"Sprzedaż używanych gier gorsza od piractwa"

"Sprzedaż używanych gier gorsza od piractwa"

Bartosz Dawidowski | 12.05.2010, 02:20

Piractwo software'owe jest poważnym problemem w naszej branży. Co roku wydawcy ponoszą z tego tytułu poważne straty. Ale są osoby, które większe zagrożenie widzą w sprzedaży i wymianie legalnych gier z drugiej ręki!

Piractwo software'owe jest poważnym problemem w naszej branży. Co roku wydawcy ponoszą z tego tytułu poważne straty. Ale są osoby, które większe zagrożenie widzą w sprzedaży i wymianie legalnych gier z drugiej ręki!xxxxx
 

Dalsza część tekstu pod wideo

Czy sprzedawanie i wymienianie się używanymi grami wideo jest czynem haniebnym? Według współzałożyciela Blitz Games Andrew Olivera największym problemem rynku konsol jest dziś właśnie taki "proceder" obrotu tytułami z drugiej ręki.

"Dzisiaj większym problemem na konsolach od piractwa jest wymiana i sprzedaż używanych gier. Rozumiem dlaczego gracze to robią - gry są drogie, a po kilku tygodniach grania albo przeszedłeś daną pozycję, albo się nią znudziłeś. Dlatego odsprzedaż lub wymiana w takiej sytuacji wydaje się być rozsądnym wyborem, kiedy ludzie nie mają pieniędzy".

Oliver twierdzi, że nowe gry zmieniają właściciela aż czterokrotnie w krótkim czasie i że ta cyrkulacja sprawia, że wydawcy i deweloperzy tracą wielkie pieniądze. Za niektóre tytuły wpływa do nich zaledwie 1/4 planowanych przychodów, w związku z obrotem używanymi, legalnymi kopiami.

Nie mogę się w tym miejscu powstrzymać od komentarza. Tok myślenia ludzi z branży, takich jak Andrew Oliver, jest zatruty pewnym błędem logicznym. Otóż stawia się tu tezę, że to odsprzedaż i wymiana gier psują rynek. Prawda jest jednak inna - to właśnie możliwość odsprzedania danego tytułu i odzyskania części pieniędzy, decyduje o tym, że wielu graczy daną pozycję w ogóle zakupiło. To tak jak z wyborem nowego samochodu. Prawie każdy nabywca auta kalkuluje sobie, że po 3-4 latach, kiedy samochód przestanie już spełniać jego oczekiwania, sprzeda swój wóz. Podobnie jest z graczami. Gdyby nie możliwość odsprzedawania gier, zyski dla wydawców byłyby jeszcze niższe.

To jedna strona medalu. Drugą jest absolutny brak skromności ze strony współwłaściciela Blitz Games. Jeśli firma chce, by sprzedało się więcej kopii ich nowego tytułu, to powinna zapewnić nam długie godziny rozgrywki i dobry gameplay. Gracze nie są wcale tacy skorzy do żegnania się z bardzo dobrymi tytułami i ktoś zdaje się to przemilczać...

Z jedną rzeczą nie mogę jednak dyskutować. Szef Blitz Games wyraża po prostu głośno to, o czym mówi się w kuluarach branżowych. Nadchodzi era odstręczania nas od kupowania gier z drugiej ręki. Taką taktykę przyjęło już EA, a Dragon Age: Początek było tego dobitnym przykładem. Jeśli kupisz nową grę - masz dostęp do darmowych DLC. Jeśli nabędziesz ją z drugiej reki - płać i płacz za wcześniejsze gratisy.

Zmierza to wszystko w kierunku dystrybucji cyfrowej. Sega już zrobiła pierwszy krok z nowym Soniciem... Gra będzie dostępna wyłącznie poprzez Internet.

Źródło: własne
Bartosz Dawidowski Strona autora
Dla PPE pisze nieprzerwanie od momentu założenia portalu w 2010 roku. Przygodę z interaktywną rozrywką zaczynał od gier na kasetach magnetofonowych, by później zapałać miłością do Amigi i PlayStation. Wciąż tęskni za złotą erą najlepszych japońskich RPG-ów z lat 90. Fan strategii, gier oferujących symulacyjne elementy i bogatą immersję. Miłośnik lotnictwa w każdej postaci.
cropper