My Memory of Us – recenzja gry. Przyjaźń w trakcie wojennej zawieruchy

My Memory of Us – recenzja gry. Przyjaźń w trakcie wojennej zawieruchy

Patryk Dzięglewicz | 04.02.2019, 13:04

My Memory of Us, „czarno-biała” przygodówka polskiej produkcji z elementami logicznymi i skradankowymi, wreszcie zadebiutowała na najnowszej konsoli Nintendo. Czy posiadacze Switcha przyjmą ją równie ciepło jak w przypadku pozostałych platform?

Polacy już nie raz pokazali, że jeśli tylko chcą, potrafią w zawoalowany sposób przedstawiać drażliwe tematy. Dzięki temu przekaz trafia do odpowiednich osób, bez ryków i wyrazów oburzenia ludzi mających zbyt emocjonalny stosunek odnośnie pewnych spraw. Taką właśnie produkcją jest przygodówka My Memory of Us, nawiązująca do kontrowersyjnych tematów związanych z II Wojną Światową, ale stworzoną tak, by nie pomijając drażliwych kwestii przedstawić ważne wydarzenia oczami dzieci.

Dalsza część tekstu pod wideo

Wojna widziana oczami dzieci nie jest czarno-biała

Akcja gry toczy się w mieście stylizowanym na przedwojenną i okupowaną w trakcie wojny Warszawę. Opowiadana historia jest retrospekcją wydarzeń z życia starszego człowieka, któremu za młodu przyszło żyć w tak ciężkich czasach. Wspomina on chwile, gdy jako młody złodziejaszek zaprzyjaźnia się ze starszą od siebie dziewczynką, wraz z dziadkiem mieszkającą w zrujnowanym domu. Wspólnie przeżywają liczne przygody, których nie przerywa nawet wojna, gdy ich miasto zostaje zajęte przez armię robotów, dowodzonych przez Złego Króla. Teraz wspólnie muszą przetrwać czasy niedoli wzajemnie sobie pomagając, wykorzystując w tym celu indywidualne umiejętności.

My Memory of Us recenzja nintendo switch #1

Wielkim plusem opowieści jest wplecenie w nią najbardziej znanych zjawisk charakterystycznych dla okresu II WŚ w Polsce, jak ogromna brutalność okupanta, getta dla „oznaczonych”,  przemycanie radia, ruch oporu czy wszechobecna bieda i ruiny. Z drugiej strony „nasi” nie zawsze są tu przedstawieni jako anioły. Gra się z nami nie pieści przedstawiając obcesowość przedwojennej policji i wojska, aresztowania opozycjonistów, snobizm elit społecznych i jej izolację od reszty społeczeństwa. No i najlepszy rodzynek scenka, kiedy ludzie drwią z „oznaczonych” (analogia do Żydów) popierając takie działanie okupanta (ale dlaczego wyśmiewający sami wyglądają jak karykatury Żydów?!). Niestety dla nieprzepadających za kontrowersjami przedstawiona w grze, pełna odcieni szarości, rzeczywistość zbliżona jest do tej przedstawionej w twórczości Stanisława Grzesiuka niż obecnej chociażby w Kamieniach na Szaniec Kamińskiego, co może niektórych boleć. Jednak dla równowagi nie brakuje także postaci pozytywnych jak choćby Janusz Korczak prowadzący w getcie sierociniec, chociaż trzeba przyznać, że ludzi skłonnych pomóc naszych bohaterom nie było zbyt wielu, co jest dość wymowne. W każdym razie fabuła w grze intryguje i mocno przyciąga do siebie, a twórcom udało się przedstawić drażliwe aspekty wojny oczami dzieci bez naruszania poprawności politycznej.

Proca i lusterko kontra okupant

Jak już wspomniałem tytuł jest produkcją logiczno-przygodową z elementami skradanki, zręcznościówki oraz gier rytmicznych. Sedno zabawy opiera się na współpracy dwójki naszych bohaterów, znakomicie uzupełniających się umiejętnościami, potrzebnymi do omijania strażników i rozwiązywania zagadek, by przejść dalej. Dziewczynka potrafi biegać i strzelać z procy, chłopiec natomiast świetnie się skrada i oślepia światłem wrogów, przy czym para często musi trzymać się za ręce, by przebyć dany etap. Pomysł w sumie nienowy, bo chyba każdy fan przygodówek pamięta chociażby kultowe ICO, ale wciąż świetny w swoim wykonaniu i ostatnio rzadko wykorzystywany. W sumie tytuł do skomplikowanych nie należy, mimo to oferuje spore spektrum aktywności. Zagadki nie ograniczają się tylko do przełączenia odpowiedniej dźwigni, czy przycisku, ale często są to minigierki typu puzzle, bądź różne problemy wymagające odpowiednich skojarzeń i spostrzegawczości, jak chociażby zamki, szyfry czy telefony. Dla odmiany pojawiają się również momenty zręcznościowe np. gdy na hulajnodze prowadzimy pościg za ciężarówką, bądź rytmiczne rodem z gier muzycznych.

My Memory of Us recenzja nintendo switch #2

Niestety nie ma róży bez kolców, więc po pierwsze grę przechodzi się bardzo szybko, między innymi dzięki znakomitemu balansowi zagadek, wprawdzie zmuszającego nasze szare komórki do wysiłku, ale nie pozwalającemu utknąć gdzieś na dłużej. Po drugie pewną wadę stanowi wciąż mało intuicyjne sterowanie i ciężko stwierdzić dlaczego tak jest. Na pierwszy rzut oka obłożenie przycisków jest takie jak być powinno, ale łatwo idzie się pogubić jeśli szybko chcemy zmienić dzieciaka, albo wykonać jakąś  wymagającą pośpiechu czynność. Wprawdzie trudno mówić tu o wielkich niedociągnięciach, ale sporadycznie potrafią one zaboleć. Ponadto brakuje mi trybu kooperacji, który na Nintendo Switch znakomicie by się sprawdził. Trzeba jednak przyznać, że jak na przygodówkę przystało rozgrywka nie nudzi, a wszelkie dłużyzny likwiduje ciągle zmieniający się gameplay. Szkoda tylko, że brak jakiejś aktywności pobocznej, nie licząc zbierania wspomnień, przedstawiających ważne postacie z naszej historii. Niestety ich charakterystyki zostały potraktowane po macoszemu i zdarza się, że zawierają błędy rzeczowe.

II wojna światowa w steampunkowym stylu

Jeśli chodzi o oprawę graficzną mamy tutaj do czynienia ze side-scrollowanym 2D, aczkolwiek z mocno rozbudowanym, drugim planem. Bardzo ciekawym zabiegiem jest tutaj czarno-biała stylistyka gry, dzięki czemu doświadczamy tutaj ciekawej mieszanki komiksowego wojennego i steampunkowego klimatu. Właściwie nie jest to stwierdzenie na wyrost bowiem produkcja rzeczywiście przypomina wydaną sporo lat temu kompilację komiksową – Wrzesień; wojna narysowana. Roboty, wielkie maszyny i widok zrujnowanego miasta tworzą naprawdę, ciężką i sugestywną atmosferę. Ponadto pojawia się również kolor czerwony odgrywający również ważną rolę w fabule. Naprawdę warto pokontemplować chwilę plansze poszczególnych etapów, ponieważ często zawierają sporo szczegółów, symboli, a i w tle czasem można dojrzeć ciekawe rzeczy, chociażby obiekty związane z historią Warszawy. Podsumowując grafika również nie zawodzi, jeśli chodzi o wykonanie, lecz zdarza się, iż animacja sporadycznie potrafi lekko szarpnąć. Wszystko to uzupełnia znakomicie dobrana muzyka oraz lektorski głos znanego angielskiego aktora - Patricka Stewarda, na szczęście polskie napisy również są dostępne.

My Memory of Us recenzja nintendo switch #3

My Memory of Us wystarcza jedynie na dwa wieczory dobrej zabawy, mimo to warto w nią zainwestować, jeśli tylko interesują Cię ludzkie losy podczas II Wojny Światowej podane w nietuzinkowej formie. Przekaz bywa wprawdzie czasami nieco kontrowersyjny, ale świat w porównaniu do gry nigdy nie jest czarno-biały jakby tego pragnęły niektóre autorytety.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry My Memory of Us

Atuty

  • Otoczka fabularna
  • Zbalansowany poziom zagadek
  • Elementy zręcznościowe
  • Oprawa audiowizualna

Wady

  • Krótka
  • Niezbyt intuicyjne sterowanie

Intrygująca przygodówka polskiej produkcji po dłuższym wyczekiwaniu wreszcie debiutuje na Nintendo Switch. II wojna światowa podana w alegorycznej formie oraz przygody dwójki dzieci pokazują, iż wciąż jest wiele do opowiedzenia w temacie okupacji i Holokaustu. Pozycja naprawdę warta uwagi.
Graliśmy na: NS

Patryk Dzięglewicz Strona autora
Były recenzent na PS Site, obecnie pisze dla PPE.pl. Uwielbia japońskie gry RPG, japońską animację, strategie i książkową fantastykę. Interesuje się historią, geopolityką oraz kolekcjonuje figurki i anime. Z wykształcenia technik ochrony środowiska oraz laborant. Tworzy teksty o grach od ponad 15 lat z dorobkiem ponad setki recenzji.
cropper