Onimusha: Warlords - recenzja gry. Klasyka w najlepszym wydaniu

Onimusha: Warlords - recenzja gry. Klasyka w najlepszym wydaniu

Igor Chrzanowski | 30.01.2019, 08:00

Onimusha była w swoich założeniach średniowieczną wersją Resident Evil, lecz z czasem urosła do miana czegoś więcej - serii z własną tożsamością oraz duszą. Czy po 18 latach od oryginalnej premiery Onimusha: Warlords wciąż bawi tak samo? 

Capcom pokazał nam ostatnio, że wciąż pamięta o swoich kultowych klasykach. Wielu straciło już nadzieję, jednakże Japończycy udowodnili, że Onimusha nadal jest bliska ich sercu - może nie tak bardzo jak Resident Evil 2, ale obecność omawianego dziś remastera doskonale świadczy o tym, że deweloperzy planują coś więcej.

Dalsza część tekstu pod wideo

Uratujmy księżniczkę!

Fabularnie tytuł bazuje na prawdziwych wydarzeniach historycznych, którym dodaje własną nutkę magii oraz tworzy autorską wersję pewnych legend dotyczących znanego japońskiego imperatora. Akcja gry rozpoczyna się w roku 1560 sceną przedstawiającą nam bitwę o Okehazamę pomiędzy siłami Imagawy Yoshimoto i Ody Nobunagi - było to decydujące starcie w całej wojnie domowej, które przesądziło o dominacji sił Nobunagi i rozpoczęło erę Sengoku.

Podczas wspomnianego starcia Oda Nobunaga zostaje trafiony strzałą w krtań i umiera. Kilka lat później nasz główny bohater, czyli niejaki Hidemitsu Samanosuke Akechi (w skrócie Samanosuke), otrzymuje list od swojej kuzynki, księżniczki Yuki z klanu Sait. Młoda dama informuje go o tajemniczych porwaniach członków jej służby, a winą o to obarcza demony. Samuraj natychmiastowo wyrusza pod zamek Inabayama, jednakże gdy wraz ze swoją przyjaciółką, kunoichi (kobieta ninja) imieniem Kaede, przybywa na miejsce okazuje się, że jest już za późno. Na jego oczach księżniczka Yuki zostaje porwana, zaś on sam dostaje baty od napakowanego sterydami demona, któremu definitywnie przydałby się jakiś ortodonta. 

Gdy nasz bohater leży nieprzytomny ma dziwaczną wizję, w której pewna tajemnicza postać ofiarowuje mu tak zwaną Rękawicę Demonów (Oni z jap. oznacza demon), która pożera duszę pokonanych wrogów, dzięki czemu rośnie w siłę. Samanosuke budzi się i z nowym wyposażeniem wyrusza na poszukiwania kuzynki.

Drżyjcie demony!

Jako że Onimusha: Warlords liczy sobie już niemalże 18 lat, z dzisiejszej perspektywy śmiało można powiedzieć, że rozgrywka mocno się tu zestarzała - ale nie ma nic w tym złego, ponieważ wciąż sprawia sporo frajdy. Zabawa w produkcji Capcomu przypomina klasyczne odsłony serii Resident Evil, czyli serwuje nam zawieszoną nieruchomo w konkretnych statycznych scenach kamerę z perspektywy trzeciej osoby.

Warto wspomnieć tu, że absolutnie wszystkie tła do lokacji, po których przyjdzie nam biegać zostały namalowane ręcznie i wklejone do gry, co nadaje całości unikalnego klimatu. Walka w przygodach Samanasuke została zaprojektowana głównie z myślą o wykorzystywaniu broni białej oraz towarzyszącej jej magii. Z biegiem czasu do naszego ekwipunku trafią 3 różne oręża powiązane z żywiołami piorunów, ognia oraz wiatru, które zwą się Raizan, Enyuu oraz Shippuu. Dzięki pochłoniętym duszom przeciwników nasz samuraj może ewoluować zarówno same ostrza jak i ich magię. 

Raizan jest lekką kataną, dzięki której szybko i sprawnie pokonamy pojedynczych małych wrogów, Enyuu jest z kolei ciężkim, masywnym mieczem dwuręcznym, który sprawdza się najlepiej w pojedynkach z twardszymi adwersarzami. Shippuu to zaś tak zwana podwójna Naginata, czyli długa włócznia z ostrzami na obu końcach - ta zaś jest perfekcyjnym orężem do walki z większą grupą rywali. Bardzo ważnym elementem Onimushy jest rozwój żywiołów, albowiem to właśnie one odblokowują nam przejścia do kolejnych lokacji fabularnych oraz sekretnych pokoi z przydatnymi fantami. Ponadto nasz protagonista ma do dyspozycji łuk i prostą broń palną z XVI wieku.

Jeśli zaś chodzi o jego przyjaciółkę Kaede, którą również od czasu do czasu przyjdzie nam sterować, ta jest istną mistrzynią w posługiwaniu się krótkim ostrzem i przez większość czasu drogę udrażniać będziecie tak zwanym "Poświęconym Nożem", jaki pewien kapłan pobłogosławił i przygotował do walki z demonami.

Zagadki i nowości

Klasyczna formuła sterowania i umiejscowienia kamery nie są jedynymi cechami, jakie Onimusha odziedziczyła po serii Resident Evil - kolejną ważną kwestią są zagadki logiczne. Co prawda nie są to łamigłówki poziomu The Witness czy Braid, lecz stanowią bardzo przyjemne urozmaicenie dla rozgrywki. Czasem będziecie musieli znaleźć specjalny przedmiot pozwalający na otworzenie konkretnych drzwi, innym razem sprytnie oszukać posąg trzymający magiczną strzałę. Jeśli zaś chcecie na maksa ulepszyć Samanosuke, będziecie musieli uważnie przeczytać 4 japońskie księgi i odpowiedzieć na pytania dotyczące ich treści, jakie otwierają zakodowane skrzynie - podobne do nich są skrytki liczbowe.

Zapewne interesuje was także, jakie nowości wprowadza wypuszczony niedawno remaster, nieprawdaż? Tych jest niestety jak na lekarstwo. Na plus wychodzi oczywiście podbicie rozdzielczości tekstur do pełnego 1080p na podstawowych konsolach i 4K na ich mocniejszych odpowiednikach oraz PC. Ponadto Capcom uwspółcześnił nieco system sterowania, dołożył japoński voice-acting, dostępny od startu tryb Easy dla graczy preferujących poznawanie historii nad zmaganie się z przeciwnikami, a także proporcje 16:9. Niestety brak tu wszelkich innych usprawnień, o jakich moglibyście sobie pomyśleć.

Mógłbym się tu jeszcze trochę rozpisać nad rodzajami przeciwników jakich spotkacie na swojej drodze, opowiedzieć nieco o fantastycznej muzyce, czy też przybliżyć wam strukturę 20 pięter Mrocznego Wymiaru. Nie chcę jednak psuć niespodzianek jakie skrywa Onimusha: Warlords, albowiem jest to stosunkowo krótki tytuł - zaliczenie fabuły wraz z przejściem całego Dark Realm, zajęło mi zaledwie 4 godziny i 32 minuty.

Jeśli zatem szukacie czegoś luźnego na jeden bądź dwa wieczory, odświeżony klasyk Capcomu sprawdzi się w tej roli idealnie. Zapewne od sukcesu tego, powiedzmy sobie szczerze, budżetowego remastera, zależy przyszłość serii, więc jeśli tylko jest ona bliska waszemu sercu, dajcie szansę Samanosuke i uratujcie księżniczkę Yuki.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Onimusha: Warlords (2019)

Atuty

  • Rewelacyjny klimat
  • Przyjemny system walki
  • Ciekawe zagadki
  • Fantastyczna muzyka
  • Ręcznie rysowane tła
  • Fabuła jest całkiem dobra

Wady

  • Animacje postaci w filmikach dziwnie drżą
  • Oświetlenie modeli 3D czasem wariuje
  • Brak prostych, aczkolwiek potrzebnych usprawnień

Jeśli czujesz w sobie samurajską duszę i uważasz, że demony powinny czuć lęk na sam twój widok, Onimusha:Warlords została zremasterowana właśnie dla ciebie! To soczysta klasyka w świetnym wydaniu, której zdecydowanie warto dać szansę.
Graliśmy na: PS4

Igor Chrzanowski Strona autora
Z grami związany jest praktycznie od czwartego roku życia, a jego sercem władają głównie konsole. Na PPE od listopada 2013 roku, a obecnie pracuje również jako game designer.
cropper