Recenzja: Serial Cleaner (PS4)

Recenzja: Serial Cleaner (PS4)

Adam Grochocki | 11.07.2017, 15:00

Cofnijmy się do Stanów Zjednoczonych lat 70. ubiegłego wieku, gdy wśród typów spod ciemnej gwiazdy królowały zawadiackie wąsy, szpanerskie bokobrody i luzackie dzwony. W czasy, gdy różnica zdań przy piwku kończyła się trzema trupami i hektolitrami krwi rozlanej po całej dzielnicy. W czasy, gdy wystarczył jeden telefon, by na miejscu masakry pojawił się małomówny gość i w mig sprzątnął wszystkie niewygodne dowody. Poznajcie Serial Cleanera.

Cieszący się w „branży” dobrą renomą Bob Leaner na co dzień mieszka z matką w przytulnym domku, gdzie przy włączonym telewizorze rozprawiają na mniej lub bardziej interesujące tematy. Jako że długi same się nie spłacą, Bob, nie zadając zbędnych pytań, wykonuje dla anonimowych zleceniodawców „brudną robotę” na miejscach zbrodni. Prowadzenie fabuły przywodzi na myśl Hotline Miami, aczkolwiek psychodeliczny wydźwięk tej produkcji polskie studio iFun4All zastąpiło klimatem znacznie bliższym memu sercu. Wszystko za sprawą świetnie skomponowanej muzyki i czarnego humoru zaczerpniętego z twórczości mistrza Tarantino oraz serii Fargo. Dialogi o pierdółkach po robocie oraz telefoniczne przyjmowanie zleceń bogate są w błyskotliwe żarty i często nawiązują do autentycznych wydarzeń z lat 70. Jednak w pewnym momencie humor odchodzi na dalszy plan, a wodze przejmuje sprytnie wpleciony wątek główny. Seria kolejnych, pozornie nie mających ze sobą nic wspólnego zleceń zgrabnie łączy się w całość i prowadzi do ciekawego finału. Ekipa iFun4All naprawdę ciekawie to wymyśliła.

Dalsza część tekstu pod wideo

Rozgrywka Serial Cleanera na pierwszy rzut oka przypomina Hotline Miami i kilka pomysłów z niej czerpie, ale w rzeczywistości jest skradanką przypominającą nieco prehistoryczną serię taktyczną Commandos. Jedno zlecenie to jedna lokacja, którą opuścić możemy dopiero po wykonaniu określonych czynności – i to za jednym podejściem! Nie możemy dać się zabić ani złapać, nie mając możliwości zapisywania fragmentów misji. Oczywiście, ze względu na profesję bohatera, cele misji są bardzo podobne, a za różnorodność odpowiada wygląd lokacji i coraz to nowe zmienne zwiększające poziom trudności. Celem nadrzędnym jest pozbycie się ciał, zebranie dowodów (np. narzędzi zbrodni) i zmycie krwi. Dopiero załatwienie wszystkich tych spraw pozwala zakończyć misję i czekać na kolejne zlecenie.

Czyściciel nie jest uzbrojony i nie potrafi walczyć, więc największym wyzwaniem jest uniknięcie krzątających się po miejscu zbrodni funkcjonariuszy policji i mafijnych cyngli. Obecni w lokacjach ludzie patrolują własne obszary, reagują na donośny dźwięk i sprawdzają wszystkie odstępstwa od normy. By uniknąć ich wzroku, musimy uważać na zarysowane pole widzenia, które zmienia się w zależności od pory dnia w grze. Przeciwnicy są szybsi od naszego bohatera, więc wykrycie na otwartym terenie kończy się tylko w jeden sposób – złapaniem. W pomieszczeniach oraz miejscach, gdzie mamy dużo ścianek i budynków, można uniknąć złapania szybko zmieniając kierunki i kontynuować w ten sposób zadanie, ale są to bardziej przypadkowe sukcesy niż metoda. Niezawodnym sposobem na uniknięcie pościgu jest ukrycie się w jednym z dostępnych na mapie miejsc. Trzeba bowiem wiedzieć, że patrolujący nie grzeszą inteligencją i nawet biegnąc dwa kroki za Czyścicielem, stracą zainteresowanie, gdy ten ukryje się w kartonie lub donicy z dużym kwiatem. Po kilku sekundach wrócą na swoje miejsce i będą kontynuować swój obchód. Nie ma jednak co psioczyć na SI, ponieważ jest to celowe rozwiązanie pozwalające utrzymać rozgrywkę na równym poziomie.

Bohater posiada tzw. „zmysł czyściciela”. Za pomocą L2 możemy obejrzeć z góry całą lokację i zaplanować kolejne ruchy. Zmysł podświetla rozrzucone dowody, ciała, miejsca ich zrzutu oraz kryjówki i miejsca interaktywne. Możemy przesuwać niektóre szafy, przepchnąć samochody, zablokować drogi i korzystać ze skrótów. Ilość możliwości zwiększa się wraz z postępami w misjach fabularnych i mimo że wymieniłem je wszystkie, nie czuć monotonii i wtórności. Co ciekawe, restart danego zlecenia losowo rozmieszcza ciała i dowody. Każde ciało i przedmiot może znaleźć się w 3-4 różnych miejscach, co daje sporą liczbę kombinacji i nie pozwala wyuczyć się planszy na pamięć.

Podczas zadań fabularnych w lokacjach możemy znaleźć nowe ciuchy i taśmy filmowe. Fanty dobrze ukryto i nie są podświetlane przez „zmysł czyściciela”. Gdy z najciemniejszego kąta najmniejszego pomieszczenia na drugim końcu planszy wygrzebiemy taśmę filmową, to otrzymujemy dostęp do jednego z dziesięciu zleceń dodatkowych inspirowanych filmowymi hitami z lat 70. Posprzątamy po Obcym, wpadniemy do kantyny z IV Epizodu Gwiezdnych Wojen, a nawet obejrzymy z bliska Wejście Smoka. Zadania dodatkowe charakteryzują się sporo wyższym poziomem trudności, a same znalezienie odblokowujących je taśm to istne wygrzebywanie igły ze stogu siana.

Fantastyczny styl graficzny pokazuje, że nawet prostymi środkami można osiągnąć świetne rezultaty. Niestety to, co dobrze wygląda, nie zawsze idzie w parze z praktyką. Grafika 2D i widok izometryczny sprawiają, że niektóre plansze są wyjątkowo nieczytelne i wymagają sporej dawki wyobraźni przestrzennej. W miejscach z większą liczbą obiektów i zabudowań trudno połapać się, co jest czym. Coś, co wydawało się ścianą, po sprawdzeniu okazało się jedynie inną wykładziną, a coś wyglądającego na plamę na drodze w rzeczywistości było krzakami. Szczególny problem miałem z różnicą poziomów w lokacjach. Piętro, dach, piwnica – wszystko wymaga wyobraźni, ponieważ gra jedynie obecnością schodów informuje, że coś jest niżej lub wyżej.

Serial Cleaner to zabawa na około 5 godzin w misjach fabularnych. Do tego dochodzą bardzo dobrze ukryte misje dodatkowe, które powinny wystarczyć na kolejne 3-4 godziny (nie znalazłem wszystkich), a dla lubiących wyzwania przygotowano kilka specjalnych trybów graficznych i utrudnień (np. nie widać zasięgu wzroku przeciwników). Za premierowe 64 zł jest to spora dawka dobrej zabawy i solidne wyzwanie dla szarych komórek. Zaskakująco mocne nastawienie na fabułę, trochę czarnego humoru i ciekawa rozgrywka sprawiły, że dostaliśmy produkcję wartą polecenia. Sprawdźcie!

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Serial Cleaner

Atuty

  • Fabuła z twistem
  • Humor
  • Muzyka
  • Misje dodatkowe

Wady

  • Niektóre lokacje są nieczytelne

Bieganie z ociekającym krwią plastikowym workiem na ramieniu i zabawa w chowanego z policjantami nigdy nie była tak dobra. Oryginalny pomysł i równie oryginalne wykonanie.

Adam Grochocki Strona autora
cropper