NHL 21 - recenzja gry. Ice, ice, baby!

NHL 21 - recenzja gry. Ice, ice, baby!

Arkadiusz Pawłowski | 31.10.2020, 18:00

To znowu ten czas, gdy na horyzoncie jest już świeża konsola nowej generacji i to na niej jest w większości skupiona uwaga gawiedzi. Fani wirtualnej rozrywki nie mogą się doczekać zupełnie nowych produkcji, jak i kolejnych edycji znanych i lubianych serii. Między innymi takich jak recenzowane NHL 21.

Tutaj mamy do czynienia z popularnym reprezentantem tychże, gratką dla fanów hokeja na lodzie, zarówno tych współczesnych, jak i tych, którzy doskonale pamiętają i pozytywnie wspominają wybryki Czerkawskiego i Oliwy. Czy (najprawdopodobniej) ostatnia część sagi NHL na current geny jest warta uwagi? Odpowiedź na to pytanie znajdziesz w poniższej recenzji NHL 21.

Dalsza część tekstu pod wideo

Spojrzenie na chłodno

NHL 21 - recenzja gry. Ice, ice, baby!

W grach sportowych zazwyczaj nie ma zbyt wielkiej filozofii – najważniejsze jest to, żeby gameplay był miodny, przynosił graczowi dużo radochy, a rozbudowane tryby gry pozwoliły na spędzenie przed konsolą długich godzin, także stając w szranki z innymi graczami z całego świata. Czym dalej w las trudniej jednak stworzyć coś odkrywczego i gry wychodzące co rok rzadko kiedy niosą za sobą rewolucyjne zmiany uzasadniające wysoką cenę produktu.

Tym razem developerzy recenzowanego NHL 21 postawili na to co sprawdzone i realne zmiany czy poprawki można policzyć na palcach jednej ręki – dosłownie! Jednocześnie nie musi to być złe podejście, bo poprzednia edycja była naprawdę udanym tytułem, a jeśli coś nie jest popsute, to po co to naprawiać? Kluczem do wszystkiego jest wyważenie. A tutaj, niestety, chyba jednak produkt końcowy jest zbyt podobny do poprzedniego by usprawiedliwić wyłożenie konkretnego hajsu na grę.

Graficznie jest dobrze, ale nie rewelacyjnie. Widać, że twórcy myślami są już przy konsolach nowej generacji. Jednocześnie nie da się zaprzeczyć, że czuć magiczną otoczkę do jakiej przyzwyczaiły nas mecze NHL, zarówno na lodowisku jak i w jego okolicach dzieje się dużo i całość tworzy spójny, zachęcający dla oka obrazek. Ucho też nie pogardzi – dobrze dobrany soundtrack i kapitalni komentatorzy (powracający James Cybulski i Ray Ferraro) są gwarancją solidnej dawki dobrych dźwięków. 

Okej, lubię hokej

NHL 21 - recenzja gry. Ice, ice, baby!

Głównym selling pointem NHL 21 jest udoskonalony i zmodyfikowany Be a Pro mode, który akurat nie wpisuje się w powyższy schemat, bo niesie za sobą wiele elementów nieobecnych w poprzednich częściach gry. Historia stara jak świat - korzystając z rozbudowanego edytora tworzysz swojego lodowiskowego zakapiora, masz wpływ na decyzje, które pchną jego karierę w konkretnym kierunku, a przy okazji oczywiście grasz kolejne mecze i sprawiasz, że Twój hokeista staje się coraz lepszy i kto wie, kto wie, być może za niedługo zajmie zasłużone miejsce w Hali Sław obok najlepszych z najlepszych.

Standard, ale przez dodanie większej interakcji, wstawek filmowych i komentatorów analizujących Twój nieuchronny marsz na sam szczyt sprawia to więcej radości niż wcześniej, tym bardziej, że samo levelowanie zawodnika daje dużo satysfakcji, a Twoje decyzje mają wpływ na charakter postaci. Możesz być lojalnym pracownikiem i iść drogą profesjonalizmu, wybierając odpowiedzi promujące wartość drużyny, możesz być zarozumiałym bubkiem i kreować się na gwiazdę, grać na swoje konto. Pierwsza opcja buduje chemię z drużyną, druga buduje Twoją popularność i daje Ci możliwości zdobycia lepszych sponsorów, bo kontrowersja kreuje popyt. Fajna rzecz.  

Jeśli lubisz arkejdową, nieskrępowaną rozrywkę i rozgrywkę, to NHL 21 jest Ci ją w stanie zapewnić. Dla tych dla których dokładna symulacja nie jest priorytetem, a którzy lubią poszaleć i pomęczyć przyciski na padzie twórcy przygotowali szybkie i przystępne mecze w różnych konfiguracjach na coraz to bardziej wymyślnych lodowiskach. Nie brakuje też trybu menedżerskiego, ale jest to praktycznie „kopiuj-wklej” z poprzedniej części, co na dłuższą metę nieco mija się z celem, bo odgrzewany kilkukrotnie kotlet nie smakuje tak samo.

Karty na stół w NHL 21. To znaczy... na lód.

NHL 21 - recenzja gry. Ice, ice, baby!

Każdy kto mnie zna wie, że moim ulubionym trybem w grach sportowych sygnowanych logiem EA jest zawsze Ultimate Team lub jego odmiany. W NHL 21 nie jest inaczej – wiem, że najwięcej czasu spędzę właśnie na zdobywaniu kolejnych kart w tym trybie. Formuła sprawdzona i działająca od lat, corocznie lekko aktualizowana, sprawdza się i, co ważne, jest nieco bardziej przystępna niż w wersji piłkarskiej czy futbolu amerykańskim. Gracz czuje progres z kolejnymi rozegranymi spotkaniami i otwieranymi paczkami, pay-to-win jest opcją, ale nie przymusem.

Nowością jest brak kart kontraktu i leczenia kontuzji, co sprawia, że szybciej można przejść do kolejnych potyczek na lodzie, czyli zmiana in plus. Sympatycznym nowym trybem jest HUT Rush, ukłon w stronę bardziej doświadczonych graczy, takich, którzy lubią finezyjną grę i miksowanie coraz to bardziej wymyślnych trików w drodze do strzelenia kolejnych bramek. Tryb Franchise, także standard w grach sportowych, nie doczekał się tak wielkich aktualizacji jak Be a Pro, największym dodatkiem jest znane choćby z menedżerskiego trybu w FIFIE Trade Deadline, ostatni dzień, w którym można przeprowadzić transfery. Fajny pomysł, ale zrealizowany no tak średnio bym powiedział, tak średnio. Zmiana iście kosmetyczna. 

Oczywiście największą radochą w grach sportowych jest multiplayer. Mierzenie się z kumplem (lub totalnie randomową osobą z drugiego końca świata, jak kto woli) online w NHL 21 daje naprawdę dużo satysfakcji, ale, podobnie jak w innych tytułach od EA, potrafi wkurzyć drobnymi bugami w kluczowych momentach. Tyle dobrego, że nie ma ich zbyt wiele. Większość trybów (których jest sporo, ale większość z nich są w grze od lat) pozostaje bez znaczących aktualizacji i tutaj dochodzimy do sedna już wcześniej wspomnianego problemu, czyli...

Jeśli nie widać różnicy, to po co przepłacać?

Tekst oczywiście doskonale znany z reklam proszku Dosia, ale niestety pasuje doskonale do recenzji NHL 21. To jest bezapelacyjnie najlepsza symulacja hokeja na lodzie na PlayStation 4, ale strzelam w ciemno, że to samo pisałem o NHL 20. Różnica na lodowisku jest nikła, specjalnie wróciłem do zeszłorocznej części przed tą recenzją i gra się dokładnie tak samo. Doszło kilka nowych trików, przejmowanie kontroli nad krążkiem jest odrobinę inne, parę zmian w trybach, nowa szata graficzna, ale gameplay w ostatecznym rozrachunku bliźniaczo podobny.

Wciąż jest to miodny, niezwykle grywalny produkt, a jeśli jesteś fanem hokeja, to będziesz się bawił jak należy. Ale jeśli rok temu kupiłeś NHL 20 i od nowego wydania oczekujesz konkretnych zmian – możesz się rozczarować. Ja osobiście już ostrzę zębiska i rozgrzewam paluchy na edycje next genowe, które, mam nadzieję przyniosą realną nową jakość w grach sportowych. 

Arkadiusz Pan Pawłowski
Oficjalny FaceBook - https://www.facebook.com/MrPawlowski
Oficjalny Instagram - https://www.instagram.com/panpawlowski
 

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry NHL 21

Atuty

  • Odwzorowanie otoczki NHL
  • Tryb Hockey Ultimate Team
  • Zmiany w trybie Be A Pro

Wady

  • Gameplay bliźniaczo podobny do poprzedniczki
  • Nieliczne bugi w grze online
  • Niewiele nowości w pozostałych trybach gry

Najlepsza symulacja hokeja na konsole obecnej generacji, ale jeśli grałeś w poprzednią edycję, to tak jakbyś grał w tegoroczną.
Graliśmy na: PS4

Arkadiusz Pawłowski Strona autora
cropper