Marvel Ultimate Alliance 3: The Black Order – recenzja gry. Stwórz sobie Dream Team

Marvel Ultimate Alliance 3: The Black Order – recenzja gry. Stwórz sobie Dream Team

Wojciech Gruszczyk | 19.07.2019, 21:00

Daredevil, Kapitan Marvel, Ms. Marvel i Star-Lord ratują szkołę Profesora X przed Sentinelami? Spider-Man, Iron Fist, Venom i Spider-Gwen obijają Ultrona? Thor, Iron-Man, Kapitan America i Luke Cage miażdżą Kingpin? Na takie przyjemności Marvel Cinematic Universe nie może sobie jeszcze pozwolić, ale za sprawą najnowszej gry Team Ninja fani Marvela mogą zagłębić się w odmęty własnej świadomości i cieszyć się niezwykłymi bitwami. Marvel Ultimate Alliance 3: The Black Order pozwala marzyć i męczyć paluchy.

To zadziwiające, jak wielki potencjał posiada Marvel w swoich łapach, a jak dotychczas nie potrafił go w odpowiedni sposób wykorzystać. Na palcach dwóch dłoni (a może jednej?) można wymienić udane i mocne produkcje pozwalające wcielić się w superbohaterów tego amerykańskiego wydawnictwa. Dobrym przykładem tych słów jest obłędnie dobra koncepcja Marvel Ultimate Alliance, której historia nie jest jednak odpowiednio rozbudowana. Pierwsza część RPG-a akcji nastawionego na walki grupy bohaterów z tłumami oprychów zadebiutowała w 2006 roku i od początku seria nie błyszczała. Raczej nikt nie spodziewał się wielkiego hitu i w ostateczności otrzymaliśmy kawał przyjemnej gry (82%), która skłoniła Activision do rozwijania marki i zainwestowania dolarów w kontynuację. Druga odsłona zadebiutowała w 2009 roku i nie sprostała większym rozbudzonym oczekiwaniom (73%). Gorsze oceny sprawiły, że MCA trafiło do zamrażarki, ale na szczęście po dziesięciu latach IP wraca na odpowiedni tor. To nadal nie jest najmocniejsza gra z facetami w rajtuzach w roli głównej, jednak pozwala wierzyć, że Marvel Games zadba teraz o produkcje, które w pewnym momencie będą zachwycać.

Dalsza część tekstu pod wideo

Marvel Ultimate Alliance 3 The Black Order recenzja 1

Marvel Ultimate Alliance 3 The Black Order recenzja 6

Marvel Ultimate Alliance 3 to taki fabularny miszmasz

Tworzenie gier na podstawie świata Marvela jest bez wątpienia wielkim wyróżnieniem, ale niesie za sobą ogromną odpowiedzialność. Miliony fanów z całego świata oczekuje obłędnej fabuły, podczas której śmiałkowie dosłownie poczują się niczym swoim ukochani herosi. Szczerze mówiąc, nie zazdroszczę scenarzystom, którzy muszą mierzyć się z tymi opowieściami, bo stworzenie czegoś nowego i dobrego to wielkie wyzwanie. Team Ninja nie postanowiło na zupełnie nowe wydarzenia, ale Japończycy nie polegają na kanonie.

Twórcy sięgnęli po niezwykle gorący temat Kamieni Nieskończoności oraz Thanosa marzącego o pstryknięciu paluszkami, ale zamiast znanych wydarzeń z kin, mamy okazję śledzić odrobinę inne. W opowieści Marvel Ultimate Alliance 3: The Black Order to znane oprychy posiadają artefakty, więc w trakcie historii musimy dla przykładu zmierzyć się z Kingpinem – skurczybyk wymęczył mnie przez dobrą godzinę. Nie możecie tutaj liczyć na obłędną fabułę trzymającą za twarz, bo za każdym razem otrzymujemy prostą historyjkę – ktoś ma kamyk, więc trzeba mu go odebrać – ale mimo wszystko śledziłem wydarzenia z zainteresowaniem... Choć podkreślam, że należę raczej do widzów-graczy, którzy łykają wszystkie twory Marvela. Dużym atutem tytułu jest jednak brak większych barier i wymogów narzuconych przez deweloperów. Tak jak wspomniałem we wstępie – bez najmniejszego problemu stworzycie zespół trzech Pająków i ich wielkiego rywala (Spider-Man, Miles Morales, Spider-Gwen, Venom), którzy pomogą w opanowaniu sytuacji pod szkołą Charlesa Xaviera. Trzeba oczywiście podchodzić do tej przygody z dużym dystansem, nie szukając na siłę połączeń przykładowo z Marvel Cinematic Universe, bo właśnie taka była koncepcja Team Ninja.

Japończycy podzielili opowieść na rozdziały, które systematycznie wrzucają do naszego zespołu kolejnych superbohaterów. Podczas wydarzeń z ciekawości sprawdzałem niektórych herosów – nie jestem specjalnym fanem Gamory, ale chętnie ustawiłem ją obok Hulka, Ms. Marvel i Osy – szczerze mówiąc zespół nie przypadł mi do gustu. Jednak właśnie mnóstwo opcji, kombinowanie i sprawdzanie zestawów jest dużym atutem Marvel Ultimate Alliance 3. Sytuacja jest o tyle przyjemna, że nawet podczas pojedynczej misji nie musimy być zdani wyłącznie na jeden zespół – od czasu od czasu natrafiamy na checkpointy, które pozwalają zapisać grę, zmienić lub dostosować formację.

Jest to istotne, ponieważ dobre dobranie ekipy pozwala zwiększyć Team Bonus – postacie są określone swoim pochodzeniem (Agent of S.H.I.E.L.D., Avengers, New Avengers, Anti-Heros, Gods & Demons, Marvel Royalty, Original Avengers, Big Brains itd.), a ich odpowiedni dobór podkręca statystki. Jest to jednocześnie dobra zabawa, bo wszystkich grup jest aż 29, więc podczas rozgrywki mamy okazję odrobinę pokombinować. Mamy też w zasadzie z kogo wybierać – ponad 30 herosów to bardzo porządne zestawienie, w którym z łatwością znajdziecie kilka znanych i przez Was faworyzowanych twarzy. Warto jednocześnie podkreślić, że akurat w tym wypadku autorzy zdecydowali się na wykorzystanie komiksowych wizerunków – z tego powodu przykładowo Wolverine korzysta ze swojego klasycznego stroju. W konsekwencji nie możemy liczyć na głosy znane z filmowego MCU – twórcy korzystają z doświadczenia dubbingowców.

Marvel Ultimate Alliance 3 The Black Order recenzja 2

Marvel Ultimate Alliance 3 oferuje uzależniające walenie po mordach

Japończycy specjalizujący się w marce Dead or Alive nie zdecydowali się na wielką rewolucję w rozgrywce. Marvel Ultimate Alliance 3: The Black Order pozwala stworzyć czteroosobowy zespół, w którym możemy dowolnie zmieniać bohaterów. Każda postać posiada dwa podstawowe ataki (lekki i ciężki), które działają inaczej w zależności od sytuacji, a wojownicy korzystają ze specjalnych zdolności. Podczas akcji mamy jeszcze okazję aktywować zespołowe ataki lub super mocne skille – je także można łączyć, by wywołać na ekranie prawdziwe trzęsienie ziemi.

Gameplay jest z jednej strony niezwykle lekki i przyjemny, ale przez brak konkretniejszego rozbudowania jest od pewnego momentu dość powtarzalny. W złapaniu świeżego powietrza pomaga wymiana herosów, więc od pewnego momentu w zespole miałem swojego faworyta (Iron Mana) i dobierałem mu do pomocy różne charaktery. Budowa misji jest bardzo jednolita – idziemy kolejnymi korytarzowymi lokacjami, napotykamy na bandy zbirów, bijemy ich po kostkach, by od czasu do czasu napotkać na totalnie niepotrzebną i bezsensownie wybijającą z rytmu łamigłówkę. Ktoś w Team Ninja chciał odrobinę wydłużyć czas gry, ale zamiast przyjemnej odskoczni jest irytująca aktywność – często w tej sytuacji oglądamy akcję z lotu ptaka i tutaj niestety nie pomaga kamera. W zasadzie sama praca kamerzystów to temat na osobne zdanie, bo choć to my mamy okazję operować widokiem i przedstawiać odpowiednie dla siebie sceny, to jednak akcja potrafi się dla przykładu zablokować. Od czasu do czasu trzeba się gimnastykować, lecz na szczęście takie błędy nie zdarzają się za często.

Pomimo swojej w pewien sposób ograniczonej walki, Marvel Ultimate Alliance 3: The Black Order zapewnił mi sporo frajdy – odniosłem wrażenie, że działa tutaj sama magia bohaterów, w których chętnie się wcielałem, odblokowywałem nowe umiejętności lub po prostu chciałem za pomocą przykładowo Wolverine'a eliminować tłumy przeciwników. W pewnym momencie brakuje większego rozbudowania, ale na szczęście przynajmniej poziom trudności pokazuje pazur – w przypadku starć z ważniejszymi oponentami (także bossami) musimy na początku zbić ich dodatkowy pasek, by następnie móc ich ogłuszyć i faktycznie zaatakować. Na początku nie jest to większym problemem, jednak na szczęście od czasu do czasu zdarzają się trudniejsze starcia.

Deweloperzy wpadli także na przyjemny pomysł związany z rozwojem herosów. Za zakończone zwycięstwem starcia zgarniamy punkty doświadczenia, nasi bohaterowie mogą awansować na wyższe poziomy, ale jednocześnie zgarniamy monety, które możemy zainwestować w specjalnym drzewku. Alliance Enhancement przypomina Sphere Grid z Final Fantasy X – mamy wielką siatkę punktów, które możemy wykupować, a za zdobyte wcześniej kredyty wykupujemy ulepszenia dla całego zespołu. System pozwala przykładowo zwiększyć siłę, zdrowie lub energię bohaterom. Od pewnego momentu mamy także dostęp do ISO-8 – izotopy pozwalają wpłynąć na statystyki oraz możliwości herosów. Specjalne kamyki ładujemy już indywidualnie, rozwijając tym samym wybrane przez siebie postacie.

Marvel Ultimate Alliance 3 The Black Order recenzja 3

Marvel Ultimate Alliance 3 to nie tylko kampania

Dobrą decyzją Team Ninja było przygotowanie małej odskoczni – czasami przechadzając się po lokacjach mamy okazję wpaść na misję poboczną, w której oczywiście naszym zadaniem jest wyeliminowanie wybranego typa. Spragnieni kolejnych pojedynków mogą również sprawdzić Infinity – jest w głównej mierze oparty na pojedynkach. Dostajemy przeciwnika, mamy dodatkowe wyzwania i ruszamy do akcji. Jest to dobry sposób na dorobienie się kilku dodatkowych surowców.

W Marvel Ultimate Alliance 3: The Black Order nie zabrakło także kooperacji, która potrafi zachwycić, ale także wynudzić. Gdy wpadnie akurat znajomy i podzielimy się jednym Joy-Conem, to trudno nie cieszyć się rozgrywką, bo gameplay jest prosty, przyjemny i całość nabiera odpowiedniego smaku. Gorzej wygląda sytuacja, gdy zdecydujecie się podłączyć do Sieci – rozgrywka wyłącznie jednym superbohaterem bez możliwości zagadania do ziomka siedzącego na tej samej kanapie sprawia, że gra traci swój blask. W tej sytuacji nie możemy przeskakiwać pomiędzy postaciami, nie możemy dowolnie bawić się zdolnościami i tworzyć combosy... To właśnie tutaj najbardziej odczuwalne są braki w systemie walki.

Twórcy na szczęście nie próbowali ubrać całości w realizm i korzystają z komiksowej oprawy – taka propozycja znacznie lepiej wypada na małym Nintendo Switchu. Choć nawet w takiej sytuacji ząbki na postaciach są dostrzegalne, a od czasu do czasu animacja lekko przytnie, to te problemy powinna wyleczyć pierwsza, większa łatka.

Marvel Ultimate Alliance 3 The Black Order recenzja 5

Marvel Ultimate Alliance 3 The Black Order recenzja 4

Marvel Ultimate Alliance 3: The Black Order? Przystawka przed daniem głównym

Druga połowa 2019 roku jest dla posiadaczy Nintendo Switchów prawdziwym El Dorado. Systematycznie na platformie Japończyków będą debiutować mocne gry, a nowy Marvel Ultimate Alliance jest pierwszą jaskółką. To nadal nie jest hit, który sprawi, że sięgniecie po hybrydę Nintendo, ale sympatycy superbohaterskich tytułów powinni jak najszybciej zapoznać się z grą Team Ninja. Twórcy nie rewolucjonizują serii, a po prostu wydobywają z niej najlepsze soki i serwują w bardzo przystępnej formie.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Marvel Ultimate Alliance 3: The Black Order

Atuty

  • Możliwość tworzenia zróżnicowanych drużyn,
  • Bardzo szeroki zestaw postaci,
  • Każdy bohater oferuje odrobinę inną rozgrywkę,
  • Satysfakcjonujące pojedynki

Wady

  • Od pewnego momentu zaczyna razić powtarzalność,
  • Niepotrzebne łamigłówki,
  • Problematyczna kamera

Superbohaterowie, superłotry i kamyki. Marvel Ultimate Alliance 3: The Black Order dla wielu będzie porządną przystawką przed daniem głównym, które trafi na nasze talerze dopiero w maju przyszłego roku.
Graliśmy na: NS

Wojciech Gruszczyk Strona autora
Miał przyjść do redakcji zrobić kilka turniejów, ale cytując klasyka „został na dłużej”. Szybko wykazał się pracowitością, dzięki której wyrobił sobie pozycję w redakcji i zajmuje się różnymi tematami. Najchętniej przedstawia wiadomości ze świat gier, rozrywki i technologii oraz przygotowuje recenzje gier i sprzętu. Jeśli jest zadanie – Wojtek na pewno się z nim zmierzy. 
cropper