Recenzja: Infinite Minigolf (PS4/VR)

Recenzja: Infinite Minigolf (PS4/VR)

Jaszczomb | 31.07.2017, 13:35

Pamiętacie Planet Minigolf? Twórcy tej perełki stworzyli nową grę i na dzień dzisiejszy oferują ponad 4,000 dołków. Nazwa zobowiązuje – oto Infinite Minigolf!

Infinite Minigolf to duchowy spadkobierca wcześniejszej produkcji Zen Studios z PS3 – Planet Minigolf. Do dziś ciężko o coś lepszego w tym (bądź co bądź) casualowym gatunku, więc cieszy, że właśnie ten deweloper postanowił przygotować coś nowego. I chociaż to wciąż uproszczony golf z power-upami i kreatorem poziomów, twórcy poszli nieco inną drogą niż wcześniej. Na szczęście ryzyko się opłaciło, choć nie widać tego od razu.

Dalsza część tekstu pod wideo

Pierwsze chwile z grą mogą odrzucić przesadną prostotą. Zamiast samouczka, mamy tutaj 12 turniejów (po 9 dołków) na poziomie trudności „casual”, które mają nauczyć nas podstaw. Trzeba to wszystko zaliczyć, by wybrać cokolwiek trudniejszego, ale problem w tym, że te odrzucają swoją banalnością. Praktycznie każdy dołek zaliczamy tu jednym uderzeniem, najczęściej nawet nie zmieniając startowego ułożenia kija. Wielu opcji zresztą nie mamy, bo jedynie kierunek i siłę uderzenia. Nie oczekiwałem po minigolfie dobierania odpowiedniego kija, ale chciałem chociaż wybrać miejsce uderzenia w piłkę czy czegoś w tym rodzaju. Uproszczenie jest jednak celowe, bo cała strategia leży gdzie indziej.

By dojrzeć prawdziwe piękno Infinite Minigolf, musimy wyjść z „casuala” i wejść na wyższe poziomy trudności. Tutaj zaczyna się kombinowanie, który power-up wziąć i kiedy go użyć albo czy ryzykować wybór cięższej, ale bogatszej w kryształy drogi do dołka. W kwestii samych dopałek przygotowano naprawdę duży wybór – oprócz przyspieszania oraz wyskoku piłeczki, mamy możliwość obciążenia jej, nagłego przyklejenia do podłoża czy nawet… sterowania nią wychyleniami pada. Szczególnie to ostatnie prowadzi do ciekawych i całkiem długich poziomów przygotowywanych przez graczy.

No właśnie – plansze graczy. Oprócz czterech turniejów (na trzech poziomach trudności) w każdym z trzech światów , mamy także prosty kreator poziomów. Na chwilę pisania recenzji fani gry przygotowali prawie 4,5 tysiąca dołków! W odpowiednim trybie gra dobiera nam je losowo, jeden po drugim. Często trafiają się banalne „jednouderzeniowce”, ale nawet takich nie warto pomijać, gdyż za każdy zaliczony dołek dostajemy specjalne karty. Karty, wokół których kręci się tu cały system nagród.

Do wyboru mamy bohatera lub bohaterkę. Wyglądają jak kolorowy avatar z Xboksa czy coś w tym stylu, a elementy ubioru odblokowujemy właśnie przez wspomniane karty. Zmieniać możemy wszystko – od włosów i koloru oczu, przez koszulki i spodnie, po opaskę na ręku czy piłeczkę. Tylko tutaj możemy wykorzystać zdobyte karty. Za grową gotówkę zaś możemy kupić paczki z tymi kartami, więc całość nagród za postępy zmierza do przebieranek.

Gra na PS VR wygląda wyjątkowo dobrze!

Zwykłe zaliczanie dołków i szukanie czegoś ciekawego wśród udostępnionych plansz graczy nie przyciągnęłoby jednak na długo. Deweloper wyszedł z założenia, że potrzebujemy dodatkowych wyzwań, stąd mamy zmieniające się trzy losowe zadania i stałe zestawy kilku trudniejszych, po zaliczeniu których wchodzimy na wyższy poziom. Obejmuje to przekroczenie określonego wyniku za dołek, zmieszczenie się w limicie czasowym, wykorzystanie jakiegoś power-upa czy zatrzymanie piłeczki tuż obok dołka. Jest tego sporo i choć dość często się powtarzają (lub niewiele różnią się od poprzednich), takie właśnie drobne cele z nagrodami potrafi przesądzić o tym, na jak długo wciąga nieduża, prosta w założeniach produkcja.

Muszę jeszcze wspomnieć o wsparciu dla PlayStation VR, bo choć jest, w rozgrywce zmienia niewiele. Grać można wyłącznie na padzie (zapomnijcie o Move’ach), a przy bardziej złożonych, dłuższych dołkach kamera nie podąża za piłeczką i ewentualne korzystanie z power-upów jest utrudnione, gdy widzimy ją w oddali. W efekcie resetujemy położenie kamery i przegapiamy moment, kiedy mieliśmy aktywować jakąś dopałkę. Nie jest to jednak jakoś wyjątkowo uciążliwe i miło, że pomyślano o takiej VR-owej opcji. Szczególnie, że w goglach gra wygląda równie dobrze, co na ekranie telewizora.

Infinite Minigolf jest bardzo uproszczone, ale ostatecznie robi to, co powinno – oddaje proste wbijanie piłeczek z masą urozmaiceń i tysiącami dołków graczy. Nacisk na przebieranki nie wszystkim musi pasować, ale z drugiej strony – czym innym można wynagrodzić wysokie miejsca w turniejach? Możliwość kupienia sobie ciekawszego kija czy butów sprawdza się całkiem dobrze. Nikogo nie powinno dziwić, że w sieciowych trybach wieje pustkami, bo w przypadku tak małych gier trzeba się umawiać albo liczyć, że rzucą grę do oferty Plusa. Ostatecznie zostaje lokalny multiplayer, jeśli nie chcecie walczyć z SI, i co do niego zarzutów nie mam. Tak czy inaczej, tytuł robi dokładnie to, co powinien – stanowi prostą i wciągającą minigolfową rozrywkę. Wystarczy.

Gra recenzowana była na PS4 Pro

Źródło: własne

Atuty

  • Uproszczenia się sprawdzają
  • Wymyślne power-upy
  • Wciągające wyzwania

Wady

  • Kilkanaście banalnych turniejów zamiast samouczka

Infinite Minigolf świetnie uchwyciło „uproszczonego golfa z power-upami”. Ciężko znaleźć w tym gatunku coś lepszego na PS4.

8,0
Jaszczomb Strona autora
cropper