jest dobrą uczennicą i ma wielkie plany - pójdzie na studia, wyrwie się z wiejskiego, pełnego starych, głupich tradycji życia wśród niczego i wytyczy sobie w życiu własną ścieżkę. Niech rodzice narzekają, że musi wyjść za mąż, niech sąsiadki patrzą krzywo, bo się wyróżnia i chce się uczyć. Aby zarobić na to wszystko, podejmuje pracę w piekarni w mieście, ale już w pierwszym tygodniu pracy dzieje się coś niewiarygodnie przerażającego. Trzech mężczyzn siłą wpycha ją do samochodu i wiezie na wieś, gdzie już za chwilę ma zostać żoną jednego z porywaczy... Jak to?!

Otóż, najwyraźniej w tamtych rejonach (Kirgistan i okolice) istnieje taki zwyczaj, że chłopak może dosłownie porwać dziewczynę, która mu się podoba i wziąć sobie z nią ślub. Po co randki, po co martwienie się czy jesteś w jej typie, czy kogoś nie ma? Wystarczy zarzucić jej worek na głowę, do samochodzie i na wesele! Rodzina pana młodego dogaduje się z rodziną panny młodej, co wypadałoby dać w zamian i po temacie. Szacuje się, że co roku około dwunastu tysięcy młodych kobiet zostaje porwana i wydana za mąż wbrew swojej woli. Powiedzieć, że to przerażające, to jak nic nie powiedzieć.

"Uciekaj ile sił" to właśnie historia jednego takiego ślubu. Reżyserka w bardzo ciekawy sposób przedstawia nam jak taka sytuacja wygląda, prezentuje ciekawe spojrzenie z różnych stron - choć rzadko się o tym mówi, pan młody przecież też może być przymuszany przez rodzinę do ożenku. Najbardziej przerażające są jednak starsze kobiety w domu męża (Nurbek Esengazy Uulu), z jednej strony rozumiejące ból i przerażenie Sezim, sympatyzujące z jej łzami, ponieważ i one w przeszłości musiały przez to przejść, z drugiej natomiast absolutnie żelazne w postanowieniu, że ma go poślubić i ma być z nim szczęśliwa.

Fabularnie to po prostu eksploracja całej tej sytuacji, pokazanie kontekstu kulturowego i nieskuteczne próby odzyskania przez główną bohaterkę wolności. Nie przeszkadza to jednak wcale, jeśli dla kogoś (jak dla mnie) jest to zupełnie świeży temat. Duża w tym zasługa aktorki wcielającej się w Sezim, bardzo sprawnie grającej zarówno radość, przerażenie, jak i wściekłość, a także kilka lżejszych tonacji pomiędzy. Przydałoby się móc spędzić z nią na początku trochę więcej czasu, aby zrozumieć lepiej jej postać, jej osobowość i nadzieje, zanim reszta filmu spróbuje zrównać ją z ziemią. I tak sympatyzowałem z nią od początku do końca, ale można było to lepiej rozpisać i ewentualnie wyciąć coś z drugiej połowy, z życia codziennego w domu męża, jeśli film zrobiłby się przez to zbyt długi. Tak czy inaczej, intrygujący obraz dla laików w temacie.

Ocena: 6.5

Piotrek Kamiński Strona autora
Z wykształcenia filolog, z zamiłowania gracz i kinoman pochłaniający popkulturę od przeszło 30 lat. O filmach na PPE pisze od 2019. Zarówno w grach, jak i filmach najbardziej ceni sobie dobrą fabułę. W wolnych chwilach lubi poczytać, pójść na koncert albo rodzinny spacer z psem.
cropper