Gears 5 – recenzja gry. Więcej, mocniej, szybciej, ale czy lepiej?

Gears 5 – recenzja gry. Więcej, mocniej, szybciej, ale czy lepiej?

Wojciech Gruszczyk | 04.09.2019, 15:01

The Coalition wzięło sobie za punkt honoru stworzenie największej odsłony serii Gears of War. Kanadyjczycy w 2016 roku udowodnili, że mogą zająć się kluczową serią Microsoftu, jednak wszyscy doskonale wiedzieli, że był to dopiero początek. Rod Fergusson chce znacznie więcej i udowadnia to na każdym kroku. Gears 5 nadal nie jest rewolucją, ale udowadnia, że akurat ta seria jej totalnie nie potrzebuje.

Marka Gears of War to jeden z pewniaków Microsoftu, który od lat trafia w gust oddanych fanów. Seria zapewnia przyjemne opowieści i setki nieprzespanych nocy podczas miażdżenia rywali w kolejnych sieciowych pojedynkach lub w trakcie walki o lepsze jutro na następnych mapach Hordy. Świat przyjąłby pewnie jeszcze kilka „oklepanych” odsłon Gearsów i choć niektórzy narzekaliby na brak większych zmian, to reszta łykałaby produkcje niczym chłodny napój w upalny, letni dzień. The Coalition mając w rękach pewniaki nie zamierza odcinać kuponów serwując iluzoryczne zmiany i karmiąc graczy ochłapami. Twórcy wzięli się do pracy poprzez Gears 5 chcąc pokazać, że mogą nie tylko unowocześnić znaną serię, ale wprowadzić ją na zupełnie nowe salony. Studio potwierdziło ogromny potencjał uznanego uniwersum, bo w tym świecie czeka na nas jeszcze wiele ekscytujących pojedynków.

Dalsza część tekstu pod wideo

Gears 5 recenzja 01

Gears 5 z największą kampanią w serii Gears of War

Należę do grona graczy wielbiących Marcusa Fenixa i jednocześnie nie jestem największym fanem wydarzeń zarysowanych w Gears of War 4. Twórcy skupili się na młodej krwi i dopiero pojawienie się starej gwardii pozwoliło nabrać opowieści odpowiedniego wymiaru. Gears 5 kontynuuje wydarzenia z 2016 roku, więc od początku podchodziłem do nich z dużym dystansem. Na szczęście czteroaktowa przygoda rozpoczyna się od mocnego tąpnięcia, które sprawiło, że chwyciłem pada mocniej i z większym zaciekawieniem przyglądałem się kolejnym wątkom zarysowanym przez scenarzystów z Kanady.

W wielkim skrócie – wojna nigdy się nie zakończyła. Ludzie pragną spokoju, wierzą w nadejście lepszego jutra, ale Szarańcza podbija każdy kolejny skrawek planety niszcząc na swojej drodze następne osady. Ludność się jednoczy, zbiera do swojego grona kolejnych outsidersów, ale nawet w tej sytuacji trudno nie dostrzec coraz potężniejszych wrogów czyhających na najmniejszy błąd. Twórcy jednak nie skupiają się na głównym konflikcie, nie pozwalają graczom wyruszyć na front, bo już po pierwszych godzinach rozpoczyna się faktyczny wątek Kait Diaz – bohaterkę poznaliśmy w poprzedniej części i teraz to właśnie na jej barkach spoczywa główna opowieść z Gears 5. Czy był to dobry wybór? Nie, bo choć łatwo zrozumieć decyzję deweloperów, to samo przedstawienie postaci jest pewnym rozczarowaniem.

Kait okazuje się blisko związana z Szarańczą – jeśli jesteście po ograniu poprzedniej części, to na pewno dobrze pamiętacie końcówkę, która w bezpośredni sposób odwołuje się do akcji z nowego tytułu. Kobieta widząc beznadziejną sytuację, tym razem nie zamierza słuchać rozkazów i chce na własną rękę rozwikłać relację z wrogiem. W zasadzie od samego początku każdy trzeźwo myślący gracz będzie doskonale wiedział do czego prowadzą wydarzenia, ale nie oznacza to, że twórcy nie wpadli na ciekawe zwroty akcji, które zostały dobrze wplątane w fabułę. Problemem okazuje się stan psychiczny Kait, która przez dobre dwa akty jest trapiona przerażającymi wizjami, ma nawet okazję wczuć się w rolę wroga i cały czas wspomina o swoich ogromnych bólach głowy. Szczególnie męcząca była dla mnie druga część historii, w której próbujemy odpowiedzieć na kilka ważnych pytań związanych z protagonistką – twórcy w niezwykle ślamazarny sposób wprowadzają gracza w wydarzenia i dopiero na końcu mamy okazję poznać genezę bohaterki. Trwa to wszystko za długo i był to dla mnie zdecydowanie najgorszy fragment gry. Na szczęście wszystko się kończy w sposób oczekiwany przez oddanych fanów, bo otrzymujemy od deweloperów tonę konkretów dotyczących całego uniwersum i możemy przygotować się na kolejne atrakcje.

Gears 5 recenzja 02

Drugi, rozgrywany niemal jednocześnie, wątek w Gears 5 jest powiązany z głównym konfliktem. Ludzie muszą odeprzeć atak potężnych bestii i ponownie pada nazwa „Młot Świtu” - satelitarna broń potrzebuje pewnych szlifów, więc oddział Delta próbuje przywrócić do życia dobrze znaną potęgę. Ten fragment opowieści był dla mnie znacznie ciekawszy, bardziej spójny i zakończył się oczekiwanym trzęsieniem ziemi – w poprzedniej części na końcu czegoś brakowało, ale The Coalition wsłuchało się w opinie społeczności i kończy historię wielkim „BOOM”. Intensywna walka – TAK. Ciekawa opowieść – TAK. Zapadająca w pamięć scena – TAK. Otwarcie na kolejną część – TAK. Tutaj jest dosłownie wszystko i choć niektórzy będą psioczyć na skromne zarysowanie jednego z elementów fabuły, to trzeba mieć świadomość, że to dopiero początek.

Napisy końcowe zobaczyłem po około 15 godzinach – jest to zdecydowanie najdłuższa część serii, ponieważ poprzednie kończyłem po około 9-10 godzinach. Twórcy zdecydowali się na spore odświeżenie rozgrywki, gdyż dwa z czterech aktów (drugi i trzeci) rozgrywają się na otwartym terenie. Wydarzenia zaprowadzają nas na skutą lodem krainę oraz ogromną pustynię, a w obu przypadkach mamy okazję przemierzać lokacje za pomocą maszyny zwanej łodzią – są to w zasadzie duże sanie z podłączonym żaglem wykorzystującym siłę wiatru do poruszania się po terenach Sery... Mieszkańcy planety żyjący poza jurysdykcją COG właśnie w taki sposób radzą sobie z transportem. Podczas podróżowania po świecie nie mamy okazji walczyć z przeciwnikami, więc docieramy z miejsca na miejsce i po wejściu do budynku doświadczamy już staroszkolnych Gearsów. Nie musicie się w tej sytuacji obawiać o zniszczenie marki – twórcy tylko urozmaicają grę przed dodanie otwartych terenów, bo w ostateczności (po dotarciu na misję) i tak biegamy po zamkniętych terenach. Na dwóch mapach znalazło się także sporo ciekawych misji pobocznych – od pomocy ocalonym po naprawę sprzętu. Niezależnie jednak od wydarzeń, za każdym razem zmierzycie się z dużą chmarą Szarańczy, poznacie ciekawe opowiastki, a nawet zdobędziecie kilka przyjemnych nagród. Najlepiej open-world z Gears 5 porównać do tego z Metro Exodus, ale 4A Games zdecydowało się na bardziej otwartą strukturę. U The Coalition jest to wyłącznie dodatek, który wydłuża rozgrywkę. 

Potwierdzeniem ostatniego zdania jest również Jack – znany robot otrzymał spore odświeżenie będąc teraz integralną częścią zespołu. Kampanię poznajemy w maksymalnie trzy osoby i jeden ze znajomych będzie zmuszony wskoczyć w metalową zbroję maszyny. Twórcy zmniejszyli zespół ze względu na Kait, która w drugim akcie przeżywa swoją wewnętrzną historię i ma u boku jednego partnera do rozmowy. Scenarzyści chcieli tutaj wyraźnie podkreślić relację między bohaterami i skupić się właśnie na jednostce – dla mnie totalnie spartaczony pomysł, bo najlepiej bawiłem się właśnie w momentach, gdy cały zespół (4 osoby + robot) biegał po mapie. Studio podobno chciało uniknąć chaosu... Ale mam szczerą nadzieję, że w przyszłości powrócą do większego zespołu.

Jack wprowadza skromne elementy RPG, bo choć maszyna nie zdobywa punktów doświadczenia, to znajdując części możemy rozbudowywać jego możliwości. Robot bez problemu skanuje lokacje szukając nowych wejść, otworzy zamknięte drzwi, wyleczy rany, pomoże ukryć się naszej formacji, ustawi dużą barierę lub po prostu przejmie kontrolę nad przeciwnikiem. Twórcy za pomocą jednego pomysłu wprowadzają do gry tonę nowych możliwości - fantastycznie sprawdza się przykładowo zniknięcie podczas ostrzału snajperów lub przejęcie kontroli nad dużym kolosem biegającym z granatnikiem. Wszystko jest ograniczone przez czas ładowania, ale trudno mi wyobrazić sobie Gearsy bez tego świetnego, metalowego kompana. Jest to zdecydowanie zmiana zasługująca na duży aplauz, ponieważ znacząco i odpowiednio odświeża rozgrywkę.

Jestem wciąż przekonany, że Gears of War może zapewnić lepszą fabułę oraz ciekawszego głównego bohatera, ale nawet jeśli niektóre momenty z historii najnowszych Gearsów były dla mnie gorsze do strawienia, to gameplay nigdy nie zawiódł. To nadal sieczka wypełniona walką z kolejnymi falami, podczas których trzeba unikać wrogów, chować głowę za barykady, szukać dodatkowej amunicji, a każdy strzał ma swoją wagę i cenę. Rozgrywka nie zawodzi oferując moc satysfakcji. Nie nawalił także nowy Gear – Fahz Chutani – który został dobrze wprowadzony do zespołu, a przeciwnicy w formie połączonej Szarańczy z robotami zapewniają dobre odświeżenie akcji. Kapitalnie wygląda Warden biegający za ofiarami z dwoma młotami, ciekawym połączeniem natury i technologii jest Stump (to w zasadzie chodzące działko), zapamiętacie na długo walkę z Matriarch, a latający nad głową Rój to ciekawe zjawisko pokazujące, że deweloperzy mogą jeszcze zaskoczyć kreując ciekawych oponentów.

Gears 5 recenzja 03

Gears 5 z największą hordą w serii Gears of War

Standardowo po zakończeniu kampanii wskoczyłem do Hordy. Twórcy zapewnili teraz 12 map na start i to właśnie tutaj doświadczyłem sporego odświeżenia wszystkich sieciowych trybów. W Gears 5 mamy okazję rozwijać poszczególnych bohaterów – teraz nie tylko zdobywamy punkty doświadczenia dla swojego konta, ale przykładowo także dla Marcusa. Bohater może odblokowywać nowe zdolności w postaci specjalnych kart – za ich pomocą zwiększamy możliwości bojowe wojaka. Każdy żołnierz posiada własne umiejętności (pasywne/aktywne), korzysta z innego uzbrojenia, ma swoją rolę w drużynie i dodatkowo możemy go upiększyć zdobywając lub kupując nowe skórki – dla persony, broni lub sztandaru. Muszę to podkreślić – kart umiejętności oraz samych zdolności nie można kupić za prawdziwe pieniądze.

W dodatku niemal wszyscy bohaterowie (tylko nie inżynierowie) mogą wydawać zdobytą walutę na atuty podnoszące ich możliwości i statystyki – każdy posiada cztery zróżnicowane „skille”, które można dziesięciokrotnie ulepszyć. Za ich pomocą wpłyniemy przykładowo na strzelanie z broni, poprawimy zdrowie lub usprawnimy szybkość. A skąd brać pieniądze na te wszystkie przyjemności? Oczywiście od przeciwników – „moc” wypada z rywali, trzeba ją jak najszybciej podnieść, a następnie całość jest dzielona pomiędzy wszystkich pięciu zawodników. Standardowo kupujemy także barykady lub działka, ale świetnym urozmaiceniem zabawy są pojawiające się na mapie generatory, które mogą zapewnić nam dodatkowy zastrzyk gotówki – jedynie musimy wyjść ze swojej strefy komfortu, opuścić bazę i walczyć na kilku frontach. Ważnym członkiem zespołu może okazać się Jack – gracze także w Hordzie mogą wcielić się w maszynę i wykorzystać jego zdolności do ataku oraz pomocy. Jest to aktualnie jedyny bohater Wsparcia.

Gameplay jest ponownie bardzo intensywny, a walka z 50 falami to wymagająca sztuka, która z rundy na rundę nabiera mocniejszego charakteru – Horda posiada teraz osiem różnych poziomów trudności, które możemy w pełni dostosowywać do własnych potrzeb.

Gears 5 recenzja 05

Gears 5 recenzja 04

Gears 5 z największym trybem PVP w serii Gears of War

Twórcy oczywiście nie mogli zapomnieć o Kontrze (Versus) lub jak kto woli zmaganiach PVP, podczas których walczą na arenie dwie drużyny składające się z pięciu żołnierzy. Od początku możemy wziąć udział w rankingowych meczach (Król Wzgórza, Drużynowy Deathmatch, Eskalacja, Strażnik) lub sprawdzić szybką grę w trzech wariantach: zręcznościowym, klasycznym, przeciwko SI. Pewną ciekawostką jest tutaj „Arcade”, który zdaniem deweloperów ma trafić w gust mniej doświadczonych graczy – twórcy stawiają na bohaterów ze specjalnymi, pasywnymi umiejętnościami oraz możliwości wykupowania nowej broni podczas starć za pomocą zdobytych od pokonanych wrogów czaszek. Gdy zginiemy tracimy dopakowanego gnata, ale możemy wydać wcześniej zgarnięte czachy. Ma to być „zabawa” dla nowicjuszy, która dla mnie jest jedynie opcją na start. Można sprawdzić, jednak zdecydowanie bardziej preferuję standardowe strzelanie – w tym wypadku mamy dostęp do Wyścigu Zbrojeń, Zbijaka, Eskalacji, Egzekucji, Strażnika, Króla Wzgórz, Drużynowego Deathmatchu oraz Strefy Wojny. W Gears 5 nie zabrakło opcji tworzenia prywatnych sesji (w PVP, Hordzie i Ucieczce!) i w tym wypadku możemy bezproblemowo dostosować tryby zmieniając takie szczegóły jak liczba punktów na rundę, wypełnienie botami, przyrost czasu odrodzenia, ogień sojuszniczy lub odnawianie się broni.

Rozgrywka przynajmniej w tych klasycznych trybach to oczywiście pokaz umiejętności i opanowania bohatera (rollowania). Standardowo znowu biegamy obok ścian, najchętniej korzystamy ze strzelby i szukamy odpowiednich miejsc na mapie, by wykorzystać jej pełne atuty. Gameplay w PVP jest bardzo dynamiczny i ma ten swój charakterystyczny urok – do tych zmagań trzeba się przyzwyczaić. Szczególnie w Kontrze dobrze można wyczuć poprawioną kontrolę bohaterów – deweloperom jeszcze sprawniej udało się dopracować poruszanie się postaci, mamy większą swobodę podczas wykonywaniu uników, dopieszczono wszystkie animacje, by w rezultacie sam gameplay okazał się odrobinę szybszy.

W rywalizacji PVP podczas personalizacji bohatera zmieniamy wyłącznie skórki, transparent oraz gesty – tutaj nie ma mowy o kartach wpływających na rozgrywkę. Twórcy już wcześniej zapowiedzieli, że chcą oddzielić „zabawę od poważnego strzelania” i faktycznie udało im się zachować zdrowy balans. Oczywiście zmagania zręcznościowe mają swój urok, ale jeśli liczycie na klasyczne Gearsy to nie musicie się o nic obawiać – jest miód.

Świetnie sprawdzają się także mapy – nieczęsto mam okazję zagrać w produkcję, która oferuje tak dopracowane lokacje, w których człowiek od początku potrafi się odnaleźć. Studio stawia na standardowe miejscówki – dzielnicę, budowę, bunkier, kuźnię i za każdym razem są to symetryczne, dopieszczone i bardzo ładne tereny. Warto także wspomnieć o Obozie Szkoleniowym – jest to dobre miejsce na start dla nowych graczy, gdzie nauczą się wszystkich podstaw związanych z rozgrywką. Twórcy stworzyli porządny i rozbudowany poradnik, który wprowadzi wszystkich śmiałków w uniwersum Gears of War.

W grze znalazł się także system podobny do Battle Passa – w Gears 5 sprawdzamy swoją służbę i możemy dziennie wykonywać zadania, zdobywać medale i tym samym awansować na kolejny poziom. Za zgarnięte rangi otrzymujemy nowe nagrody w postaci transparentów, rozprysków krwi, a nawet nowych skórek dla bohaterów lub broni. Muszę przy tym dodać, że choć w tytule znajduje się sklep, to można w nim kupić wyłącznie skórki lub wzmocnienia (więcej doświadczenia przez 1/7/30 dni) – za zdobytą w grze lub prawdziwą walutę... W tym drugim wypadku musimy na początku nabyć żelazo.

Gears 5 recenzja 07

Gears 5 z zupełnie nową Ucieczką

Gdy świat oczekiwał od The Coalition zmagań Battle Royale, twórcy postawili na rozgrywkę w pewien sposób zapoczątkowaną w fabule Gears of War 4. Pamiętacie perypetie Marcusa, który miał okazję odwiedzić wnętrze pewnego przyjemniaczka? Kanadyjczycy na tej podstawie stworzyli zupełnie nowy wariant zabawy. Teraz trójka bohaterów daje się porwać do roju Szarańczy, w którym na samym początku ustawiamy bombę – następnie naszym zadaniem jest ucieczka z tego pogrążonego chaosem miejsca. Nie możemy wyczekiwać na atak, nie mamy możliwości na spokojne i przemyślane działania. Tutaj trzeba być w niemal ciągłym biegu, ponieważ chwila zawahania jest równoznaczna z porażką. Po drodze napotykamy na przeciwników, więc nie ma mowy o nudzie.

Jest to interesujące urozmaicenie zabawy, które czerpie garściami ze świata przedstawionego. Deweloperzy implementują gameplay znany z kampanii, który w formacie trzyosobowej kooperacji sprawdza się bardzo dobrze. Tryb można ogrywać na podzielonym ekranie, a twórcy zapowiadają sporą rozbudowę – już teraz mamy dostęp do 4 wariantów map (Kopalnie, Ul, Wyzwanie, Zejście), ale systematycznie będą publikowane nowe miejscówki oraz udostępniono edytor. Każdy gracz może z bloków kreować nowe tereny – istnieje możliwość udostępniania mapy i zaproszenia do zabawy znajomych. W przyszłości narzędzie pozwoli także tworzyć zawartość do trybów PVP oraz Hordy.

Gears 5 recenzja 06

Gears 5 wygląda i jest dla każdego

The Coalition odrobiło zadanie domowe oferując Gears 5 wszystkim graczom. Te słowa mają wielkie znaczenie, bo wspominam nie tylko o dostępie do dwóch filmów zbierających informacje dotyczące poprzednich odsłon. W opcjach gry można zmienić – tryb dla graczy ze ślepotą barw, drgania kamery podczas kampanii, drgania kamery w PVE, namierzanie celu, odgłosy radaru fabrykatora, napisy oraz ich rozmiar, dostosować sekwencję QTE, wibracje, zamienić tekst na mowę lub mowę na tekst, zmienić drążek podczas celowania, wielkość czcionki, a nawet pojawia się opcja poruszania jednym drążkiem. Twórcy dodatkowo umożliwiają pełną rekonfigurację sterowania (całkowita współpraca z Xbox Adaptive Controller) – Kanadyjczycy wyraźnie chcą mieć pewność, że nawet gracze z pewnymi niedogodnościami będą mogli cieszyć się tytułem. Jest to bardzo ważne i trzeba chwalić deweloperów za taką dostępność.

Jednocześnie Gears 5 to jedna z najładniejszych gier na sprzęcie Microsoftu. Tytuł działa na Xboksie One X w rozdzielczości 4K przy 60 klatkach na sekundę i jest to ostra uczta dla oczu. HDR świetnie dopracowuje każdą scenę, na twarzy bohaterów widać nawet najdrobniejsze zadrapania... Jest to po prostu jedna z produkcji, na którą dobrze się patrzy, a w trakcie kilkugodzinnej rozgrywki nie natrafiłem na najmniejsze błędy – czy to w kampanii czy licznych trybach.

Gears 5 recenzja 08

Gears 5 nie powiedziało ostatniego słowa

Premiera Gears 5 odbędzie się za kilka dni, ale jest to dosłownie początek. Twórcy zamierzają systematycznie oferować nowe mapy, rozbudują edytor, będą wrzucać do tytułu kolejne ule, zapewnią następnych bohaterów, a pewnie po drodze zaplanują przygotowanie trybów. Już teraz produkcja oferuje zawartość równą przynajmniej dwóm grom, a możecie mieć pewność, że The Coalition chce więcej, więcej i jeszcze trochę. Kanadyjczycy budują tytuł na lata, bo raczej nie będzie zaskoczeniem, gdy Marcus zawita na zielonego next-gena.

Co nas czeka później? Gears 6 to pewniak – kampania jest tego dobrym potwierdzeniem, bo twórcy mają jeszcze wiele historii do opowiedzenia. Pytanie pozostaje w zasadzie jedno – czym może nas jeszcze zaskoczyć The Coalition? Deweloperzy postawili sobie poprzeczkę bardzo wysoko, ale przeczuwam, że Rod Fergusson już ma obmyślony plan.

Teraz nie pozostaje mi nic innego jak powiedzieć – siadajcie, grajcie, sprawdzajcie i delektujcie się. Gears 5 to gigantyczna produkcja oferująca cztery zróżnicowane warianty zabawy i jedną wielką satysfakcję. Tytuł to obowiązkowa, wrześniowa przyjemność dla wszystkich fanów dobrego strzelania.

PS. Tytuł będzie dostępny w Xbox Game Pass – zagraj, spróbuj, zakochaj się.
PS2. Tryb sieciowy sprawdzany w warunkach testowych wraz z deweloperami, ale nie przewiduję, by mogły pojawić się jakiekolwiek problemy... Mogą jedynie nie wytrzymać serwery (Xbox Game Pass!).

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Gears 5

Atuty

  • Fantastycznie dopracowany gameplay,
  • Satysfakcjonujące strzelanie,
  • Długa kampania z kilkoma mocnymi scenami,
  • Rozbudowany tryb PVP (dla każdego!),
  • Ucieczka to dobre odświeżenie zabawy,
  • Horda jak zawsze nie zawodzi,
  • Przepiękna oprawa i płynna animacja – 60 klatek w każdym trybie,
  • Dostosowanie do graczy z niedogodnościami,
  • Opcja tworzenia map (aktualnie Ucieczka, wkrótce PVP + Horda).

Wady

  • Początek historii lekko zawodzi (drugi, najdłuższy akt),
  • Kait nie udźwignęła ciężaru,
  • Otwarty świat jest tylko dodatkiem

Gears 5 potwierdza jedno: Gearsy mają przed sobą wyjątkową przyszłość. Po prostu siadać, grać, walczyć i wygrywać!
Graliśmy na: XONE

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper