Recenzja: Grim Legends: The Forsaken Bride (PS4)

Recenzja: Grim Legends: The Forsaken Bride (PS4)

Adam Grochocki | 28.02.2017, 19:53

Do puli przeportowanych na PS4 gier od polskiego Artifex Mundi dołącza pierwsza odsłona cyklu Mroczne Legendy. Mając w pamięci poprzednie gry studia, sprawdźmy, czy warto rzucić okiem na Porzuconą Pannę Młodą.

Tym razem Artifex Mundi przenosi nas do baśniowego świata fantasy. Główna bohaterka przybywa na ślub swojej siostry, która już po miesiącu znajomości postanowiła wyjść za szarmanckiego młodzieńca. Ceremonię zaślubin przerywa potężny niedźwiedź, który porywa niedoszłą pannę młodą i ucieka do mrocznego lasu. Muszę przyznać, że fabuła The Forsaken Bride należycie spełnia swoją rolę. Mamy mroczną tajemnicę, dziwne postaci i mocno sygnalizowane zwroty akcji, czyli wszystko, czego można się spodziewać baśniowej produkcji. I w żadnym wypadku nie jest to wada. To najlepiej opowiedziana gra studia, jaką przyszło mi ogrywać na PS4.

Dalsza część tekstu pod wideo

Grim Legends to naturalnie tytuł z gatunku HOPA (Hiddem Object Puzzle Adventure), gdzie operowanie przedmiotami i łamigłówki pomieszane są ze scenami poszukiwania ukrytych przedmiotów. Co ciekawe, w tej odsłonie sekwencji z poszukiwaniem takich rzeczy jest stosunkowo mało. W pierwszych dwóch z czterech godzin, jakie potrzebowałem na ukończenie fabuły, ukryte przedmioty trafiły się może z pięć razy. W dalszej części ich liczba wzrasta, ale i tak jest tego co najmniej o połowę mniej niż w przypadku Nightmares from the Deep.

Jeśli nie lubicie przeszukiwania tony gratów, to zamiast tego możecie sobie alternatywnie poukładać domino. Ułożenie sekwencji z kostek zastępuje ukryte przedmioty i nagradza nas rekwizytem, który pomoże pchnąć wydarzenia do przodu. Nie polecam tego trybu, bo jest najzwyczajniej w świecie nudny. No, chyba że polujecie na platynę, ponieważ tym razem najcenniejsze trofeum wymaga dwukrotnego przejścia gry – raz zaliczając wszystkie sekwencje ukrytych przedmiotów i raz zaliczając wszystkie układanki domina.

Dużo większy nacisk położono na aspekty charakterystyczne dla gier point and click, czyli operowanie przedmiotami oraz szukanie rozwiązań wszędobylskich łamigłówek. W każdej lokacji i na każdej planszy znajdziemy co najmniej dwa miejsca, które wymagają ruszenia głową. Na szczęście operowanie przedmiotami nie wymaga próbowania wszystkiego na wszystkim. Postawione przed nami zadania są jak najbardziej logiczne i bardzo szybko orientujemy się, co zrobić, by przejść dalej. Nawet tworzenie magicznych mikstur polega na zebraniu składników i działania według zdobytego przepisu. Widząc obecny we wspomnianym przepisie plaster miodu, który jest chroniony przez pszczoły, od razu wiemy, że aby go wziąć, trzeba naprawić zauważoną wcześniej dymiarkę. Logika przede wszystkim.

Zestaw łamigłówek jest bardzo zróżnicowany – mamy układanie puzzli, dopasowywanie grafik, naprawę witraży, wspomniane tworzenie eliksirów czy klasyczną zabawę kulką w labiryncie. Zdecydowana większość zagadek to proste zadania dla szarych komórek, na których trudno się zaciąć. Tym bardziej polecam na pierwsze przejście gry ustawić poziom ekspercki, który w odróżnieniu do normalnego nie podświetla aktywnych miejsc i sam z siebie nie sugeruje dalszych kroków. Oczywiście mamy do dyspozycji system podpowiedzi, który ciągle przypisany jest pod górną strzałkę na krzyżaku, co zresztą stwarza niebezpieczeństwo przypadkowego naciśnięcia i pozbawienia się złotego pucharka za ukończenie gry bez podpowiedzi.

Oryginał Grim Legends pojawił się w 2014 i to widać, choć animacje są płynniejsze, a ich rozdzielczość wyższa. Na szczęście to nic w porównaniu z przepięknymi lokacjami. Ilość jaskrawych, mocno nasyconych kolorów urzeka od pierwszego wejrzenia. Stare budowle porośnięte prześlicznym mchem, świecące grzyby, posępne bagna czy pełne kontrastów zamczysko to prawdziwy majstersztyk i solidna uczta dla oczu.

Grim Legends: The Forsaken Bride to najlepsza z wydanych dotychczas gier Artifex Mundi na konsolę PS4. Fajna, baśniowa opowieść okraszona została przepiękną grafiką i świetnymi zagadkami. 42zł za cztery godziny świetnej zabawy jest uczciwą i sprawiedliwą ceną. Warto!

Źródło: własne

Atuty

  • Cudna grafika
  • Przemyślane łamigłówki
  • Fajna historia

Wady

  • Domino

Kolejny „czasoumilacz” od Artifex Mundi nie tylko nie zawodzi, ale też podnosi poprzeczkę.

8,5
Adam Grochocki Strona autora
cropper