Recenzja: Black Mirror (PS4)

Recenzja: Black Mirror (PS4)

Adam Grochocki | 04.12.2017, 21:54

Gdy ogłoszono prace nad restartem Black Mirror, nie mogłem wyjść ze zdziwienia. Solidnie skonstruowana i naprawdę dobrze poprowadzona trylogia zasługiwała bardziej na kontynuację osadzoną w innych czasach niż na reboot odcinający się od poprzedniczek. Ale może, wbrew logice, to był właśnie strzał w dziesiątkę?

Akcja została osadzona w 1926 roku. David, ostatni żyjący przedstawiciel prastarego rodu Gordonów, przyjeżdża do malutkiego miasteczka w Szkocji, by podpisać dokumenty spadkowe i tym samym odziedziczyć upiorny zamek. Już po pierwszej nocy w zamku wychodzi na jaw, że historia rodziny Gordonów kreślona jest krwią, a mroczne siły nie spoczną, zanim nie złapią w swoje sidła ostatniego dziedzica przeklętej rodziny.

Dalsza część tekstu pod wideo

Black Mirror #1

Historia potrafi zaangażować od pierwszych minut, a klimat przywodzi na myśl niezbyt odkrywcze, ale nieźle zrealizowane filmy Kobieta w Czerni i Crimson Peak. Wzgórze Krwi. Niestety dość szybko wysokie tempo narracji rozwiewa aurę tajemnicy i po mniej więcej trzech (z sześciu potrzebnych na przejście) godzinach wiemy, dokąd to wszystko zmierza, a ostatnie zwroty akcji traktujemy jedynie wzruszeniem ramion. Tak jakby komuś nie starczyło pomysłów na napisanie całego scenariusza i w pewnym momencie postanowił zakończyć wszystko oklepanym motywem, charakterystycznym dla niezliczonych opowieści z dreszczykiem. Dość powiedzieć, że zakończenie każdej części z oryginalnej trylogii bije na głowę to, co zaserwowano nam tutaj.

Black Mirror #2

Pozytywne pierwsze wrażenie zrobiły również zagadki. Pomysłowe łamanie szyfru do biurka w pierwszym rozdziale było dobrym prognostykiem na następne godziny. I co? I nic. Dosłownie. Do samego końca gry nie pojawiła się żadna łamigłówka, żadne zadanie logiczne, czego nijak nie potrafię zrozumieć. Pozostała część gry (z mikroskopijnymi wyjątkami) skupia się na operowaniu przedmiotami, ale nawet to nie zostało interesująco rozwinięte. W ekwipunku nosimy pięć przedmiotów na krzyż, a gdy potrzeba czegoś innego, znajduje się to najdalej planszę obok. Jest co prawda logicznie, bo jeśli szukamy sekatora, ten będzie w pobliskiej skrzynce z narzędziami, ale brak urozmaicenia sprawia, że gra jest banalnie prosta. Ani razu się nie zaciąłem, nie szukałem wskazówek, nie czytałem pamiętnika. Po prostu szedłem do miejsca A, wykonywałem cel i powtarzałem to w miejscach B i C. Rozczarowanie.

Black Mirror #3

Ekipa z KING Art Games postanowiła powtórzyć błąd Syberii 3 i sprezentować nam trójwymiarową grafikę z kamerą zawieszoną w zaplanowanych przez twórców miejscach. Ciemne i ponure lokacje zamczyska dobrze budują klimat i nieźle wykorzystują skąpe źródła światła. Gdyby tylko w parze z pomysłami grafików poszło ich wykonanie… To nic, że modele postaci są brzydkie i koślawe, to nic, że wychodząc do ogrodu, ilość klatek na sekundę możemy policzyć na palcach. Przeżyłbym. Serio, wybaczyłbym, gdyby to był jedyny problem. Największym bowiem koszmarem Black Mirror są czasy wczytywania – wczytywania dosłownie wszystkiego. Każdy pokój, każdy korytarz, każda najmniejsza dziupla uznawane są za oddzielne lokacje i wymagają długiego ekranu wczytywania. Trzydzieści sekund oczekiwania przed wejściem do korytarza, dwa kroki i trzydzieści sekund wczytywania najbliższego pokoju. A jeśli czegoś zapomnieliśmy z nieco bardziej oddalonego miejsca? Policzcie sobie. Myślicie, że da się wytrzymać? To co powiecie na trwające prawie minutę wczytywanie trwającego dziesięć sekund filmiku i ponowną minutę na powrót do gry? Tragedia. Na osłodę chciałbym napisać, że doceniam implementację polskich napisów, ale te również niedomagają. Błędów tutaj co niemiara („leave” to zawsze „zostaw”, nieważne, czy kończymy dialog, odkładamy przedmiot czy wychodzimy z pomieszczenia), a na dodatek wiele kwestii nie zostało przetłumaczonych i wyświetlają się po angielsku…

Black Mirror #4

Black Mirror to kolejna ofiara przerostu ambicji nad możliwości. Słaba fabuła mogła zostać zatuszowana dobrymi zagadkami, a słabe zagadki – dobrą fabułą. Mogło tak być, ale twórcy wybrali trzecią drogę i za sprawą słabej grafiki i skandalicznej częstotliwości wczytywania sprawili, że jedynie recenzencki obowiązek i banalna platyna zmotywowały mnie do ukończenia całości.

Kod do recenzji dostarczył wydawca gry - THQ Nordic.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Black Mirror

Atuty

  • Zagadki z pierwszej godziny gry

Wady

  • Brak łamigłówek po pierwszej godzinie
  • Bardzo długie i niewyobrażalnie częste wczytywanie
  • Błędy w napisach

Bardzo nieudane wskrzeszenie solidnej marki. Black Mirror jest krótkie, nudne i przewidywalne, a w takim stanie technicznym w ogóle nie powinno być wydane.

Adam Grochocki Strona autora
cropper