NiOh 2 – recenzja gry. Odświeżające umieranie

NiOh 2 – recenzja gry. Odświeżające umieranie

Wojciech Gruszczyk | 10.03.2020, 23:00

Team Ninja po zaledwie 3 latach powraca z nowym tytułem, który jeszcze przed końcem generacji wymęczy wszystkich posiadaczy PS4 i zaprezentuje całą masę wyzwań. Twórcy wracają z piekielnie wymagającą produkcją, która nie wybacza najmniejszych błędów i oddzieli chłopców od prawdziwych samurajów.

NiOh to jedna z produkcji-niespodzianek aktualnej generacji. Pewnie nawet samo Koei Tecmo nie wierzyło, że z tak rozgrzebanego projektu wyjdzie aż tak dobra produkcja. Stworzenie kontynuacji przy dużym sukcesie pierwszej części nie było specjalnie zaskakujące, ale szczerze mówiąc nie spodziewałem się, że twórcy w zaledwie trzy lata zdołają przygotować aż tak rozbudowany tytuł, zapewniający spore odświeżenie względem pierwowzoru. Studio dość niespodziewanie nie zdecydowało się na większe wprowadzenie do realiów gry i rzuca zainteresowanych w sam środek walki. Fani pierwowzoru mogą jednak zacierać rączki, ponieważ gra to nie tylko „jedynka na sterydach”.

Dalsza część tekstu pod wideo

NiOh 2 – recenzja gry. Odświeżające umieranie

NiOh 2 – to Ty jesteś swoim największym wrogiem

Przed sięgnięciem po NiOh 2 obawiałem się braku wystarczającego odświeżenia, bo choć uwielbiam pierwszą część, do której kilkukrotnie w ostatnich miesiącach wracałem, to nawet najlepsze systemy potrzebują ciekawej rozbudowy. Twórcy na szczęście nie zawiedli, ponieważ od samego początku mamy poczucie, że w nowej pozycji Team Ninja sporo się dzieje – gra wita nas bardzo rozbudowanym edytorem postaci, który pozwala stworzyć bohatera. Zaproponowany system jest ogromny, a fani RPG-ów już w tym miejscu spędzą sporo czasu, ponieważ mamy okazję zadecydować nawet o najdrobniejszych detalach wyglądu. Gdy już przedrzecie się przez krótki wstęp, nie otrzymacie wielkiego poradnika „jak żyć w świecie yokai?”. Tutaj musicie chwycić za broń i pokazać tym mitycznym demonom z japońskiego mitologii, kto tak naprawdę rządzi na rejonie. Problemem w pewien sposób okazuje się sam główny bohater, gdyż gracze nie wskakują w buty zwykłego samuraja targanego żądzą zemsty – heros jest tak naprawdę w połowie człowiekiem a w połowie samym yokai.

To właśnie na tej koncepcji została zbudowana cała produkcja – od historii po rozgrywkę. Twórcy nie bez powodu ujawnili ten szczegół już w pierwszym zwiastunie zapowiadającym grę, ponieważ właśnie on stanowi największe odświeżenie. Fabuła została osadzona przed wydarzeniami z pierwszej części – w 1550 roku – ale scenarzystom udało się zgrabnie połączyć obie przygody, zapewniając ciekawe relacje... Choć mam świadomość, że jeśli nie graliście w pierwszą część, to nie będziecie specjalnie poszkodowani – zespół nie chciał sprawić, by nowi gracze czuli, że coś im umknęło i przynajmniej pod względem fabuły otrzymujemy wszystkie niezbędne szczegóły. Cała historia skupia się w zasadzie na jednym wątku – główny bohater podróżuje po świecie eliminując kolejne yokai i spotyka na swojej drodze kolejnych wojowników, którzy podobnie jak on... Zajmują się eliminowaniem demonów. Jego działania są spowodowane traumatycznymi wydarzeniami z dzieciństwa – jego matka zostaje zamordowana przez tajemniczego mężczyznę. Dość prędko podczas opowieści odnajdujemy sprzymierzeńców – między innymi Tokichiro i Mumyo, którzy wędrują po świecie w poszukiwaniu kamieni dusz.

Zwykli ludzie zabijają demony w innym celu, ponieważ w trudnych czasach, podczas których stwory biegają po świecie, to właśnie kamienie są najcenniejszym surowcem. Jak możecie się łatwo domyślić, nie wszyscy są zadowoleni, że po świecie biega stwór, który walczy z innymi yokai, gdyż wygląda to co najmniej podejrzanie. W zasadzie właśnie tak jest, ponieważ gracze mają okazję czerpać umiejętności z pokonanych oponentów – rdzenie dusz pozwalają uczyć się potężnych skilli, które przy odpowiednim wykorzystaniu potrafią zaważyć o wygranej w trakcie najtrudniejszych pojedynków. Twórcy dobrze łączą fabułę gry z pierwszą częścią pokazując jak wojownik może zatracić się we własnej potędze i pysze. W grze nie brakuje mocnego wątku historycznego, a Team Ninja ponownie wprowadza kilka prawdziwych postaci, by nadać opowieści lepszego wyrazu.

Historia w NiOh 2 została przy tym opowiedziana przez serię świetnie wyglądających przerywników filmowych, którymi jesteśmy systematycznie karmieni po ważniejszych walkach. Jak często będziemy je oglądać? Tutaj już bardzo dużo zależy od doświadczenia, bo tytuł jest niezwykle trudny i łatwo przyblokować się na niektórych bossach. Mam z tego powodu świadomość, że ukończenie gry w mniej niż 45 godzin przy pierwszym podejściu będzie piekielnie wymagające – przygotujcie sobie około 55-60 godzin. W samej opowieści nie brakuje kilku ciekawych zwrotów akcji, ale szczerze mówiąc wydarzenia są dość łatwe do przewidzenia. Może mówię to z perspektywy gracza, który ma za sobą NiOh i też dobrze przygotowałem się do nowej gry Team Ninja, ale nie byłem specjalnie zaskoczony przedstawionymi wątkami. Na pewno wielu graczom spodoba się sam fakt, że podobnie jak w pierwszej części – tutaj wszystko jest przedstawione bezpośrednio. Nie musimy się domyślać, sklejać fragmentów kamieni, by zrozumieć wydarzenia – atutem dla niektórych będzie też polska lokalizacja w postaci napisów.

NiOh 2 – recenzja gry. Odświeżające umieranie

NiOh 2 – walka na starych zasadach z odpowiednim rozbudowaniem

Team Ninja z jednej strony buduje grę na szkielecie poprzednika, ale z drugiej oferuje kilka elementów odpowiednio odświeżających rozgrywkę. Gracze od początku mają dostęp do zróżnicowanych broni, które posiadają dwa główne ataki – silny i szybki. Oba zużywają odpowiednik staminy (energia Ki), który jest podstawą sukcesu wszystkich pojedynków, ponieważ bez Ki nie możemy nie tylko wyprowadzać ataków, ale również jesteśmy podatni na ciosy rywali. Ki jest tutaj odpowiedzialne także za trzymanie gardy, a gdy doprowadzimy do sytuacji, że nasz heros zostanie wypruty z tej energii – możemy zebrać na głowę nie zwykłe ciosy, ale również chwyty pod postacią krótkich i potężnych animacji. Gracz w konsekwencji musi nie tylko dbać o zadanie odpowiednich obrażeń, ale również (a w zasadzie przede wszystkim) o dobry balans pomiędzy atakami, unikami i zarządzaniem Ki. Do naszej dyspozycji oddano Impuls Ki – jest to specjalna technika, która pozwala po wyprowadzeniu ataku na odzyskanie części zużytej energii. Wykonujemy ją klikając w odpowiednim momencie R1 – na początku nie należy to do łatwych akcji, jednak wystarczy kilka poważniejszych pojedynków, by załapać podstawy i później rozwijać swoje umiejętności w walce.

Twórcy oddali w nasze ręce fantastyczny system walki, ponieważ w NiOh 2 nie tylko balansujemy pomiędzy atakiem, obroną i wspomnianym Ki, ale przede wszystkim mamy okazję korzystać z bardzo rozbudowanych opcji ataku. Każda broń posiada trzy postawy, które wpływają nie tylko na to jak bohater ją trzyma, ale przede wszystkim oferują zróżnicowane ataki i pozwalają tworzyć zupełnie inne taktyki. Dzierżąc przykładowo miecz u góry mamy okazję wyprowadzić bardzo silne uderzenia, ale jesteśmy narażeni na szybkie zużycie Ki, stawiając na średnią postawę balansujemy pomiędzy atakiem i obroną, a decydując się na chwycenie orężu od dołu możemy atakować szybciej, Ki nie jest tak diametralnie wyczerpywane, jednak ciosy nie wyrządzają gigantycznego spustoszenia we wszystkich oponentach. Nie jest to nic nowego, ale ponownie wyśmienicie się sprawdza, ponieważ Team Ninja oddaje w nasze ręce rozbudowany system, który satysfakcjonuje. Świetnie sprawdza się balansowanie pomiędzy stylami, dobieranie taktyki pod stojącego przed nami rywala, szybkie zmienianie broni czy postaw decydując się w trakcie pojedynku na różne opcje – a tych jest naprawdę mnóstwo.

W zasadzie temat rozbudowywania skilli jest niezwykle ważny w całym NiOh 2. Nie tylko my musimy nauczyć się dobrze zarządzać możliwościami, a przede wszystkim to nasz bohater uczy się wielu nowych technik. Wszystko jest możliwe z jednego powodu – teraz każda broń posiada swoje własne drzewko umiejętności. Korzystając z mieczy, glewii, siekier, włóczni, toporów, kusarigamy, jednocześnie dwóch mieczy, odachi lub tonf uczymy się opanowania danego rodzaju oręża, nasz heros łapie wprawę, a dodatkowo zyskujemy punkty umiejętności, które następnie możemy przeznaczać na wykupowanie umiejętności w postaci nowych ciosów lub pasywnych skilli wpływających na nasze statystyki. Twórcy dorzucają do tego cztery dodatkowe drzewka (samuraj, zmiennokształtny, ninja, magia onmyo), tym samym oferując ogrom możliwości dostosowania wojownika. To jednak nie wszystko: w grze ponownie odwiedzając chramy możemy nie tylko zregenerować zdrowie, przywołać część zabitych wcześniej potworów, zdobyć kolejny punkt zapisu, lecz przede wszystkim kapliczki pozwalają wykorzystywać amritę do poprawy statystyk – to za pomocą energii zdobytej z pokonanych przeciwników poprawiamy budowę, serce, odwagę, kondycję, siłę, umiejętność, zręczność i magię, by wpłynąć na życie, Ki, szybkość odnawiania energii, ataki, obronę czy też szereg innych pomiarów. Opcji jest mnóstwo, a każdy zdobyty poziom doświadczenia ma wyraźny wpływ na nasze możliwości w kolejnych walkach.

Ważnym czynnikiem powodzenia podczas tych poważniejszych starć jest jeszcze umiejętne wykorzystanie możliwości yokai. Jak już wspomniałem, bohater nie jest do końca człowiekiem, więc pokonując część rywali możemy zyskać ich rdzeń, który po odwiedzeniu chramów zostaje oczyszczony, a następnie pojawia się opcja przypisania zdolności do naszego ducha-opiekuna. Umiejętność wyczerpują pasek animy, który ładuje się podczas walki w zwarciu – to kolejny element układanki, który obrazuje ogromne rozbudowanie systemu walki w NiOh 2. Deweloperzy pozwalają bohaterowi nawet na zamianę w yokai – przydaje się to głównie podczas najtrudniejszych pojedynków, bo choć nasze ruchy są ograniczone przez czas, to mamy w takiej sytuacji okazję zadać kilka decydujących ciosów. Na pewno warto podkreślić, że w najnowszym tytule Team Ninja każdy detal odgrywa ważną rolę i pozwala lepiej reagować podczas kolejnych starć. System pojedynków został dopieszczony, będąc umiejętnie połączonym z rozwojem bohatera.

NiOh 2 – recenzja gry. Odświeżające umieranie

NiOh 2 – najmniejszy błąd to śmierć

NiOh 2 jednak nie zmienia głównych założeń i podczas wykonywania misji nadal biegamy po zamkniętych lokacjach, które w większym lub mniejszym stopniu są obładowane przeciwnikami. Studio ponownie oddaje w nasze ręce HUB w postaci mapy, gdzie znajdujemy kolejne poboczne i fabularne misje, a możemy także odpowiednio przygotować się do kolejnej wyprawy. Twórcy mając dobre doświadczenie z pomysłem budują miejscówki – tutaj zawsze znajdziemy wcześniej zamknięte przejście umożliwiające szybsze przemknięcie obok kilkunastu wrogów. Tereny prezentują się klimatycznie i w zasadzie pod względem oprawy oraz udźwiękowienia trudno Team Ninja cokolwiek zarzucić – systematycznie odwiedzamy przesiąknięte japońską aurą miejsca, które są żywo wyjęte z odległej Azji. Twórcom jeszcze na koniec generacji udało się dopieścić oprawę – tytuł na PlayStation 4 Pro prezentuje się naprawdę świetnie. Trudno nie docenić gigantycznych mieczy i wymuskanych pancerzy, które tak często są oblewane litrami krwi pokonanych rywali. Deweloperzy muszą jedynie zająć się dopracowaniem płynności animacji, bo i na mocniejszej wersji PS4 gra potrafi się w kilku miejscach zakrztusić – nawet decydując się na tryb akcji, który powinien gwarantować stabilną liczbę klatek na sekundę. W opcjach znajdziecie jeszcze dwa tryby filmowe – pierwszy stawia na wyższą rozdzielczość przy 30 fps, a drugi na wyższą rozdzielczość przy zmiennej liczbie klatek.

Wracając jednak do samych starać – Team Ninja nie tylko zapewniło nam większe możliwości w ataku dzięki mocom yokai, ale również zadbało o pewne odświeżenie przeciwników. Teraz podczas przechadzania się po miejscówkach możemy natrafić na Królestwo Ciemności – jest to specjalny, odpicowany pod względem wizualnym teren, na którym oponenci są potężniejsi, a regeneracja Ki jest znacznie wolniejsza. Ten specjalny teren jest często wykorzystywany, by zaakcentować ważne miejsce w fabule – Królestwo może zablokować dostęp do drzwi, skrzyni lub chramu i dopiero zabicie istoty, która stworzyła ten obszar rozproszy ciemność. W trakcie tych starć musimy nauczyć się idealnego korzystania z naszych możliwości, bo tutaj dosłownie jeden atak może sprawić, że pocałujemy glebę i rozpoczniemy akcję od początku. W zasadzie cały NiOh 2 wydaje się dla mnie znacznie trudniejszy od swojego poprzednika – na początku trudno połapać się w tych wszystkich systemach oraz możliwościach, ponieważ twórcy za wiele nie zdradzają. Gra podkręca wyzwania i często na swojej drodze spotkacie przeciwników, którzy potrafią dosłownie jednym atakiem powalić bohatera – niezbędne jest dobre zarządzanie Ki oraz umiejętne reagowanie na ataki rozpryskowe. Yokai posiadają w swoim repertuarze potężne ciosy, które jednak są wyraźnie zapowiedziane – obok przeciwnika pojawia się specjalna aura. Gracz może skorzystać z kontry, by odbić atak i tym samym zyskać dużą przewagę kolejnego ciosu. Yokai również posiadają pasek Ki, który nie regeneruje się tak łatwo jak naszego bohatera, ale bossowie co jakiś czas wprowadzają nas do Krainy Yokai, gdzie nie tylko dysponują mocniejszymi (nowymi!) atakami, ale również spowalniają odzyskiwanie naszego Ki. Śmiałek decydując się na zadawanie odpowiednich ciosów ma szansę zmniejszyć pasek Ki rywala i tym samym w odpowiedniej chwili powalić go na ziemię. To dobry moment na wyciągnięcie z kieszeni wszystkich sekretów.

Z jednej strony poziom trudności został wywindowany, jednak w trakcie rozgrywki miałem świadomość, że deweloperzy zapewnili także szereg elementów, które pozwalają nam dynamicznie reagować. W grze znajdziecie kooperację (zaproszenie maksymalnie trzech graczy), ale zapewniono także łaskawe oraz krwawe groby – są to szczątki poległych entuzjastów umierania, których możemy przyzwać. W pierwszym przypadku jeden ze śmiałków sterowany przez SI będzie biegać obok naszego herosa i pomagać w wykonywaniu misji, a w drugim stanie on do walki. Obie opcje są jak najbardziej korzystne ponieważ możemy zyskać często niezbędną pomoc, a szranki z innym przywołańcem pozwalają zgarnąć mocny sprzęt. W zasadzie loot to solidny atut gry, ponieważ systematycznie wpadamy na nowe bronie, hełmy, napierśniki, rękawice, nabiodrki, nagolenniki lub inne przedmioty, które pozwalają dostosować bohatera. Krwawe groby to dobry sposób na rozwinięcie możliwości wojaka – niepotrzebny sprzęt można łatwo poświęcić w chramie, by zdobyć walutę, dzięki której uzupełniamy przykładowo eliksiry, amunicję lub kubki ochoko odpowiedzialne za przywoływanie kompanów. Jeśli jednak zdecydujemy się na pozostawienie zdobyczy, można je bez problemu chociażby przetopić w kuźni – gra oferuje niezły system craftingu. Twórcy ponownie nie zapomnieli o Kodamach, czyli małych stworkach, których możemy odnaleźć przedzierając się po mapie świata – przypominając im drogę do chramów pojawia się opcja uzyskania błogosławieństw, które przykładowo zwiększają częstotliwość wypadania eliksirów.

NiOh 2 – recenzja gry. Odświeżające umieranie

NiOh 2 – bo umieranie jest fajne

Team Ninja wprowadziło na rynek kolejną produkcję, która prezentuje wyśmienitą jakość przy bardzo dużej zawartości. To nie jest gra dla szerokiego grona odbiorców – niektórzy mogą rzucać nie tylko mięsem, a w ruch polecą nawet pady – ale sympatycy takich masochizmów będą bardzo uradowani. Twórcy nie zmieniają wszystkiego, korzystają ze znanego (choć rozbudowanego) systemu walki i ponownie oferują wielogodzinne doświadczenie. NiOh 2 to zdecydowanie must-have dla wszystkich fanów gatunku soulslike.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Nioh 2

Atuty

  • Odświeżony i dobrze rozbudowany gameplay,
  • Satysfakcja płynąca z każdego pojedynku,
  • Wielogodzinna zabawa dla fanów gatunku,
  • Wymagające starcia z nutką szaleństwa,
  • Dobre odświeżenie świetnej gry,
  • Piękne, przeładowane fantastyczną atmosferą lokacje,
  • „Jeszcze tylko raz, teraz mi się uda” - umieranie wkręca.

Wady

  • Zdarzają się spadki animacji,
  • Niektóre poboczne misje są dość nużące,
  • Twórcy za wiele nie tłumaczą.

Nioh 2 to dobre odświeżenie świetnej gry. Ponownie męczy, sprawia satysfakcje i sympatycy gatunku mogą szykować się na przyjemne umieranie.
Graliśmy na: PS4

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper