Recenzja: Castle of Heart (Nintendo Switch)

Recenzja: Castle of Heart (Nintendo Switch)

Paweł Musiolik | 22.03.2018, 12:05

Castle of Heart zaciekawiło mnie już przy pierwszej zapowiedzi na Switcha. Polska produkcja, która łączy ze sobą grę akcji i platformówkę 2D, przypominała od początku Ghosts n' Goblins, na którym się wychowałem. Szkoda, że jakościowo tytuł Level7 nie spełnił pokładanych przeze mnie nadziei.

Zły czarnoksiężnik pojawia się znikąd, porywa wybrankę serca naszego rycerza, po czym rzuca na niego zaklęcie, którego ostatecznym efektem jest scalenie go ze skałami. Oczywiście dzielny bohater daje sobie z tym radę i rusza uratować porwaną damę. Fabularnie Castle of Heart jest przykładem najbardziej sztampowej historii, jaką można napisać. Nie to, bym wyjątkowo potrzebował fabuły w platformówkach, ale mimo wszystko – jest tutaj spore pole do sensowniejszego działania.

Dalsza część tekstu pod wideo

Castle of Heart #1

Polskie studio reklamowało grę jako wyjątkowo trudną platformówkę z wymagającym systemem walki. Na myśl od razu przyszły mi niektóre produkcje z 16-bitowców – Castlevania czy Ghosts n' Goblins – jednak Castle of Heart niezbyt dobrze kopiuje pomysły z tych starych gier. Owszem, jest trudne, ale z powodu niedopracowania obu filarów rozgrywki.

Jako platformówka Castle of Heart jest za sztywne i za drętwe. Nasza postać skacze tak, jakby non stop miała przywiązaną do nogi linę z kamieniem. Oczywiście rozumiem, że bohater został zamieniony w kamień, który wraz z upływem czasu się rozpada, ale wątpię, by dziwna detekcja kolizji była czymś umyślnym. W grze notorycznie pojawiają się problemy z doskoczeniem do platformy, co objawia się po prostu ześlizgiwaniem z krawędzi w przepaść. Problematyczny jest także ruch, gdy po skoku używamy od razu ataku. Wtedy nasza postać niejako z marszu wybiega w przód, co - chyba nie muszę dodawać - jest irytujące, gdy po raz enty spadamy w przepaść lub do wody.

Castle of Heart #2

Jako gra akcji Castle of Heart sprawdza się odrobinę lepiej, ale i tak daleko tu do perfekcji. System walki, podobnie jak elementy platformowe, jest niesamowicie sztywny. Mimo kilkudziesięciu pozornie różnych broni, walka sprowadza się do jak najszybszego machania podstawowym atakiem, by zabić przeciwnika, zanim ten nas dosięgnie. Największym problemem jest brak jakiejkolwiek dynamiki starć. Nie ma parowania ciosów, nie ma żadnych kombinacji. Uniki są wyjątkowo wolne i odskok od przeciwnika wygląda tak, jakby był robiony pod wodą. Próbowałem więc walki unikać, ale ciągle spadający poziom życia, który uzupełniamy głównie poprzez zabijanie przeciwników, mi to uniemożliwiał.

Dostaliśmy więc słabą grę? Niekoniecznie. Castle of Heart wygląda wyjątkowo ładnie na Switchu, nawet gdy grałem w ten tytuł na sporym telewizorze. Oczywiście całość wygląda najlepiej w trybie przenośnym konsolki. Swoje w prezentacji graficznej robi styl nawiązujący do dark fantasy, a także design lokacji, które urozmaicono w trakcie tych pięciu rozdziałów. Nie mam się też do czego przyczepić w kwestii projektów poziomów. Są ciekawe, przejrzyste i, co ważne, sporo w nich zgrabnie poukrywanych sekretów. Castle of Heart kończy się w mniej więcej sześć godzin, co jest wynikiem znośnym jak na tego typu grę.

Castle of Heart #3

Ostatecznie, mimo że się odrobinę na grze zawiodłem, to nie nazwałbym Castle of Heart projektem nieudanym. Mogło być lepiej, bez dwóch zdań. Czy 49 złotych jest odpowiednią ceną za grę? Poczekałbym na jakieś zniżki.

Kod do recenzji dostarczył nam deweloper za pośrednictwem Outreach PR.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Castle of Heart

Atuty

  • Ładna jak na możliwości Switcha
  • Dobre projekty poziomów
  • Sporo sekretów

Wady

  • Wyjątkowo sztywna walka
  • Niedokładne sterowanie platformowe

Miała być wymagająca platformówka z elementami akcji, a dostaliśmy grę, która nie jest ani dobrym platformerem, ani dobrą grą akcji. Szkoda zmarnowanego potencjału.

Paweł Musiolik Strona autora
cropper