Recenzja: VR Karts (PS4/VR)

Recenzja: VR Karts (PS4/VR)

Jaszczomb | 27.05.2017, 10:56

Crash Team Racing i seria Mario Kart to pierwsze wybory, gdy szuka się niezobowiązujących wyścigów na imprezę. Nic dziwnego – w gatunku powstały dziesiątki klonów i nikt niczego specjalnego nie wymyślił. Czy VR Karts w wirtualnej rzeczywistości jest w stanie to zmienić?

Zbliżone osiągami autka, proste trasy na trzy okrążenia i skrzynie z losową bronią lub dopalaczem – ot, growe wyścigi kartów w pełnej krasie. Z ambitniejszych podejść warto wymienić ModNation Racers z PS3, ale to taki gatunek, że niespecjalnie można tu kombinować. I od tego wyszli twórcy VR Karts.

Dalsza część tekstu pod wideo

Co prawda mamy tutaj ściganie się w wirtualnej rzeczywistości, ale oprócz tego, dostajemy tytuł do bólu przeciętny i przewidywalny. Oczywiście, że wciśnięcie gazu idealnie w momencie startu wyścigu pozwoli ruszyć z kopyta. Oczywiście, że wśród broni w skrzynkach jest kilka samonaprowadzanych pocisków pułapki do zastawienia za sobą. Oczywiście, że model jazdy jest do bólu uproszczony i na dobrą sprawę można nie ściągać nogi z gazu. I nie uznaje tego za wadę, takie już założenia wałkowanej od lat rozgrywki, po prostu zabrakło czegoś nowego. Inaczej – jest to tak do bólu przeciętna produkcja, że nawet wykorzystanie gogli PlayStation VR nie pomogło.

Co dokładnie daje nam rozszerzona rzeczywistość? Akcję obserwujemy z perspektywy kierowcy, to wszystko. Niby możemy spojrzeć za siebie i zobaczyć, kogo mamy na ogonie, ale zrobicie to dokładnie raz – bo i po co wykręcać szyję co chwilę? Trzeba patrzyć na drogę. Zresztą sztuczna inteligencja jest beznadziejna i dopiero na najwyższym poziomie trudności zaczęła jechać normalnie, nie stojąc w miejscu po wjechaniu w krawężnik. Oprócz tego mamy też celowanie goglami w przypadku strzelania rozmaitymi pociskami, a jeśli ktoś zrzuci nam na głowę ul (co mocno ogranicza pole widzenia), to gra poleca potrząść szybko łepetyną, żeby go zrzucić, ale jakbym nie trząsł, niczego to nie zmieniało. Na tym atrakcje VR się kończą.

Co do samej zawartości – pojedyncze wyścigi na bliźniaczo podobnych torach o różnej porze dnia, trzy poziomy trudności rozgrywek pucharowych i zupełnie pusty tryb sieciowy. Przez trzy dni próbowałem kogoś znaleźć, ale już po rankingach punktowych widać, że tylko trójka graczy umawiała się na parę partyjek, a reszcie z top10 jakimś cudem udało się kogoś znaleźć, ale długo tu nie zabawili. Jest jeszcze możliwość pomalowania pojazdu lub dodanie swojemu kierowcy śmiesznych okularów, jakbyście chcieli się komuś pokazać… w pustym multiplayerze.

Wspominałem o edytorze kierowcy z pewnego ważnego powodu – w PS Store możecie dokupić zestaw śmiesznych czapek za 21 zł! Tyle powinna kosztować gra, która z kolei wyceniona została na 169 zł. Nie mam pojęcia, kto chciałby dać takie pieniądze za przeciętnego przedstawiciela gatunku kartowych ścigałek. Przeciętnego, a nie słabego, bo gra się równie dobrze co w pierwszego z brzegu klona Mario Kart i nawet obyło się bez najmniejszych nudności podczas gry. Szkoda tylko, że VR nie dodaje niczego szczególnego i zostajemy ze zwykłym średniakiem.

Gra recenzowana była na PS4 Pro

Źródło: własne

Atuty

  • Teoretycznie jest wszystko, co znaleźć się powinno w takiej grze…

Wady

  • … ale jest do bólu przeciętnie
  • VR niczego nie dodaje
  • Pusty tryb sieciowy

Zwyczajny średniak wśród wyścigów kartów. Wirtualna rzeczywistość jest, bo jest, ale niczego nie dodaje.

5,0
Jaszczomb Strona autora
cropper