Bloodstained: Ritual of the Night – recenzja gry.  Czarna jak noc słodka jak grzech.

Bloodstained: Ritual of the Night – recenzja gry. Czarna jak noc słodka jak grzech.

Patryk Dzięglewicz | 27.07.2019, 18:00

Haruki Murakami powiedział raz, że nawet zamkom z bajki przydaje się warstwa świeżej farby. Bloodstained: Ritual of the Night potwierdza te słowa i mroczne zamczysko nawet po generalnym remoncie nie straciło nic z dawnego blasku. Po umiejętnie przeprowadzonej renowacji Castlevania wraca na salony.

Długo musieliśmy czekać na wspomnianą w nagłówku grę, opartą o mechanikę i motywy znane z klasycznych odsłon serii Castlevania. Przesuwanie daty premiery, zmiany w oprawie wizualnej i wprowadzanie kolejnych poprawek nie napawało optymizmem, zresztą jak to bywa w przypadku innych tytułów, powstających dzięki crowfundingowych zbiórkom. Koji Igarashi i jego zespół wytrzymał jednak ciśnienie i duchowy sukcesor jednego z kultowych cyklów w historii gier daje sobie radę na wszystkich polach.

Dalsza część tekstu pod wideo

Bloodstained: Ritual of the Night - Pieniądze wydane z głową

Bloodstained: Ritual of the Night przez recenzentów oraz wielbicieli często przyrównywane jest do chyba najbardziej rozpoznawalnej odsłony całej serii Castlevania czyli Symphony of the Night. Owszem Bloodstained klimatem i rozgrywką mocno wzoruje się na wspomnianym klasyku, więc bez obaw, ale daje też nieco od siebie. SotN było metroidvanią z elementami RPG tutaj natomiast również nie brakuje skakania, walki i odkrywania nowych lokacji, lecz tym razem mocniejszy nacisk został położony na drugi człon, dzięki czemu mamy do czynienia z pełnokrwistym „roleplejem” akcji. Ponadto dla odmiany dostaliśmy kobietę jaką główną bohaterkę, co jednak w żaden sposób nie powinno godzić w preferencje fanów.

Sama fabuła do odkrywczych nie należy, ale potrafi zainteresować i posiada kilka ciekawych wątków, a pomimo swojej mroczności znajdzie się czas na garść humorystycznych dialogów. Rzecz rozgrywa się w alternatywnej rzeczywistości, opanowanej przez demony a dokładniej w Anglii początku XIX wieku. Protagonistka gry – Miriam weteranka wielu starć z nieczystymi siłami, po długoletniej śpiączce musi ponownie stanąć do boju. Przyczynkiem nowego zła jest jej dawny przyjaciel Gebel, którego należy dorwać w jego zamczysku. Miriam, chociaż z bólem serca, podejmuje się tej misji. Scenariuszowo skromnie, ale sama bohaterka oraz napotykane postacie z nawiązką to rekompensują.

Bloodstained recenzja 1

Bloodstained recenzja 2

Bloodstained: Ritual of the Night - Nocna łowczyni kontra ponure zamczysko

Jak już wspomniałem sednem zabawy jest przemierzanie kolejnych miejscówek i walka z ich rezydentami. Wybijanie wszystkiego, co się rusza sprawia wielką przyjemność, bowiem różnorodność przeciwników i broni całkiem spora, przy czym każdą walczy się inaczej. Poza tym nie mamy tutaj do czynienia z tępą łupaniną, ponieważ ciosy możemy łączyć w combosy. Jak na metroidvanię przystało momentów do wykazania się zręcznością palców nie zabrakło, podobnie jak ukrytych pokoi czy przedmiotów. Zwłaszcza walki z bossami przywołują staroszkolną nostalgię, bowiem często są to rozrośnięte na cały ekran maszkary, którym na pozór ciężko zaszkodzić, lecz mających własne słabe punkty, których wykorzystanie sprawia, że starcie idzie jak z płatka. Czy to wada? Paradoksalnie nie, ponieważ porządny łomot i tak dostaniemy, nim odkryjemy sposób na danego niemilca, a jaka później satysfakcja. Zresztą, pomimo elementów RPG, gra broni się przed taktyką „huzia na Józia”, więc nadmierne podpakowywanie bohaterki, czy szalona szarżastanowi tylko stratę czasu, co pozwoliło utrzymać balans rozgrywki. Zachęca to lekko gracza do korzystania z innych atrakcji, jakie oferuje zabawa, czyli sklepu, systemu alchemii i zadań pobocznych, by zdobyć lepszy sprzęt, bowiem tylko on ma przełożenie na statystyki, a nie awanse na kolejne poziomy, zwiększające jedynie pasek życia i many. Z drugiej strony jak pisałem wyżej ignorowanie warstwy RPG nie wchodzi w rachubę, ponieważ będziemy zbyt słabi, by posuwać akcję naprzód.

Miriam rośnie w siłę nie tylko poprzez punkty doświadczenia i ekwipunek, ale dzięki odpryskom kryształów (Shards) pozyskiwanych od czasu do czasu z pokonanych przeciwników. Podzielono je na kilka grup: jedne pozwalają korzystać z różnorodnej magii, inne manipulować elementami otoczenia, bądź zwiększają skuteczność danego rodzaju broni. Kolejną interesującą opcją zabawy jest przygotowywanie posiłków na modłę chociażby gier Falcomu. Twórcy wiedzieli, że gotowanie chociaż przydatne mogłoby znudzić, więc zaimplementowali wabik taki, że dana potrawa po raz pierwszy zjedzona na stałe zwiększa pewne statystyki. Ogólnie rzecz biorąc rozgrywka potrafi mocno przyciągnąć do siebie oferując trzy zakończenia, a przy tym jest całkiem zadowalającej długości (~ 15 godzin).

Bloodstained: Ritual of the Night - Gotycki horror w oprawie 2D

Wizualnie oprawa została przygotowana w konwencji gotyckiego horroru, w modnym ostatnio ujęciu 2D, by nadać grze charakter retro i to się udało. Grafika znakomicie oddaje mocny klimat rodem z powieści o demonach czy wampirach, odwiedzane lokacje są zróżnicowane i szczegółowe, a popiersia postaci podczas dialogów przyciągają oko. Gra cierpi na drobne szarpnięcia animacji, zwłaszcza gdy awansujemy na kolejny poziom, bądź pochłaniamy kryształ, jednak w żaden sposób nie uprzykrza to zabawy. Irytują za to stosunkowo długie czasy ładowania, zwłaszcza gdy rozpoczynamy rozgrywkę/ ładujemy save’a. W każdym razie zamczysko zostało zaprojektowane na bogato, więc nikt nie powinien narzekać na wystrój. Gra jednak przypomina o swoim japońskim rodowodzie serwując nam liczne akcesoria do zmiany aparycji Miriam, niektóre dość dziwaczne jak baranie rogi czy różnorakie maski. Większość z nich raczej nie pasuje protagonistce, ale do ich noszenia zachęcają wysokie bonusy do statystyk. Klimat zabawy wzmacniają instrumentalne brzmienia, czasem żwawe jak ze staroświeckiego balu, a czasem chóralne i podniosłe, ale skoro muzykę komponowała sama Michiru Yamane znana z większości odsłon serii Castlevania, co mogło pójść nie tak? Również angielskie głosy brzmią znakomicie, bez nadmiernej ekspresji.

Bloodstained recenzja 3

Bloodstained recenzja 4

Bloodstained: Ritual of the Night tworzony z myślą o wielbicielach cyklu Castlevania, pomimo pewnego poślizgu wydawniczego i drobnych błędów spełnił pokładane w nim nadzieję i zapewnił mi masę godzin rozgrywki na wysokim poziomie. Jeśli komuś jednak mało, zawsze może zagłębić się w dodatkowe tryby zabawy, bądź poczekać na obiecane przez twórców dodatki (w tym dodatkowa grywalna postać). W chwili pisania recenzji nie są one jeszcze dostępne, ale miejmy nadzieję, że pojawią się już niedługo. W każdym razie gorąco polecam zakup tej gry.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Bloodstained: Ritual of the Night

Atuty

  • Klimatyczna oprawa audiowizualna
  • Ogromna różnorodność przeciwników, broni i umiejętności
  • System alchemii
  • Stosunkowo długa rozgrywka i wysoka grywalność
  • Kobieta jako protagonistka sprawdza się znakomicie

Wady

  • Drobne spadki animacji tu i ówdzie
  • Irytujące loadingi
  • Pozyskiwanie surowców i nowych umiejętności za bardzo losowe

Bloodstained: Ritual of the Night wprawdzie żadnej rewolucji nie przynosi, ale jest idealnym duchowym spadkobiercom serii Castlevania. Smakowity kąsek nie tylko dla fanów cyklu, ale również wielbicieli metroidvani oraz RPG-ów akcji. No i główna bohaterka też jest niczego sobie.
Graliśmy na: PS4

Patryk Dzięglewicz Strona autora
Były recenzent na PS Site, obecnie pisze dla PPE.pl. Uwielbia japońskie gry RPG, japońską animację, strategie i książkową fantastykę. Interesuje się historią, geopolityką oraz kolekcjonuje figurki i anime. Z wykształcenia technik ochrony środowiska oraz laborant. Tworzy teksty o grach od ponad 15 lat z dorobkiem ponad setki recenzji.
cropper