Recenzja: Shiness: The Lightning Kingdom (PS4)

Recenzja: Shiness: The Lightning Kingdom (PS4)

kalwa | 20.04.2017, 16:19

Shiness: The Lightning Kingdom jawi się jako ciekawe połączenie RPG z bijatyką w iście bajecznej oprawie audiowizualnej. Oryginalne pomysły zasługują na uznanie, ale pomysł to nie wszystko. Jak wypadła ta gra niezależna?

Shiness: The Lightning Kingdom osadzone jest w magicznym świecie stworzonym z latających wysp. Opowieść zaczyna się w momencie, w którym główny bohater Chado i jego przyjaciel Poky rozbijają się na jednej z nich. Wkrótce okazuje się, że na ich barkach spocznie poważne zadanie i, jak to zwykle bywa w gatunku, przyjdzie im uratować świat. Na początku zdają się być pozostawieni sami sobie, ale z czasem znajdują się kolejni bohaterowie, którzy mimo odmiennych poglądów i pochodzenia, mają wspólny cel. Opis fabuły brzmi sztampowo i powiedziałbym, że właśnie taka jest. Całość zgrabnie napisano i udało się jej wzbudzić moje zainteresowanie, aczkolwiek po tytule niezależnym oczekiwałbym czegoś odważniejszego. Tymczasem dostajemy tutaj kawał dość przeciętnej historyjki z kilkoma ciekawymi momentami.

Dalsza część tekstu pod wideo

To, co wyróżnia Shiness: The Lightning Kingdom z tłumu, to nietypowe połączenie jRPG-a z bijatyką. Rozgrywka to zarówno najciekawszy element gry, jak i niestety najmniej udany. O ile jej trzon nie jest zły, tak system walki zabiera niemal całą przyjemność z grania. Idąc po kolei – całość w dużym stopniu skonstruowana jest jak klasyczny przedstawiciel gatunku . Do dyspozycji mamy dość rozległe lokacje, w których trafimy na wiele różnego rodzaju istot. Będą to przeciwnicy, kupcy, a nawet zwierzątka, które możemy łapać w celu pozyskania surowców do wytwarzania przedmiotów. Eksploracja polega na tym samym co w większości gie, tyle że tutaj wiele razy staną nam na drodze proste, acz całkiem pomysłowe zagadki środowiskowe. Kluczem do sukcesu jest zgrabne wykorzystanie umiejętności postaci, jakimi charakteryzuje się każda z nich. Może to być np. przesunięcie danego przedmiotu z użyciem telekinezy, aby kolejna postać mogła użyć specjalnego przyrządu i w ten sposób połączyć dwa kluczowe elementy. Nie jest to nic nadzwyczajnego, ale w większości przypadku zgrabnie uatrakcyjnia rozgrywkę.

Problem pojawia się wtedy, kiedy przychodzi stoczyć walkę. Przeciwnicy są widoczni na mapie, co daje możliwość ominięcia ich lub zaatakowania z zaskoczenia i zdobycia przewagi na początku starcia. Niestety system walki jest źle skonstruowany i jego braki znacznie pogarszają jakość zabawy. Sam pomysł uważam za interesujący, choć przyznam, że miałem pewne obawy, kiedy się o nim mówiło – głównie dlatego, że łatwo to zepsuć. Nie do końca jednak spodziewałem się, że faktycznie będzie tak w przypadku Shiness: The Lightning Kingdom i sam początek tego nie zwiastował. Kiedy gra wprowadza nas w mocno rozbudowany system, wszystko zdaje się dobrze skonstruowane i atrakcyjne. Walki toczą się w czasie rzeczywistym na zamkniętych arenach w formie 1v1. Nawet jeśli mamy w drużynie trzy aktywne postacie, walczy tylko jedna, podczas gdy reszta wspiera ją odpowiednimi działaniami. Postać walczącą możemy oczywiście podmienić w dowolnym momencie, a gra zrobi to za nas, kiedy ta aktywna polegnie.

Podstawą starć jest odpowiednie kontrowanie ataków, wprowadzanie kombinacji ciosów i korzystanie z mocy magicznych. Wszystko brzmi dobrze, ale w praktyce wygląda topornie i sprawia dużo frustracji. Moim głównym zarzutem jest to, że przez założenia systemu całość sprowadza się do naprzemiennego atakowania i parowania. Nawet jeśli pierwsi zaatakujemy przeciwnika, nic nie stoi na przeszkodzie, aby w niemal dowolnym momencie naszego ataku mógł go po prostu przerwać i samemu zacząć atakować. To samo z naszej strony, bo ciosy po prostu nie robią na nikim zbyt dużego wrażenia – tak jakbyśmy tłukli masło. Na domiar złego nasze ataki czasami nie trafiają przeciwnika, mimo iż widocznie go dosięgają.

W tym miejscu pojawia się też poważny problem z szalejącą kamerą podczas walk. Rozumiem dobre intencje twórców, bo w założeniu ma ona ukazać pole walki z jak najlepszej perspektywy – w tym przypadku jest to osadzenie kamery u boku postaci na wzór arenowych bijatyk. I wszystko byłoby dobrze, gdyby faktycznie działała w ten sposób. Ta jednak nieprzerwanie zmienia swoje położenie, ustawiając się za plecami naszej postaci bądź przeciwnika, i nie wiedzieć czemu pokazuje naszą postać z drugiego końca areny. Ponadto blokuje się na wielu elementach otoczenia, przez co często oglądamy ziemię albo nawet niebo czy to, co jest nad postaciami. Kilka razy sprawiło to, że przegrałem walkę, bo nie widząc co się dzieje, spadłem kolejno wszystkimi postaciami w dół. Uprzedzając pytania: tak, są areny z dziurami i wpadnięcie do nich automatycznie uśmierca postać.

Na koniec pozostaje oprawa audiowizualna Shiness: The Lightning Kingdom. Jest to pierwsza i ostatnia rzecz, która naprawdę mnie oczarowała. Design gry uważam za naprawdę świetny, choć tyczy się to głównie przedstawionego świata, przypominającego mi od samego początku Ni No Kuni. Postacie nie wzbudziły mojego zachwytu, ale uważam je za sympatyczne, choć brakuje im oryginalności. Jeśli chodzi o techniczny poziom, to jest dobrze, aczkolwiek można przyczepić się do poszarpanych miejscami krawędzi. Spodobała mi się też muzyka, która jest wystarczająco zróżnicowana i świetnie pasuje do klimatu gry. Mam jeden mały zarzut do głosów postaci – same w sobie brzmią fajnie, ale kilka razy miałem wrażenie, że słyszane podczas komiksowych przerywników odzywki pochodzą z innych wersji językowych.

Shiness: The Lightning Kingdom to gra, która oczarowuje swoim baśniowym stylem, ale zawodzi w kwestiach rozgrywki, szczególnie jeśli chodzi o walki, które są ważnym elementem rozgrywki. Poznanie tej w miarę ciekawej opowieści zajmuje kilkanaście godzin, ale nieudany system walki zbędnie wydłuża czas, czyniąc samą grę nieprzyjemną i frustrującą. Gdyby jednak ten element został naprawiony, dostalibyśmy świetny tytuł. W obecnym stanie, choć kilka elementów zasługuje na uznanie, gra jest co najwyżej przeciętna i przy obecnej cenie 125 złotych wstrzymałbym się z poleceniem jej komukolwiek.

Źródło: własne

Ocena - recenzja gry Shiness: The Lightning Kingdom

Atuty

  • Świetna baśniowa stylistyka
  • Całkiem udana fabuła
  • Muzyka

Wady

  • Nieprzemyślany system walki
  • Szalejąca kamera podczas starć
  • Ogólna przeciętność

Shiness miało potencjał, ale został on zmarnowany przez źle skonstruowany system walki. Grą warto się zainteresować pod warunkiem, że na horyzoncie nie ma nic lepszego, czego obecnie powiedzieć nie można.

cropper