Recenzja: Urban Trial Playground (Nintendo Switch)

Recenzja: Urban Trial Playground (Nintendo Switch)

radher | 16.04.2018, 20:16

Po światowym sukcesie, jaki odniosła seria Urban Trial, polskie studio TATE Multimedia postanowiło zawalczyć o portfele użytkowników Nintendo Switcha, wydając odsłonę cyklu na wyłączność tej konsoli. Nosi ona wdzięczny podtytuł świetnie odzwierciedlający ducha gry – Playground.

W Urban Trial Playground deweloperzy postawili na przyjemniejszą, bardziej arcade’ową rozgrywkę w porównaniu do Urban Trial Freestyle. Można odnieść mocne wrażenie, że najnowsza odsłona serii celuje w młodszego odbiorcę. Na żadnej z kilkudziesięciu tras nie uświadczymy trudnych technicznie podjazdów czy zeskoków. Spłycenie mechaniki rozgrywki nie pozwala czerpać satysfakcji z pokonywania kolejnych „przeszkód”. Problemem jest również czas, w jakim możemy ukończyć całą grę. Aby odblokowywać kolejne plansze, musimy zdobywać odpowiednią liczbę punktów na poprzedzających je mapach. Zdobycie wymaganej sumy na (maksymalny) wynik pięciu gwiazdek nie jest żadnym wyzwaniem i uda się to większości graczy w trakcie dwóch-czterech podejść, co w praktyce przekłada się na około trzy godziny rozgrywki, by wszystko zaliczyć. Minimalnie trudniejsze są całkowicie opcjonalne wyzwania, które wynagradzają nas żetonami, czyli walutą wykorzystywaną do modernizacji motocyklów oraz personalizacji ubioru kierowcy.

Dalsza część tekstu pod wideo

Przygotowane trasy oferują w zasadzie dwa rodzaje rozgrywki. Pierwszy z nich to po prostu wyścig z czasem (TIME). W tym trybie nasze podniebne akrobacje i jazda na jednym kółku nie są punktowane, liczy się jedynie jak najszybsze przekroczenie linii mety. Drugi z trybów wymaga od nas wykręcenia jak największej liczby punktów za karkołomne ewolucje i ich kombinacje (FREESTYLE). Wiele do życzenia pozostawia ilość sztuczek, jakie możemy wykonać na jednośladzie, sprowadzając się właściwie do jazdy na tylnym kole oraz front- i backflipów. Możecie zapomnieć o finezyjnych ewolucjach znanych z zawodów Red Bull X-Fighters tj. superman czy dead body.

Produkcja ucieka od brudnych industrialnych krajobrazów na rzecz słonecznej, pełnej nasyconych kolorów, plaż i jachtów Kalifornii. Nowy, bardziej efektowny styl rozgrywki idealnie wpasowuje się w wybrane przez deweloperów realia słonecznego wybrzeża USA. Ścigać możemy się sami, w trybie wieloosobowym przez Sieć oraz lokalnie na podzielonym ekranie w maksymalnie dwie osoby. Wydaje mi się, że to właśnie implementacja kanapowego co-opa może być kluczem do dobrej sprzedaży produkcji TATE Multimedia. Obniżenie poziomu trudności w tym przypadku działa bardzo na plus, ponieważ gra może okazać się świetną propozycją na domowe imprezy.

Urban Trial Playground jest produkcją na wyłączność dla konsoli Nintendo Switch. Bardzo więc dziwi, jak tragicznie jest zoptymalizowane. Gra przez cały czas próbuje działać w 60 klatkach na sekundę, ale nie udaje jej się to praktycznie nigdy. Mało tego – tytuł nie jest w stanie utrzymać stałych 30 klatek i przez cały czas zmagamy się z nieprzyjemnymi dla oka wahaniami płynności animacji. Tak mierną wydajność można by uzasadnić wysoką jakością pojazdów, otoczenia oraz natywną rozdzielczością, prawda? Tutaj również deweloperzy się nie popisali. Bez dwóch zdań mamy do czynienia z rozdzielczością znacznie gorszą niż natywne 720p, przez co obraz nigdy nie jest wyraźny. Jakość obrazu generowanego przez Unreal Engine 4 bardzo mocno kontrastuje z ostrymi jak żyleta elementami interfejsu gracza.

Urban Trial Playground to również pierwsza gra, podczas której usłyszałem, jak brzmi wentylator Switcha na pełnych obrotach. Nie obyło się bez kilku zacięć (crashów) zamykających aplikację. Wszystko powyższe świadczy o niesamowicie słabej optymalizacji, co w przypadku produkcji tworzonej z myślą o jednej konsoli nie powinno mieć miejsca. Po cichu mam nadzieję, że deweloperzy są świadomi problemów i już pracują nad odpowiednimi łatkami.

Pomimo małej różnorodności tras i słabej optymalizacji, gra dostarczyła mi naprawdę sporą dozę rozrywki. Po niemalże każdym przejeździe miałem syndrom „jeszcze jednej rundy”, co skutkowało powtarzaniem poziomów aż do momentu wykonania wszystkich wyzwań i poprawienia wyników. Dodatkowo element sprawdzania globalnej tabeli wyników i próba uplasowania się czołówce potrafią być uzależniające. Bardzo uzależniające. Próba umieszczenia swojej ksywki na podium potrafi w niesamowity sposób zmotywować do doprowadzenia naszej jazdy do perfekcji.

Grę do recenzji dostarczyło nam Tate Multimedia

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Urban Trial Playground

Atuty

  • Wykręcanie coraz wyższych wyników uzależnia
  • Lokalny tryb wieloosobowy

Wady

  • Fatalna optymalizacja
  • Zbyt niski poziom trudności
  • Mała różnorodność tras
  • Jakość oprawy graficznej
  • Uboga paleta sztuczek

Urban Trial Playground, pomimo wielu problemów natury technicznej, potrafi dostarczyć sporo frajdy – zwłaszcza rywalizacja na globalnej tabeli wyników. Obniżenie poziomu trudności tras oraz lokalny tryb wieloosobowy pozwalają produkcji zostać rozsądną pozycją w mojej bibliotece gier imprezowych.

radher Strona autora
cropper