Recenzja: Rad Rodgers: World One (PS4)

Recenzja: Rad Rodgers: World One (PS4)

Kacper Mądry | 25.02.2018, 13:42

Rad Rodgers: World One to dość oryginalny tytuł platformowy. Autorzy postawili tutaj na przełamywanie czwartej ściany oraz żarty na krawędzi dobrego smaku. Szkoda tylko, że w pełni nie wykorzystali drzemiącego w tej produkcji potencjału.

Rad Rodgers: World One od pierwszych sekund wciąga nas w swój świat. Już w menu głównym tytuł pyta się nas, czy jesteśmy dużymi chłopcami czy małymi płaczkami, którzy muszą mieć ocenzurowane dialogi oraz zredukowaną liczbę przemocy. Zaczynamy grę i szybko poznajemy historię, która ma nas pchać do przodu. Otóż, gdy spaliśmy, nasza konsola Dusty postanowiła wciągnąć nas do swojej pamięci. Powodem tego był problem w Świecie Pierwszym, gdzie nagle część stworzeń stała się agresywna. Jako bohater gry wideo rozpoczynamy zatem swoją podróż, by odkryć tajemnicę stojącą za ich przemianami.

Dalsza część tekstu pod wideo

Rad Rodgers #1

Rozgrywka opiera się na eksploracji rozbudowanych plansz gry, gdzie poukrywane są cztery kawałki artefaktu. Gdy zbierzemy wszystkie, będziemy w stanie wydostać się z danego etapu. Nie jest to jedyna rzecz, jaką możemy robić podczas odkrywania zakamarków poziomów, bo twórcy ukryli masę znajdziek w postaci kapeluszy czy lokacji, do których dostęp jest sprytnie ukryty. Do tego, jeśli chcemy przejść planszę na sto procent, musimy zebrać wszystkie diamenty oraz pokonać każdego przeciwnika. No i nie zapominajmy o w miarę dobrym czasie. Oprócz standardowych etapów platformowych, czeka też na nas kilka prostych zagadek logicznych, polegających na łączeniu odpowiednich punktów. Etapy te rozgrywamy jako Dusty, podróżując przez pliki gry i starając się odnaleźć niedziałający skrypt czy brakujący element planszy (zapomniany przez „tych nierobów ze studia”).

Z przeciwnikami walczymy za pomocą karabinu otrzymanego na samym początku gry. Podczas naszej podróży odnajdziemy niejeden skryty bonus, który sprawi, że nasza broń zamieni się w jedno z kilku śmiercionośnych narzędzi jak np. dziesiątkujący wroga laser. W razie bliskiego kontaktu możemy liczyć na pomoc Dusty’ego i jego pięści. Wszystko to da się oglądać z bliska za pomocą… trybu fotograficznego. Tak, Rad Rodgers: World One jako platformówka ma zaimplementowany tryb foto, który pozwala swobodnie poruszać kamerą po mapie oraz nakładać filtry na zdjęcia.

Rad Rodgers #2

Podziwiając grafikę produkcji z bliska, dostrzeżemy, że coś jest nie tak z postacią głównego bohatera. Siedząc od telewizora dalej niż trzy metry wciąż bez problemu dostrzegałem jego poszarpane krawędzie, zupełnie jakby świat gry był w tradycyjnej dla konsol rozdzielczości, a nasza postać schodziła poniżej 720p. Dziwna sprawa, lecz można przymknąć na nią oko, ponieważ same etapy są różnorodne i ładnie wykonane, a poziom skomplikowania plansz zadowoli wprawionych graczy. Oprawa dźwiękowa jest w porządku, z kolei angielski dubbing sypiący przekleństwami nie brzmi sztucznie.

Problem jednak pojawia się w momencie, gdy szybko zauważymy, że twórcom jakby nagle skończyły się pomysły na żarty. Po mocnym wstępie, nastrajającym na totalną jazdę bez trzymanki, dostajemy jakimś mocniejszym żartem tylko raz na poziom i… tyle. Bardzo mnie to rozczarowało, ponieważ myślałem, że właśnie naśmiewanie się produkcji z samej siebie, obrażanie gracza i wszelkie tego typu zabiegi sprawiające, że przeciętny Deadpool był nawet zjadliwy, tutaj momentalnie zniknęły. Wielka szkoda. Szkoda również, że pozostawiono wiele błędów w tłumaczeniu. Brakuje polskich znaków, a gdzieniegdzie tekst jest całkowicie po angielsku. Sama translacja także nie wypadła zbyt sprawnie i niektóre żarty straciły sens.

Rad Rodgers #3

Konsolowa wersja gry to usprawniona edycja, która rozbudowała pierwowzór Rad Rodgers. Wydanie World One zawiera dodatkowe plansze pozwalające na trochę luzu pomiędzy tradycyjnymi etapami. Gra bawi się w nich mechanikami i otrzymujemy np. kopię Icy Tower, gdzie mkniemy w górę planszy. Niestety, etapy te nie wydłużają zbytnio całej gry, przez co ukończenie całości zajmuje około pięć godzin. Co prawda rozgrywka sama w sobie jest satysfakcjonująca, jednak spadek poziomu żartów, które miały być głównym motorem napędowym produkcji, czy cena na poziomie 80zł za taki czas rozgrywki zwyczajnie zniechęcają.

Czy zatem w Rad Rodgers: World One warto zagrać, jeśli jesteśmy fanami platformówek? Jak najbardziej, jednak pamiętajmy, że jest to „tylko” dobra, rzemieślnicza robota. A co z pozostałymi graczami, którzy akurat mogą mieć ochotę na tego typu rozgrywkę? Tutaj radzę zaczekać na drobną przecenę lub zainteresować się innym platformerem.

Grę do recenzji dostarczył nam wydawca - THQ Nordic.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Rad Rodgers

Atuty

  • Projekty etapów
  • Ciekawy świat
  • Tryb foto
  • Udźwiękowienie
  • Dobre żarty…

Wady

  • …które w pewnym momencie nagle znikają
  • Krótka
  • Rzemieślnicze wykonanie
  • Błędy w tłumaczeniu

Rad Rodgers: World One mogło być o wiele lepszą produkcją. Twórcy zmarnowali ogromny potencjał, co nie znaczy, że tytuł ten jest zły.
Graliśmy na: PS4

Kacper Mądry Strona autora

Przeczuwałeś/aś zmartwychwstanie Jona Snowa?

Tak
31%
Nie
31%
Nie spieszmy się tak z tym zmartwychwstaniem
31%
Pokaż wyniki Głosów: 31
cropper