Recenzja: Randall (PS4)

Recenzja: Randall (PS4)

Adam Grochocki | 06.06.2017, 20:24

Randall to debiutancka produkcja meksykańskiego studia We The Force posługującego się wdzięcznym skrótem WTF. Dwuwymiarowa platformówka z elementami metroidvanii brzmi zachęcająco i chyba nikt nie obrazi się na następcę hitowego Guacamelee.

Przenosimy się w odległą przyszłość, do kontrolowanego przez złą korporację miasta Nook. Ludzie zmuszani są do niewolniczej pracy, którą opuścić mogą jedynie w plastikowym worku. Ten stan rzeczy jest w stanie zmienić tylko Randall, silny gość bez pamięci i z oznakami schizofrenii, którego chudziutkie nóżki w rurkach są źródłem nieśmiertelnych żartów o „leg day”, co załapią bywalcy siłowni.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ta dość ciekawa otoczka sporo traci przez nieudolne prowadzenie fabuły. Dialogi ograniczono do skrajnego minimum, przez co Randall pogada na początku każdego z etapów, zamieni kilka słów z bossem i ewentualnie skomentuje nowo zdobytą moc. Kilka tekstowych tablic to trochę mało, by wczuć się w narrację. A szkoda, bo humor jest naprawdę dobry, nie stroniąc od popkulturowych nawiązań. Przykładowo Randall pyta ognistego bossa, czy przypadkiem nie należy do Fantastycznej Czwórki, a ten widząc majaczące kule energii wspomina o Dragon Ballu. Gdyby tylko było tego więcej…

W kwestii rozgrywki jest to dwuwymiarowy sidescroller, gdzie sekwencje walki z mało zróżnicowanymi wrogami przeplatane są elementami zręcznościowymi i platformowymi. Walka to raptem pięć ciosów na krzyż, z czego przez większość gry wykorzystujemy dwa. Niestety nie czuć magii gier z gatunku beat ‘em up, zapomnijcie też o widowiskowości Stridera i zabawnej sieczce z Guacamelee. Jest zbyt prosto, zbyt chaotycznie i zbyt nudno. Sytuacja nieco zmienia się przy bossach. Walka z nimi wymaga poznania areny, rozgryzienia sekwencji ich ataków i znalezienia sposobu, który należy powtórzyć 3-4 razy, aby wygrać. Mimo tego światełka w tunelu, walka nie wypada najlepiej.

Zdecydowana większość rozgrywki to przebijanie się przez lokacje najeżone pułapkami, w których liczy się zarówno zwinność, jak i pomysłowość. Dotknięcie jakiejkolwiek z nich kończy się natychmiastową śmiercią, więc każdy ruch musi być wyliczony co do milimetra i sekundy. Po kilku rozgrzewkowych zadaniach, w każdej lokacji przychodzi sekwencja, gdzie musimy idealnie zaliczyć kilka, jeśli nie kilkanaście stojących na drodze przeszkód – solidne wyzwanie, tona nerwów i satysfakcja po udanej akcji gwarantowane.

Część zagadek wykonamy wykorzystując kontrolę umysłu przeciwników. Możemy zmusić oponenta, by podrzucił nas w wybrane miejsce, nasłać go na kumpli lub wskoczyć mu na plecy i skorzystać z jego specjalnych umiejętności. System otwiera przed nami mnóstwo nowych możliwości i naprawdę udanych łamigłówek o różnym stopniu skomplikowania. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie pojawiły się okoliczności wypisane w kolejnych, niezbyt optymistycznych akapitach.

Na pierwszy ogień idzie grafika, a raczej techniczne bolączki. Sama jakość oprawy graficznej nie wyróżnia się na tle gier z gatunku. Jest kolorowo i choć nie zawsze szczegółowo, nikomu nie grozi ból oczu. Gorzej z działaniem, ponieważ gra ciągle klatkuje i przycina się w dziwnych momentach. Biegnąc, podziwiamy wydajnościową czkawkę, gdy zbyt wysoko podskoczymy, a odbijając się od ściany trzeba liczyć się z zamrożeniem gry na 2 sekundy. Tak wyglądająca gra powinna działać w 60 klatkach, a ma niesamowity problem, by dociągnąć do akceptowalnego minimum. Czasem poziom wczyta się bez niektórych elementów otoczenia, a czasem wczyta się obraz sąsiedniej lokacji, podczas gdy Randall jest gdzieś poza ekranem. Pobici przeciwnicy najpierw stają na nogi, potem algorytm sprawdza, czy ich pasek energii spadł do zera, i dopiero wtedy przewracają się, by zginąć. Pachnie niezamierzoną parodią…

Nie pomaga nieprzemyślane sterowanie. Mając do dyspozycji cały kontroler i panel dotykowy, twórcy postanowili upchnąć kilka akcji pod te same przyciski. W efekcie szybkie przemieszczenie się (dash), służące do omijania pułapek i będące jednocześnie obroną, wykonujemy za pomocą L2. Tego samego L2 używamy w połączeniu z krzyżykiem, by wykonać salto (niski skok niemalże w poziomie) potrzebne do minięcia masy pułapek. Możecie się domyślić, że milion razy, próbując przeskoczyć śmiercionośną maszynę, wjeżdżamy w nią ślizgiem. To chyba najbardziej irytujące rozwiązanie, ale jest tego więcej. Konsole, drzwi i inne miejsca interakcji aktywujemy kwadratem, tyle że kontrolując przeciwnika, wciśnięcie tego przycisku oznacza atak – a jeśli jedno, to nie drugie. Nawet sterowanie lewą gałką potrafi sprawiać problemy. Przypadkowe kucanie? Jest. Problem z wyborem strony skoku? Naturalnie. Brak możliwości zeskoczenia poziom niżej? Owszem. Wierzcie lub nie, ale zdecydowanie mniej frustruje sterowanie strzałkami. Gra po prostu dużo łatwiej radzi sobie z odczytywaniem kierunków. Witajcie w erze PlayStation 1.

Jakby tego było mało, zaobserwowałem też spore problemy z reakcją na wciskane przyciski. Przy dialogach nierzadko trzeba albo mocno i zdecydowanie wcisnąć X, albo zrobić to dwukrotnie. Ten sam problem dotyczy chwytania krawędzi i obiektów. Nawet kilkukrotne wciśnięcie odpowiedzialnego za łapanie krawędzi R2 nie gwarantuje, że Randall złapie się ratującej życie liny bądź krawędzi. Lokacje są wielopoziomowe, co oznacza mnóstwo skakania i wrednie rozstawionych pułapek. Niestety nie otrzymaliśmy możliwości przesunięcia kamery czy chociażby oddalenia obrazu. Nastawcie się, że pierwszy skok do nowo napotkanej dziury skończy się śmiercią, bo tylko w ten sposób dowiecie się, jakie pułapki czekają po przesunięciu ekranu.

Muszę przyznać, że jestem wyjątkowo rozczarowany Randallem. Lubię tego typu gry i potrafię czerpać z nich przyjemność, nawet gdy posiadają swoje bolączki. W tym przypadku problemy są jednak tak znaczące i utrudniające rozgrywkę, że tytuł ten mogę polecić tylko najwytrwalszym.

Źródło: własne

Atuty

  • Niezły humor

Wady

  • Sterowanie
  • Nieodpowiadające przyciski
  • Masa problemów technicznych

Mimo wielu pomysłów na rozgrywkę, Randall zawodzi w sprawach elementarnych. Niedopracowane i nieprzemyślane sterowanie skutecznie odrzuca od telewizora

5,0
Adam Grochocki Strona autora

Masz w domu nieoryginalne pudełko

Tak
40%
Nie
40%
Pokaż wyniki Głosów: 40
cropper