Recenzja: Echo (PS4)

Recenzja: Echo (PS4)

Kacper Mądry | 17.10.2017, 15:35

ECHO reklamowane było jako produkcja, której sztuczna inteligencja będzie stawała się coraz lepsza poprzez naśladowanie naszego zachowania. Czy jednak na pewno SI działa w sposób, w jak zapowiadali ją twórcy?

ECHO jest pierwszym tytułem studia Ultra Ultra, co doskonale widać. Dostrzegam w tej produkcji małe przebłyski geniuszu, a przez całą rozgrywkę gra krzyczy do nas, że byłaby czymś zdecydowanie lepszym, gdyby tylko nie ograniczał jej mały budżet. Widać to już od pierwszego uruchomienia. Oryginalnie zaprojektowane menu od razu wskazuje, że mamy do czynienia ze świeżymi pomysłami ze strony twórców (ale to już odkryjecie sami), następnie przechodzimy do początku historii z niezwykle efektownymi, filmowymi ujęciami kamery i gdy przedstawiany nam świat oraz historia zaczynają nas wciągać, dochodzimy do momentu, gdzie twórcy musieli zapętlić swoją oryginalną mechanikę, bo ewidentnie zabrakło tutaj zasobów, aby stworzyć większy tytuł.

Dalsza część tekstu pod wideo

Echo #1

W ECHO śledzimy losy kobiety imieniem En. Budzi się ona na pokładzie statku kosmicznego po stuletniej hibernacji, a celem jej podróży jest tajemniczy Pałac, który ma pomóc znaleźć jej rozwiązanie na wskrzeszenie zmarłych. Podczas naszej przygody towarzyszy nam komputer pokładowy imieniem London, który ewidentnie nie przepada za swoją towarzyszką. To właśnie na podstawie ich sprzeczek poznajemy zarys fabularny ECHO, który początkowo jest dość mocno zagmatwany. Pojawia się tutaj wiele niedopowiedzeń oraz nawiązań do wydarzeń z przeszłości, a wszystko to trwa w trakcie delikatnie przydługawego wstępu. Pierwsza prawdziwa rozgrywka czeka tutaj na nas po około czterdziestu minutach chodzenia i słuchania dialogów. Na szczęście lokacje, które zwiedzamy, aż proszą się o zbadanie, a nadchodzące niebezpieczeństwo czuć coraz bardziej, dzięki czemu po prawie godzinie gry, odpowiednio nakręceni, możemy rozpocząć właściwą zabawę.

Okazuje się bowiem, że w Pałacu czekają na nas nasze klony. Przeciwnicy ci potrafią naśladować nasze zachowania, dzięki czemu stają się oni coraz bardziej śmiercionośni, a my powinniśmy dokładnie przeanalizować każdy ruch, aby wyjść z opresji cało. Przynajmniej tak przedstawiają nam sprawę twórcy i zwiastuny ECHO pokazywały, że mamy do czynienia z małą rewolucją w projektowaniu sztucznej inteligencji. Czytając komentarze pod nimi, od razu można było natrafić na śmieszków żartujących o wchodzeniu przez pięć minut w ścianę, aby następnie bez problemu zaliczyć każdy etap. Jednak nie na tym polega działanie SI w ECHO.

Echo #2

Wszystko tutaj opiera się o zasadę jasno/ciemno oraz o określoną przez twórców pulę zdefiniowanych zachowań. Trafiając na nowy etap, okoliczne klony będą po prostu szły w naszym kierunku. Nie będą biegały, przeskakiwały przez stoły, jeździły windami czy strzelały. Wystarczy jednak, że w momencie, gdy pali się światło, np. wejdziemy do wody, a po „resecie”, który następuje co kilkadziesiąt sekund, klony będą już potrafiły zanurzyć się w cieczy. Jedyną sytuacją, gdy możemy robić, co nam się żywnie podoba, jest kilka sekund, kiedy światło gaśnie. Możemy wtedy bez problemu dusić czy biegać, a przeciwnicy nie nauczą się naszych ruchów. Jednak, tak jak wspominałem, wrogowie nauczą się tylko wymyślonych przez twórców zachowań, więc nie ma co liczyć tu na to, że po naszej śmierci nagle zaczną kucać nad naszymi zwłokami.

Szkoda, że gra przez cała swoją dalszą część powtarza w kółko ten sam schemat rozgrywki – trafiamy do wielkiego pomieszczenia i szukamy przełącznika/wyjścia lub zbieramy potrzebne nam przedmioty. Owszem, produkcja początkowo sprawia dużo zabawy, przechytrzanie samego siebie ekscytuje, ale z czasem powtarzalność zaczyna nużyć. Tytuł nie jest na szczęście przesadnie rozwleczony (około pięciu godzin), ale każdy element w ECHO sprawia wrażenie niedopracowanego. Z jednej strony mamy naprawdę ładną grafikę, ale z drugiej – tragiczną animacje postaci. Fantastycznie wypada tutaj udźwiękowienie (szczególnie moment „resetu”), a dubbing w wykonaniu znanej z Gry o Tron Rose Leslie również brzmi dobrze. Tylko co z tego, skoro zaraz wyświetlane klatki na sekundę spadają do niegrywalnych wartości i gra przestaje być przyjemna?

Echo #3

Oprócz powtarzalnej rozgrywki dochodzi tutaj do małego recyklingu lokacji. Odwiedzane miejsca są do siebie bardzo podobne, ponadto część z nich jest identyczna. Pałac wygląda przepięknie, ale w połowie gry mamy wrażenie chodzenia w kółko. Dodajcie do tego wykonywanie tych samych czynności i będziecie chcieli jak najszybciej dotrzeć do zakończenia gry. Małym urozmaiceniem jest szukanie tajemniczych artefaktów rozszyfrowujących wiadomości, które możemy czytać pomiędzy większymi częściami gry. W ostatecznym rozrachunku uważam jednak, że powinniśmy przyglądać się poczynaniom studia Ultra Ultra, ponieważ ich pierwsza produkcja wprowadza wiele „nowego”, a ewidentnie jedyne, czego tu zabrakło, to doświadczenie twórców.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Echo

Atuty

  • Wykreowany świat
  • Fabuła
  • Udźwiękowienie
  • „Ucząca się” SI

Wady

  • Słaba optymalizacja
  • Animacje postaci
  • Powtarzalność

ECHO jest grą dobrą i z ciekawymi rozwiązaniami, ale zabrakło doszlifowania. Każdemu polecam jednak sprawdzenie tegoż tytułu.

Kacper Mądry Strona autora
cropper