Evoland Legendary Edition - recenzja gry. Podróż przez gatunki growe

Evoland Legendary Edition - recenzja gry. Podróż przez gatunki growe

Jaszczomb | 14.02.2019, 20:00

Za co kochamy indyki? Za nietypowe połączenia gatunkowe, oczywiście! A gdyby tak wrzucić do jRPG-a grę rytmiczną? I bijatykę 3D? I shmupa? I karciankę? I przygodówkę? I skradnkę? I...

Ponad 5 lat temu pisałem na (jeszcze ps3site'owym) blogu, jak wspaniałą perełką było pecetowe Evoland. Ta wyjątkowa produkcja zabierała gracza w nostalgiczną podróż przez rozwój gatunku RPG, mocno inspirując się seriami The Legend of Zelda oraz Final Fantasy. Dawny wpis wynikł wyłącznie z chęci podzielenia się "indykiem", bo na konsolową wersję nie było szans, a humor i serce, jakimi wykazali się twórcy, nie powinny przejść bez echa.

Dalsza część tekstu pod wideo

Całe szczęście, że gracze docenili dzieło dwuosobowego studia Shiro Games, bo bez tego nigdy nie dostalibyśmy znacznie rozwiniętej kontynuacji i nie byłoby mowy o recenzowanym tutaj zestawie obu gier Evoland Legendary Edition w wersji na PlayStation 4.

Historia naszej pasji, w dwóch grach zamknięta

Zarówno pierwsze Evoland, jak i sequel przedstawiają przygodę, w której zetkniemy się ze stale rotującymi stylami graficznymi i rodzajami rozgrywki, mnóstwem odniesień do popularnych serii gier oraz ogromną dawką humoru. Są to jednak zupełnie różne gry i istnieje duże prawdopodobieństwo, że spodoba Wam się tylko jedna z tej dwójki.

Pozostawiony bez zmian oryginał z 2013 roku to nadal parogodzinna przygoda, w której zdążymy uratować świat, po drodze odblokowując kolejno takie elementy rozgrywki, jak ścieżka dźwiękowa, potwory, system poziomów i punktów doświadczenia czy... fabuła. Wraz z otwieranymi skrzyniami w mieście pojawiają się bohaterowie niezależni rzucający generycznymi tekstami, walki zamieniają się w turowe starcia, a grafika przechodzi w trójwymiar. Sporo się dzieje i taki nawał coraz to nowych rozwiązań działa bardzo dobrze.

Skup się na czym chcesz

W Evoland każde parę minut to moc nowych atrakcji, z czego największe to zamiana rozgrywki w hack'n'slasha (pierścień „+10 to feeling adventurous” wciąż moim faworytem) czy prosta karcianka Triple Triad Double Twin. Nowe mechaniki występują tu raczej na chwilę, a prym wiodą eksploracja i starcia w fajnalowym stylu, przez co to raczej przebieżka po ciekawych pomysłach twórców niż rzeczywiście złożona gra. I w takiej formie to świetne doświadczenie starcza na jeden, może dwa wieczory.

Evoland 2 z kolei skupia się na czymś zupełnie przeciwnym. To bardzo długa przygoda na około 20 godzin, która z niczym się nie spieszy, a każdą nową mechanikę wykorzystuje do granic. Mało tego, mamy tutaj rzeczywistą fabułę powiązaną ze skokami w czasie (włącznie z oprawą graficzną) i choć daleko mi do porównania jej z Chrono Triggerem, ciężko nie zauważyć podobieństw.

Przesyt dobroci

Sequel to u podstaw klasyczne jRPG, gdzie często zbędne dialogi opisują oczywiste wydarzenia fabularne, których zrozumienie zajmuje bohaterom stanowczo zbyt dużo czasu. Nie ma tu również skakania po pomysłach na rozgrywkę z innych gatunków – każda taka atrakcja jest wykorzystywana możliwie jak najdłużej, więc chcąc nie chcąc, trochę z nią posiedzimy.

I tak, gdy "otrzymujemy" grawitację, a gra zamienia się w platformera 2D, będzie trzeba się naskakać, seria laytonowych gier logicznych nie skończy się na jednej czy dwóch zagadkach, a sekwencja bullet-hellowego shoot'em upa przysporzy trochę nerwów nieobeznanym z gatunkiem graczom. Jest to jednocześnie największa zaleta i najgorsza wada drugiej części, bo z jednej strony mamy okazję wejść głębiej w każdy nowy rodzaj rozgrywki, ale z drugiej łatwo zrezygnować, gdy jakaś mechanika nam nie podejdzie. Lubicie chodzone nawalanki, gry rytmiczne, bijatyki 3D, taktyczne RPG-i, gry "połącz 3" lub skradanki? Tutaj dostajecie wszystko w jednym tytule.

Perełka równie świetna, co niszowa

Evoland 2 nie próbuje być dla każdego, co niestety może produkcję zgubić. Nie każdy gracz jest otwarty na tak wiele gatunków, a nie ma się co oszukiwać – w żadnym z nich nie osiągnięto perfekcji. I tak, choć ogromnie doceniam skalę przedsięwzięcia, humor i wyjątkowo przyjemną ścieżkę dźwiękową (mocno inspirowanych klasykami), trzeba przyznać, że produkcja bywa męcząca. Nie jest też pozbawiona błędów i sam doświadczyłem znikających modeli postaci po wejściu do dowolnego budynku na pewnym etapie. Gdybym nie znał "dwójki" z pecetów, nie wiem, czy potrafiłbym przejść dalej.

Ostatecznie dostajemy dwa wyjątkowe, choć zupełnie różne tytuły, w które taniej jest zagrać na PC albo urządzeniu przenośnym. Jeśli brać na dużych konsolach, to raczej po solidnej obniżce i z odpowiednim nastawieniem.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Evoland Legendary Edition

Atuty

  • Oryginalne nawiązania do klasyków gier wideo
  • Humor
  • Muzyka

Wady

  • Evoland 2 potrafi wymęczyć nielubianym gatunkiem
  • Glitche

Zabawny festiwal odniesień do historii gier wideo, a przy tym unikalny miks gatunkowy. Do "dwójki" polecam jednak podchodzić z rozwagą, bo ta mieszanka bywa frustrująca.
Graliśmy na: PS4

Jaszczomb Strona autora
cropper