Recenzja: Observer (PS4)

Recenzja: Observer (PS4)

Laughter | 24.08.2017, 14:23

Rodacy z Bloober Team uderzają ponownie. Tym razem zabierają nas do futurystycznej i posępnej wizji Krakowa, gdzie funkcjonariusze policji potrafią hakować najskrytsze sekrety i lęki ludzi. Sprawdzamy, czy Observer okazało się udaną produkcją.

Dobra, przyznam się na wstępie, że naprawdę uwielbiam cyberpunk. Dlatego Observer z miejsca przykuło moją uwagę. Twórcy mieli wspaniałą wizję świata i w niesamowity sposób nadali jej kształt za sprawą swojego horroru psychologicznego. Trafiamy do Krakowa roku 2084. Zapomnijcie o standardowym porządku świata. Ten został zniszczony przez pandemię i wojnę, a na jego zgliszczach powstała ponura rzeczywistość utkana przez megakorporacje, które zastąpiły dotychczasowe rządy. Piąta Rzeczpospolita to miejsce niesamowicie mroczne i dołujące, a władzę nad nią sprawuje potężna organizacja Chiron. My wcielamy się w tytułowego Obserwatora, czyli narzędzie opresji potrafiące wdzierać się do ludzkich umysłów.

Dalsza część tekstu pod wideo

Fabułę poznajemy z punktu widzenia Daniela Lazarskiego. Jest on członkiem elitarnej jednostki policji, która w swoich działaniach wykorzystuje technologię hakowania umysłów. Podczas pewnej nocy dostajemy wiadomość od naszego syna Adama. Urwał on z nami kontakt wiele lat temu, a teraz prosi w enigmatyczny sposób o pomoc. Bohater szybko namierza sygnał, a ten prowadzi go do kamienicy ze slumsów, gdzie żyją obywatele trzeciej kategorii. Tacy żyjący na totalnym marginesie społeczeństwa i w skrajnej patologii. Dalszego rozwoju historii nie zdradzę, bo warto doświadczyć go na własnej skórze. Fabuła w grze może nie jest najwyższych lotów, ale potrafi trzymać w napięciu i zaciekawić. Jest to bardzo zgrabnie skrojony thriller psychologiczny o osobistym wydźwięku. Chociaż zakończenie nie do końca mnie usatysfakcjonowało, to właśnie przedstawiona fabuła motywuje nas do parcia naprzód. Jest dobrze, ale chciałoby się czegoś więcej. Wykreowany świat aż prosi się o jego dalszą eksplorację. Warto też nadmienić, że mamy do wyboru dwa zakończenia. Szkoda, że otrzymany finał nie jest sumą naszych wyborów, a sprowadza się tylko do ostatniej decyzji. Problem leży też w tym, że pojedyncze wątki postaci są ciekawsze niż główna oś całej intrygi.

Twórcy podczas kreowania świata przedstawionego wpadli na genialny pomysł połączenia wystroju PRL-u z nurtem cyberpunku i cholera – ale to jest dobra mieszanka! Od pierwszej chwili, gdy przekroczymy próg kamienicy, niemal czujemy wilgoć i smród tego miejsca. Obskurne korytarze pełne wystających kabli i monitorów kineskopowych robią świetne, niepokojące wrażenie. Nieustannie mamy przeczucie, że coś czai się w mroku, a od wszechobecnej patologii mieszkańców tego miejsca oddzielają nas tylko pojedyncze ściany. Szybko zdajemy sobie sprawę , że rozwój technologii miał wielce zgubny wpływ na życie społeczeństwa, któremu nawarstwiły się tylko kolejne problemy. Szczególnie w przypadku obywateli podrzędnej kategorii C. Gracze starej daty na pewno rozpoznają wystrój poszczególnych mieszkań. Znajome meblościanki i przedmioty codziennego użytku są żywcem przeniesione z Polski okresu lat 80. i 90. Polacy zauważą zresztą pełno niuansów jak chociażby kuchnia, w której możemy użyć maszyny gastronomicznej do podawania bigosu lub pierogów. Niekiedy trafimy też na polskie gazety przyklejone do ścian i wiele, wiele więcej. Szkoda, że klimat nie został jeszcze bardziej spotęgowany za sprawą polskich głosów. Zamiast tego posłuchamy Rutgera Hauera, którego możecie znać ze wspaniałej roli z filmu Łowca Androidów. Aktor wcielił się w głównego bohatera i jego charakterystyczna barwa głosu spisała się fenomenalnie. Pod względem klimatu i atmosfery Observer oczarowało mnie na całej linii. Szczególnie, gdy wsłuchałem się w utwory Arkadiusza Reikowskiego, który spotęgował mocno doznania za sprawą skomponowanej muzyki.

Obecnie przeżywamy istny renesans horrorów. Dzięki rozkwitowi sceny niezależnej oraz sukcesów takich gier jak Amnesia: Mroczny Obłęd oraz Outlast twórcy chętniej decydują się na produkcję podobnych pozycji. Niestety, wiele z nich popada w utarte schematy i nie potrafi zaskoczyć. Observer należy właśnie do takich gier. Znowu mamy do czynienia z symulatorem chodzenia, operującym oklepanymi motywami i oferującym minimum interakcji. Ot, czasem trafimy na jakąś prymitywną zagadkę lub sekwencję, gdzie trzeba uciekać przed groźnym potworem. Ten dosłownie pozbawiony jest sztucznej inteligencji i zabawa sprowadza się wówczas do cichego przejścia obok. Cała reszta polega na badaniu otoczenia oraz skanowaniu. Ta funkcja jednak nie została należycie rozwinięta i w gruncie rzeczy ma za mały wpływ na rozgrywkę. Zabawa broni się jednak częściowo nieliniowym charakterem. Odgrodzona od świata zewnętrznego kamienica pozwala nam zwiedzać swoje zakątki i badać najrozmaitsze sekrety. Trafimy nawet na kilka misji pobocznych i poprowadzimy interesujące rozmowy w formie krótkich przesłuchań. Otrzymujemy wtedy wybór dialogów, ale nie stanowią one większego wpływu na przebieg dyskusji czy samej fabuły. Ta jednak jest na tyle ciekawa, że aż chce się przeć do przodu.

Dlatego też Observer spisuje się o wiele lepiej jako thriller psychologiczny. Jako horror? Bardziej irytuje. Twórcy nadużywają tanich i irytujących jump scare'ów, a samo wprowadzenie bestii totalnie mnie nie kupiło i moim zdaniem nie pasowało do przedstawionej wizji gry – nawet jeżeli jej obecność została (powiedzmy) uargumentowana. Możliwe, że to efekt zmęczenia podobnymi grami, ale osobiście mam już dosyć tego typu praktyk i liczę na jakiś powiew świeżości - tutaj go nie otrzymałem. Pomimo tego narzekania, przy Observer bawiłem się dobrze, miejscami nawet bardzo. Bloober Team udowodniło mi, że stawia sobie poprzeczkę coraz wyżej. To bardzo utalentowana ekipa, która ma potencjał i zadatki na wkroczenie do ligi najlepszych polskich twórców gier. Szczerze im tego życzę.

Pod względem technicznym gra cierpiała na koszmarne problemy z płynnością. Podczas otwierania drzwi i przechodzenia do sąsiednich lokacji tytuł strasznie szarpał i klatkował. Dzień po ujrzeniu przeze mnie napisów końcowych studio wypuściło łatkę ważącą ponad 8 GB. Niestety, nie miałem czasu, aby sprawdzić na nowo całą grę, ale pierwsze lokacje i sam początek opowieści działały zauważalnie lepiej, widać ogromną poprawę optymalizacji. Chociaż gra dalej łapie delikatne ścinki podczas zapisywania i wczytywania danych, to jednak skok jakościowy jest naprawdę gigantyczny. Należy pochwalić pracowników za tak szybką reakcję. Graficznie nie jest z kolei źle, ale znów widać, że jest to tytuł przeznaczony wyłącznie do cyfrowej dystrybucji i stworzony został za mniejsze pieniądze. Observer pod względem wizualnym odstaje nieco od poziomu konkurencji. Trafimy gdzieniegdzie na słabsze tekstury czy kanciasto wykonane elementy, ale wszechobecny mrok potrafi skutecznie zamaskować niedoskonałości. Podobnie jak styl artystyczny, bo często doświadczymy sytuacji, gdzie obraz okraszony jest licznymi glitchami i błędami wyświetlania spowodowanymi złym stanem bohatera.

Observer pod wieloma względami jest grą nierówną, ale potrafi obronić się ciekawymi bohaterami oraz zjawiskowo mrocznym światem będącym wynikiem nietuzinkowej mieszanki. Bloober Team spisało się świetnie i dostarczyło kawał dobrego thrillera, który jednak wypada blado jako czysty przedstawiciel horroru. Chciałoby się więcej gry w grze, mniej oklepanych schematów i bardziej wymagającą rozgrywkę, ale cóż - nie można mieć wszystkiego.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Observer

Atuty

  • Klimat i atmosfera
  • Wspaniała wizja świata
  • Ciekawa i angażująca historia
  • Muzyka

Wady

  • Irytujące i liczne jump scare'y
  • Banalne zagadki
  • To tylko kolejny „symulator chodzenia”

Nietypowe i urzekające spojrzenie na cyberpunk. Observer to ciekawa pozycja dla wszystkich miłośników dołującego klimatu science fiction. Pozycja nie bez wad, ale jak najbardziej warta uwagi i pieniędzy graczy.

Laughter Strona autora
cropper